Między życiem a wiarą

(fot. sxc.hu)
Stanisław Biel SJ

Wiara i życie łączą się jak w kręgu. Patrzymy na życie w świetle wiary, ale z drugiej strony wiara bez życia jest martwa. Sentencja rabinistyczna mówi: "Piękne są słowa w ustach tego, kto je praktykuje". Wiara domaga się potwierdzenia w codziennym życiu.

Święty Jakub Apostoł pisząc o wzajemnym przenikaniu wiary i uczynków, pyta z pewną dozą ironii: Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy [sama] wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta! - a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała - to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie (Jk 2, 14-17).
Kilka dni temu rozmawiałem z młodą dziewczyną na prośbę jej matki. Matka przeżywała ogromny ból i niepokój o córkę. Córka w młodości była głęboko wierząca i praktykująca. Obecnie mężatka, ma piękny dom, najlepszy samochód, dobrą pracę w dobrze prosperującej firmie, kochającego męża... Jest szczęśliwa. I szczerze, jak sądzę, stawia pytanie: "Po co mi Bóg? Mam wszystko, czego pragnę".
Ta młoda kobieta wyraża myśli tysięcy, zwłaszcza młodych ludzi. Są szczęśliwi, zachłyśnięci światem, życiem i użyciem. Po co im Bóg?
We współczesnym świecie istnieje pewna antynomia. Wiara i życie stają się pojęciami wewnętrznie sprzecznymi. Ludzie chcą, by Bóg działał, a równocześnie nie zwracają na Niego uwagi, żyją na własny rachunek. Dopiero pojawiające się trudności i problemy pozwalają przypominać sobie o Bogu. A wobec tragedii wynikającej z fiaska własnych planów, stawia się gorzkie pytania: "Boże, gdzie wtedy byłeś?".
Wiara i życie muszą z sobą harmonizować. Głęboka autentyczna wiara prowadzi do życia etycznego opartego na zasadach Dekalogu i Ewangelii. Trudno sobie wyobrazić autentyczne życie w prawdzie bez przestrzegania zasad moralnych. I odwrotnie: życie etyczne prowadzi do Boga i umacnia wiarę. Święty Jan napisał: Po tym zaś poznajemy, że Go znamy, jeżeli zachowujemy Jego przykazania. Kto mówi: Znam Go, a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy (1 J 2, 3).
Zakłócenie równowagi między wiarą a życiem rodzi cierpienie i bolesne konsekwencje. Jezus zobrazował je w przypowieści o winnym krzewie i latoroślach (J 15, 1-11). Człowiek jest jak gałąź winorośli. Odcięta od krzewu więdnie i usycha. Przetrwa i rodzi owoce jedynie wtedy, gdy jest silnie połączona z matecznym krzewem i czerpie z niego życiodajne soki. Bez więzi z Bogiem i zachowania przykazań życie staje się uschłe, martwe, przypomina wegetację.

Wiara tradycyjna czy magiczna?

Nasze polskie społeczeństwo uważane jest nadal za katolickie; oficjalne statystyki wciąż wskazują niemal 90% wierzących, deklarujących przynależność do Kościoła rzymskokatolickiego. Jednak rzeczywistość znacznie różni się od statystyk. Wiara nie harmonizuje z życiem; wierzący nie widzą sprzeczności między wiarą a brakiem zachowania norm etycznych. Widać to zwłaszcza w kwestiach aborcji, etyce małżeńskiej i przedmałżeńskiej, eksperymentach genetycznych czy etyce społecznej.
Wiara coraz częściej staje się selektywna; wybiera się prawdy możliwe do zaakceptowania we współczesnym świecie i wygodnym życiu, a odrzuca przestarzałe, niemodne. Ponadto coraz częściej przybiera ona charakter magiczny. Staje się obroną przed lękami, frustracjami; redukuje lęk przed śmiercią, poczucie winy, czy łagodzi rozczarowania.
Magiczny charakter wiary trafnie obrazuje udział w Liturgii. Dla wielu katolików ważniejsze jest święcenie pokarmów w Wielką Sobotę czy posypanie głowy popiołem w Środę Popielcową, niż udział w Triduum Paschalnym czy Eucharystii Wielkanocnej.
W religijności naturalnej, magicznej życie duchowe ogranicza się do wymiaru zewnętrznego, na przykład dobrych uczynków, niedzielnej mszy, pielgrzymek, drobnych umartwień; aby zasłużyć sobie na niebo. Religijność zewnętrzna oparta na elementach utylitarnych zajmuje miejsce religijności wewnętrznej, duchowości, opartej na miłości do Boga.
Antynomie między wiarą a życiem dobrze oddają dwa określenia ukute przez współczesnych chrześcijan: wierzący, ale niepraktykujący i praktykujący, ale niewierzący.
Wierzący ale niepraktykujący formalnie wierzą w Boga; jednak żyją jakby Go nie było. Bóg nie jest im potrzebny, Ewangelia nie ma wpływu na ich mentalność, postawy, wybory, życie...
W czasie mojej pracy duszpasterskiej we Wrocławiu rozmawiałem z młodym małżeństwem. Przyszli, aby ochrzcić dziecko. Z rozmowy wynikało, że sami mają niewiele wspólnego z Bogiem i Kościołem. Gdy zapytałem, jaki sens ma dla nich sakrament chrztu, usłyszałem: "Właściwie to chcemy ochrzcić syna na wszelki wypadek. Bo gdyby, nie daj Boże, coś się stało, będziemy mieć czyste sumienie".
Z kolei dla "praktykujących a de facto niewierzących" chrześcijaństwo sprowadza się do tradycji, rytów i obrzędów. Niedzielna Eucharystia to nużący przykry obowiązek, a inne sakramenty to zwyczaj, tradycja. Brakuje natomiast żywej wiary i głębszego doświadczenia Boga i przyjaźni z Jezusem.
Podczas rozmów w czasie prowadzonych przeze mnie rekolekcji ignacjańskich, zrodziła się we mnie myśl, że istnieje jeszcze inny rodzaj współczesnych chrześcijan: wegetujący. Są to wierzący, którzy przynależą do wspólnoty Kościoła. Korzystają z praw związanych z życiem wspólnoty, czerpią ze słowa Bożego, sakramentów, życia wspólnotowego. Natomiast nie wykazują żadnej zdolności kreatywnej, nie angażują się w życie wspólnoty, żyją w niej, ale nie tworzą jej, nie interesują się nią. Po prostu wegetują.

Więcej w książce: Gdzie jest Bóg w zagubionym świecie?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Między życiem a wiarą
Komentarze (115)
D
Domrad
5 lutego 2014, 11:07
A jak to zmienić, jak zaktywizować wierzących?
W
wiem
18 maja 2015, 18:10
Praca od podstaw. Katecheza i kształtowanie świadomości!
J
jaś
4 lutego 2014, 16:19
A ostatnio aresztowano w Szkocji kaznodzieje, który nazywał homoseksualizm grzechem!
P
praktyk
2 lutego 2012, 10:23
"Piękne są słowa w ustach tego, kto je praktykuje" Nic dodać, nic ująć!
CJ
człowiek jest mały przed Bogie
6 lutego 2011, 11:11
Nie wolno krytykować zachowania się gejów bo od razu posądzają o nienawiść, a katolik ma prawo grzech nazwać po imieniu, upomnieć grzeszących gdyż inaczej przyzwalałby na grzech w tym wypadku bardzo ciężki grzech sodomii i grzechy nieczystości, rozwiązłosci, narzucane z takim naciskiem, groźbami i siłą. Jest Pismo Święte, a w nim Dziesięcioro Przykazań, Kazanie na Górze, listy apostolskie. Nie każdy, który mówi: "Panie" zostanie usprawiedliwiony, ale wyłacznie tacy, których wiara potwierdziła się życiem zgodnym ze Słowem Bożym.  
W
Wizja człowieka według gejów
6 lutego 2011, 10:58
Dla aktywistów gejowskich popęd seksualny jest wszystkim, a płeć jest niczym. Właśnie dlatego na swoje parady „dumy” już oficjalnie zapraszają osoby „biseksualne” i „transpłciowe”. „Kultura” gejowska prowadzi nie tylko do wyuzdania i do podporządkowania pojedynczego człowieka jego popędom. Ma także poważne, negatywne skutki społeczne. Oznacza bowiem promowanie życia skupionego wokół popędów, a zatem życia egoistycznego, hedonistycznego, pozbawionego wyższych, typowo ludzkich motywów działania. Aktywiści gejowscy promują postawę przewrotności i kpiny nie tylko wobec małżeństw i rodzin, ale także wobec tych homoseksualistów, którzy żyją w czystości, albo którzy pragną mieć żony i dzieci i dlatego szukają profesjonalnej pomocy terapeutycznej. Ponadto aktywiści gejowscy manipulują językiem oraz posłusznymi sobie mediami i politykami. Próbują zawładnąć sferą społeczną i wychowaniem w szkole. Aktywiści gejowscy promują najbardziej drastyczną redukcję antropologiczną w dziejach ludzkości. Według aktywistów gejowskich to nie przekazywanie życia dzieciom czy praca dla dobra społeczeństwa, lecz skupianie się na seksualności oraz kierowanie się popędem stanowi najważniejszy powód do dumy. Według nich to popęd seksualny powinien być nadrzędnym regulatorem ludzkich zachowań. Aktywiści gejowscy proponują zatem filozofię życia typową dla erotomanów i maniaków seksualnych. Oczywistą konsekwencją tego typu wizji człowieka jest promocja wyuzdania i rozwiązłości, a także skokowy wzrost erotomanii, chorób wenerycznych i przestępstw seksualnych. Wizja człowieka, promowana przez aktywistów gejowskich, jest jeszcze bardziej drastycznie zawężona i wypaczona niż wizja człowieka promowana w systemach ateistycznych, które także — ze względu na przyjęte założenie o pochodzeniu człowieka ze świata materii — nie mogą dostrzegać jakościowej różnicy między człowiekiem a zwierzęciem. ks.M.Dziewiecki
UN
Urzędnik nie odmówi ślubów g
6 lutego 2011, 10:50
Środowiska gejowskie mają poparcie i silne wpływy i mogą "zmusić" urzędników do udzielenia ślubu gejom co licznie czynią ale takiego ślubu nie zatwierdzi Bóg, przyzwolenia na takie śluby ani żadnego wytłumaczenia nie znajdzie w Piśmie Świętym. Są prawa Boskie i ludzkie. Marsze „dumy” (ang. pride), organizowane przez środowiska gejowskie i wspierane przez polityków lewicy oraz liberalne media, mają trzy główne cele: 1. promocja homoseksualizmu i rozwiązłości seksualnej, 2. szantażowanie i zniechęcanie homoseksualistów, którzy szukają pomocy terapeutycznej oraz 3. walka z małżeństwem i rodziną. - Według homoseksualistów powodem dumy człowieka jest coś innego niż rozumność i wolność - uważa psycholog. - Wyznacznikiem ich dumy jest popęd seksualny i orientacja seksualna. Kierowanie się popędem seksualnym uznają za najwyższą normę działania i za podstawę najważniejszych decyzji życiowych. Tymczasem człowiek, który nie kieruje się miłością, prawdą i odpowiedzialnością, lecz popędem, staje się kimś nieobliczalnym i groźnym. Jak wskazuje doświadczenie i kroniki sądowe, popędy bywają ślepe, a kierowanie się nimi prowadzi do uzależnień i przestępstw - przestrzega ks. Dziewiecki. Duszpasterz uważa, że na czele motywów postępowania geje stawiają popęd, a nie miłość i odpowiedzialność. - Świadczy to o skrajnej niedojrzałości psychospołecznej gejów, gdyż kierowanie się głównie popędami i przyjemnością, to cecha małych dzieci oraz osób zaburzonych - ocenia. Za krytykę gejów niejeden człowiek siedzi aż w więzieniu.
Martino
5 lutego 2011, 23:22
@leszek: Jeśli prześledzisz swoje chore z nienawiści teksty to przekonasz się że przyjmuję z pokorą. Gdyby tak nie było to odpowiadałbym Ci tak jak Ty piszesz do mnie. Jeżeli prześledzisz swoje "wypełnione miłością" teksty skierowane do mnie, przekonasz się, tzn. prostuję: każdy inny się przekona, bo do Ciebie nic przecież nie trafia, że jest zupełnie inaczej. Przykłady z wątku "Urzędnik nie odmówi ślubów gejom": 2011-01-18 10:24:13: Zrozumiałeś wreszcie? Dotarło coś do Ciebie? 2011-01-19 21:48:46: Wyciąłeś to co napisałem i udajesz głupiego? 2011-01-19 21:52:25: Piszesz zupełnie bez sensu, od Sasa do Lasa...(...) Zobaczyłem w Tobie wyrachowanego osobnika który ukrywając swoje dewiacje usiłuje z premedytacją realizować homo-program niszczenia tego co jest wartością w celu propagowania dewiacji. 2011-01-20 21:30:46: No to tylko pogratulować Ci samozakłamania... (...) Nie udawaj głupszego niż jesteś. (...) To co napisałeś, to jest wyłącznie Twoja oszczercza nadinterpretacja. 2011-01-20 21:32:07: A jeśli chodzi o ratowanie honoru, to może lepiej zajmij się ratowaniem resztek swojego honoru! 2011-01-20 21:36:36: przekraczasz wszelkie granice przyzwoitości (...) powinienem zawołać o Twojej bezczelnie kłamliwej, megaperfidnej manipulacji. 2011-01-20 21:41:47: A te całe chamstwo które z Ciebie wyłazi...(...) 2011-01-21 20:12:31: Byłem niegrzeczny? A w jaki sposób? Że nie zaprzeczyłem lecz potwierdziłem że jesteś anomalią? To fakt, potwierdzam. Rzeczywiście zdumiewające. To strasze mieć świadomość, że dla kogoś nazwanie innej osoby "anomalią" jawi się jako szczyt grzeczności. Oto prawda o Tobie, leszek. Smutna prawdą. Więc lepiej nie płacz nade mną, tylko nad sobą. Pomysł modlitwy jednak popieram, bo chyba rzeczywiście tylko nasz Pan Jezus Chrystus może Cię uleczyć z nienawiści.   
CA
cechy Azji nie Kmicica to Polak?
4 lutego 2011, 15:20
Trudno sobie wyobrazić autentyczne życie w prawdzie bez przestrzegania zasad moralnych. na przykład ludzie kultury, deklamujący wiersze w kosciołach, sławni, podziwiani ??? Filmowy Kmicic o szefie największej partii opozycyjnej "Kaczyński jest liderem partii o silnych bolszewickich rysach, która liczy, że głupich w społeczeństwie jest większość". A komentując jedną z wypowiedzi posła PiS Adama Hofmana (31 l.) na temat tragedii smoleńskiej stwierdza, że za takie słowa "po prostu należy publicznie bić po mordzie". Najciekawiej jednak robi się, kiedy Olbrychski ujawnia "Rzepie" że on i bracia Kaczyńscy mieli wspólnego znajomego. Ów "kolega z produkcji" filmu "O dwóch takich co ukradli księżyc" miał opowiadać wybitnemu aktorowi, że Kaczyńscy byli bici w szkole: "płakali wniebogłosy, że muszą wracać do szkoły, a tam to ich będą bili jeszcze bardziej niż wcześniej". A co nasz aktor opowiada o drugiej stronie sceny politycznej? Olbrychski nie ukrywa, że głosował i będzie głosował na Platformę Obywatelską. Bardzo ciepło wypowiada się o prezydencie Bronisławie Komorowskim (59 l.): "To człowiek przewidywalny, który budzi moje zaufanie". Dużo sympatii ma też dla byłego posła PO Janusza Palikota (47 l.). "To bardzo ciekawa postać, inteligentny człowiek. Ktoś taki jest ożywczym strumykiem" - mówi o polityku z Lublina. - Jestem zażenowany tym, co w tym wywiadzie zostało powiedziane - mówi nam z niesmakiem szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. - Pan Olbrychski jest wybitnym aktorem, ale tym razem rozminął się z rolą. W sprawach, które porusza, wyraźnie nie ma nic ciekawego do powiedzienia. Sam sobie wydaje negatywne świadectwo słowami, których używa - powiedział "Super Expressowi" oburzony poseł Mariusz Błaszczak (42 l.), szef klubu parlamentarnego PiS  
L
leszek
4 lutego 2011, 09:41
Co innego jednak, jeżeli kreując się na ofiarę ataków pełnych złośliwości i wyzwisk sam tak łatwo zapominasz o słowach, Ja się kreuję na ofiarę? I poniższe słowa to pewnie też sam sobie napisałem?: natężenie złej woli, złośliwości i pogardy dla drugiego człowieka oraz styl wypowiedzi są właściwe raczej wyrostkom z gimnazjum.  Więc będę Ci je przypominał, aby nie dały spokoju Twemu sumieniu. Jeśli prześledzisz swoje chore z nienawiści teksty to przekonasz się że przyjmuję z pokorą. Gdyby tak nie było to odpowiadałbym Ci tak jak Ty piszesz do mnie. Przyjmij więc z pokorą tę moją posługę, którą winien jestem prawdzie, jako "czyn miłosierny co do duszy".    I tacy zionący swoją miłością chorzy z nienawiści są najgorsi. Ale pamiętając o powtarzanych codziennie słowach 'i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom' odpuszczam Tobie. Niech Pan dotknie Cię swoją miłością i uleczy Twoją duszę. Pisz co chcesz, nie będę odpowiadał.
Martino
3 lutego 2011, 23:16
Velario, jesteś żałosny w tych swoich wysiłkach aby się odreagowywać poprzez swoje różne mściwe działania. Ale choćbyś robił nie wiadomo co, to nigdy nie zmusisz mnie abym stwierdził że homoseksualizm to taki równoprawny wariant normy, a nie dewiacja czyli zboczenie. Nawet jak będziesz się doczepiał w każdym wątku. leszku- biedaku, tak mało rozumiesz...To, czy Twoim zdaniem homoseksualizm to dewiacja czy wariant normy, Twoje poglądy na temat tego, jakie miejsce jest najbardziej odpowiednie do wkladania penisa (tym razem Ci odpuszczę i daruję cytaty, w których się tak emocjonowałeś tym tematem) - to wszystko obchodzi mnie mniej więcej tyle, co aktualna grubość pokrywy śnieżnej na Mount Whitney. Jakie to, do licha, ma znaczenie? Kimżesz Ty jesteś, żeby Twój pogląd na te kwestie był dla mnie istotny? Co innego jednak, jeżeli kreując się na ofiarę ataków pełnych złośliwości i wyzwisk sam tak łatwo zapominasz o słowach, których jesteś autorem, a w których natężenie złej woli, złośliwości i pogardy dla drugiego człowieka oraz styl wypowiedzi są właściwe raczej wyrostkom z gimnazjum. Więc będę Ci je przypominał, aby nie dały spokoju Twemu sumieniu. Przyjmij więc z pokorą tę moją posługę, którą winien jestem prawdzie, jako "czyn miłosierny co do duszy".   
?
?????
3 lutego 2011, 20:30
Fajnie się rozmawia samemu ze sobą? Aż tak dobrze płacą za takie nudne ale długie posty? Do kogo należy się zgłosić z prośbą o zatrudnienie jeśli są wolne jeszcze etaty, bo rozumię, że ten portal zgadza się na coś takiego, to on zatrudnia, ale kto osobiście?
L
leszek
3 lutego 2011, 20:20
Velario, jesteś żałosny w tych swoich wysiłkach aby się odreagowywać poprzez swoje różne mściwe działania. Ale choćbyś robił nie wiadomo co, to nigdy nie zmusisz mnie abym stwierdził że homoseksualizm to taki równoprawny wariant normy, a nie dewiacja czyli zboczenie. Nawet jak będziesz się doczepiał w każdym wątku.
Martino
3 lutego 2011, 19:34
Stanowczo protestuję! Politowanie i współczucie to nie są wrogie uczucia. No to ja również stanowczo protestuje. Świadome i celowe obrażanie oraz prawienie złośliwości nie jest wyrazem ani politowania ani współczucia lecz właśnie wrogości. Teksty, jakie wypisałem w poście z 2011-01-29 18:05:21 świadczą o tym, że mam do czynienia z kimś, kto w świadomym i celowym obrażaniu oraz prawieniu złośliwości osiągnął poziom mistrzowski, zatem chyba wie co mówi. Nie będę więc polemizował:-) Velario, A więc jak sam przyznajesz, jesteś zwyczajnym kłamcą żywiącym do mnie uczucie wrogości. I stąd te Twoje przeróżne oszczercze ataki na mnie. No to po co były te Twoje protesty i całe wciskanie kitu o politowaniu i współczuciu? Jak łatwo Cię sprowokować! Nie dość, że przyłapałem Cię na bezpodstawnym nazwaniu mnie kłamcą (nigdzie nie napisałem, że żywię do Ciebie uczucie wrogości, tylko politowanie i współczucie), to jeszcze - tak wyszło - że to Ty milcząco potwierdziłeś (bo nie zaprzeczyłeś) to co napisałem - że Twoje posty, wypisane przeze mnie, były związane z osiągnięciem przez Ciebie mistrzowskiego poziomu w świadomym i celowym obrażaniu i prawieniu złośliwości.  Jakby nie kombinować, nie da się uniknąć konkluzji, że jesteś zwyczajnym kłamcą żywiącym do mnie uczucie wrogości. Przykre, ale prawdziwe.
L
leszek
3 lutego 2011, 02:37
Stanowczo protestuję! Politowanie i współczucie to nie są wrogie uczucia. No to ja również stanowczo protestuje. Świadome i celowe obrażanie oraz prawienie złośliwości nie jest wyrazem ani politowania ani współczucia lecz właśnie wrogości. Teksty, jakie wypisałem w poście z 2011-01-29 18:05:21 świadczą o tym, że mam do czynienia z kimś, kto w świadomym i celowym obrażaniu oraz prawieniu złośliwości osiągnął poziom mistrzowski, zatem chyba wie co mówi. Nie będę więc polemizował:-) Velario, A więc jak sam przyznajesz, jesteś zwyczajnym kłamcą żywiącym do mnie uczucie wrogości. I stąd te Twoje przeróżne oszczercze ataki na mnie. No to po co były te Twoje protesty i całe wciskanie kitu o politowaniu i współczuciu?
Martino
3 lutego 2011, 00:01
I jak tu nie zgodzić się z Velario? Wiesz Auro, trzeba już kompletnie nie mieć nic dopowiedzenia aby jako argumentów używać negatywnych wypowiedzi osób trzecich, i to jeszcze kogoś kto żywi wrogie uczucia wskutek odmowy uznania homoseksualizmu za wariant normy a homoseksualistów za normalnych. Stanowczo protestuję! Politowanie i współczucie to nie są wrogie uczucia. No to ja również stanowczo protestuje. Świadome i celowe obrażanie oraz prawienie złośliwości nie jest wyrazem ani politowania ani współczucia lecz właśnie wrogości. Teksty, jakie wypisałem w poście z 2011-01-29 18:05:21 świadczą o tym, że mam do czynienia z kimś, kto w świadomym i celowym obrażaniu oraz prawieniu złośliwości osiągnął poziom mistrzowski, zatem chyba wie co mówi. Nie będę więc polemizował:-)
L
leszek
1 lutego 2011, 23:25
Ludzie chcą, by Bóg działał, a równocześnie nie zwracają na Niego uwagi, żyją na własny rachunek. Dopiero pojawiające się trudności i problemy pozwalają przypominać sobie o Bogu. A wobec tragedii wynikającej z fiaska własnych planów, stawia się gorzkie pytania: „Boże, gdzie wtedy byłeś?". Podobnie jak uczniowie Jezusa: próbują sami poradzić sobie z burzą, a gdy nie dają rady, budzą Go i wołają: Nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? ... "Gdy trwoga, to do Boga". Emilu, jest znacznie gorzej... Ludzie nie chcą aby Bóg działał... Ludzie chcą aby Bóg robił to co oni sobie życzą, a jak nie robi tego co chcą to nie zwracają na Niego... Ludzie mówią że są wierzący, że wierzą że Bóg jest wszechwiedzący, że wierzą że Bóg jest wszechmogący, że wierzą że Bóg ich kocha... Ale nie wierzą że ten wszechwiedzący Bóg lepiej od nich wie, bo najlepiej wie co jest dla nich najlepsze... Nie wierzą że ten wszechwiedzący i wszechmogący Bóg nie tylko wie ale i może im dać to co najlepsze... Nie wierzą że ten wszechwiedzący i wszechmogący oraz kochający ich Bóg nie tylko wie i może ale i chce i daje im to co najlepsze... Ludzie zachowują się jak bezmyślna dzieciarnia która domaga się aby kochający Bóg dał im to czego żądają i dąsają się że Bóg nie chce im dać tego co dla nich złe...
E
Emil
1 lutego 2011, 20:31
Ludzie chcą, by Bóg działał, a równocześnie nie zwracają na Niego uwagi, żyją na własny rachunek. Dopiero pojawiające się trudności i problemy pozwalają przypominać sobie o Bogu. A wobec tragedii wynikającej z fiaska własnych planów, stawia się gorzkie pytania: „Boże, gdzie wtedy byłeś?". Podobnie jak uczniowie Jezusa: próbują sami poradzić sobie z burzą, a gdy nie dają rady, budzą Go i wołają: Nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? ... "Gdy trwoga, to do Boga".
R
R
1 lutego 2011, 16:16
1. Nazwisko: Jezus Chrystus 2. Tytuł: Pan i Zbawiciel 3. Data i miejsce urodzenia: Rok 0, Betlejem, Izrael 4. Pochodzenie: Ojciec: Bóg, Stwórca Wszechświata; Matka: Dziewica Maryja 5. Tożsamość: Bóg Prawdziwy - po Ojcu, Prawdziwy Człowiek - po Matce. 6. Charakter: Łagodny, Cichy, Pokorny, Czuły, Litościwy, Miłosierny, Kochający, Wierny i Cierpliwy 7. Zawód: Zraniony Pasterz, nieustannie szukający swoich owiec 8. Misja: Ratowanie każdego, wzywającego pomocy 9. Dyżur: 24 h na dobę, odpowiada na każde wezwanie 10. Miejsce zamieszkania: a) Aktualne miejsce pobytu: Kościół najbliższy miejscu, w którym jesteś b) Czasowe miejsce pobytu: Twoje serce. Pragnąłby uczynić z tego miejsca, miejsce pobytu stałego (ale to zależy od ciebie i twojej decyzji) c) Miejsce stałego zameldowania: Królestwo Ojca. Zarezerwował tam miejsce dla ciebie zanim się urodziłeś ... 11. Znaki szczególne: Torturowany (by nie pozwolić ci upaść), nosi ślady po gwoździach - na rękach i stopach, ma przebite serce, ale jest wciąż ŻYWY 12. Grupa krwi: Uniwersalny Dawca, ale całą krew ofiarował tobie, byś miał życie wieczne w Królestwie Niebieskim 13. Wiza: Do stałej, darmowej wizy mają prawo w pierwszej kolejności: zagubieni z marginesu, nędzarze, odrzuceni, osoby cierpiące, dzieci i starcy 14. Szczepienia: Przeciw nienawiści, przemocy, zemście, zazdrości, rozwiązłości, niewierności, pogardzie, rozpaczy, przeciw narkotykom, nałogom, zniewoleniom, trwodze i strachowi ... 15. Ważność: ponadczasowa, na wieczność ... No to roboty raczej dzisiaj na rynku nie dostanie.
niepowtarzalny życiorys
1 lutego 2011, 14:19
1. Nazwisko: Jezus Chrystus 2. Tytuł: Pan i Zbawiciel 3. Data i miejsce urodzenia: Rok 0, Betlejem, Izrael 4. Pochodzenie: Ojciec: Bóg, Stwórca Wszechświata; Matka: Dziewica Maryja 5. Tożsamość: Bóg Prawdziwy - po Ojcu, Prawdziwy Człowiek - po Matce. 6. Charakter: Łagodny, Cichy, Pokorny, Czuły, Litościwy, Miłosierny, Kochający, Wierny i Cierpliwy 7. Zawód: Zraniony Pasterz, nieustannie szukający swoich owiec 8. Misja: Ratowanie każdego, wzywającego pomocy 9. Dyżur: 24 h na dobę, odpowiada na każde wezwanie 10. Miejsce zamieszkania: a) Aktualne miejsce pobytu: Kościół najbliższy miejscu, w którym jesteś b) Czasowe miejsce pobytu: Twoje serce. Pragnąłby uczynić z tego miejsca, miejsce pobytu stałego (ale to zależy od ciebie i twojej decyzji) c) Miejsce stałego zameldowania: Królestwo Ojca. Zarezerwował tam miejsce dla ciebie zanim się urodziłeś ... 11. Znaki szczególne: Torturowany (by nie pozwolić ci upaść), nosi ślady po gwoździach - na rękach i stopach, ma przebite serce, ale jest wciąż ŻYWY 12. Grupa krwi: Uniwersalny Dawca, ale całą krew ofiarował tobie, byś miał życie wieczne w Królestwie Niebieskim 13. Wiza: Do stałej, darmowej wizy mają prawo w pierwszej kolejności: zagubieni z marginesu, nędzarze, odrzuceni, osoby cierpiące, dzieci i starcy 14. Szczepienia: Przeciw nienawiści, przemocy, zemście, zazdrości, rozwiązłości, niewierności, pogardzie, rozpaczy, przeciw narkotykom, nałogom, zniewoleniom, trwodze i strachowi ... 15. Ważność: ponadczasowa, na wieczność ...
L
leszek
1 lutego 2011, 11:26
I jak tu nie zgodzić się z Velario? Wiesz Auro, trzeba już kompletnie nie mieć nic dopowiedzenia aby jako argumentów używać negatywnych wypowiedzi osób trzecich, i to jeszcze kogoś kto żywi wrogie uczucia wskutek odmowy uznania homoseksualizmu za wariant normy a homoseksualistów za normalnych. Stanowczo protestuję! Politowanie i współczucie to nie są wrogie uczucia. No to ja również stanowczo protestuje. Świadome i celowe obrażanie oraz prawienie złośliwości nie jest wyrazem ani politowania ani współczucia lecz właśnie wrogości.
K
komentarz
1 lutego 2011, 11:25
Czyli chcesz zaświadczyć, że znasz osobiście tych, którzy tu piszą znasz ich osobiście i zaświadczasz własnym anonimowym wpisem, że te wszystkie anonimy to prawdziwi ludzie i że żaden z nich nie zarabia a pisaniu komentarzy? Dobre sobie. Proponuję wpisać do wyszukiwarki hasło "zarabianie na komentarzach" by nie robić z siebie i innych naiwnych.
R
R
1 lutego 2011, 11:18
Wystarczy jeden dobry aktor, który tworzy kilka nicków i komentarze rosną. Warto mieć tego świadomość by nie być naiwnym i myśleć, że wszystkie komentarze to są szczere wypowiedzi prawdziwych osób, to jest w większości wyreżyserowane i nieprawdziwe. W dzisiejszych czasach to jeden ze sposób na pracę. Im dłuższy komentarz i im ma więcej oglądalności tym bardzie płatny. Smutna prawda ... dla myślących uczciwie. "Cyrk na kółkach" ot co. Puknij się w swój pusty łeb. Tu ludzie piszą o swych problemach i dramatach.
K
katolik
1 lutego 2011, 10:28
Hbr 11:6 "A bez wiary nie można podobać się Bogu. Czy wiesz po co żyjesz? http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
K
komentarz
1 lutego 2011, 08:40
Wystarczy jeden dobry aktor, który tworzy kilka nicków i komentarze rosną. Warto mieć tego świadomość by nie być naiwnym i myśleć, że wszystkie komentarze to są szczere wypowiedzi prawdziwych osób, to jest w większości wyreżyserowane i nieprawdziwe. W dzisiejszych czasach to jeden ze sposób na pracę. Im dłuższy komentarz i im ma więcej oglądalności tym bardzie płatny. Smutna prawda ... dla myślących uczciwie. "Cyrk na kółkach" ot co.
Martino
31 stycznia 2011, 23:02
I jak tu nie zgodzić się z Velario? Wiesz Auro, trzeba już kompletnie nie mieć nic dopowiedzenia aby jako argumentów używać negatywnych wypowiedzi osób trzecich, i to jeszcze kogoś kto żywi wrogie uczucia wskutek odmowy uznania homoseksualizmu za wariant normy a homoseksualistów za normalnych. Stanowczo protestuję! Politowanie i współczucie to nie są wrogie uczucia.
E
EMOCJE..........................
31 stycznia 2011, 20:53
Czyżby pogodzili się lub pogodił się sam ze sobą, bo już zarobili/ł wystarczająco na jakiś czas i jako tako podniósł oglądalność portalu? Ciekawe ile zarabia się na takich postach i jakie tematy są najbardziej opłacalne bo płacą od długości postów, dlatego tak nagminnie niektóre nicki kopiują wcześniejsze posty by były jak najdłuższe? Ciekawe ile jedna osoba może mieć nicków by rozniecać sztuczne dyskusje? 10 np? I czy posty agresywne są bardziej płatne nie tylko ze względu na sztuczny rozwój dyskusji ale za to, że powodują więcej wejść na wątek, gdzie ktoś się kłóci?
?
?????
31 stycznia 2011, 17:52
Czyżby pogodzili się lub pogodił się sam ze sobą, bo już zarobili/ł wystarczająco na jakiś czas i jako tako podniósł oglądalność portalu? Ciekawe ile zarabia się na takich postach i jakie tematy są najbardziej opłacalne bo płacą od długości postów, dlatego tak nagminnie niektóre nicki kopiują wcześniejsze posty by były jak najdłuższe? Ciekawe ile jedna osoba może mieć nicków by rozniecać sztuczne dyskusje? 10 np? I czy posty agresywne są bardziej płatne nie tylko ze względu na sztuczny rozwój dyskusji ale za to, że powodują więcej wejść na wątek, gdzie ktoś się kłóci?
L
leszek
31 stycznia 2011, 17:42
Pokój z Tobą Leszek! Pokój z Tobą
L
leszek
31 stycznia 2011, 17:13
Leszku, daj na zgodę i zakończmy tą coraz bardziej jałową i niestylową dyskusję. OK też sądzę że to stało się już jałowe i lepiej skończyć.
A
Aura
31 stycznia 2011, 15:29
Czyzby to były wyrazy szacunku i miłości? :D :D :D Tak Leszku! :) Najwyraźniej taki mam zwyczaj wyrażania emocji :)
A
Aura
31 stycznia 2011, 15:23
Znowu błądzisz, albo kręcisz, bo raz odnosisz mnie do moich słów skierowanych do Jurka, a zaraz potem wyciągasz je w odniesieniu do artykułu. A ja pisałam o interpretacji Jurka, więc kolejnym nadużyciem z Twojej strony jest to co zrobiłeś! "Napisałaś również: Jest to tekst dezaprobaty, zniesmaczenia(?) postawą i skierowaniem myśli na zupełnie negatywny tor. Co oznacza to, co napisałeś? Ano, atak. Ano wbicie tekstu Jurka w Twoją optykę widzenia sprawy. Ano narzucenie własnej interpretacji. Bo: nie zgadzasz się z tym, żeby pisać o efekcie wegetacji, o czasie owocowania, o tym, żeby go nie przegapić, bo to od nas zależy jakie owoce przyniesiemy, tylko brniesz w tą mroczną stronę, nawet kierując tok myślenia innych na „wegetowanie jak roślina”, co kojarzy się raczej z przykuciem do łóżka, podłączeniem do aparatury (itp.) Dlatego napisałem, że: końcowe refleksje artykułu wzbudzają w Tobie negatywne odczucia Stąd moje skrótowe określenie że źle na Ciebie działający.
L
leszek
31 stycznia 2011, 15:17
Wiara jest łaską. Są trzy Osoby Boskie
L
leszek
31 stycznia 2011, 15:16
"Choćbyś nie wiadomo jakich jeszcze wyzwisk użyła w uzupełnieniu tych które już wypisałaś" Leszku, napisz mi proszę definicję wyzwiska i choćby dwa wyzwiska użyte przeze mnie, później wybierz dowolną własną wypowiedź.. porównaj sobie proszę, i przyjrzyj się co z tego wynika. Auro, Czy definicja z wikipedii może być? Masz <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Wyzwisko">tutaj</a>; Wyzwisko to jednostka leksykalna, za pomocą której mówiący może w sposób spontaniczny ujawnić swoje negatywne emocje względem adresata bądź adresatów. Wyzwisko może (lecz nie musi) wiązać się z użyciem przekleństw bądź wulgaryzmów. A tutaj masz więcej niż dwa wyzwiska: I tak oto Leszek swoim jedynie słusznym i mentorskim tonem bezapelacyjnie zakańcza możliwość czyjejkolwiek innej interpretacji słowa pisanego przez Jurka. I niech lepiej nikt się nie waży mieć zdania odmiennego. Pamiętajcie drodzy użytkownicy portalu, że wyłączność na właściwą interpretację każdego tekstu ma Leszek. Czy chcesz może dowodzić, że to nie są wyzwiska, gdyż nie ujawniasz za ich pomocą swoich negatywnych emocji względem mnie? Czyzby to były wyrazy szacunku i miłości?
L
leszek
31 stycznia 2011, 15:08
Leszek, mam dla Ciebie nielada ćwiczenie spróbuj dać się ponieść wyobraźni i ustosunkuj się pozytywnie do takiej interpretacji tekstu: "Nie jesteśmy roslinami (chociaż Chrystus też robi porównanie z winną latoroślą), ale określenie wegetacji roślin daje pewną nadzieję: Podczas okresu wegetacyjnego w roślinie zachodzą intensywne procesy rozwojowe. Więc może ważne, żeby nie przegapić czasu owocowania :) „ Czy spróbujesz? I czy będziesz potrafił? Powodzenia! :) Auro, ZROZUM że wreszcie, że autor zawarł w swoim artykule pewną treść! I oczywiście, jeżeli z jakiegoś powodu zechcesz to sobie możesz podmieniać treści zawarte w tym artykule i dowolnie je przeinaczać. Ale nie mów że dokonujesz w ten sposób jakiejść interpreacji bo to nie jest żadna intepretacja lecz zwyczajne fałszerstwo. Autor artykułu jednoznacznie negatywnie wypowiedział się o tych wierzących, którzy wyłącznie biorą a nic nie dają. Nazwał ich wegetującymi, którzy po prostu wegetują: Podczas rozmów w czasie prowadzonych przeze mnie rekolekcji ignacjańskich, zrodziła się we mnie myśl, że istnieje jeszcze inny rodzaj współczesnych chrześcijan: wegetujący. Są to wierzący, którzy przynależą do wspólnoty Kościoła. Korzystają z praw związanych z życiem wspólnoty, czerpią ze słowa Bożego, sakramentów, życia wspólnotowego. Natomiast nie wykazują żadnej zdolności kreatywnej, nie angażują się w życie wspólnoty, żyją w niej, ale nie tworzą jej, nie interesują się nią. Po prostu wegetują. Natomiast JurekS pisał o zupełnie czym innym. Nie pisał o tej wegetacji o której pisał autor artykułu, lecz o wegetacji jako okresie rozwojowym w którym rośliny rozwijają się i wzrastają do owocowania. I choć obaj użyli identycznego słowa to użyli go w zupełnie przeciwstawnym znaczeniu, więc zwyczajnie nie da się takich tekstów odnosić do siebie i jeszcze mówić że jeden jest rzekomą interpretacją drugiego. Testu autora NIE DA SIĘ W ŻADEN SPOSÓB tak interpretować aby nadać mu sens Jurkowy. Nadawnie mu sensu Jurkowego nie byłoby żadnąinterpretacją ale fałszerstwem. Jak tak lubisz ćwiczenia to sama zrób ćwiczenie. Spróbuj wykazać że jak ktoś nie wykazuje żadnej zdolności kreatywnej, nie angażuje się w życie wspólnoty, nie tworzy wspólnoty, nie interesuje się wspólnotą to znaczy to że jest on bardzo głęboko wierzący i zachodzą w nim intensywne procesy rozwojowe prowadzące do owocowania. I co spróbujesz? Będziesz potrafiła? Powodzenia :-)
L
leszek
31 stycznia 2011, 14:37
I jak tu nie zgodzić się z Velario? Wiesz Auro, trzeba już kompletnie nie mieć nic dopowiedzenia aby jako argumentów używać negatywnych wypowiedzi osób trzecich, i to jeszcze kogoś kto żywi wrogie uczucia wskutek odmowy uznania homoseksualizmu za wariant normy a homoseksualistów za normalnych.
L
leszek
31 stycznia 2011, 14:31
"Nie narzucam nikomu swojej optyki postrzegania. Zwracam jedynie uwagę na to że autor nie pisał o wegetacji jako o czymś pozytywnym ale włąśnie jako negatywnym.[quote/] Leszek, człowieku, jak być Ty jedynie zwracał uwagę, to nikt by o nic nie miał do Ciebie pretensji, przy żadnej dyskusji. Ale niestety ton Twoich wypowiedzi pozostawia zbyt dużo do życzenia. Ton wypowiedzi to dość enigmatyczne pojęcie. Jak pamiętam to ostatnim przykładem mojej rażąco niedopuszczalnej i karygodnej wypowiedzi było to że chciałem zakończyć zabawę w kotka i myszkę. Może więc podaj mi jakiś kolejny przykład moich przedstawiajacych wiele do życzenia wypowiedzi. Domagam się. Dlatego też uznałam, że może jak huknę z grubej rury, w podobnym do Twojego tonie, to może Cię ruszy. Ale nie.. No to znowuż muszę zacytować: I tak oto Leszek swoim jedynie słusznym i mentorskim tonem bezapelacyjnie zakańcza możliwość czyjejkolwiek innej interpretacji słowa pisanego przez Jurka. I niech lepiej nikt się nie waży mieć zdania odmiennego. Pamiętajcie drodzy użytkownicy portalu, że wyłączność na właściwą interpretację każdego tekstu ma Leszek. I proszę, domagam się, podaj mi do jakiego mojego tekstu ten w/w Twój jest podobny w tonie? Nie bardzo jednak wiem jak mnie miało ruszyć gdy coś takiego napiszesz. Uznałaś że po takim chamskim tekście ruszy mnie i odpowiem Ci tym samym? No to rzeczywiście srodze musiałaś się zawieść. Ale nie powiesz chyba że miałaś nadzieję że jak mi zaserwujesz takie impertynencje to przekonasz mnie w ten sposób że autor miał co innego na myśli? Wiesz Auro, ja tu widzę zupełnie innego rodzaju jeden problem. Stosujesz dwie różne miary. Jak ja napiszę coś co TY UZNASZ za obrażliwe, to już nieważne jest dla Ciebie czy ja chciałem napisać coś obrażliwego czy nie. Mało tego, nabieram coraz większego przekonania, że jeżeli coś UZNAJESZ za obraźliwe, to za bezadyskusyjne uznajesz również że napewno chciałem Ciebie obrazić. Więc co bym nie zrobił, to wszelkie dwuznaczności czy wątpliwości są jedynie dowodem mojej winy. Natomiast Ty, to oczywiście piszesz nie obrażając, a nawet jeśli napiszesz coś obraźliwego to jedynie z wyższych pobudek, a więc nawet jeśli ja czuję się obrażany to niesłusznie, bo nie zamierzałaś obrażać, więc nawet wyzwiska są uzasadnione. I problem jest w tym że choć w sumie zgadzasz się z tym, to jednak skoro nie podoba Ci się to co powiedział autor bo to źle na Ciebie działa ... [quote/] A gdzie napisałam, że to źle na mnie działa? Napisałam, że bardzo podoba mi się interpretacja Jurka, a nie, że to co powiedział autor źle na mnie działa. Znowu błądzisz.. Nie napisałaś że bardzo Ci się podoba interpretacja Jurka. Napisałaś: Jest to tekst optymistyczny, pobudzający nas do nadziei. Dlatego napisałem, że: JurkaS tekst jest optymistyczny i pobudza Ciebie do nadziei Stąd moje skrótowe określenie że dobrze na Ciebie działający. Napisałaś również: Jest to tekst dezaprobaty, zniesmaczenia(?) postawą i skierowaniem myśli na zupełnie negatywny tor. Co oznacza to, co napisałeś? Ano, atak. Ano wbicie tekstu Jurka w Twoją optykę widzenia sprawy. Ano narzucenie własnej interpretacji. Bo: nie zgadzasz się z tym, żeby pisać o efekcie wegetacji, o czasie owocowania, o tym, żeby go nie przegapić, bo to od nas zależy jakie owoce przyniesiemy, tylko brniesz w tą mroczną stronę, nawet kierując tok myślenia innych na „wegetowanie jak roślina”, co kojarzy się raczej z przykuciem do łóżka, podłączeniem do aparatury (itp.) Dlatego napisałem, że: końcowe refleksje artykułu wzbudzają w Tobie negatywne odczucia Stąd moje skrótowe określenie że źle na Ciebie działający. Uważasz że ten tekst nie świadczy o tym że źle działa? Dezaprobata, zniesmaczenie, skierowanie na negatywny tor, brnięcie w mroczną stronę, skojarzenie z przykuciem do łóżka i podłączeniem do aparatury to miały być określenia oznaczające dobre działanie? Jak Ci zależy na tym abym nie pisał skrótowo że na Ciebie źle działa to będę pisał pełnym zdaniem, że końcowe refleksje artykułu wzbudzają w Tobie negatywne odczucia. Ale myślę że się tylko czepiasz aby zarzucić mi że błądzę.
A
Aura
31 stycznia 2011, 14:08
"Choćbyś nie wiadomo jakich jeszcze wyzwisk użyła w uzupełnieniu tych które już wypisałaś" Leszku, napisz mi proszę definicję wyzwiska i choćby dwa wyzwiska użyte przeze mnie, później wybierz dowolną własną wypowiedź.. porównaj sobie proszę, i przyjrzyj się co z tego wynika.
A
Aura
31 stycznia 2011, 13:41
I jak tu nie zgodzić się z Velario? Auro, odpuść sobie. Leszek tak ma, że temat każdej dyskusji, w której uczestniczy, prędzej czy później przerobi na "moje konkretne argumenty kontra wasza złośliwość i opluwanie". A że jego "argumenty" są na przykład takie: Rzecz w tym że właśnie nie wyrosłeś na normalnego człowieka i jesteś jakąś anomalią... [2010-11-03 10:03:35] Sama wpadłaś na tę bzdurną rewelację czy wyczytałaś ją gdzieś? [2010-11-03 13:33:08] Błękitne Niebo, Widzę, że się coraz bardziej nakręcasz w wypisywaniu tzw. nawiedzonych głupot... (...) Według twoich nawiedzonych teorii (...) [2010-11-03 13:40:25] Ja wcale nie twierdziłem, że to Jezus jest bzdurnym wzorcem, lecz że Twoje wpisy są bzdurne. (...) nazwanie tego przeze mnie nawiedzonymi głupotami było i tak łagodne. [2010-11-03 16:54:41] to już inna kwestia. Powyższe przykłady pochodzą z JEDNEGO dnia dyskusji w JEDNYM wątku. Kto ma dość samozaparcia, może poczytać sobie resztę: http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ojcostwo/art,14,nie-ma-jak-moj-tata-dziecko-potrzebuje-ojca.html Trzeba być masochistą, żeby takie coś cierpliwie znosić...
L
leszek
31 stycznia 2011, 13:39
Bez wględu na to, ile jeszcze zdań napiszesz, prawda pozostanie prawdą, bo ludzie mają prawo wybierać z tekstu dowolny fragment i dzielić się swoją jego interpretacją tak jak to oni go rozumieją. Masz rację Auro, prawda pozostanie prawdą choćbyś tu nie wiadomo co nawypisywała, i nie wiadomo jak to wytłuściła/wykrzyczała. Spróbuj jednak jedno zrozumieć. JurkaS rozumienie końcowego fragmentu artykułu jest identyczne jak i moje. Sam o tym napisał. Nie wciskaj więc ciemnoty, że ja sobie coś wyinterpretowałem niezgodnie z tekstem i jeszcze niezgodnie z tym jak to inni np. JurekS rozumieją. Ty również rozumiesz to dokładnie tak samo. Tyle że ponieważ to Ciebie rzekomo dołuje to wciskasz kity że kazdy sobie może różnie rozumieć a ja coś narzucam. A podobne besztanie z Twojej strony, jakie zaprezentowałeś odnośnie wypowiedzi Jurka i Angel, niczego nie zmienią. Moje besztanie? Jakie besztanie? Choćbyś nie wiadomo jakich jeszcze wyzwisk użyła w uzupełnieniu tych które już wypisałaś, i choćbyś do nie wiadomo jeszcze jakich insynuacji się posunęła, to prawda i tak pozostanie prawdą.
L
leszek
31 stycznia 2011, 13:32
I Leszku, dla Twojej wiadomości, zwróć uwagę ile razy obraziłeś mnie w swoich wypowiedziach. Ile razy opierasz sie na fałszywych insynuacjach w formie wyimaginowanych przez Ciebie założeń: Dobre sobie... Jak Ty mi piszesz: I tak oto Leszek swoim jedynie słusznym i mentorskim tonem bezapelacyjnie zakańcza możliwość czyjejkolwiek innej interpretacji słowa pisanego przez Jurka. I niech lepiej nikt się nie waży mieć zdania odmiennego. Pamiętajcie drodzy użytkownicy portalu, że wyłączność na właściwą interpretację każdego tekstu ma Leszek. [...] Jest to tekst dezaprobaty, zniesmaczenia(?) postawą i skierowaniem myśli na zupełnie negatywny tor. [...] Co oznacza to, co napisałeś? Ano, atak. Ano wbicie tekstu Jurka w Twoją optykę widzenia sprawy. Ano narzucenie własnej interpretacji. Bo: nie zgadzasz się z tym, żeby pisać o efekcie wegetacji, o czasie owocowania, o tym, żeby go nie przegapić, bo to od nas zależy jakie owoce przyniesiemy, tylko brniesz w tą mroczną stronę, nawet kierując tok myślenia innych na „wegetowanie jak roślina”, co kojarzy się raczej z przykuciem do łóżka, podłączeniem do aparatury (itp.) [...] A Ty Leszku (aż mi Ciebie żal) znowu swoje: „Zgadza się, ale co to ma do rzeczy? Chyba tylko tyle że jak roślina wegetuje to nie przynosi żadnych owoców. Angel, czy chciałbyś/chciałabyś wegetować jak roslina?” (Brr, aż powiało chłodem) I znowu, nie zgadzasz się na rozumienie myśli Jurka inaczej niż Ty ją rozumiesz. to jakoś nie masz dylematów czy aby mnie nie obrażasz w swoich wypowiedziach opierając się na fałszywych insynuacjach w formie wyimaginowanych przez Ciebie założeń? Bo oczywiscie Ty to nie obrażasz? Ty to piszesz świętą prawdę? ;-] A tak dla Twojej wiadomości to weź sobie Auro zwróć uwagę ile razy Ty mnie obraziłaś w swoich różnych wypowiedziach. Powyżej podałem tylko kilka. np. "Musisz być bardzo nieszczęśliwa skoro wszystko rozpatrujesz jako miłe dla Ciebie czy nie miłe, a nie jako prawdziwe/sensowne czy fałszywe." 1. jakie wszystko? na podstawie mojego wyrażenia nie masz prawa tak twierdzić 2. jesteś na bakier z logiką już w tym momencie, w którym uważasz, że coś co rozpatruję jako miłe nie rozpatruję również pod względem tego czy jest to prawdziwe i sensowne. Dla Twojej wiadomości, te wartości (prawda i bycie pozytywnym) nie zawsze się wykluczają i w wypowiedzi Jurka też tak może być (i dla wielu - choć nie dla Ciebie właśnie jest) No tak. Jak ja Ci na Twoje 'aż mi Ciebie żal' odpisuję że mi Ciebie również żal to czujesz się obrażona? I wtedy okazuje się że nie mam podstaw tak twierdzić i jestem na bakier z logiką? I zrozum człowieku, że to co Ty sądzisz (i choćby to było popularnie przyjęte porównanie) nie musi być interpretacją jednoznaczną i kierować myślenie wszystkich ku najgorszemu. Masz prawo mysleć co chcesz. Masz prawo interpretować jak chcesz. Ale nie narzucaj nikomu swoich interpretacji jako obowiązujących rzekomych prawd! I może Ty wreszcie zrozum, że ja niczego nie interpretowałem i nie wyrażałem żadnych sądów. Napisałem jedynie o niezgodności pomiędzy treścią (nie interpretacją a treścią) artykułu a jego interpretacją.
L
leszek
31 stycznia 2011, 13:11
Tak, Leszku, masz rację, popełniłam ogromny błąd, jak śmiałam śmieć dopuszczać, że ktoś może przekuć w pozytyw tak negatywny fragment artykułu. Jak mogłam podjąć się obrony Jurkowej (i innych) wypowiedzi przed jedynie słuszną interpretacją! Jesli już mówić o błędach, to Twój błąd polegał nie na tym, że nie zgodziłaś się z tym co napisałem, ale na tym że zamiast napisać że się z tym nie zgadzasz i poddać to krytyce, czyli podać argumenty merytoryczne uzasadniajace to że się  nie zgadzasz z tym co napisałem, ty napisałaś tekst pełen obraźliwych osądów i insynuacji, cytuję z dn. 2011-01-26 15:12:35: I tak oto Leszek swoim jedynie słusznym i mentorskim tonem bezapelacyjnie zakańcza możliwość czyjejkolwiek innej interpretacji słowa pisanego przez Jurka. I niech lepiej nikt się nie waży mieć zdania odmiennego. Pamiętajcie drodzy użytkownicy portalu, że wyłączność na właściwą interpretację każdego tekstu ma Leszek. I Ty to nazywasz obroną czegokowliek?!?  To jest zwykła napaść personalna! Jurkowej wypowiedzi ani innych nie musisz bronić przed jakąkolwiek moją interpretacją gdyż nie dokonywałem ich żadnej interpretacji. Widzę że nic do Ciebie nie dotarło i po staremu zapierasz się przy swoim :-(
L
leszek
31 stycznia 2011, 11:38
I jeszcze jedno Auro... To co napisałaś w trzech ostatnich postach można nazwać krytyką. Nie zgadzam się z tym, już to skomentowałem, ale były to jakieś Twoje subiektywne argumenty i jakieś Twoje subiektywne uzasadnienie. Ale to od czego zaczęłaś nie było żadną krytyką. To były obraźliwe impertynencje.
L
leszek
31 stycznia 2011, 11:33
Kochani i cierpliwi użytkownicy, Leszku, to już mam nadzieję, mój ostatni wpis w tym wątku.. I znowu kiedy Angel pisze o tym, że roślina przynosi owoce wyłącznie w okresie wegetacji, Ty zarzucasz, że nie odpowiada na Twoje pytanie, i je znowu ponawiasz: Czy chciałbyś wegetować jak roślina? A przecież Jurek pisał o nadziei, o intensywnych procesach rozwojowych i o czasie owocowania. Już poprzednio tłumaczyłem. Wątek nie dotyczy tego co napisał JurekS ale tego co napisał autor artykułu. A przecież autor artykułu nic nie pisał o żadnej nadziei, intensywnych procesach rozwojowych i o czasie owocowania. Autor wypowiedział się o wegetacji jako o czymś jednoznacznie negatywnym. Kiedy po 30 minutach, gdy nikt nie kontynuował tematu (nie szczególnie mnie to dziwi), napisałeś już swoje: „Może jak napiszę inaczej to szybciej skończy się ta zabawa w kotka i myszkę. Określenie, że ktoś wegetuje jest określeniem jego zdecydowanie niepożądanego stanu, itd. Itd..” A cała reszta już w ten sam ton… Dlatego właśnie napisałam to co napisałam i myślę, że teraz już sam dostrzeżesz, że  (choćby poniekąd)było to uzasadnione. Tak ufam. W jaki ten sam ton?!? To co nazywasz 'całą resztą już w ten sam ton' to było m.in. kilka pytań od których uciekałaś wijąc się jak piskorz... Autor wypowiadał się o wegetacji jako o czymś zdecydowanie negatywnym, a zabierający głos usiłowali przedstawiać wegetację jako coś pozytywnego. Ja zgodnie z sensem użytym w artykule, oni ignorując sens użyty w artykule i podkładając sobie podobający im się sens zaprzeczający temu co napisano w artykule. I dlatego napisałem to co napisałem, o chęci zakończenia zabawy w kotka i myszkę i zwracając uwagę na to ze sens użyty w artykule był negatywny. Wiesz Auro, chciabym napisać tak samo, że po tak dokładnym wytlumaczeniu mam nadzieję, że już teraz sama dostrzeżesz że to co napisałem było uzasadnione. Ale po moich dotychczasowych doświadczeniach te nadzieje mam słabe. I nawet jeśli już teraz sama dostrzeżesz że Twój wybuch obraźliwych wypowiedzi był niczym nieuzasadniony to co najwyżej zamilkniesz.
L
leszek
31 stycznia 2011, 11:11
Następnie użytkownik Angel pięknie i zwracając uwagę na dobro napisał: „Każdy chrześcijanin chciałby przynieść owoc obfity. I rodzić dobre owoce.” A Ty Leszku (aż mi Ciebie żal) znowu swoje: „Zgadza się, ale co to ma do rzeczy? Chyba tylko tyle że jak roślina wegetuje to nie przynosi żadnych owoców. Angel, czy chciałbyś/chciałabyś wegetować jak roslina?” (Brr, aż powiało chłodem) Mnie Ciebie również jest żal. Musisz być bardzo nieszczęśliwa skoro wszystko rozpatrujesz jako miłe dla Ciebie czy nie miłe, a nie jako prawdziwe/sensowne czy fałszywe. Jest dyskusja, ktoś pisze coś nie na temat, a Ty nie patrzysz czy to na temat, ale rozpływasz się czy się to Tobie podoba czy nie. Nic nie poradzę na to że autor artykułu napisał o wegetacji nie jako o okresie przynosznia pięknych owoców lecz jako o wegetacji jak rośliny. A jak Ty wolisz sobie podmieniać to co prawdziwe na to co miłe to już Twój problem. I znowu, nie zgadzasz się na rozumienie myśli Jurka inaczej niż Ty ją rozumiesz. Przekreślasz słowa o nadziei, jakbyś ich zupełnie nie zauważył. Znowu narzucasz innym swoją optykę postrzegania tematu i zwracasz uwagę na to, co moim zdaniem (i zdaniem wielu innych ludzi) nie musi być najistotniejsze. Nieprawda! Myśl JurkaS rozumiem dokłądnie tak samo jak i Ty. I nie przekreślam żadnych słów nadziei. Nie narzucam nikomu swojej optyki postrzegania. Zwracam jedynie uwagę na to że autor nie pisał o wegetacji jako o czymś pozytywnym ale włąśnie jako negatywnym. I problem jest w tym że choć w sumie zgadzasz się z tym, to jednak skoro nie podoba Ci się to co powiedział autor bo to źle na Ciebie działa, to usiłujesz to zastąpić interpretacją JurkaS która się Tobie bardzo podoba.
L
leszek
31 stycznia 2011, 11:11
Drodzy użytkownicy portalu Deon, wybaczcie.. . Leszku! Jeszcze raz. Powoli. Jurek napisał: „Dobry tekst. Ja nie bałbym się tej końcowej refleksji. Nie jesteśmy rosliniami (chociaż Chrystus też robi porównanie z winną latoroślą), ale określenie wegetacji roślin daje pewną nadzieję: Podczas okresu wegetacyjnego w roślinie zachodzą intensywne procesy rozwojowe. Więc może ważne, żeby nie przegapić czasu owocowania :) „ Jest to tekst optymistyczny, pobudzający nas do nadziei. Ty Leszku odpisałeś: „Gdybyś się jej nie bał to nie dorabiałbyś do jej obrony teorii o dobroczynności wegetacji. Skoro wegetacja roślin daje wg Ciebie pewną nadzieję to czy chciałbyś wegetować jak roślina?” Jest to tekst dezaprobaty, zniesmaczenia(?) postawą i skierowaniem myśli na zupełnie negatywny tor. A ja zacznę od zacytowania końca artykułu: Podczas rozmów w czasie prowadzonych przeze mnie rekolekcji ignacjańskich, zrodziła się we mnie myśl, że istnieje jeszcze inny rodzaj współczesnych chrześcijan: wegetujący. Są to wierzący, którzy przynależą do wspólnoty Kościoła. Korzystają z praw związanych z życiem wspólnoty, czerpią ze słowa Bożego, sakramentów, życia wspólnotowego. Natomiast nie wykazują żadnej zdolności kreatywnej, nie angażują się w życie wspólnoty, żyją w niej, ale nie tworzą jej, nie interesują się nią. Po prostu wegetują. Czy chcesz twierdzić, że autor tego tekstu pisząc to postrzega w/w wegetację we wspólnocie jako coś pozytywnego? Jako etap procesów rozwojowych prowadzących do owocowania? Przecież autor wręcz wprost stwierdza, że ci wegetujący nie wykazują żadnej zdolności kreatywnej, i że po prostu wegetują. Wegetują nie jako etap procesów rozwojowych prowadzących do owocowania, ale wegetują w powszechnie i jednoznacznie rozumianym sensie, jako synonim marnującego się życia. A to co napisał JurekS co miało wspólnego z tym tekstem? JurekS stwierdził, że nie bałby się tej końcowej refleksji   Więc że nie bałby się końcowej refleksji autora artykułu, że tamci wierni po prostu wegetują w sensie powszechnego rozumienia tego słowa, czyli marnują swoje życie. Ale zauważ, że choć oznajmia że nie boi się tej końcowej refleksji to jednak jednocześnie usiłuje zmodyfikować jej sens. A więc niby nie boi się przyznać że marnują swoje życie, ale jednocześnie uważa że wcale swojego życia nie marnują bo jest to okres rozwoju prowadzący do owocowania... I w związku z tym napisałem to co napisałem, chcąc zwrócić uwagę na to że wegetacja o której tak negatywnie mówił autor nie ma nic wspólnego z tymi pozytywami o których napisał JurekS. A więc wbrew temu co pisze, chyba jednak ma obiekcje względem końcowej refleksji autora artykułu skoro w jej miejsce proponuje własną zaprzeczającą jej. Ja nie dokonywałem więc żadnej dezaprobaty dla tekstu JurkaS, żadnego zniesmaczenia czy skierowywania mysli na negatywny tor. Ja jedynie zwracałem uwagę na to że autor dokonywał refleksji zupełnie przeciwnej niż ta jaką wysnuwa JurekS, a skoro JurekS dokonuje refleksji zupełnie przeciwnej niż autor, to niech nie mówi że nie boi się refleksji autora. I tylko tyle. Auro, stosujesz dziwaczną interpreację. Ignorujesz prawdę, ignorujesz to co mówił autor artykułu, a usiłujesz dowodzić że skoro JurkaS tekst jest optymistyczny i pobudza Ciebie do nadziei to nie wolno go krytykować. Natomiast skoro końcowe refleksje artykułu wzbudzają w Tobie negatywne odczucia to nagannym jest pokazywanie że autor mówił co innego niż JurekS. Co oznacza to, co napisałeś? Ano, atak. Ano wbicie tekstu Jurka w Twoją optykę widzenia sprawy. Ano narzucenie własnej interpretacji. Nie! Ja nie brnę w żadną ani mroczną ani jasną stronę i nie narzucam nikomu żadnej jakiejkolwiek, a tym bardziej mojej własnej interpretacji. Wręcz przeciwnie! Jedynie zwracam uwagę na to że ta interpretacja którą proponuje JurekS, choć pozytywna, to jednak nie ma nic wspólnego z tym co napisał autor artykułu. To Ty Auro usiłujesz narzucić i wymusić interpretację dokonaną przez JurkaS jako jedyną słuszną. I to dlaczego? Bo nie podoba Ci się to co napisał autor artykułu... bo to na Ciebie źle działa... a interpretacja JurkaS dobrze na Ciebie działa... Zaiste, kuriozalne kryteria... ale tłumaczące nasze ciągłe spięcia... Bo: nie zgadzasz się z tym, żeby pisać o efekcie wegetacji, o czasie owocowania, o tym, żeby go nie przegapić, bo to od nas zależy jakie owoce przyniesiemy, tylko brniesz w tą mroczną stronę, nawet kierując tok myślenia innych na „wegetowanie jak roślina”, co kojarzy się raczej z przykuciem do łóżka, podłączeniem do aparatury (itp.) Nie. Nic nie mam do wegetacji,owocowania itp. Zwracam jedynie uwagę że autor nic takiego nie napisał! A skoro JurekS nadaje temu zupełnie odmienne znaczenie to oznacza to, że jednak obawia się takiego rozumienia jak zaprezentował autor. A Ty, choć przyznajesz że autorowi chodziło o zupełnie co innego, ponieważ źle Ci się kojarzy prawda to udajesz że ona nie istnieje a w jej miejsce usiłujesz podstawić to co na Ciebie dobrze działa. Jurek ani słowem o tym nie mówił, on mówił o okresie wegetacji w którym zachodzą w roślinie intensywne procesy rozwojowe, które prowadzą do (dobrych) owoców. Auro, JurekS ani słowem nie mówił również o wielu innych rzeczach, ale co to ma do rzeczy?!? To nie JurekS napisał artykuł i nie dyskutujemy na temat artykułu JurkaS ale na temat artykułu autorstwa Stanisława Biela SJ. I autor ani słowem nie mówił o okresie wegetacji w którym zachodzą w roslinie intensywne procesy rozwojowe, które prowadzą do (dobrych) owoców. Autor pisał o czymś wręcz przeciwnym. Napisał: Podczas rozmów w czasie prowadzonych przeze mnie rekolekcji ignacjańskich, zrodziła się we mnie myśl, że istnieje jeszcze inny rodzaj współczesnych chrześcijan: wegetujący. Są to wierzący, którzy przynależą do wspólnoty Kościoła. Korzystają z praw związanych z życiem wspólnoty, czerpią ze słowa Bożego, sakramentów, życia wspólnotowego. Natomiast nie wykazują żadnej zdolności kreatywnej, nie angażują się w życie wspólnoty, żyją w niej, ale nie tworzą jej, nie interesują się nią. Po prostu wegetują. I nie obchodzi mnie co się Tobie podoba a co nie, co na Ciebie dobrze działa a co źle. To co napisał JurekS nie ma nic wspólnego z tym co napisał S.Biel SJ. Dlatego napisałem o tym w swoim komentarzu. A Ty zmieszałaś mnie z błotem bo to co napisano w artykule źle na Ciebie działa i wolisz zmienić to sobie na dobrze działąjącą na Ciebie wersję JurkaS...
CX
czesław x
30 stycznia 2011, 14:01
Dzień dobry! Ja bym jeszcze do grup wymienionych w artykule dopisał przynajmniej jedną - osoby młode, zaangażowane w wiarę, nie kryjące się ze swoją wiarą, starające się żyć według jej zasad, zbulwersowane niestety postawą Kościoła. Takie osoby staraja sie chodzić do Kościoła regularnie i nie tylko w święta, modlą się, starają sie czytać i poznawać pismo święte, szukają aktywnie innych osób 'zainteresowanych wiarą' - wszelkie rekolencje, wspólnoty studencki, neokatechumenat ale niestety czasem ich 'wiara' rozbija sie właśnie o Kościół... który wymaga od wiernych pewnej formy ubezwłasnowolnienia i bezkrytycyzmu wobec siebie ( wobec Kościoła ).
M
minimax
29 stycznia 2011, 23:52
przywaliłaś z grubej rury z prymitywną agresją serwując obraźliwe stwierdzenia leszek w formie! Jak zawsze ślepy na własną prymitywną agresję, obraźliwe stwierdzenia i walenie z grubej rury...i jeszcze to "wykręcanie się sianem". Jak ja to lubię! Już wiesz gościu, w jakiej intencji będą te zdrowaśki?
PO
prośba o powrót
29 stycznia 2011, 22:25
A czy nie możemy już zacząć komentować tekstu? Czy trzeba ciagle komentować komentujących???? Litości..
L
leszek
29 stycznia 2011, 21:41
Wolałabym Ci resztę napisać na priv, ale nie dałeś mi takiej możliwości. Leszek, masz problem. I nie jest to nawet pisanie przydługich, skomplikowanych stylistycznie, i logicznie tekstów. Twój problem jest inny. Przydługie to pojęcie względne. Jak oczekujesz tekstów o max 50 słowach to każda wypowiedź z treścią będzie dla Ciebie za długa. Moje teksty bywają długie, to fakt. Ale nie dlatego że leję wodę lecz dlatego że zawsze staram się odpowiadać na wszystko co może być istotne. Nie uważam więc że moje teksty są przydługie, choć zgadzam się z tym że jak ktoś nie lubi czytać to może być to przydługie. Używam zdań złożonych, a więc rzeczywiście dla niektórych może to być skomplikowane, również logicznie. Ale jest to język dzięki któremu jednak można jednoznacznie wyrażać treści bardziej złożone. Ale masz rację, problem jest zupełnie inny. Mechanizm jest taki. Jak ja skrytykuję czyjeś poglądy, to niektóre osoby przyjmują taką krytykę lub z nią merytorycznie polemizują. A niektóre osoby których poglądy skrytykowałem odbierają to jako zagrożenie swojej własnej wartości, i pragnąc jej bronić chcą wziąć odwet. Ale skoro nie mają racji to nie mają argumentów merytorycznych, więc nie mogą wziąć odwetu merytorycznego, więc przechodzą do ataku personalnego. I zamiast wykazywać mi że nie mam racji usiłują zemścić się wykazując że posiadam jakieś złe cechy. Nie jestem jedyną osobą, która niejednokrotnie najpierw zwracała Ci uwagę, zanim przeszła do ofensywy słownej.. A czy mogłabyś mi powiedzieć jaki sposób zwróciłaś mi uwagę zanim przeszłaś do ofenzywy? Ja twierdzę że bez jakiegokolwiek wcześniejszego zwracania uwagi od razu w dn. 2011-01-26 15:12:35 przywaliłaś z grubej rury z prymitywną agresją serwując obraźliwe stwierdzenia: I tak oto Leszek swoim jedynie słusznym i mentorskim tonem bezapelacyjnie zakańcza możliwość czyjejkolwiek innej interpretacji słowa pisanego przez Jurka. I niech lepiej nikt się nie waży mieć zdania odmiennego. Pamiętajcie drodzy użytkownicy portalu, że wyłączność na właściwą interpretację każdego tekstu ma Leszek. Niestety i krytyczne słowa i mocniejsze uwagi nie zmuszają Cię do refleksji nad sobą, a jedynie nakierunkowują Ciebie przeciwko adwersarzowi, A niby jakie to były krytyczne słowa i mocniejsze uwagi? Czyzby ten prymitywny atak to miały być krytyczne słowa i mocniejsze uwagi?!? Jak zapytałem niby które to moje słowa są narzucaniem jedynie słusznej interpretacji to nie raczyłaś odpowiedzieć a wykręcałaś się sianem! któremu zawsze możesz zarzucić, choćby to, że nie odpowiada na Twoje ogromnej ilości pytania. Weź pod uwagę to, że nie każdy dysponuje taką ilością wolnego na dyskusje z Tobą czasu jaką Ty dysponujesz. Auro, nie wykręcaj się brakiem czasu, bo wcale nie zadaję ogromnej ilości pytań, a odpowiedź na ostatnio zadane przeze mnie pytania zajęłaby Ci dużo mniej czasu niż ten który poświęciłaś na wykręcanie się od odpowiedzi na te pytania. Tyle że te odpowiedzi były dla Ciebie niewygodne... i taka jest prawda... I jeszcze jedno. Zauważ, że niejednokrotnie najpierw potrafisz kogoś ostro skrytykować, a po krytycznej uwadze w Twoim kierunku stawiasz siebie w roli ofiary. Tak, potrafię ostro skrytykować, ale zauważ że krytykuję POGLĄDY. Natomiat Ty nie krytykujesz moich poglądów a atakujesz moją osobę! Nie jesteś w stanie zauważyć różnicy? Nie widzisz różnicy pomiędzy krytykowaniem poglądów a atakowaniem osoby? Dziwisz się że protestuję skoro atakujesz osobę a nie poglądy? Już to Ci pisałem ze dwa razy, więc powtarzam po raz trzeci... Masz pełne prawo mnie nie lubić, ale atakuj moje poglądy a nie moją osobę. Wykazuj jakie to moje poglądy są błędne, a nie oznajmiaj jaki to ja jestem zły. Masz również pełne prawo aby swoim pouczającym tonem wykazać mi że np. nieprawdą jest iż ktoś kto wegetuje prowadzi marne życie, gdyż wegetowanie to życie w dobrobycie. Ale nie narzucaj swoim pouczającym tonem jedynie słusznego poglądu że ja narzucam wszystkim jakąś jedynie słuszną interpretację. I napiszę jeszcze inaczej. Ja nie piszę Tobie przykładowo że jesteś głupia, ale co najwyżej że takie poglądy to głupota, i dowodzę że takie poglądy(!) to głupota. A Ty w rewanżu nie odpisujesz mi wykazując że to moje poglądy są głupotą, ale oznajmiając mi że jestem głupi. Wiem, nie napisałaś mi że jestem głupi, to ma być tylko obrazowy przykład. Dokładnie tak samo było w tym wątku. Wypowiedziałem się na temat poglądu wyrażonego przez JurkaS - nie na temat JurkaS, ale na temat poglądu wyrażonego przez niego. Oczywiście miałaś prawo nie podzielać tego wyrażonego przeze mnie poglądu, ale nie napisałaś ani słowa o wyrażonym przez mnie poglądzie, ani nie stwierdziłaś że go nie podzielasz, ani nie spróbowałaś wykazywać jego nieprawdziwości. A co zrobiłaś? Wystrzeliłaś serią obraźliwości atakując moją osobę a nie moje poglądy! Nie rozumiesz tego?!?
G
gość
29 stycznia 2011, 21:37
Módlmy się za leszka.Amen. I ja zmówię zdrowaśkę, ale nie wiem czy pomoże... Leszek możesz być spokojny  bo prawdziwi katolicy będą się modlić za ciebie grzesznika bo za siebie pewnie nie mają potrzeby no bo niby o co
M
minimax
29 stycznia 2011, 21:10
Módlmy się za leszka.Amen. I ja zmówię zdrowaśkę, ale nie wiem czy pomoże...
L
leszek
29 stycznia 2011, 20:31
Leszek Spróbuj ułożyć jakieś jedno pytanie do mnie na którym Ci najbardziej zależy, najlepiej niech nie przekracza 50 słów. Auro, mnie nie zależy na żadnym z pytań. Zarzuciłaś mi narzucanie jedynie słusznej interpretacji, ja twierdze że to było wyłącznie Twoje oszczercze odreagowywanie się na mnie. Więc pokaż mi/nam co wg Ciebie w tym co wówczas napisałem było interpretacją i co chciałem narzucić jako jedynie słuszną interpretację. I albo powiedz co było tą interpretacją narzucaną przeze mnie, albo przyznaj że to było tylko oszczerstwo. A jak się wykręcasz od odpowiedzi to tylko potwierdzasz że to oszczerstwo. Czy nieprawdą i moją interpretacją jest że stwierdzenie że ktoś wegetuje jest określeniem oznaczającym że żyje marnie? Czy nieprawdą i moją interpretacją jest że porównanie życia ludzkiego do wegetacji rośliny oznacza coś jeszcze gorszego, że jego życie duchowe jest takie jak u rosliny, czyli żadne? Czy może nieprawdą i moją interpretacją jest że porównywanie cudzego życia z wegetacją nie oznacza okresu wydawania owoców? Leszku, szkoda że nie zastosowałeś się do mojej prośby.. Nie miej pretensji że nie zastosowałem się do Twojej prośby napisania w 50-ciu słowach skoro sama po raz kolejny nie zastosowałaś się do mojej prośby i nie odpowiedziałaś mi co w moim poscie było rzekomo narzucaniem jedynie słusznej interpretacji. A zajęłoby Ci to duuużo mniej niż to co napisałaś... czy dopuszczasz możliwość zinterpretowania tekstu pisanego inaczej niż po Twojej myśli? Tak, oczywiście że dopuszczam inną interpretację niż moja. Właśnie o to mi chodzi. Że Jurek zinterpretował tekst jako przepełniający nadzieją, a Ty zdecydowanym tonem pełnym dezaprobaty skreśliłeś jego interpretację, gdyż znana Tobie (i nie ważne, że pewnie powszechnie znana) interpretacja jest inna. Zdecydowanym tonem pełnym dezaprobaty? To są już Twoje osądy wynikające z negatywnego nastawienia. Żadnej interpretacji nie skreśliłem a jedynie zwróciłem uwagę, że jest to dorabianie do tekstu nie istniejącej w nim ideologii. I JurekS sam to pośrednio przyznał. Ale Twoje stwierdzenie że usiłuję narzucać powszechnie znaną interpretację to wyjątkowe kuriozum. Jak można narzucać coś co jest powszechnie znane? Można co najwyżej wbrew temu co jest dla wszystkich oczywiste jako powszechnie znane usiłować doszukiwać się innego sensu! Ale nie narzucać coś co jest powszechnie znane! Bardzo spodobała mi się ta optymistyczna interpretacja Jurka, a Twój tekst po niej uznałam za wdeptanie jej w ziemię, być może stąd mój agresywny ton. Skoro napisałem to co jest powszechnie znane to trudno to uznawać za wdeptanie w ziemię. A to że nie spodobało się Tobie to co napisałem nie upoważnia Ciebie do agresji. Rozumiesz? Bo teksty pisane zwłaszcza porównania można interpretować różnie i można się również różnie do nich ustosunkować. Pozytywnie, jak ja i  negatywnie jak Ty, ale nie można narzucać innym jedynie słusznej postawy, czy interpretacji. Już Ciebie prosiłem kilka razy. w którym miejscu narzuciłem innym jdynie słuszną postawę? Ale KONKRETNIE! Czy nieprawdą i narzucaną przeze mnie moją interpretacją jest że stwierdzenie że ktoś wegetuje jest określeniem oznaczającym że żyje marnie? Czy nieprawdą i narzucaną przeze mnie moją interpretacją jest że porównanie życia ludzkiego do wegetacji rośliny oznacza coś jeszcze gorszego, że jego życie duchowe jest takie jak u rośliny, czyli żadne? Czy może nieprawdą i narzucaną przeze mnie moją interpretacją jest że porównywanie cudzego życia z wegetacją nie oznacza okresu wydawania owoców? A co do samej interpretacji to nie jest to bynajmniej tak, że każdy może wypisywać sobie co mu się tylko podoba twierdząc że o to chodziło. Owszem, jest swoboda interpretacji, ale w ramach pewnych zasad. Możesz sobie napisać że dany tekst skojarzył Ci się z czym tylko zechcesz, ale nie możesz pisać że wg Twojej interpretacji dany tekst mówi co tylko zechcesz.
U
uu
29 stycznia 2011, 20:31
 Módlmy się  za leszka.Amen.
M
minimax
29 stycznia 2011, 19:49
O ho szykuje się nobilitacja dla leszka , ktoś się będzie z niego doktoryzował, myślę że w Toruniu na WSM ,leszek posłuży jako przykład przedstawiciela wrogich sił przeciwstawiający się zdrowej tkance narodu Chyba szybciej na wydziale psychiatrii jakiejś akademii medycznej. Tam leszek mógłby posłużyć za przedstawiciela specyficznej formy chrześcijańskiej schizofrenii - jak pogodzić miłość bliźniego z bluzganiem im w twarz.
G
gość
29 stycznia 2011, 18:23
Auro, odpuść sobie. Leszek tak ma, że temat każdej dyskusji, w której uczestniczy, prędzej czy później przerobi na "moje konkretne argumenty kontra wasza złośliwość i opluwanie". A że jego "argumenty" są na przykład takie: Rzecz w tym że właśnie nie wyrosłeś na normalnego człowieka i jesteś jakąś anomalią... [2010-11-03 10:03:35] Sama wpadłaś na tę bzdurną rewelację czy wyczytałaś ją gdzieś? [2010-11-03 13:33:08] Błękitne Niebo, Widzę, że się coraz bardziej nakręcasz w wypisywaniu tzw. nawiedzonych głupot... (...) Według twoich nawiedzonych teorii (...) [2010-11-03 13:40:25] Ja wcale nie twierdziłem, że to Jezus jest bzdurnym wzorcem, lecz że Twoje wpisy są bzdurne. (...) nazwanie tego przeze mnie nawiedzonymi głupotami było i tak łagodne. [2010-11-03 16:54:41] to już inna kwestia. Powyższe przykłady pochodzą z JEDNEGO dnia dyskusji w JEDNYM wątku. Kto ma dość samozaparcia, może poczytać sobie resztę: http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ojcostwo/art,14,nie-ma-jak-moj-tata-dziecko-potrzebuje-ojca.html Trzeba być masochistą, żeby takie coś cierpliwie znosić... O ho szykuje się nobilitacja dla leszka , ktoś  się będzie z niego doktoryzował, myślę że w Toruniu na WSM ,leszek posłuży jako przykład przedstawiciela wrogich sił  przeciwstawiający się zdrowej tkance narodu
Martino
29 stycznia 2011, 18:05
Auro, odpuść sobie. Leszek tak ma, że temat każdej dyskusji, w której uczestniczy, prędzej czy później przerobi na "moje konkretne argumenty kontra wasza złośliwość i opluwanie". A że jego "argumenty" są na przykład takie: Rzecz w tym że właśnie nie wyrosłeś na normalnego człowieka i jesteś jakąś anomalią... [2010-11-03 10:03:35] Sama wpadłaś na tę bzdurną rewelację czy wyczytałaś ją gdzieś? [2010-11-03 13:33:08]  Błękitne Niebo, Widzę, że się coraz bardziej nakręcasz w wypisywaniu tzw. nawiedzonych głupot... (...) Według twoich nawiedzonych teorii (...) [2010-11-03 13:40:25] Ja wcale nie twierdziłem, że to Jezus jest bzdurnym wzorcem, lecz że Twoje wpisy są bzdurne. (...) nazwanie tego przeze mnie nawiedzonymi głupotami było i tak łagodne. [2010-11-03 16:54:41] to już inna kwestia. Powyższe przykłady pochodzą z JEDNEGO dnia dyskusji w JEDNYM wątku. Kto ma dość samozaparcia, może poczytać sobie resztę: http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ojcostwo/art,14,nie-ma-jak-moj-tata-dziecko-potrzebuje-ojca.html Trzeba być masochistą, żeby takie coś cierpliwie znosić...
L
leszek
28 stycznia 2011, 21:42
No i jak JurkuS, to w końcu to co pisała Aura było opluwaniem czy nie było? Jak Aura stawiała mi zarzuty że narzucam wszystkim jedynie słuszne interpretacje to jakoś nie napisałeś jej że sugeruję innym intencje których nie mieli, ale jak ja te jej zarzuty nazwałem opluwaniem to napisałeś mi że sugeruję intencje których nie było jak choćby opluwanie? Czy to nie jest przykładanie dwóch różnych miar? No i jak? Nadal uważasz że sugerowałem Aurze intencje których nie miała?
L
leszek
28 stycznia 2011, 15:42
Leszek Spróbuj ułożyć jakieś jedno pytanie do mnie na którym Ci najbardziej zależy,  najlepiej niech nie przekracza 50 słów. Auro, mnie nie zależy na żadnym z pytań. Zarzuciłaś mi narzucanie jedynie słusznej interpretacji, ja twierdze że to było wyłącznie Twoje oszczercze odreagowywanie się na mnie. Więc pokaż mi/nam co wg Ciebie w tym co wówczas napisałem było interpretacją i co chciałem narzucić jako jedynie słuszną interpretację. I albo powiedz co było tą interpretacją narzucaną przeze mnie, albo przyznaj że to było tylko oszczerstwo. A jak się wykręcasz od odpowiedzi to tylko potwierdzasz że to oszczerstwo. Czy nieprawdą i moją interpretacją jest że stwierdzenie że ktoś wegetuje jest określeniem oznaczającym że żyje marnie? Czy nieprawdą i moją interpretacją jest że porównanie życia ludzkiego do wegetacji rośliny oznacza coś jeszcze gorszego, że jego życie duchowe jest takie jak u rosliny, czyli żadne? Czy może nieprawdą i moją interpretacją jest że porównywanie cudzego życia z wegetacją nie oznacza okresu wydawania owoców? Auro, już pisałem, masz pełne prawo mnie nie lubić, ale atakuj moje poglądy a nie moją osobę. Wykazuj jakie to moje poglądy są błędne, a nie oznajmiaj jaki to ja jestem zły. Masz również pełne prawo aby swoim pouczającym tonem wykazać mi że nieprawdą jest iż ktoś kto wegetuje prowadzi marne życie, gdyż wegetowanie to życie w dobrobycie. Ale nie narzucaj swoim pouczającym tonem jedynie słusznego poglądu że ja narzucam wszystkim jakąś jedynie słuszną interpretację.
L
leszek
28 stycznia 2011, 15:36
Niestety mój wzrok (możesz uznać że mózg) nie przyswaja złożoności Twoich najdłuższych postów, w których dostrzegłam liczne znaki zapytania. Auro, ciekawe że powołujesz się na ułomność swojego wzroku jak usprawiedliwiasz się dlaczego zamilkłaś po mojej odpowiedzi, ale jakoś wzrok Ci nie przeszkadzał gdy odreagowywałaś się szkalując mnie.
L
leszek
28 stycznia 2011, 15:32
A najlepiej zaloguj się, i napisz do mnie na priv, bo nie mam ochoty bałaganić na tym forum. Auro, jak nie masz ochoty bałaganić na forum to trzeba było nie bałaganić odreagowujac się na mnie. A jak już zaczęłaś to dokończ a nie uciekaj.
L
leszek
28 stycznia 2011, 14:07
Auro, widzę że jesteś na forum i się udzielasz. Ale jakoś zapomniałaś odpowiedzieć na moje pytania... Postawiłaś mi pytania i zarzuciłaś mi że narzucam innym swoje jedynie słuszne interpretacje. Odpowiedziałem Ci na to co napisałaś i postawiłem Tobie KONKRETNE pytania które nawet nie wymwgały rozpisywania się. Ale nie doczekałem się odpowiedzi, jak zwykle zresztą. I taka z Tobą robota... opluć i zamilknąć, nie odpowiadać... aż do następnego oplucia i zamilknięcia :-(
P
popieram
27 stycznia 2011, 09:07
Leszku, więcej sportu. Bierz przykład z JurkaS
R
R
27 stycznia 2011, 09:03
Leszku, więcej sportu. Bierz przykład z JurkaS
L
leszek
27 stycznia 2011, 08:49
leszku chyba jednak nie zauważyłeś, że to Twoje wypowiedzi są bardzo napastliwe i sugerujące intencje u innych, którzy takich nie mają jak chociażby opluwanie. Nie, nie zauważyłem. Powiem tak, na przykładzie. Moja wypowiedź: Gdybyś się jej nie bał to nie dorabiałbyś do jej obrony teorii o dobroczynności wegetacji. Skoro wegetacja roślin daje wg Ciebie pewną nadzieję to czy chciałbyś wegetować jak roślina? jest wg. mnie jak najbardziej poprawna, choć chyba rzeczywiscie może budzić negatywne reakcje więc jednak lepiej byłoby sformułować ją inaczej, to po czasie przyznaję. Ale zauważ że jest to odpowiedź jak najbardziej merytoryczna - jak sam po czasie napisałeś niejako potwierdzając to co ja chciałem wyrazić: Zdaję sobie sprawę, że użyte zostało przez ojca w pejoratywnym znaczeniu. Ale jakoś tak skojarzyło mi sie z roślinkami w senie pozytywnym. I w tej mojej wypowiedzi nie widzę żadnego ataku na Twoją osobę. A co do sugerowania intencji typu opluwanie... Po moim tekscie: Może jak napiszę inaczej to szybciej skończy się ta zabawa w kotka i myszkę. Określenie, że ktoś wegetuje jest określeniem jego zdecydowanie niepożądanego stanu, że żyje marnie, a nie wymarzonego życia czy życia owocnego. A porównanie życia ludzkiego do wegetacji rośliny oznacza coś jeszcze gorszego, że jego życie duchowe jest takie jak u rośliny, czyli żadne, bo już tylko ciało żyje. Nie ma się więc co czarować, że porównanie czyjegoś życia z wegetacją oznacza że chodzi o okres wydawania owoców czy wręcz wyjątkowo wartościowy okres życia , bo co najwyżej biolodzy mówiąc o wegetacji roślinnej mogą mieć na myśli okres aktywności życiowej/wegetatywnej z występującym w nim owocowaniu. Aura napisała: I tak oto Leszek swoim jedynie słusznym i mentorskim tonem bezapelacyjnie zakańcza możliwość czyjejkolwiek innej interpretacji słowa pisanego przez Jurka. I niech lepiej nikt się nie waży mieć zdania odmiennego. Pamiętajcie drodzy użytkownicy portalu, że wyłączność na właściwą interpretację każdego tekstu ma Leszek. Więc ani słowem nie odniosła się do merytorycznej treści mojej wypowiedzi, a ograniczyła się wyłącznie do negatywnej wypowiedzi na temat mojej osoby: 1. że wypowiedziałem się swoim jedynie słusznym i mentorskim tonem, 2. że bezapelacyjnie zakończyłem możliwość czyjejkolwiek inerpretacji Twojej wypowiedzi, 3. że nikt nie może się odważyć mieć odmienne zdanie, 4. że uzurpuję sobie wyłączność na właściwą interpretację każdego tekstu. JurkuS, nie uważasz tego typu wypowiedzi za atak personalny? Że w ten sposób nie wypowiada się merytorycznie o tym co powiedziałem, ale wypowiada się o mnie jako autorze? Mogła nie zgodzić się z którymś z moich stwierdzeń: - stwierdzenie że ktoś wegetuje jest określeniem oznaczającym że żyje marnie, - porównanie życia ludzkiego do wegetacji rośliny oznacza coś jeszcze gorszego, że jego życie duchowe jest takie jak u rośliny, - porównywanie cudzego życia z wegetacją nie oznacza okresu wydawania owoców. I jeśli się z którymś z w/w stwierdzeń nie zgadzała to mogła napisać że się z nim nie zgadza i uzasadnić to. Byłaby to wówczas wypowiedź merytoryczna. Ale jej wypowiedź stwierdzająca że ja uzurpuję sobie wyłączne prawa interpretacji wszelkich tekstów i nikomu nie wolno mieć własnego zdania to są zwyczajne zarzuty bez pokrycia. To jest właśnie ten przykład oplucia. Twierdzisz że sugeruję Aurze intencje których nie miała? No to co było intencjami Aury powodujacymi że zarzuciłą mi zespół w/w negatywnych cech? Jakie jej dałem ku temu powody? Potrafisz mi to wyjaśnić? A tak w ogóle, to jak ktoś o kimś wypisuje jakieś negatywne rzeczy to jak myślisz, po co to robi? Po to aby mu zrobić przyjemność czy aby dokuczyć? Po to aby budować pozytywny obraz jego osoby czy po to aby go zniesławić? Skoro są tacy którzy tak to odbierają to może cos jest na rzeczy. Nic nie dzieje się bez powodu więc niewątpliwie muszą być jakieś przyczyny. Albo 'nadawanie' albo 'odbiór'.
Jurek
26 stycznia 2011, 22:25
leszku chyba jednak nie zauważyłeś, że to Twoje wypowiedzi są bardzo napastliwe i sugerujące intencje u innych, którzy takich nie mają jak chociażby opluwanie. Skoro są tacy którzy tak to odbierają to może cos jest na rzeczy.
L
leszek
26 stycznia 2011, 19:06
Więc bądź taka łaskawa i wypowiadaj się merytorycznie zamiast pluć na mnie bo osmieliłem się mieć inne zdanie niż honorowane przez Ciebie towarzystwo wzajemnej adoracji. Leszku, nie wiem czy pamiętasz, ale również Twoje słowa mówią za Ciebie. Wypowiedz się merytorycznie: 1.Co to znaczy, że na Ciebie pluję,  może masz na myśli to, że ośmielam się wypowiedzieć krytycznie na temat Twojego cyklicznego wywyższania się nad innymi, że wspomnę choćby "może jak napiszę inaczej to szybciej skończy się ta zabawa w kotka i myszkę" A może to ja się mylę i merytorycznie wytłumaczysz mi w jakim odniesieniu do innych użytkowników należy rozumieć ten cytat? Już poprzednio pisałem, ale w takim razie powtórzę. Plujesz na mnie gdy zamiast odnosić się merytorycznie do tego co napisałem, Ty pozwalasz sobie wypowiadać się negatywnie o mojej osobie. Nie krytycznie, bo krytyka polega na wyrażaniu poglądów wraz z ich uzasadnieniem, a Ty wyrażałaś osądy a nie poglądy, i to bez uzasadnienia. Jeżeli uważasz tak jak teraz stwierdziłaś, że cyklicznie wywyższam się nad innymi, to podaj tego cykliczne przykłady. Ale zacytowane przez Ciebie moje stwierdzenie: 'Może jak napiszę inaczej to szybciej skończy się ta zabawa w kotka i myszkę.' nie było żadnym wywyższaniem sie i padło w konkretnym kontekscie. Zadałem w pewnym momencie konkretne pytanie: Skoro wegetacja roślin daje wg Ciebie pewną nadzieję to czy chciałbyś wegetować jak roślina?  I dostawałem na nie wymijające odpowiedzi mówiące a to o przynoszeniu owoców, a to o wegetacji roślin jako okresie owocowania, a więc wszystko tylko nie odpowiedź na zadane pytanie. Dlatego, nie chcąc kontynuować takich gierek słownych, aby zakończyć sprawę napisałem o tych różnicach w rozumieniu pojęć. I tyle. Nie ma tu jakiegokolwiek odniesienia do innych użytkowników więc nie wiem o co pytasz. I nie widzę jakichkolwiek podstaw do Twojego twierdzenia że to rzekomo świadectwo mojego wynoszenia się. Taka Twoja interpretacja to raczej świadectwo Twojego negatywnego nastawienia do mojej osoby. Powtarzam: nie wyraziłaś jakiejkolwiek krytyki (poglady z uzasadnieniem), a to co napisałaś to był wyłącznie atak personalny zawierający negatywne epitety bez jakiegokolwiek uzasadnienia. Pozwolę sobie zacytować w całości to co napisałaś 2011-01-26 15:12:35: I tak oto Leszek swoim jedynie słusznym i mentorskim tonem bezapelacyjnie zakańcza możliwość czyjejkolwiek innej interpretacji słowa pisanego przez Jurka. I niech lepiej nikt się nie waży mieć zdania odmiennego. Pamiętajcie drodzy użytkownicy portalu, że wyłączność na właściwą interpretację każdego tekstu ma Leszek. Jak widać nie ma tam ANI SŁOWA jakiejkolwiek krytyki (pogląd z uzasadnieniem) a jest wyłącznie atak personalny. Już poprzednio pisałem ale powtórzę. Auro, masz pełne prawo mnie nie lubić, ale atakuj moje poglądy a nie moją osobę. Wykazuj jakie to moje poglądy są błędne, a nie oznajmiaj jaki to ja jestem zły. Masz pełne prawo wykazywać mi że w czymś się mylę i nie mam racji. I jak chcesz to możesz to robić swoim pouczającym mentorskim tonem, bo nie bardzo wyobrażam sobie jak można wykazywać komuś że nie ma racji nie pouczając go (nie wiem tylko jak w pisaniu uzyskać mentorski ton). 2.Co to znaczy, że ja honoruję towarzystwo wzajemnej adoracji? Wyjaśnij mi proszę cóż to za towarzystwo? Czy chodzi Ci może o ludzi, którzy mają odmienne od Ciebie zdanie i którym ciężko jest tolerować ton Twoich wypowiedzi? Przecież napisałem wyraźnie że chodziło mi o towarzystwo wzajemniej adoracji, a nie jak sugerujesz o towarzystwo wrogich Leszkowi. Chodzi o tych którzy mają poglądy odpowiadające Tobie. A honorujesz, bo tych których poglądy podzielasz nigdy nie traktujesz napastliwie, a wręcz przeciwnie, jesteś gotowa do bezinteresownej napaści gdy tylko ich poglady są jakoś skrytykowane.
L
leszek
26 stycznia 2011, 18:27
Leszku Myślę, że Jurek, już wytłumaczył wyraźnie swoją interpretację, ale przytoczę dla porządku jego bardzo pozytywną myśl, która nie została przez Ciebie przychylnie potraktowana: "określenie wegetacji roślin daje pewną nadzieję: Podczas okresu wegetacyjnego w roślinie zachodzą intensywne procesy rozwojowe" Z tym się zgadzam, niezbyt przychylnie potraktowałem tę myśl JurkaS. I to wg Ciebie ma być  uzasadnienie dla Twojego ataku personalnego stwierdzającego że pouczającym tonem narzuciłem jedynie słuszną interpretację? Wg Ciebie wypowiedzi JurkaS czy Twoje Auro oznajmujące coś nie są pouczające i tylko moje są pouczające? A co do narzucania jedynie słusznej interpretacji to zajrzyj sobie do wypowiedzi JurkaS z dn. 2011-01-26 16:58:32 gdzie potwierdza mój odbiór/interpretację jego wypowiedzi. Natomiast Ty swoim pouczającym tonem narzuciłeś jedynie słuszną interpretację pisząc: Może jak napiszę inaczej to szybciej skończy się ta zabawa w kotka i myszkę. Określenie, że ktoś wegetuje jest określeniem jego zdecydowanie niepożądanego stanu, że żyje marnie, a nie wymarzonego życia czy życia owocnego. A porównanie życia ludzkiego do wegetacji rośliny oznacza coś jeszcze gorszego, że jego życie duchowe jest takie jak u rosliny, czyli żadne, bo już tylko ciało żyje. Nie ma się więc co czarować, że porównanie czyjegoś życia z wegetacją oznacza że chodzi o okres wydawania owoców czy wręcz wyjątkowo wartościowy okres życia , bo co najwyżej biolodzy mówiąc o wegetacji roślinnej mogą mieć na myśli okres aktywności życiowej/wegetatywnej z występującym w nim owocowaniu Auro, uznałem że JurekS usiłuje niepotrzebnie bronić końcowej refleksji artykułu o niektórych wiernych zaledwie wegetujących w Kościele. Dlatego zadałem konkretne pytanie: Skoro wegetacja roślin daje wg Ciebie pewną nadzieję to czy chciałbyś wegetować jak roślina? Ale dostawałem na nie odpowiedzi mówiące a to o przynoszeniu  owoców, a to o wegetacji roślin jako okresie owocowania, a więc wszystko tylko nie odpowiedź na zadane pytanie. I dlatego, nie chcąc kontynuować takich gierek słownych napisałem o tych różnicach w rozumieniu pojęć. Wiesz co, Auro? Ty mylisz pojęcia. Aby narzucać komuś jedynie słuszną interpretację to trzeba zachowywać się tak jak Ty - oznajmiać bez uzasadnienia i represjonować w przypadku nie przyjęcia. Ale jeśli podawane jest uzasadnienie to już nie można mówić o jakimkolwiek narzucaniu. A jeżeli zarzucasz mi narzucanie jedynie słusznej interpretacji to powiedz mi, ale konkretnie, co w tym co wówczas napisałem było interpretacją i co chciałem narzucić jako jedynie słuszną interpretację? Czy nieprawdą i moją interpretacją jest że stwierdzenie że ktoś wegetuje jest określeniem oznaczającym że żyje marnie? Czy nieprawdą i moją interpretacją jest że porównanie życia ludzkiego do wegetacji rośliny oznacza coś jeszcze gorszego, że jego życie duchowe jest takie jak u rosliny, czyli żadne? Czy może nieprawdą i moją interpretacją jest że porównywanie cudzego życia z wegetacją nie oznacza okresu wydawania owoców? Auro, masz pełne prawo mnie nie lubić. ale atakuj moje poglądy a nie moją osobę. Wykazuj jakie to moje poglądy są błędne, a nie oznajmiaj jaki to ja jestem zły. Masz również pełne prawo aby swoim pouczającym tonem wykazać mi że nieprawdą jest iż ktoś kto wegetuje prowadzi marne życie, gdyż wegetowanie to życie w dobrobycie. Ale nie narzucaj swoim pouczającym tonem jedynie słusznego poglądu że ja narzucam wszystkim jakąś jedynie słuszną interpretację.
L
leszek
26 stycznia 2011, 17:42
leszku, chyba mnie tak nisko nie cenisz, żebyś uważał, że nie rozumiem słowa "wegetować" Zdaję sobie sprawę, że użyte zostało przez ojca w pejoratywnym znaczeniu. Ale jakoś tak skojarzyło mi sie z roślinkami w senie pozytywnym. JurkuS, chyba trochę nie tak mnie zrozumiałeś. Z tego co napisałeś uznałem że chcesz dowartościowywać to negatywne znaczenie użyte w artykule. I z tego co teraz napisałeś wynika że dobrze Ciebie zrozumiałem. A że uważam iż niepotrzebnie to usiłowałeś bronić dowartościowując, w dodatku niefortunnie powołując się na wegetację roślin i sugerując że wegetowanie jak roślinka jest OK, to napisałem to co napisałem. Ale co do samego porównania z roslinnością/winoroślą wszczepioną w Chrystusa to oczywiście w pełni się z tym zgadzam. Przecież J 15 tak pięknie o tym mówi. Zobaczyłem takiego człowieka wegetującego gdzieś w głębinach kościoła i pomyślałem, że może jednak będąc w dobrym środowisku będzie miał szanse na wydanie owocu. A na pewno większe niż ziarno zagubione gdzieś pośród świata. Czasami trzeba ludziom pozwolić po prostu trwać. I tu wracają nasze rozbieżności. Nie miałbym pretensji gdybyś mówił o odrośli nie czerpiacej soków, ale jak zaczynasz mówić o wegetowaniu to nijak nie kojarzy mi się to z terminem biologicznym oznającym życie lecz z nie-biologicznym określeniem bardzo marnej egzystencji. Niewątpliwie będąc w dobrym środowsku jest szansa na wydanie owocu. Ale w dobrym środowisku to i zagubione ziarno ma większe szanse. Natomiast w niedobrym środowisku szanse na wydanie owocu są równie marne jak i z zagubionym ziarnem. Zgadzam się jednak z ostatecznąkonkluzją, że czasem trzeba ludziom pozwolić trwać. Bo nic na siłę. Każdy sam musi. ps Wydaje mi się że jak widać w powyższym, wcale nie ma w tym miedzy nami zbyt wielikiej rozbieżności. To chyba tylko problem tej wegetacji roslinek
A
Aura
26 stycznia 2011, 17:33
A może warto podyskutować o innych problemach, które porusza artykuł? Np. W jaki sposób wyrażać wiarę w życiu codziennym? Albo aspekty bardziej łączące niż dzielące? Masz rację Kemot, dzisiaj chyba wyjątkowo mnie ponosi.
A
Aura
26 stycznia 2011, 17:32
Więc bądź taka łaskawa i wypowiadaj się merytorycznie zamiast pluć na mnie bo osmieliłem się mieć inne zdanie niż honorowane przez Ciebie towarzystwo wzajemnej adoracji. Leszku, nie wiem czy pamiętasz, ale również Twoje słowa mówią za Ciebie. Wypowiedz się merytorycznie: 1.Co to znaczy, że na Ciebie pluję,  może masz na myśli to, że ośmielam się wypowiedzieć krytycznie na temat Twojego cyklicznego wywyższania się nad innymi, że wspomnę choćby "może jak napiszę inaczej to szybciej skończy się ta zabawa w kotka i myszkę" A może to ja się mylę i merytorycznie wytłumaczysz mi w jakim odniesieniu do innych użytkowników należy rozumieć ten cytat? 2.Co to znaczy, że ja honoruję towarzystwo wzajemnej adoracji? Wyjaśnij mi proszę cóż to za towarzystwo? Czy chodzi Ci może o ludzi, którzy mają odmienne od Ciebie zdanie i którym ciężko jest tolerować ton Twoich wypowiedzi?
S
Staszek
26 stycznia 2011, 17:31
A może warto podyskutować o innych problemach, które porusza artykuł? Np. W jaki sposób wyrażać wiarę w życiu codziennym? Albo aspekty bardziej łączące niż dzielące?
A
Aura
26 stycznia 2011, 17:21
Leszku Myślę, że Jurek, już wytłumaczył wyraźnie swoją interpretację, ale przytoczę dla porządku jego bardzo pozytywną myśl, która nie została przez Ciebie przychylnie potraktowana: "określenie wegetacji roślin daje pewną nadzieję: Podczas okresu wegetacyjnego w roślinie zachodzą intensywne procesy rozwojowe" Natomiast Ty swoim pouczającym tonem narzuciłeś jedynie słuszną interpretację pisząc: Może jak napiszę inaczej to szybciej skończy się ta zabawa w kotka i myszkę. Określenie, że ktoś wegetuje jest określeniem jego zdecydowanie niepożądanego stanu, że żyje marnie, a nie wymarzonego życia czy życia owocnego. A porównanie życia ludzkiego do wegetacji rośliny oznacza coś jeszcze gorszego, że jego życie duchowe jest takie jak u rosliny, czyli żadne, bo już tylko ciało żyje. Nie ma się więc co czarować, że porównanie czyjegoś życia z wegetacją oznacza że chodzi o okres wydawania owoców czy wręcz wyjątkowo wartościowy okres życia , bo co najwyżej biolodzy mówiąc o wegetacji roślinnej mogą mieć na myśli okres aktywności życiowej/wegetatywnej z występującym w nim owocowaniu
Jurek
26 stycznia 2011, 16:58
leszku, chyba mnie tak nisko nie cenisz, żebyś uważał, że nie rozumiem słowa "wegetować" Zdaję sobie sprawę, że użyte zostało przez ojca w pejoratywnym znaczeniu. Ale jakoś tak skojarzyło mi sie z roślinkami w senie pozytywnym. Zobaczyłem takiego człowieka wegetującego gdzieś w głębinach kościoła i pomyślałem, że może jednak będąc w dobrym środowisku będzie miał szanse na wydanie owocu. A na pewno większe niż ziarno zagubione gdzieś pośród świata. Czasami trzeba ludziom pozwolić po prostu trwać.
L
leszek
26 stycznia 2011, 15:45
Leszku, wszyscy my, co tu piszemy (łącznie z wielebnymi myślicielami), wegetujemy w taki, lub inny sposoób. Normalni ludzie w tym czasie budują domy i fabryki, jeżdżą na nartach, a nie snują gnuśnych rozważań, z których ani pozytku ani skutku. Więc nie wyróżniaj proszę nikogo. To po prostu taki Deon wegetacyjny. Pozdr. @R, może lepiej nie wypowiadaj się w imieniu całego świata. Jeśli rzeczywiście @R, Ty i ew. Twoje środowisko wegetujecie to Wam współczuje. Może jeszcze powiesz że wegetujecie jak rosliny? ;-) Bo choć ja nie buduję domów i fabryk, nie jeżdżę na nartach, i snuję różne wcale nie gnuśne rozważania to choć nie zażywam żadnych luksusów to nie uważam że wegetuję. Zgadzam się natomiast z psalmistą (Ps 84), że: Zaiste jeden dzień w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące; wolę stać w progu domu mojego Boga, niż mieszkać w namiotach grzeszników.
L
leszek
26 stycznia 2011, 15:34
I tak oto Leszek swoim jedynie słusznym i mentorskim tonem bezapelacyjnie zakańcza możliwość czyjejkolwiek innej interpretacji słowa pisanego przez Jurka. Auro, a niby w którym miejscu? Może się Tobie nie podobać to co piszę, ale wtedy weź to skrytykuj merytorycznie. I niech lepiej nikt się nie waży mieć zdania odmiennego. Pamiętajcie drodzy użytkownicy portalu, że wyłączność na właściwą interpretację każdego tekstu ma Leszek. Auro, Twoje personalne ataki wystawiają jedynie o Tobie świadectwo. Więc bądź taka łaskawa i wypowiadaj się merytorycznie zamiast pluć na mnie bo osmieliłem się mieć inne zdanie niż honorowane przez Ciebie towarzystwo wzajemnej adoracji.
Grażyna Urbaniak
26 stycznia 2011, 15:28
Leszku, wszyscy my, co tu piszemy (łącznie z wielebnymi myślicielami), wegetujemy w taki, lub inny sposoób. Normalni ludzie w tym czasie budują domy i fabryki, jeżdżą na nartach, a nie snują gnuśnych rozważań, z których ani pozytku ani skutku. Więc nie wyróżniaj proszę nikogo. To po prostu taki Deon wegetacyjny. Pozdr. Strzał w dziesiątkę! Genialna uwaga.
R
R
26 stycznia 2011, 15:11
Leszku, wszyscy my, co tu piszemy (łącznie z wielebnymi myślicielami), wegetujemy w taki, lub inny sposoób. Normalni ludzie w tym czasie budują domy i fabryki, jeżdżą na nartach, a nie snują gnuśnych rozważań, z których ani pozytku ani skutku. Więc nie wyróżniaj proszę nikogo. To po prostu taki Deon wegetacyjny. Pozdr.
L
leszek
26 stycznia 2011, 15:01
Może jak napiszę inaczej to szybciej skończy się ta zabawa w kotka i myszkę. Określenie, że ktoś wegetuje jest określeniem jego zdecydowanie niepożądanego stanu, że żyje marnie, a nie wymarzonego życia czy życia owocnego. A porównanie życia ludzkiego do wegetacji rośliny oznacza coś jeszcze gorszego, że jego życie duchowe jest takie jak u rosliny, czyli żadne, bo już tylko ciało żyje. Nie ma się więc co czarować, że porównanie czyjegoś życia z wegetacją oznacza że chodzi o okres wydawania owoców czy wręcz wyjątkowo wartościowy okres życia , bo co najwyżej biolodzy mówiąc o wegetacji roślinnej mogą mieć na myśli okres aktywności życiowej/wegetatywnej z występującym w nim owocowaniu.
L
leszek
26 stycznia 2011, 14:32
Leszku, roślina przynosi owoce wyłącznie w okresie wegetacji. Angel, dlaczego nie odpowiadasz na zadawane pytania a piszesz nie na temat. Czy chciałbyś wegetować jak roślina?
A
angel
26 stycznia 2011, 13:51
Leszku, roślina przynosi owoce wyłącznie w okresie wegetacji.
L
leszek
26 stycznia 2011, 13:33
Skoro wegetacja roślin daje wg Ciebie pewną nadzieję to czy chciałbyś wegetować jak roślina? Każdy chrześcijanin chciałby przynieść owoc obfity. I rodzić dobre owoce. Zgadza się, ale co to ma do rzeczy? Chyba tylko tyle że jak roślina wegetuje to nie przynosi żadnych owoców. Angel, czy chciałbyś/chciałabyś wegetować jak roslina?
A
angel
26 stycznia 2011, 13:29
Skoro wegetacja roślin daje wg Ciebie pewną nadzieję to czy chciałbyś wegetować jak roślina? Każdy chrześcijanin chciałby przynieść owoc obfity. I rodzić dobre owoce.
L
leszek
26 stycznia 2011, 13:07
Dobry tekst. Ja nie bałbym się tej końcowej refleksji. Nie jesteśmy rosliniami (chociaż Chrystus też robi porównanie z winną latoroślą), ale określenie wegetacji roślin daje pewną nadzieję: Podczas okresu wegetacyjnego w roślinie zachodzą intensywne procesy rozwojowe. Więc może ważne, żeby nie przegapić czasu owocowania :) Gdybyś się jej nie bał to nie dorabiałbyś do jej obrony teorii o dobroczynności wegetacji. Skoro wegetacja roślin daje wg Ciebie pewną nadzieję to czy chciałbyś wegetować jak roślina?
Jurek
26 stycznia 2011, 11:22
Dobry tekst. Ja nie bałbym się tej końcowej refleksji. Nie jesteśmy rosliniami (chociaż Chrystus też robi porównanie z winną latoroślą), ale określenie wegetacji roślin daje pewną nadzieję: Podczas okresu wegetacyjnego w roślinie zachodzą intensywne procesy rozwojowe. Więc może ważne, żeby nie przegapić czasu owocowania :)
R
R
26 stycznia 2011, 10:45
Boże, znowu Leszek....
L
leszek
26 stycznia 2011, 10:33
Już myślałam, że wszystko będzie takie jasne i proste. Ku mojemu zaskoczeniu, na samym końcu, gdzie oczekiwałam jedynie podsumowania, Autor niepokoi mnie bardzo sprytnie ukrytym pytaniem, czy należę do tych wegetujących chrześcijan. Zaskoczyłaś mnie, ja tego tak nie odebrałem, potraktowałem to jako refleksję stwierdzającą fakt. Ale może rzeczywiście o to autorowi chodziło aby sprowokować taką autorefleksję. No dobrze, niech już tak będzie. Tylko teraz, jeśli okaże się, że moja odpowiedź będzie pozytywna, zostanę sama z dość trudnym zadaniem i wieloma pytaniami, jak się zabrać za jego rozwiązanie. Co znaczy tworzyć wspólnotę, w jaki sposób się nią interesować, jak angażować się w jej życie i jak przy tym pozostać kreatywnym lub wykrzesać z siebie kreatywność i jak ona może się objawiać - to tylko pierwsze pytania, jakie się nasuwają. Hm... To jest pewien problem... bo nie można sobie nakazać być kreatywnym czy wykrzesywać kreatywność... bo albo się ma potrzebę wspólnoty albo się jej nie ma. Ale uświadomienie sobie tego to już prawie połowa sukcesu :-) Co to znaczy tworzyć wspólnotę? To znaczy odczuwać pewne więzi z innymi, mieć z nimi potrzebę kontaktu, w jakiś sposób identyfikować się z innymi. A jak angażować się w życie wspólnoty? Musisz znaleźć sobie swoje miejsce. Zainteresuj się co się dzieje w Twojej parafii, jakie wspólnoty czy stowarzyszenia w niej działają. Może to być przysłowiowe kółko różańcowe, może to być jakaś Oaza, np. Oaza Rodzin, może Duszpasterstwo Akademickie czy Odnowa w Duchu Św. lub Neokatechumenat, a może duszpasterstwo służby zdrowia, nauczycieli, ludzi pracy itp, a może jakaś wspólnota modlitewna czy ewangelizacyjna lub zwyczajny Caritas parafialny. Możliwości zawsze jest sporo nawet jeśli niekoniecznie takie które Ci najbardziej odpowiadają. Ale ważne jest abyś znalazła dla siebie cokolwiek, abyś swojej religijności nie ograniczała tylko do tego przysłowiowego chrześcijaństwa niedzielnego. Uczestnicząc w cotygodniowych czy comiesięcznych spotkaniach będziesz mogła ie tylko rozwijać swoją religijność ale właśnie tworzyć wspólnotę religijną z innymi. Zauważ też, że w kościele jest wiele rzeczy do zrobienia. Czasem mogą to być 'tylko' czytania w trakcie Mszy św. niesienie baldachimu czy figurek na procesji lub odgarnięcie śniegu i posypanie piaskiem (to też ktoś musi robić), ale może to być też prowadzenie kursów przedmałżeńskich, a nawe przygotowywanie młodzieży do bierzmowania. Ważne jest aby w jakiś sposób brać udział w przygotowywaniach tego z czego potem wszyscy korzystają, a nie być zawsze wyłącznie konsumentem. Uff... rozpisałem się bardzo szeroko bo chciałem aby z czymś trafić. Ale na koniec powiem krótko. Znajdź sobie coś, spróbuj zaangażować się w cokolwiek, jak nie w swojej to w innej parafii, byle tylko nie ograniczać się do niedzielnej mszy.
S
Sarna
26 stycznia 2011, 01:29
Już myślałam, że wszystko będzie takie jasne i proste. Ku mojemu zaskoczeniu, na samym końcu, gdzie oczekiwałam jedynie podsumowania, Autor niepokoi mnie bardzo sprytnie ukrytym pytaniem, czy należę do tych wegetujących chrześcijan. No dobrze, niech już tak będzie. Tylko teraz, jeśli okaże się, że moja odpowiedź będzie pozytywna, zostanę sama z dość trudnym zadaniem i wieloma pytaniami, jak się zabrać za jego rozwiązanie. Co znaczy tworzyć wspólnotę, w jaki sposób się nią interesować, jak angażować się w jej życie i jak przy tym pozostać kreatywnym lub wykrzesać z siebie kreatywność i jak ona może się objawiać - to tylko pierwsze pytania, jakie się nasuwają.
L
leszek
25 stycznia 2011, 20:40
Prawda, pytający. Trzeba być ślepym, by nie zauważyć, że dużo lepiej się mają w życiu ludzie oddaleni od Boga. A im droga bliższa Boga, tym bardziej przypomina Drogę Krzyżową. Wystarczy poczytać żywoty świętych: ileż chorób, cierpień duchowych, niepowodzeń... Jakie wyrafinowane męki... Ale też ile determinacji, przekonania, że tak właśnie ma być, że to ma głęboki sens. Chyba można im wierzyć... @salome, masz jakieś dziwne wyobrażenia o życiu bliżej czy dalej Boga. Co to znaczy że mają się dużo lepiej ludzie oddaleni od Boga? Oczywiście masz prawo być masochistką i żyć tak aby mieć dużo gorzej niż dużo lepiej, ale nie rób masochistów z chrześcijan/katolików. Czy Ty aby naprawdę czytałaś jakiekolwiek życiorysy świętych czy tylko słyszałaś takie opinie od jakichś innych masochistów? Ale poczytaj sobie prawdziwe życiorysy świętych a przekonasz się jak bardzo byli szczęśliwi i że mieli się dużo lepiej niż ci oddaleni od Boga. Chrześcijaństwo naprawdę nie jest założone przez masochistę i rzerzone przez sadystów dla następnych masochistów.
L
leszek
25 stycznia 2011, 20:32
Powiedzenie mówi, że ryba psuje się od głowy. Nie ma sensu narzekać na zwykłych wiernych jeśli nie mają oparcia w przewodnikach w wierze i dlatego tak dużo błądzących owiec żyjących samopas. Danielu, jest wręcz odwrotnie. Księża nie biorą się z księżyca więc są tacy jak i społeczeństwo/wspólnota w której wyrośli i wychowali się
DP
Daniel Pieczka
25 stycznia 2011, 20:13
 Powiedzenie  mówi, że ryba psuje się od głowy. Nie ma sensu narzekać na zwykłych wiernych jeśli nie mają oparcia w przewodnikach w wierze i dlatego tak dużo błądzących owiec żyjących samopas.
Grażyna Urbaniak
25 stycznia 2011, 19:54
Prawda, pytający. Trzeba być ślepym, by nie zauważyć, że dużo lepiej się mają w życiu ludzie oddaleni od Boga. A im droga bliższa Boga, tym bardziej przypomina Drogę Krzyżową. Wystarczy poczytać żywoty świętych: ileż chorób, cierpień duchowych, niepowodzeń... Jakie wyrafinowane męki... Ale też ile determinacji, przekonania, że tak właśnie ma być, że to ma głęboki sens. Chyba można im wierzyć...
L
leszek
25 stycznia 2011, 19:42
Mam znajomą, która jest letnim katolikiem, czyli według słów autora tego tekstu "wegetuje". ~pytający, piszesz nieprawdę. Autor tekstu nie napisał nic takiego, że letni katolik wegetuje. Więc jak chcesz dyskutować z tym tekstem to pisz prawdę. Autor napisał: Zakłócenie równowagi między wiarą a życiem rodzi cierpienie i bolesne konsekwencje. Jezus zobrazował je w przypowieści o winnym krzewie i latoroślach (J 15, 1-11). Człowiek jest jak gałąź winorośli. Odcięta od krzewu więdnie i usycha. Przetrwa i rodzi owoce jedynie wtedy, gdy jest silnie połączona z matecznym krzewem i czerpie z niego życiodajne soki. Bez więzi z Bogiem i zachowania przykazań życie staje się uschłe, martwe, przypomina wegetację. Jeśli negujesz w/w stwierdzenie to nie podpisuj się jako pytający lecz jako niewierzący. Ale ma dobrego męża, udane dzieci, pracę, ładny dom. Sama jest dobrym człowiekiem, choć według Kościoła żyje w grzechu bo nie zawsze uczęszcza na niedzielną Mszę św. i stosuje pigułki antykoncepcyjne. Człowiek żyjący w grzechu czyni zło, a więc nie jest dobrym człowiekiem. Kościół nie twierdzi że jak ktoś nie zawsze uczęszcza na niedzielną Mszę św. to żyje w grzechu a więc piszesz kolejną nieprawdę. Trudno jednak nazwać dobrym człowiekiem kogoś kto jest maszynką do mordowania nienarodzonych, a taką maszynką jest kobieta stosująca pigułki antykoncepcyjne. Inna znajoma głęboko wierząca została porzucona przez męża dla kochanki i została sama z dziećmi. Życie tej pierwszej kobiety jest szczęśliwe, choć jest daleko od Boga i powinny spotkać ją same nieszczęścia. Życie drugiej jest koszmarem. Pytanie: komu pomaga Bóg? co ma wiara do dobrego życia? Masz bardzo infantylne, wręcz prymitywne wyobrażenia nie tylko o szczęściu ale i o Bogu. Poczytaj sobie księgę Hioba.
P
pytający
25 stycznia 2011, 18:45
Mam znajomą, która jest letnim katolikiem, czyli według słów autora tego tekstu "wegetuje". Ale ma dobrego męża, udane dzieci, pracę, ładny dom. Sama jest dobrym człowiekiem, choć według Kościoła żyje w grzechu bo nie zawsze uczęszcza na niedzielną Mszę św. i stosuje pigułki antykoncepcyjne. Inna znajoma głęboko wierząca została porzucona przez męża dla kochanki i została sama z dziećmi. Życie tej pierwszej kobiety jest szczęśliwe, choć jest daleko od Boga i powinny spotkać ją same nieszczęścia. Życie drugiej jest koszmarem. Pytanie: komu pomaga Bóg? co ma wiara do dobrego życia?
Grażyna Urbaniak
25 stycznia 2011, 14:57
Myślisz, że ludzie "świnie" nie cierpią? Zapewniam Cię, że cierpię. Buuu...:(((. Ale cierpisz pomimo grzechu czy z powodu grzechu? Bo nie wierzę, że jesteś "świnią". Wielcy święci też nieźle dostawali popalić.
R
R
25 stycznia 2011, 13:46
Cytuję R: można być nawet największą świnią na świecie, wystarczy, że się WIERZY. Myślisz, że ludzie "świnie" nie cierpią? Zapewniam Cię, że cierpię.
Grażyna Urbaniak
25 stycznia 2011, 12:30
Cytuję R: można być nawet największą świnią na świecie, wystarczy, że się WIERZY.
Jadwiga Krywult
25 stycznia 2011, 12:28
Jest pewna różnica w jego postawie, a Twojej postawie akceptacji grzechu. Oto insynuacje prawdziwych katolików. Gdzie to u R jest postawa akceptacji grzechu ?
Grażyna Urbaniak
25 stycznia 2011, 12:25
Dobrze powiedziałeś: "cierpiał na nią święty Paweł". 23W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. 24Nieszczęsny ja człowiek!  Jest pewna różnica w jego postawie, a Twojej postawie akceptacji grzechu.
R
R
25 stycznia 2011, 11:20
; Rozumiem, że jesteś tą dobrą Rybą:) Na jakiej podstawie? Niczego nie mówiłam o sobie. Ufam, że mnie do nich zaliczą, jeżeli się postaram. Ale powiedzieć Bogu: wierzę, że istniejesz, że jesteś święty i doskonały, wiem, że oczekujesz tego samego ode mnie, ale mam to gdzieś. Pobędę sobie najgorszą świnią, a potem spotkamy się w niebie. To jakaś schiza. Owszem, schiza. Cierpiał na nią m. in. św. Paweł, który nie czynił tego, co chciał... pozdr.
Grażyna Urbaniak
25 stycznia 2011, 10:59
; Rozumiem, że jesteś tą dobrą Rybą:) Na jakiej podstawie? Niczego nie mówiłam o sobie. Ufam, że mnie do nich zaliczą, jeżeli się postaram. Ale powiedzieć Bogu: wierzę, że istniejesz, że jesteś święty i doskonały, wiem, że oczekujesz tego samego ode mnie, ale mam to gdzieś. Pobędę sobie najgorszą świnią, a potem spotkamy się w niebie. To jakaś schiza.
R
R
25 stycznia 2011, 10:45
J 3, 16 wymaga własnie TYLKO wiary, i można być nawet największą świnią na świecie, wystarczy, że się WIERZY. . Tyle manipulacji. . 47 Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. 48 Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. 49 Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych 50 i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Rozumiem, że jesteś tą dobrą Rybą:)
Grażyna Urbaniak
25 stycznia 2011, 10:41
J 3, 16 wymaga własnie TYLKO wiary, i można być nawet największą świnią na świecie, wystarczy, że się WIERZY. . Tyle manipulacji. .     47 Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. 48 Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. 49 Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych 50 i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Jadwiga Krywult
25 stycznia 2011, 10:21
Mat.7. 26 Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa. Właśnie o to chodzi: uczynki mają w naturalny sposób wynikać z wiary, a nie być jakimś 'zasługiwaniem na niebo'.
Grażyna Urbaniak
25 stycznia 2011, 10:18
Mat.7. 26 Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa.
R
R
25 stycznia 2011, 10:10
Ergo: Chrystus umarł na krzyżu w zasadzie bez wiekszej potrzeby. Manipulując cytatami z PŚ mozna udowodnić każdą tezę. Umarł, aby każdy kto w niego wierzy, miał życie wieczne. Czyli jednak nie każdy. Proszę @R, zmanipuluj cytaty i udowodnij, że niebo jest otwarte dla zatwardziałych grzeszników.Skoro każdą tezę? Nie zajmuję sie manipulacją. J 3, 16 wymaga własnie TYLKO wiary, i można być nawet największą świnią na świecie, wystarczy, że się WIERZY. KRK zgadza się w kwestii usprawiedliwienia z wiary z Lutrem, co powiedział sam JPII. A gra w czerwone i czarne kropki to była na religii dla przedszkolaków, Salome. W życiu dorosłym już, grając w to wypada się tylko powiesić. Tyle manipulacji.
Grażyna Urbaniak
25 stycznia 2011, 10:03
Ergo: Chrystus umarł na krzyżu w zasadzie bez wiekszej potrzeby. Manipulując cytatami z PŚ mozna udowodnić każdą tezę. Umarł, aby każdy kto w niego wierzy, miał życie wieczne. Czyli jednak nie każdy. Proszę @R, zmanipuluj cytaty i udowodnij, że niebo jest otwarte dla zatwardziałych grzeszników.Skoro każdą tezę?
R
R
25 stycznia 2011, 09:55
Nie wiem czy o to chodziło, raczej o interesowność ('aby zasłużyć na niebo'). 'Zasłużyć na niebo', a gdzie w tym miejsce dla Boga ? A coż jest złego w "zasługiwaniu na niebo". To święta "interesowność", do której zachęca sam Jezus: 20Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Ostatnio często się spotykam z postawą, że ludzkie usiłowania są zbędne, bo to sprawa Pana Boga, żeby nas zbawić. Nie trzeba się wysilać, bo Jezus i tak wszystkim "załatwił" niebo. I powtarza się takie opinie wbrew Ewangelii, która wyraźnie i wielu miejscach takiej postawie zaprzecza: 23 Raz ktoś Go zapytał: «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?» On rzekł do nich: 24 «Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi*; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli Ergo: Chrystus umarł na krzyżu w zasadzie bez wiekszej potrzeby. Manipulując cytatami z PŚ mozna udowodnić każdą tezę.
Grażyna Urbaniak
25 stycznia 2011, 09:22
Nie wiem czy o to chodziło, raczej o interesowność ('aby zasłużyć na niebo'). 'Zasłużyć na niebo', a gdzie w tym miejsce dla Boga ? A coż jest złego w "zasługiwaniu na niebo". To święta "interesowność", do której zachęca sam Jezus: 20Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Ostatnio często się spotykam z postawą, że ludzkie usiłowania są zbędne, bo to sprawa Pana Boga, żeby nas zbawić. Nie trzeba się wysilać, bo Jezus i tak wszystkim "załatwił" niebo. I powtarza się takie opinie wbrew Ewangelii, która wyraźnie i wielu miejscach takiej postawie zaprzecza: 23 Raz ktoś Go zapytał: «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?» On rzekł do nich: 24 «Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi*; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli
S
Staszek
24 stycznia 2011, 23:02
W religijności naturalnej, magicznej życie duchowe ogranicza się do wymiaru zewnętrznego, na przykład dobrych uczynków, niedzielnej mszy, pielgrzymek, drobnych umartwień; aby zasłużyć sobie na niebo. Religijność zewnętrzna oparta na elementach utylitarnych zajmuje miejsce religijności wewnętrznej, duchowości, opartej na miłości do Boga. Nie wszyscy są mistykami. Nie wiem czy o to chodziło, raczej o interesowność ('aby zasłużyć na niebo'). 'Zasłużyć na niebo', a gdzie w tym miejsce dla Boga ? Kingo masz rację, dokładnie o to chodziło... Niestety, gdy czyta się teksty wybiórczo, nie biorąc pod uwagę kontekstu,wnioski bywają różne...
Jadwiga Krywult
24 stycznia 2011, 22:35
W religijności naturalnej, magicznej życie duchowe ogranicza się do wymiaru zewnętrznego, na przykład dobrych uczynków, niedzielnej mszy, pielgrzymek, drobnych umartwień; aby zasłużyć sobie na niebo. Religijność zewnętrzna oparta na elementach utylitarnych zajmuje miejsce religijności wewnętrznej, duchowości, opartej na miłości do Boga. Nie wszyscy są mistykami. Nie wiem czy o to chodziło, raczej o interesowność ('aby zasłużyć na niebo'). 'Zasłużyć na niebo', a gdzie w tym miejsce dla Boga ?
R
R
24 stycznia 2011, 17:28
W religijności naturalnej, magicznej życie duchowe ogranicza się do wymiaru zewnętrznego, na przykład dobrych uczynków, niedzielnej mszy, pielgrzymek, drobnych umartwień; aby zasłużyć sobie na niebo. Religijność zewnętrzna oparta na elementach utylitarnych zajmuje miejsce religijności wewnętrznej, duchowości, opartej na miłości do Boga. Nie wszyscy są mistykami. Intymne relacje z Bogiem są zależne również od Boga, są szczególną łaską. Dlatego nie deprecjonowałabym zewnętrznych przejawów religijności. Jak zwyczajny człowiek może okazać Bogu cześć i przywiązanie? Właśnie niedzielną mszą, dobrymi uczynkami, pielgrzymim trudem czy drobnymi umartwieniami. Są tym cenniejsze, że wyrastają z suchej gleby szarego dnia. Trzeba się z Salome zgodzić. Ale nie zapominajmy, że jesteśmy tu na salonach Jezuickich, na których wszycy Autorzy nieustannie trwają na modlitwie, ćwiczą św. Ignacego i unoszą się nad posadzką. W przerwach snując głębokie TX6"refleksje" wydawane w WAM-ie.
:
:-I
24 stycznia 2011, 17:06
"dwa określenia ukute przez współczesnych chrześcijan: wierzący, ale niepraktykujący i praktykujący, ale niewierzący" Są przecież trzy. Trzeci - wierzący i praktykujący, dzięki Bogu. Czwarty zapewne - niepraktykujący niewierzący.
:
:-(
24 stycznia 2011, 17:03
"Natomiast nie wykazują żadnej zdolności kreatywnej, nie angażują się w życie wspólnoty, żyją w niej, ale nie tworzą jej, nie interesują się nią. Po prostu wegetują." Taka wspólnota się "rozlatuje" po pewnym czasie.
Grażyna Urbaniak
24 stycznia 2011, 16:53
W religijności naturalnej, magicznej życie duchowe ogranicza się do wymiaru zewnętrznego, na przykład dobrych uczynków, niedzielnej mszy, pielgrzymek, drobnych umartwień; aby zasłużyć sobie na niebo. Religijność zewnętrzna oparta na elementach utylitarnych zajmuje miejsce religijności wewnętrznej, duchowości, opartej na miłości do Boga. Nie wszyscy są mistykami. Intymne relacje z Bogiem są zależne również od Boga, są szczególną łaską. Dlatego nie deprecjonowałabym zewnętrznych przejawów religijności. Jak zwyczajny człowiek może okazać Bogu cześć i przywiązanie? Właśnie niedzielną mszą, dobrymi uczynkami, pielgrzymim trudem czy drobnymi umartwieniami. Są tym cenniejsze, że wyrastają z suchej gleby szarego dnia.