Parafianka skarżyła się, że w kościele siedzi prostytutka. Reakcja księdza wywołała jej oburzenie
W czasie rekolekcji po mszy świętej do zakrystii przyszła elegancko ubrana pani w kapeluszu. Przyciągnęła mnie do drzwi i ręką wskazała na kobietę w płaszczu w kratkę siedzącą w czwartej ławce: Ksiądz wie, co to za jedna? Pojęcia nie mam. To k...wa, proszę księdza. Tak, tak...
"Przybliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie, mówiąc: "Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi". Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: "Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: «Ojcze, daj mi część własności, która na mnie przypada». Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swoją własność, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie, i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał na służbę do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu przymieram głodem. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie choćby jednym z twoich najemników». Zabrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i wobec ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem». Lecz ojciec powiedział do swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i weselić się, ponieważ ten syn mój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się». I zaczęli się weselić.
Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego». Rozgniewał się na to i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: «Oto tyle lat ci służę i nie przekroczyłem nigdy twojego nakazu; ale mnie nigdy nie dałeś koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę». Lecz on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, do ciebie należy. A trzeba było weselić się i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się»". (Łk 15, 1-3. 11-32)
Ta przypowieść to jeden z najlepszych fragmentów w światowej literaturze. Cała Biblia jest na najwyższym poziomie literackim, to Himalaje literatury, ale ta perykopa - to już najwyższe szczyty. Są tacy, którzy twierdzą, że gdyby zginęło całe Pismo Święte, a ocalała ta jedna opowieść, to i tak wiedzielibyśmy o Bogu to, co najistotniejsze.
Takim ludziom Bóg szczególnie okazuje miłosierdzie
Wszystko zaczyna się niewinnie: miał człowiek dwóch synów, jak to w rodzinie niejednego z nas. I oto młodszy syn nagle (a może wcale nie nagle -może to pragnienie rodziło się w nim przez lata?) zwraca się do ojca z roszczeniami majątkowymi. Co to znaczy: daj mi część majątku, która na mnie przypada? Czy nie chodzi tu o testament? I ten tajemniczy ojciec pisze testament. Syn zabiera, co na niego przypada, i odjeżdża.
Kiedy się wypełnia testament? Po śmierci ojca. Ten syn powiedział ojcu: dla mnie nie żyjesz, dla mnie umarłeś. Odjechał w dalekie strony, tam gdzie ludzie hodowali świnie, do których Żydzi bynajmniej nie mieli sympatii. Odjechał w inne kultury, inne cywilizacje. On nie tylko powiedział ojcu: dla mnie nie żyjesz, ale kierował się przekonaniem, że cała ojcowizna, wychowanie, wartości, które dostał od niego, nie dadzą mu szczęścia. Że tego trzeba szukać w innych cywilizacjach, innych kulturach.
Czy na naszych oczach wielu naszych braci czy sióstr nie robi czegoś podobnego - nie szuka szczęścia w innych kulturach? A czy my sami nie wypuszczamy się na wycieczki w odległe krainy i nie szukamy szczęścia: w pracy bez wytchnienia, w zabezpieczaniu rodziny, w korporacyjnym wirze? Na tym polega cudowność Ewangelii, że opisuje ona nasze życie.
Odległe cywilizacje, w których wszystko trzeba kupić, wszystko ma kod kreskowy, nawet miłość. Straszne, ale jakże swojskie, znane i wcale nie takie nowoczesne. Ta przypowieść jest aktualna w całej historii ludzkości.
Co robi ociec? Nawet nie próbuje zatrzymać syna. Żadnego szantażu, ani moralnego (tak się nie postępuje, łamiesz zasady!), ani emocjonalnego (synu, serce mi pęknie...), ani intelektualnego (przecież to, co robisz, jest zupełnie nielogiczne, przemyśl to!). Daje wszystko, czego syn chce, i bez słowa pozwala mu odjechać.
Dziwny to ojciec. Zostawia dziecku dużo wolności, aż staje się to niebezpieczne. Po co tyle wolności? Wielu z nas z tych wypraw w odległe krainy w poszukiwaniu szczęścia wraca w bardzo kiepskiej kondycji, jak chłopak z przypowieści. Poranieni pracą w korporacjach, często z uzależnieniami, po przejściach. Sfrustrowani odkryciem, że nawet próba wtopienia się w ten nowy świat nie zaspokaja głodu, nie daje szczęścia, rozczarowuje. Sama decyzja o powrocie wydaje się już cudem.
Jestem pełen podziwu dla tego młodego człowieka z przypowieści. Że miał odwagę, śmiałość i ufność, aby pewnej nocy odkryć, że w domu jego ojca był inny porządek, że każdy dostawał miłość za darmo, nawet prosta służba. Decyzja o powrocie jest niezwykle trudna, bo trzeba przyznać się do wielkiej pomyłki, pomyłki życiowej.
Bp Ryś o tym, czym jest miłosierdzie
Ojciec, który przy odjeździe wydawał się zdystansowany i chłodny, teraz wybiega synowi naprzeciw, skraca dystans, rzuca mu się na szyję, całuje. Ile emocji! Żadnych warunków wstępnych. Przyjęcie jest zupełnie bezwarunkowe. Najlepsza szata, pierścień na rękę, a na nogi sandały, które w Biblii często są symbolem wolności. Więźniom zabierano sandały, by nie mogli uciec. Kto miał sandały, szedł, gdzie chciał. Ojciec daje więc wyraźnie do zrozumienia, że syn jest absolutnie wolny. Jutro może znów poprosić o testament, zabrać majątek i odejść. I po co ta wolność?
Otóż tylko człowiek wolny może kochać. A ojciec pragnie tylko tego jednego.
Jest jeszcze starszy syn, który dowiedziawszy się o wydarzeniu, nie chce z tym mieć nic wspólnego, nie chce nawet wejść do środka. Wylewa się z niego ogrom pretensji i niezrozumienia połączonego z niezgodą na taki porządek rzeczy. Skąd taka reakcja? Tego przypowieść nie wyjaśnia, pozostawiając to nam, jakby Jezus wiedział, że ten temat jest nam znany. Przypowieść kończy się tragicznie: starszy syn pozostaje na zewnątrz i nie wiadomo, czy da się przekonać.
W czasie rekolekcji po mszy świętej do zakrystii przyszła elegancko ubrana pani w kapeluszu. Przyciągnęła mnie do drzwi i ręką wskazała na kobietę w płaszczu w kratkę siedzącą w czwartej ławce:
Ksiądz wie, co to za jedna?
Pojęcia nie mam.
To k...wa, proszę księdza. Tak, tak...
No i co? - zapytałem lekko onieśmielony.
Proszę księdza, gdyby gdzieś pod chórem, za filarem, ale ona w czwartej ławce... To skandal...
I...?
Jeśli ksiądz natychmiast nie wyprosi tej baby z kościoła, to...
To co?
To moja noga więcej tu nie postanie.
Proszę pani - powiedziałem najłagodniej, jak potrafiłem. - Jestem księdzem i muszę mówić prawdę. Otóż tę kobietę w płaszczu w krateczkę w czwartej ławce Bóg bardzo kocha.
Kobieta spojrzała na mnie zdumiona i bez słowa rzuciła się do drzwi. Trzasnęła nimi z całej siły. Nigdy więcej jej nie widziałem.
Tak, ta Ewangelia jest o nas. Gramy w niej różne role: syna, który szuka szczęścia w obcych cywilizacjach, syna skruszonego, który uznaje swój błąd i wraca, ojca, który próbuje przyjmować i tulić w ramionach zagubionych, syna, który nie chce się pogodzić z tym, że Bóg jest dobry.
Mistrzowskie opowiadanie. Jaka zwięzłość, jaka konsekwencja w prowadzeniu obrazu! Minimum słów, maksimum treści.
Tekst pochodzi z książki: "Zatrzymaj się, albo giń"
Skomentuj artykuł