Niespodziewane okoliczności – nasze spotkania ze Zmartwychwstałym

Uczniowie z Jezusem w Emaus - Caravaggio, Public domain, via Wikimedia Commons

„Dialogi w połowie drogi” – odcinek 50. Okres wielkanocny trwa, więc pozostając w atmosferze radości paschalnej, Autorzy podcastu dzielą się swoim doświadczeniem spotkań ze Zmartwychwstałym. Nie chodzi bynajmniej o refleksję nad spotkaniami opisanymi w Ewangelii. Chodzi o spotkania ze Zmartwychwstałym w naszej konkretnej rzeczywistości, tu i teraz.

Ewa Skrabacz i Wojciech Ziółek SJ szczerze i barwnie opowiadają swoje paschalne historie. Można ich posłuchać, by dowiedzieć się między innymi: jaki jest związek między niewysłanymi życzeniami świątecznymi, a pragnieniem spotkania ze Zmartwychwstałym; czy słuchanie wielkanocnych pieśni podczas nocnych spacerów po mieście, to dobry pomysł; czego sobie życzyć na okres wielkanocny?

ES: Chrystus zmartwychwstał.
WZ: Prawdziwie zmartwychwstał.
ES: Alleluja. I witamy bardzo serdecznie, Ewa Skrabacz...
WZ: I Wojciech Ziółek.
ES: W paschalnym niezmiennie nastroju mamy 50 dni takiej radości i my nie zawahamy się jej wykorzystywać.
WZ: Do końca, do ostatniego dnia.
ES: Choć tematy pewnie będą miały różny ładunek tej radości, natomiast w niczym to nie przeszkadza, by o niej pamiętać...
WZ: By się jej trzymać.

DEON.PL POLECA

Zaskakujące spotkania ze Zmartwychwstałym

ES: No to tak sobie pomyślałam, że zadam Ci pytanie o tę radość, ale konwencja mi się skojarzyła trochę z taką pielgrzymkową piosenką: czy Wojtek kocha Jezusa? I tak chciałam zapytać, czy Wojtek spotkał Jezusa zmartwychwstałego?
WZ: Na pytanie, czy Wojtek kocha Jezusa, odpowiedziałbym, że zupełnie to nie jest ważne, natomiast Wojtek wie, że Jezus kocha Wojtka.
ES: I to jest kluczowe w tej historii.
WZ: Natomiast, czy Wojtek spotkał Jezusa zmartwychwstałego? Tak. I zupełnie w niespodziewanym miejscu.
ES: To zupełnie jak apostołowie.
WZ: Dziękuję za to skojarzenie, bo właśnie od apostołów się zaczęło. Trzeba mieć jakiś wzór do naśladowania. Otóż... było tak, że po raz kolejny zresztą zmęczony celebracją Triduum, zmęczony świętowaniem po Wigilii Paschalnej z parafianami w domu parafialnym, zmęczony niewyspaniem związanym z tym, że a nocna adoracja, a przygotowanie liturgii, a rano trzeba wstawać, po raz kolejny na napisanie życzeń świątecznych nie starczyło mi czasu. I tak minął wieczór i poranek, dzień pierwszy, i drugi, i trzeci, czyli już wtorek, trzeci dzień Wielkanocy. I po prostu coraz większa wściekłość mnie zaczęła ogarniać, że nie, tu piękne słowa mówię ludziom o przeżywaniu, a sam co, a sam po prostu nie potrafię, nie umiem. I ogarnęła mnie taka wściekłość i takie rozczarowanie sobą i takie właśnie upokorzenie, że sobie myślę, nie wyślę w ogóle już życzeń, bo to po prostu będzie nieszczere, bo to będą jakieś takie lukrowane słowa, które niczego nie oznaczają, bo nie mają pokrycia w rzeczywistości.
ES: Dwie pieczenie na jednym ogniu i jeszcze jak sobie dodatkowo można ‘dowalić’ tym niewysłaniem, prawda?
WZ: Proszę tutaj nie dworować sobie, tylko współczuć.
ES: Bezwzględnie.
WZ: W każdym bądź razie tak sobie postanowiłem. I co się stało? Że w ten dzień, to był wtorek po Wielkanocy, była Ewangelia o uczniach idących do Emmaus. Czyli takich sfrustrowanych, czyli takich złych na siebie, takich rozgoryczonych. I do nich się Pan Jezus przyłącza i idzie z nimi i pociesza ich. Chociaż oni w ogóle Go nie widzą. Dlaczego nie widzą Go? Bo są zajęci tym, że powinno być inaczej. Że miało być inaczej. I tak sobie postanowiłem, że to ja napiszę właśnie o tym, że to przecież jest Pan Jezus. Ten ktoś, kto mi to podpowiedział, że Ziółek, przestań się zajmować swoją frustracją, tylko zobacz, że w tym jest Pan Jezus, prawda? I postanowiłem, że napiszę. I to była dobra decyzja, bo ja sam wiedziałem, że piszę to szczerze. Napisałem szczerze o moim niepozbieraniu, ale też reakcja ludzi, do których to wysyłałem, bliskich mi osób, była dobra. Taka przydługawa może nieco.

Frustracja bez rozanielenia i ‘oldschoolowa’ MP3

ES: Ale paschalna opowieść o tym, że Pan Jezus nie czeka na nasze rozanielenie w oczach i szeroki uśmiech na twarzy, lekkość i wzniosłość, tylko rzeczywiście przychodzi dokładnie tam, gdzie jesteśmy. Moja historyjka będzie taka, że frustracja to chyba nieodzowny element takich opowieści.
WZ: Spotkań ze Zmartwychwstałym.
ES: Tak. Ale akurat wychodziłam do radia. Nie wiem, coś mi się tam też poskładało. Wszystko było na nie. Szłam jakaś taka zła na wszystko, ale nie do końca wiedząca na co. A że słucham muzyki zawsze, to wzięłam tę moją oldschoolową MP3, żeby tam coś wybrać. No i stwierdziłam, dobrze, niech będą tam... Z folderu religijne, skoro słuchałam wcześniej wielkopostnych, to teraz mam tam jakiś folder Zmartwychwstanie i sobie zapodam. Choć nijak to nie wypływało z mojego wnętrza. Wręcz był na zasadzie kontrastu. Ale jak usłyszałam te dźwięki i te słowa, że Jezus zwyciężył, to wykonało się. Jakiś taki power we mnie wstąpił. Dobrze, że było ciemno, mało ludzi na ulicy, bo to już była noc. Ale szłam przez to miasto, ledwo się hamując, żeby nie śpiewać na cały głos razem z tym zespołem, który miałam w uszach. Ale to to wtórne, naprawdę ta radość, ten taki impet wstąpił we mnie. I zupełnie inna energia. I jeszcze jedna króciutka historia. Na drugi dzień był pierwszy piątek miesiąca. Praktykująca jestem w tym wymiarze. No i chciałam iść na poranną mszę, bo wieczorna troszkę była poza moim zasięgiem. No ale już była druga czy trzecia. A niestety mam tę przypadłość, którą masz i ty, nie tylko w Wielkanoc, czyli właśnie, że chodzimy późno spać i zwykle jedziemy na oparach.
WZ: Wszystko wygada, wszystko...
ES: No i tak sobie pomyślałam, nie, no już się nie pozbieram rano. I powiedziałam, dobrze, nastawiam na ósmą, nie pójdę. Chyba, że, chyba, że Panie Jezu mnie tam szturchniesz. I był gdzieś jakiś taki margines. I rzeczywiście, zostałam obudzona godzinę przed budzikiem. Nie byłam zbyt wypoczęta, ale z uśmiechem przyjęłam tę godzinę, którą zobaczyłam na zegarku. I pomyślałam sobie, okej Panie Jezu, jak tak zapraszasz, no to idziemy. I naprawdę, to pójście na tę poranną mszę pierwszopiątkową było jak przyjęcie takiego naprawdę bezpośredniego zaproszenia. I było w tym, znowu, dużo takiej autentycznej radości ze spotkania. I tak sobie myślę, że mamy takie momenty. Tylko chciejmy je dostrzec, żeby się nie skoncentrować, nie zatrzymać na tej frustracji czy zmęczeniu. Bo tam obok, tam w tym jest z nami Pan Jezus.
WZ: Tak, choć myślę, że słowo ‘chciejmy’, to mnie jako, jako starego i poharatanego przez woluntaryzm człowieka, mnie to słowo przeraża.
ES: No już jakieś złe intencje.
WZ: Tak, ale proszę tu posłuchać głębi mojej refleksji.
ES: Proszę wybaczyć mieliznę.
WZ: Bo się będę dzielił, ‘prosze Paniom’. Otóż tak, chcę się podzielić tym, że to jest chyba tak, że jeślibym nie był doprowadzony do takiej wściekłości i frustracji, to samym chceniem, to ja nie powiem co ja bym sobie mógł zrobić, prawda?
ES: Nie mów, proszę, nie mów.
WZ: Nie powiem, to niech to zostanie, nie powiem, że między nami. Ale...
ES: Dziękuję.
WZ: Tak. Natomiast na tym polega spotkanie Pana Jezusa w miejscach, w których się zupełnie nie spodziewamy. Dam biblijny przykład. Pan Jezus towarzyszy Łotrowi na krzyżu. Nie tylko uczniom idącym do Emmaus, ale towarzyszy Łotrowi. Rozmawia z nim najczulej, pozwala mu mówić do siebie po imieniu. Dlaczego? Dlatego, że właśnie, że on, że tenże Łotr wszystkiego by się mógł spodziewać, ale nie tego, że ten niewinny człowiek, niewinnie cierpiący, zbliży się do niego, że tak nie tylko zagada...
ES: Będzie z nim w tym najbardziej granicznym, ostatnim, jakby nie było, doświadczeniu. Ja przepraszam, jeśli dotknęłam tym ‘chciejmy’ jakichś delikatnych i dramatycznych strun, ale myślę w tym momencie bardziej o tym ignacjańskim, żeby ‘pragnąć’, żeby ‘chcieć chcieć’. Żebym miała ‘pragnienie pragnienia’. Ale to warto podkreślić, że nie chodzi o takie napinanie się i prężenie własnych muskułów i że ja postanowię, tylko raczej o otwartość, żeby w nas była. Żebyśmy czasem może nawet nie tyle chcieli, co mieli siłę może otworzyć oczy trochę szerzej, spojrzeć troszkę dalej, niż na czubek tego własnego nosa, tej swojej frustracji. I zobaczyć, że w tym jest z nami Pan Jezus.
WZ: Wysłuchawszy tych słów, mam takie odczucie, że u mnie duma miesza się ze złością. Jestem dumny z tego, że tej oto młodej osobie daliśmy jako jezuici taką formację, że potrafi teraz przywoływać tutaj Ćwiczenia i Ignacego, ale z drugiej strony po prostu, żeby to przeciw człowiekowi było używane, to naprawdę...
ES: Żadną miarą przeciw. Ojcze drogi, Jezuito kochany, przyjacielu najdroższy. To wszystko między nami, ode mnie do Ciebie, od Ciebie do mnie.
WZ: Zupełna zgoda. I dlatego, jeśli na koniec tego dzisiejszego paschalnego spotkania coś możemy i sobie nawzajem, i słuchaczom życzyć w tym paschalnym czasie trwającym przecież do Pięćdziesiątnicy. A tak a propos, to mówimy to w pięćdziesiątym odcinku.
ES: Jak ładnie się to wszystko splata.
WZ: Tak. To życzmy sobie, żebyśmy w naszej codzienności, w najbardziej nieoczekiwanych miejscach, uczuciach i okolicznościach prowadzili już nie tylko ze sobą, ja z Tobą, a Ty ze mną, ale właśnie ze zmartwychwstałym Panem Jezusem te nasze paschalne „Dialogi w połowie drogi”.

Jezuita, uratowany grzesznik; poprzednio duszpasterz akademicki w Opolu i Krakowie, proboszcz we Wrocławiu, prowincjał (2008-2014), a obecnie proboszcz w Tomsku (Rosja, Syberia); inicjator Deon.pl i Modlitwy w Drodze.

Twitter: wziolek_sj

 

Politolog, nauczyciel akademicki, dawca krwi, amatorka biegów długodystansowych, współpracuje z Radiem Doxa, Modlitwą w drodze i Deon.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niespodziewane okoliczności – nasze spotkania ze Zmartwychwstałym
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.