Dziś swoje urodziny obchodzi jezuita, który rozpropagował mało znany ale bardzo ciekawy sposób modlitwy.
W zabieganym świecie ludzie nie potrafią tracić czasu; bierność traktowana jest jako jedna z naszych najgorszych cech. Tymczasem to właśnie "nicnierobienie" może okazać się najlepszym sposobem kontaktu z Bogiem. O tym, jak przejść od "aktywności" do "bycia", opowiada Franz Jalics SJ.
Czytaj też: Jak modlić się na sto procent? »
Étienne Séguier: Jakie jest podejście do przyrody w tym sposobie modlitwy?
Franz Jalics SJ: Bliskość natury pomaga nam przejść ze świata "aktywności" do świata "bycia". Chodzi o powrót do naszego najbardziej podstawowego bycia w świecie: doznawania, które łączy nas z tym światem. Nie jest to wykonywanie czynności ani myślenie o czymś, ani nawet doświadczanie jakiegoś uczucia, ale zauważanie doznań naszego ciała. Konkretniej, jesteśmy zaproszeni do wejścia w kontemplację poprzez powolne spacerowanie w otoczeniu przyrody, regularnie zatrzymując się, aby obserwować naturę. W ten sposób stopniowo nasiąkamy doznaniami fizycznymi postrzeganymi przez kontakt ze światem, a nie uczuciami.
Jak rozróżnić doznanie od uczucia?
Jeśli wyciągnie się rękę nad płomieniem, to czuje się ciepło i to jest doznanie. Następnie mówimy, że jest to przyjemne, i wchodzimy na poziom uczuć, ale to spostrzeganie ciepła przyszło jako pierwsze. To podejście nakłania nas, by powrócić do czystego doznawania, aby w pełni być obecnym i pozostać w kontakcie z rzeczywistością. Jesteśmy więc bardziej w doznawaniu niż w obserwacji, która od początku zakłada podział na przedmiot i podmiot.
Jak Ojciec opisuje różnicę pomiędzy kontemplacją a obserwacją?
Gdy obserwujemy, pozostajemy panami sytuacji. Jesteśmy aktywni, nasze spojrzenie kieruje się w stronę konkretnego punktu, ciągle pozostając zewnętrznym wobec oglądanej rzeczy. W kontemplacji jesteśmy bardziej pasywni, po prostu odbieramy doznania, które się pojawiają. W ten sposób zmniejszamy dystans wobec rzeczy, dając jej pierwszeństwo.
Ale to nie jest naturalne zachowanie!
Takiego kontaktu zmysłowego ze światem doświadczamy przez cały czas, ale rzadko go zauważamy, ponieważ jesteśmy przyklejeni do naszych myśli i uczuć. Jeśli na przykład patrzycie na wysoką trawę i zaczynacie rozmyślać o trawniku, którego nie skosiliście, to wróćcie do doznania płynącego z falującej na wietrze trawy. Jeśli słyszycie bicie dzwonów i mówicie sobie, że nadszedł czas na jedzenie, to pozostańcie tylko przy drganiu, jakie z nich się wydobywa. Jeśli jesteście zachwyceni pięknem kwiatu i jego olśniewającym żółtym kolorem, to pozostańcie przy tym kolorze. Stopniowo stracimy chęć do działania, następnie do myślenia, potem do odczuwania uczuć, aby całkowicie powrócić do bycia obecnym w rzeczywistości poprzez doznania. Kontakt z przyrodą pozwala nam w ten sposób przejść z tego, co zewnętrzne do tego, co wewnątrz nas samych.
Czy zostawienie miejsca na myśli i uczucia jest czymś złym?
Nie chodzi o zanegowanie naszego rozumu i naszej uczuciowości, które są ważne, ale o doświadczenie innego, bardziej podstawowego poziomu, którego nie jesteśmy zbyt świadomi w naszym codziennym życiu. Daję te ćwiczenia od długiego czasu i za każdym razem uczestnicy podkreślają, że są odnowieni dzięki temu doświadczeniu. W Ćwiczeniach duchowych św. Ignacy zaprasza do tego samego; zachęca, aby odczuwać i smakować wewnętrznie w kontemplacji scen z Ewangelii.
Jak zatem postępować, aby wejść w kontakt z samym sobą?
Ta metoda jest stopniowa. Po spokojnym marszu, należy przejść do etapu, w którym aby kontemplować, zajmujemy postawę bezruchu. Na początku nasza uwaga skupia się na postrzeganiu powietrza wchodzącego przez nozdrza, potem idącego przez gardło, aż do płuc, a nastepnie podbrzusza. To ćwiczenie trwa 30 minut. Po odbyciu kilku takich ćwiczeń (seansów) na postrzeganie oddechu dołączamy ręce i skupiamy się na środku dwóch połączonych ze sobą dłoni. To nowe ćwiczenie w połączeniu z oddechem przyczynia się do wewnętrzengo zjednoczenia.
Następnie mówiąc "tak" przy każdym wydechu, możemy coraz bardziej zaakceptować daną nam rzeczywistość. Kontynuujemy to ćwiczenie, wymawiąjąc imię Maryi, a potem, tak jak jest to w modlitwie Jezusowej, imię Jezusa: "Chrystus" na wdechu i "Jezus" na wydechu. Za każdym razem te różne fazy 30-minutowych modlitw są przerywane 5-minutowym marszem medytacyjnym. Dobrze jest powtarzać ćwiczenia na każdym z etapów przed przejściem do następnego. Stopniowo idziemy do Boga, który jest w centrum, bliższego nam niż my sami sobie, i nie pozostajemy już na peryferiach rzeczy.
Franz Jalics urodził się 15 listopada 1927 roku w Budapeszcie. Został jezuitą i od lat udowadnia światu, że doświadczenie obecności Boga jest dostępne wierzącym już w tym życiu. Prowadzi do niego modlitwa kontemplacyjna, proste wpatrywanie się w oblicze Boga, które jest odpowiedzią na najgłębsze pragnienie ludzkiego serca.
Wywiad pierwotnie ukazał się na stronie francuskiego czasopisma La Vie. Można go przeczytać pod linkiem. Na język polski przetłumaczył Damian Czerniak SJ
Skomentuj artykuł