Parafianka skarżyła się, że w kościele siedzi prostytutka. Reakcja księdza wywołała jej oburzenie

(fot. shutterstock.com)
ks. Mirosław Maliński

W czasie rekolekcji po mszy świętej do zakrystii przyszła elegancko ubrana pani w kapeluszu. Przyciągnęła mnie do drzwi i ręką wskazała na kobietę w płaszczu w kratkę siedzącą w czwartej ławce: Ksiądz wie, co to za jedna? Pojęcia nie mam. To k...wa, proszę księdza. Tak, tak...

"Przybliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzeszni­cy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie, mówiąc: "Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi". Opowiedział im wtedy następującą przypo­wieść: "Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: «Ojcze, daj mi część własności, która na mnie przypada». Podzielił więc majątek mię­dzy nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwo­nił swoją własność, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie, i on sam za­czął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał na służbę do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.

Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu przymieram głodem. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem prze­ciw Niebu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie choćby jednym z twoich najemników». Zabrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw nie­go, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i wobec ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem». Lecz ojciec powiedział do swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przypro­wadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i weselić się, ponieważ ten syn mój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się». I zaczęli się weselić.

DEON.PL POLECA

Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tań­ce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego». Rozgniewał się na to i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on od­powiedział ojcu: «Oto tyle lat ci służę i nie przekro­czyłem nigdy twojego nakazu; ale mnie nigdy nie da­łeś koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój ma­jątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczo­ne cielę». Lecz on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, do ciebie należy. A trzeba było weselić się i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a od­nalazł się»". (Łk 15, 1-3. 11-32)

Ta przypowieść to jeden z najlepszych fragmentów w światowej literaturze. Cała Biblia jest na najwyż­szym poziomie literackim, to Himalaje literatury, ale ta perykopa - to już najwyższe szczyty. Są tacy, którzy twierdzą, że gdyby zginęło całe Pismo Święte, a oca­lała ta jedna opowieść, to i tak wiedzielibyśmy o Bogu to, co najistotniejsze.

Takim ludziom Bóg szczególnie okazuje miłosierdzie

Wszystko zaczyna się niewinnie: miał człowiek dwóch synów, jak to w rodzinie niejednego z nas. I oto młodszy syn nagle (a może wcale nie nagle -może to pragnienie rodziło się w nim przez lata?) zwraca się do ojca z roszczeniami majątkowymi. Co to znaczy: daj mi część majątku, która na mnie przy­pada? Czy nie chodzi tu o testament? I ten tajemni­czy ojciec pisze testament. Syn zabiera, co na niego przypada, i odjeżdża.

Kiedy się wypełnia testament? Po śmierci ojca. Ten syn powiedział ojcu: dla mnie nie żyjesz, dla mnie umarłeś. Odjechał w dalekie strony, tam gdzie ludzie hodowali świnie, do których Żydzi bynajmniej nie mieli sympatii. Odjechał w inne kultury, inne cy­wilizacje. On nie tylko powiedział ojcu: dla mnie nie żyjesz, ale kierował się przekonaniem, że cała ojcowi­zna, wychowanie, wartości, które dostał od niego, nie dadzą mu szczęścia. Że tego trzeba szukać w innych cywilizacjach, innych kulturach.

Czy na naszych oczach wielu naszych braci czy sióstr nie robi czegoś podobnego - nie szuka szczęś­cia w innych kulturach? A czy my sami nie wypusz­czamy się na wycieczki w odległe krainy i nie szukamy szczęścia: w pracy bez wytchnienia, w zabezpiecza­niu rodziny, w korporacyjnym wirze? Na tym polega cudowność Ewangelii, że opisuje ona nasze życie.

Odległe cywilizacje, w których wszystko trze­ba kupić, wszystko ma kod kreskowy, nawet miłość. Straszne, ale jakże swojskie, znane i wcale nie takie nowoczesne. Ta przypowieść jest aktualna w całej historii ludzkości.

Co robi ociec? Nawet nie próbuje zatrzymać syna. Żadnego szantażu, ani moralnego (tak się nie postępuje, łamiesz zasady!), ani emocjonalnego (synu, serce mi pęknie...), ani intelektualnego (prze­cież to, co robisz, jest zupełnie nielogiczne, przemyśl to!). Daje wszystko, czego syn chce, i bez słowa po­zwala mu odjechać.

Dziwny to ojciec. Zostawia dziec­ku dużo wolności, aż staje się to niebezpieczne. Po co tyle wolności? Wielu z nas z tych wypraw w odległe krainy w poszukiwaniu szczęścia wraca w bardzo kiepskiej kondycji, jak chłopak z przypowieści. Poranieni pra­cą w korporacjach, często z uzależnieniami, po przej­ściach. Sfrustrowani odkryciem, że nawet próba wto­pienia się w ten nowy świat nie zaspokaja głodu, nie daje szczęścia, rozczarowuje. Sama decyzja o powro­cie wydaje się już cudem.

Jestem pełen podziwu dla tego młodego czło­wieka z przypowieści. Że miał odwagę, śmiałość i uf­ność, aby pewnej nocy odkryć, że w domu jego ojca był inny porządek, że każdy dostawał miłość za dar­mo, nawet prosta służba. Decyzja o powrocie jest nie­zwykle trudna, bo trzeba przyznać się do wielkiej po­myłki, pomyłki życiowej.

Bp Ryś o tym, czym jest miłosierdzie

Ojciec, który przy odjeździe wydawał się zdy­stansowany i chłodny, teraz wybiega synowi naprze­ciw, skraca dystans, rzuca mu się na szyję, całuje. Ile emocji! Żadnych warunków wstępnych. Przyjęcie jest zupełnie bezwarunkowe. Najlepsza szata, pierścień na rękę, a na nogi sandały, które w Biblii często są symbolem wolności. Więźniom zabierano sandały, by nie mogli uciec. Kto miał sandały, szedł, gdzie chciał. Ojciec daje więc wyraźnie do zrozumienia, że syn jest absolutnie wolny. Jutro może znów poprosić o testa­ment, zabrać majątek i odejść. I po co ta wolność?

Otóż tylko człowiek wolny może kochać. A oj­ciec pragnie tylko tego jednego.

Jest jeszcze starszy syn, który dowiedziawszy się o wydarzeniu, nie chce z tym mieć nic wspólnego, nie chce nawet wejść do środka. Wylewa się z niego ogrom pretensji i niezrozumienia połączonego z niezgodą na taki porządek rzeczy. Skąd taka reakcja? Tego przy­powieść nie wyjaśnia, pozostawiając to nam, jakby Jezus wiedział, że ten temat jest nam znany. Przypo­wieść kończy się tragicznie: starszy syn pozostaje na zewnątrz i nie wiadomo, czy da się przekonać.

W czasie rekolekcji po mszy świętej do zakrystii przyszła elegancko ubrana pani w kapeluszu. Przy­ciągnęła mnie do drzwi i ręką wskazała na kobietę w płaszczu w kratkę siedzącą w czwartej ławce:

Ksiądz wie, co to za jedna?

Pojęcia nie mam.

To k...wa, proszę księdza. Tak, tak...

No i co? - zapytałem lekko onieśmielony.

Proszę księdza, gdyby gdzieś pod chórem, za filarem, ale ona w czwartej ławce... To skandal...

I...?

Jeśli ksiądz natychmiast nie wyprosi tej baby z kościoła, to...

To co?

To moja noga więcej tu nie postanie.

Proszę pani - powiedziałem najłagodniej, jak potrafiłem. - Jestem księdzem i muszę mówić praw­dę. Otóż tę kobietę w płaszczu w krateczkę w czwar­tej ławce Bóg bardzo kocha.

Kobieta spojrzała na mnie zdumiona i bez słowa rzuciła się do drzwi. Trzasnęła nimi z całej siły. Nigdy więcej jej nie widziałem.

Tak, ta Ewangelia jest o nas. Gramy w niej róż­ne role: syna, który szuka szczęścia w obcych cywi­lizacjach, syna skruszonego, który uznaje swój błąd i wraca, ojca, który próbuje przyjmować i tulić w ra­mionach zagubionych, syna, który nie chce się pogo­dzić z tym, że Bóg jest dobry.

Mistrzowskie opowiadanie. Jaka zwięzłość, jaka konsekwencja w prowadzeniu obrazu! Minimum słów, maksimum treści.

Tekst pochodzi z książki: "Zatrzymaj się, albo giń"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Parafianka skarżyła się, że w kościele siedzi prostytutka. Reakcja księdza wywołała jej oburzenie
Komentarze (2)
2 października 2017, 21:36
"Cała Biblia jest na najwyż­szym poziomie literackim, to Himalaje literatury, ale ta perykopa - to już najwyższe szczyty". No proszę Was. Takie stwierdzenia tylko ośmieszają ten, zapewne mądry co do zasady, tekst.
2 października 2017, 21:36
"Cała Biblia jest na najwyż­szym poziomie literackim, to Himalaje literatury, ale ta perykopa - to już najwyższe szczyty". No proszę Was. Takie stwierdzenia tylko ośmieszają ten, zapewne mądry co do zasady, tekst.