Maja Moller: świeccy w Kościele są jak sejsmograf

(fot. Daria Tyborska)

Był taki moment, kiedy w kinie pojawił się boom na filmy katastroficzne. Pamiętam jeden taki film z lat dziewięćdziesiątych - o trzęsieniu ziemi w Los Angeles. W takich opowieściach zazwyczaj jest naukowiec, któremu nikt nie wierzy, a potem zapowiedziana przez niego katastrofa.

Świeccy w Kościele są jak sejsmograf. Zdarza się, że wyczuwają wstrząsy, zanim one się wydarzą. Zdarza się, że nazywają to, co ma lada chwila wybuchnąć, sygnalizują, zabierają głos. Zdarza się też, dokładnie jak w filmach katastroficznych, że nikt im nie wierzy.

DEON.PL POLECA

To, co dzieje się teraz, to więcej niż tąpnięcie. To trzęsienie ziemi, również we mnie. Dlatego jest mnie tutaj mniej, co nie oznacza, że znikam. Po prostu to taki czas, w którym bardzo mocno muszę zająć się ważną dla mnie osobą w Kościele - czyli mną samą. Daję sobie czas, przestrzeń, ciszę. Słucham, obserwuję, pozwalam mówić mojemu ciału i uczuciom. Bo wiem, że będą wstrząsy wtórne.

W ostatnim czasie prześledziłam jakiś miliard dyskusji na Facebooku. To, co zabolało mnie najbardziej, to nie hasła z protestu kobiet. To komentarze padające z różnych stron: że to czas oddzielenia ziarna od plew (czyli prawdziwie wierzących od tych, którzy są mniej godni). Że jeśli ktoś popiera protest, to powinien się zastanowić, czy jest jeszcze katolikiem, bo może nie jest i Kościół to nie jego miejsce. Że jak ktoś ma poglądy lewacko-liberalne, to powinien mieć odwagę to jasno powiedzieć, i odejść.

Bo wiecie, tak się składa, że mi bliżej do liberalizmu niż konserwatyzmu. Mam znajomych LGBT, których lubię i szanuję. Mam znajomych innych wyznań, których lubię i szanuję. Mam też cholerną pewność, że nawet jak siedzę w pierwszej ławce w Kościele, jedyną moją nadzieją są słowa mówiące o tym, że Jezus zbawia (nie moje dobre zachowanie ani pobożna mina). I że to jest właśnie najważniejsze w życiu - to, a nie szufladki, do których próbują włożyć mnie ludzie.

Niegodny, niewygodny, wymykający się schematom. Mój Bóg. Taki właśnie jest.

Piszę to ze smutkiem i znowu - jak sejsmograf. To czas, w którym Kościołowi trzeba mądrych słów, a może nawet nie tyle słów, co obecności, przyjęcia, trwania. Jedyną chwilą, w której Jezus kogokolwiek przepędził, była ta, kiedy stanął w świątyni. Żaden grzesznik, celnik, kombinator, rozwodnik, prostytutka nie usłyszeli od Niego, że mają się zastanowić, czy mogą z Nim usiąść przy jednym stole. Nie usłyszał tego w sumie również żaden faryzeusz, problem w tym, że oni nawet nie rozważali wspólnej rozmowy przy posiłku, bo przecież On rąk nie mył tak, jak powinien. Niegodny, niewygodny, wymykający się schematom. Mój Bóg. Taki właśnie jest.

Prowadzą mnie przez ten czas dwa ważne cytaty. Jeden pojawia się w moim sercu zawsze, gdy spoglądam na twarz Jezusa, na "obraz nie ludzką ręką uczyniony" - mandylion.

"W Nim było życie, a życie było światłością ludzi" (J 1,3)

Te słowa dają mi nadzieję. Są też inne, które pokazują mi kierunek i to, o czym marzę: "Kościół tylko wtedy staje się Kościołem, kiedy istnieje dla tych, którzy pozostają poza nim" (Dietrich Bonhoeffer). I z tymi słowami Was zostawiam.

Wpis ukazał się pierwotnie na Facebooku:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Maja Moller: świeccy w Kościele są jak sejsmograf
Komentarze (10)
PP
~potem pienie kura i skruszenie kefasu opoki religijnego betonu
6 listopada 2020, 23:05
Jezus to osoba świecka skazana na potępienie przez osoby duchowne
SA
~Stanisław Anczakowski
6 listopada 2020, 19:04
A co na to św. Paweł ? jest taki fragment NT ocenzurowany przez instytucję od jakich to ludzi należy stronić , prawda ? to samo jest Ks. Mądrości . więc radzę miłować Chrystusa a to znaczy WYPELNIAĆ JEGO POLECENIA . a czy Pani nie tając sympatii do LGBT nie głosi poglądów walczących z Chrystusem … dziwna to miłość trochę zboczona { pardon ]
~Strajk Ϟobiet i Magnifiϟat Strąca władców z tronu
6 listopada 2020, 23:16
Jezus wyznaje miłość w prawdzie a nie w kurewstwie i w prostytucji co dwom panom służy jak ks. Curva(wł)Cnota "boska" przy tacy w Katedrze synów zatracenia co Matkę mają boską ale diabła mają za ojca vide J 8,44 współżyjąc płodnie z ow[o]cami w "owczarni" vide Rdz 1, 30 swoich "dobrych" pasterzy na obraz i podobieństwo bydlaka ojca owiec lidera baraniego stada "uczonych w piśmie" ks.Cfaniaków "lepszego sortu"
JO
Jan Ops
5 listopada 2020, 13:31
Ja też mam znajomych LGBT! A może ma Pani też znajomych, którzy każą mi wypierdalać i jebać się?
GK
Gosia Kurzawa
4 listopada 2020, 16:06
dziękuje...
MB
Markus Balonowski
4 listopada 2020, 14:36
Kolejny tekst na Deonie o niczym? Wiecie... lubiłem Was czytać do tej pory... ehh, a w kwestii aborcji obraziliście się z rozumem.
PB
Piotr B
4 listopada 2020, 13:04
Komentarz Ojców do Mt 9,9-13 zebrany w "Catena Aurea" przez św. Tomasza z Akwinu. Św. Hieronim: Bo nie przychodzą oni do Jezusa, gdy pozostają w pierwotnym stanie grzechu, jak to narzekają Faryzeusze i Skrybowie, ale w pokucie, jak dowodzi to, co następuje: “On usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają”. Św. Augustyn: Łukasz dodaje “do pokuty”, co wyjaśnia sens; taki, że nikt nie powinien przypuszczać, że grzesznicy są kochani przez Chrystusa, ponieważ są grzesznikami; i to porównanie z chorymi ukazuje, co Bóg ma na myśli poprzez wzywanie grzeszników. Jako lekarz czyni choremu, aby był wybawiony od swojej niegodziwości, jak od choroby; co się dokonuje poprzez pokutę.
AM
~Alicja M.M.
4 listopada 2020, 16:22
Ale jeśli wczytać się w ewangeliczne opisy, to jednak nie reguła, choć... byłaby wygodna. Ani celnik Mateusz, ani Zacheusz, ani Samarytanka przy studni, ani kobieta przywiedziona do Jezusa przez tłum, przyłapana na cudzołóstwie, nie "przyszli do Jezusa w pokucie". A już odnosząc się do przypowieści, syn marnotrawny decyzję o powrocie podjął z dość przyziemnych powodów. Wszystkie te historie ukazują, że w głębszym sensie to do Boga należy inicjatywa, to On wychodzi ku zagubionemu człowiekowi, wykorzystując to, co zastaje w człowieku, a co jest wołaniem o pomoc mniej lub bardziej jasnym dla niego samego.
PB
Piotr B
5 listopada 2020, 12:18
Oczywiście, że przyszli w mniej lub bardziej widocznej pokucie, skrusze, ze znajomością prawa Bożego i świadomością jego przekroczenia, z dobrą wolą. Bóg wychodzi z inicjatywą, ale człowiek musi się dobrowolnie zwrócić do Boga, przygotować i współpracować z łaską, jak mówi Sobór Trydencki. Katolicy nie mają "wczytywać się w ewangeliczne opisy" i tworzyć własne, wygodne interpretacje, jak robią to protestanci, ale przyjmować znaczenie podawane przez Ojców i Magisterium Kościoła. Jeżeli Pismo Święte interpretuje się tak, że komuś wychodzi, że na przykład Kościół przez 2 tys. lat źle podchodził do ludzi i że teraz robimy to dopiero ewangelicznie, to nie ma to nic wspólnego z prawdziwym znaczeniem Pisma Świętego, ale za to ma wiele wspólnego z pychą i protestantyzmem.
AM
~Alicja M.M.
5 listopada 2020, 14:15
Wie Pan, uśmiechnęłam się lekko... mój Pradziadek (którego nie zdążyłam poznać) regularnie raz do roku, podczas wizyty kolędowej, dostał "burę" od księdza, że Biblię czyta (czytał codziennie i nie widział powodu, by na użytek księdza swoją Biblię chować ). Tak, ma Pan rację, to, że świecka osoba czyta Biblię, to zwyczaj przejęty od protestantów. (I nie jest to mój osobisty albo czyjkolwiek osobisty pomysł, że można coś pozytywnego przejąć od protestantów, tylko Kościoła katolickiego; no chyba że ktoś uważa, że po Soborze Watykańskim II to już nie jest Kościół katolicki). Tak czy inaczej, jeśli protestanci odrzucają Tradycję, to nie znaczy, że dla odmiany katolik musi odrzucać wczytywanie się w teksty biblijne.