Paweł Kowalski SJ: jesteśmy w środku burzy na jeziorze

Fot. Aleksandra Nazaruk / Facebook Pawła Kowalskiego SJ

"Nie będę udawał, że mam jakąś złotą receptę, która może nas uratować. Ale odczytuję, że jest ona zawarta w pragnieniu proroków i tym, co już wydarzało się nie raz w historii Kościoła" - pisze jezuita.

To będzie bardzo długi tekst. Mam nadzieję, że Czytelnik jakoś się w nim nie pogubi. Gratuluję też Każdemu, kto wykaże się heroizmem i doczyta do końca.

Dwa ostatnie dni... dwa materiały, z którymi trzeba się zmierzyć. Pierwszy to "Obudzić proroków" - spotkanie z bpem Piotrem Jareckim i Tomkiem Krzyżakiem oraz szczery materiał o. Adama Szustaka - "Mam już dość". Oba komunikują w zasadzie to samo: Jesteśmy rozczarowani Kościołem.

W obliczu rozczarowania Kościołem, które dotyka nie tylko letnich w wierze, ale i wielu kapłanów czy mocno zaangażowanych katolików (ileż już razy towarzyszyłem ludziom w takiej właśnie sytuacji... ile razy sam tego doświadczałem...), jakoś mocno przemawia do mnie to pragnienie, czy też wołanie, o proroków.

DEON.PL POLECA

Zacznę od pewnej piosenki. Urzekła mnie piosenka panów Łona i Webber - "Co tak wyje".

W skrócie. Jedziemy pociągiem, a nasz problem polega na tym, że jest bardzo głośno - coś wyje. I powstają różne pomysły jak sobie z tym wyciem poradzić. Ktoś mówi, że może uszczelnić okna, inny, że nie będzie nic słychać, gdy zaczniemy wszyscy razem pohukiwać.

Co tak wyje? Ano ostatni wagon, trzeciej klasy, już ledwo zipie. Odpadła połowa kół, wszystko trzyma na słowo honoru.

A my jedziemy klasą pierwszą. Dlatego wygrała trzecia propozycja rozwiązania problemu wycia… przecież mamy długą tradycję przeczekiwania wyć. Skoro jedziemy klasą pierwszą, to zajmijmy się problemami pierwszej klasy. "Tutaj jest zdrowa dieta, sport, Paolo Coelho, tarot, harmonijny rozwój, praca nad szczęściem i pogodna starość".

Piękna uniwersalna alegoria. Myślę, że bardzo pasuje do naszej polskiej kościelnej sytuacji.

Kościół już nam ledwo zipie. "Odpadła" powoła wiernych, resztkę chęci odebrała pandemia, pedofilia, głupie teksty ludzi odpowiedzialnych w Kościele… Rozczarowanie wdziera się do serca.

A jakie my mamy pomysły na działanie? Ktoś mówi, że lepiej dobrze wszystko uszczelnić, żeby problemy nie wyciekały. Lepiej o tym nic nie mówić. Udawać, że nic się nie stało.

Inny mówi, że jak zaczniemy pohukiwać, to nie będzie słychać wycia. Więc krzyczymy, że nas atakują, że czasy złe, że młodzi, że starzy, że to przez księży, przez Radio Maryja, przez masonów... każdy wybiera sobie wroga, z którym czuje się mocno związany.

Najgorsze jest jednak to, która koncepcja wygrywa. "Przecież my mamy długą tradycję przeczekiwania wyć." Zajmijmy się więc problemami pierwszej klasy, one dają nam pozór tego, że zajmujemy się czymś ważnym. My tu będziemy dyskutować, czy polityk może coś powiedzieć podczas mszy, czy nie. Czy od ambony, czy może mu postawić mikrofon. Będziemy dyskutować, czy w piątek można iść na grilla po tej, czy po tamtej stronie Wisły. Albo czy na drzwiach pisze się CMB czy KMB...

I oczywiście to są ważne tematy do dyskusji, tylko że to są problemy ludzi jadących w wagonie pierwszej klasy. I można na nie tracić dużo czasu i mieć satysfakcję z wykonanej pracy, tylko że one nie dotykają istoty problemu, tego który sprawia, że Kościół się rozpada na naszych oczach.

Zostawiam na boku temat, czy faktycznie jest bardzo źle... czy tylko źle... O. Adam swoje rozczarowanie przynosi pod krzyż Chrystusa. Mi przychodzi do głowy scena wezwania do chodzenia po wodzie.

Co mówi Ewangelia? W skrócie. Jesteśmy w środku burzy na jeziorze. Wydaje się, że za chwilę zatoniemy. W tym wszystkim ratunek i cała nadzieja nie płynie z tego, że jacyś "Apostołowie" jakoś się zorganizują, przeformułują, i dadzą sobie radę.

Do tego, zauważamy, że idzie do nas Zjawa. Przeszywa nas kolejny strach. W pewnym momencie słyszymy wezwanie: "Chcę, żebyś do mnie przyszedł po wodzie".

Kościoła nie uratujemy przez zorganizowanie się, przeformułowanie. Kościoła nie zmienią też "jacyś" ludzie (ostatnio coraz bardziej alergicznie reaguję na pytania "co polscy biskupi zrobią z...". Szkoda, że niejednokrotnie dają się oni wkręcić ten chocholi taniec). To nie urzędy uratują Kościół. O tym się jedynie bardzo fajnie dyskutuje w publicystyce. Tej około-kościelnej jak i antykościelnej.

Czy istnieje dla nas jakakolwiek nadzieja?

12/13 wiek. Powierzchowna wiara nie kształtuje ani nie przemienia życia, duchowieństwo jest mało gorliwe, miłość stygnie, a wewnętrzne zniszczenie Kościoła pociąga za sobą także rozkład jedności wraz z narodzinami ruchów heretyckich.

I co robi wtedy Bóg? Woła młodego chłopaka i mówi mu: "Franciszku idź i odbuduj mój kościół" ("Pójdź do mnie po wodzie"). I zaczyna się jedna z najważniejszych duchowych reform w historii kościoła. Czy poszedł po wodzie?

Kiedy w 14 wieku papież balował w Awinionie. Bóg wezwał chyba najpotężniejszą babkę w historii kościoła, zaraz po Matce Bożej, i mówi jej: "Kaśka, «pójdź do mnie po wodzie». Zrób coś z tym". I Katarzyna ze Sieny pisała do papieża listy.

Jakie były tego efekty? Skruszony Papież wrócił do grobów Piotra i Pawła. Co mnie w tym najbardziej porusza, to że Katarzyna nie umiała wtedy pisać. To do czego Bóg ją powołał, przechodziło ludzkie pojęcie - Ona nie szła po wodzie... ruszyła truchtem.

Nie będę udawał, że mam jakąś złotą receptę, która może nas uratować. Ale odczytuję, że jest ona zawarta w pragnieniu proroków i tym, co już wydarzało się nie raz w historii Kościoła.

Postawić wszystko na Jezusa. Mimo że On się wydaje teraz Zjawą. Kimś obcym, legendą. Zerknąć w swoje serce i poszukać w nim tego wszystkiego, co kiedykolwiek o Nim się słyszało. Dać się zafascynować Jezusowi! Czyli powrócić do duchowości. Do mistyki codzienności.

Usłyszeć, że On woła: "Pójdź do mnie po wodzie". Gdy wszystko się wali, Kościół rozwalają pedofile, niekompetencja, płytkość. Może się wydawać, że wiara jest niemożliwa. Że ten Jezus już na zawsze pozostanie tylko zjawą. Niech nas wtedy nie trwoży strach! Musimy uwierzyć temu wewnętrznemu głosowi. Posłuchać własnego serca.

Co to znaczy pójść po wodzie? Pozwolę sobie zmienić ton na bardziej bezpośredni. Wiem, że może trochę trąci kaznodziejstwem. Proszę mi to wybaczyć.

A kiedy ostatnio myślałeś, żeby się pojednać? Nawet pomimo tego, że masz poczucie skrzywdzenia, może nawet słusznie. Pomimo tego, że tyle lat minęło. Mimo tego, że ta druga strona głosowała na tego, a nie innego kandydata. Posłuchaj własnego serca, tam Go usłyszysz.

A kiedy ostatnio się modliłeś? Czy nie jest tak, że pragniesz w końcu pomodlić się tak, tak nawiązać kontakt z Bogiem, żeby to zmieniło twoje życie. Żeby w końcu zaczęło dawać nadzieję. Nie, żeby zasypywać Go petycjami, ale w końcu się do Niego przytulić. Posłuchaj swojego serca, tam Go usłyszysz.

A kiedy ostatnio kochałeś? Ale tak, żeby drugiego nie używać dla własnego zaspokojenia. I spokojnie. Wiem, że możesz wątpić czy miłość jest jeszcze możliwa. Tylko, że Ona dalej istnieje. Posłucha swojego serca, tam Ją usłyszysz.

Jezus wzywa Cię, żebyś poszedł po wodzie. Może to się wydaje absurdalne, ale jak zrobisz pierwszy krok, to zobaczysz, jaka to frajda chodzić po falach...

>> Rozmowa bpa Piotra Jareckiego i Tomka Krzyżaka (KLIK!)

>> Vlog o. Adama Szustaka (KLIK!)

Publikujemy post Pawła Kowalskiego SJ, który ukazał się na Facebooku:

Duszpasterz akademicki wspólnoty DA Winnica w Gdańsku Wrzeszczu. Bydgoszczanin. Ukończył filozofię na Akademii Ignatianum w Krakowie. Pracował w Szkole Kontaktu z Bogiem. Studiował teologię na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Podharcmistrz i kilkukrotny przewodnik grupy SZARA WAPM

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Paweł Kowalski SJ: jesteśmy w środku burzy na jeziorze
Komentarze (22)
DS
~Dariusz Stępień
23 września 2020, 21:44
Wszystko się zgadza tylko polski Kościół jedzie trzecią klasą i od tempa reakcji Watykanu (1sza klasa) zależy czy nasz wagon się nie wykolei. W Polsce słychać tylko świst.
AG
Adam Gancarz
23 września 2020, 17:06
Powypędzajcie wszystkich bankierów ze świątyni, siedzących na katedrach. Którzy swe stragany zadaszyli płaszczem Chrystusa i sprzedają sakramenty i sakramentalia, absolucje i inne magnalia. Wyprowadźcie ciężkie woły, bezpańskie baranki, wypuśćcie gołębie które o pokoju z ust waszych nie słyszały. Zrzućcie zapalczywość z siebie i mowę haniebną; starego z siebie zrzućcie człowieka (por. Kol 3, 8-9). Na koniec «Zburzcie świątynię tę, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo» (J 4, 19).
JJ
~Jan Jan
23 września 2020, 05:42
''1 Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi1: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. 2 Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. 3 Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się podobnie jak On jest święty. ''
MR
~Maciej RODO
22 września 2020, 02:02
To nie był bardzo długi tekst, nie było heroizmem doczytać do końca. Z całym szacunkiem dla Ciebie, bracie autorze - ten tekst był płytki - po płytkiej wodzie chodzić rzeczywiście można w błogiej radości wśród fal... Naprawdę nie potrzeba więcej "kościelnej (nowo)mowy, pobożnych kazań, doprawdy nie trzeba nam dziś nauczycieli, lecz świadków! BOGU dzięki za proroków posłanych nam: Adama Szustaka, Grzegorza Rysia, Marcina Zielińskiego! Obyśmy wszyscy prorokowali jak oni. Duchu Święty, przyjdź! Proszę przyjdź!
JJ
~Jan Jan
23 września 2020, 05:32
Napisałeś: ''BOGU dzięki za proroków posłanych nam: Adama Szustaka, Grzegorza Rysia, Marcina Zielińskiego! Obyśmy wszyscy prorokowali jak oni. Duchu Święty, przyjdź! Proszę przyjdź!''..................Wołaj częściej i głośniej, bo obecnie jeszcze diabeł Tobą miota. Jak tobie nie jest głupio nazywać wymienione osoby prorokami. WSTYD !!!
23 września 2020, 11:15
W dzisiejszych czasach dość ryzykownie stawiać jakieś osoby duchowne za wzór, bo dziś są kapłanami kościoła katolickiego ale co będzie" jutro" ? Mamy pewność że nadal będą go reprezentować ? Życie pokazuje coraz więcej przypadków znanych osób które jednego dnia były duchownymi a "kolejnego dnia" nie tylko nimi nie były ale nawet już nie są katolikami... Podawać nazwisk chyba nie trzeba ?
MB
~Marcin Baran
21 września 2020, 21:04
Jeśli ludzie będą odrzucali Kościół Katolicki, który mimo swych wielu słabości jest jeden, święty, apostolski i powszechny - to się totalnie pogubią. Wtedy zaczną sobie tworzyć własnego Boga, wybierać dowolnie przykazania Dekalogu, wtedy sobie każdy sam będzie wyjaśniał Pismo Św - według własnych kaprysów i zachcianek, wtedy stracą życiodajną więź z Kościołem Apostołów, wtedy każdy sam się będzie rozgrzeszał z własnych grzechów i sam będzie sobie mówił: "a po co się modlić, przecież i tak Bóg wie, czego od niego chcę" . Czy dzisiejsi ludzie - tak przecież światli i wykształceni, tak obyci i wyedukowani - tego nie rozumieją? Jeśli zaczniesz sobie zakładać własny Kościół, własnego obrządku - to przegrasz. Polecisz w dół jak kamień.
KO
~Kt Oś
22 września 2020, 21:06
Dzisiejsi ludzie chcą żeby Kościół ich prowadził do Boga, tego prawdziwego Boga, a nie ulepionego według własnych kaprysów i zachcianek, chcą żeby strzegł wszystkich przykazań, a nie wybierał te które są opłacalne w danym momencie, chcą żeby więź w Kościołem była życiodajna.
ϘƱ
~ϙ ʊ
22 września 2020, 22:06
Oś Ś Ći zostały żϙcʊne
23 września 2020, 11:17
"Wtedy zaczną sobie tworzyć własnego Boga, wybierać dowolnie przykazania Dekalogu" Taaaak. Mam jakieś dziwne wrażenie że to właśnie hierarchia koscioła katolickiego wybiera dowolnie które przykazania kogo dotyczą. Bo na ten przykład przykazanie "Nie cudzołóż" kapłanów już chyba nie zobowiązuje wogóle, a przykazanie "Nie mów fałszywego świadectwa (...)" nie obowiązuje w szczególności biskupów i kardynałów... Czy się mylę biskupie Greger i kardynale Dziwisz ?
MB
~Marcin Baran
23 września 2020, 20:24
A podaj teraz kilka przykładów z własnego życia. To będzie też ciekawe. Śmiało, Jerzy
JM
~Jan M
21 września 2020, 15:56
Co my, świeccy, możemy? Pokornie się modlić i nie rzucać kamieniem. Mówią nam, że jesteśmy najważniejsi, a my nawet nie mamy swojego zinstytucjonalizowanego głosu, nie mamy wpływu na większość spraw i decyzji. Czy na spotkaniach KEP są świeccy z prawem głosu? Teraz, jak bieda, to duchowni chętnie mówią, ej, wy też jesteście Kościołem, myśmy schrzanili, ale pomóżcie nam naprawiać. A potem z powrotem na kolana. Albo nawet: to też wasza wina, bo księża pochodzą z ludu, zły lud, źli kapłani. Pomożecie? Pomożemy! To ten sam mechanizm! Katolicki proletariat ma tylko robić dzieci i słuchać panów. Mam wrażenie że są dwa Kościoły, które wzajemnie się nie rozumieją, nie ufają. Kościół świeckich i kościół kleru. Ta stara tkanka obumiera i cuchnie. Czy pod spodem przebija się świeża, jak za Franciszka z Asyżu? Nie wiem. Wiem, że trzeba innego spojrzenia na kapłaństwo i to czym w istocie jest. Tytułem szlacheckim? Rangą administracyjną?
KS
Konrad Schneider
21 września 2020, 19:32
Podobnie chcialem napisac. Dziekuje Panu za to!
MB
Markus Balonowski
21 września 2020, 22:39
Hmm, a ja bym tak nie napisał ...ale refleksja jest ciekawa. Faktycznie głos świeckich ...hmm, liczy się mało. Z jednej strony episkopat musi być, z wielu względów, choćby z tego że w żadnej strukturze najważniejszych decyzji nie mogą podejmować ludzie przypadkowi ...z drugiej strony obecna przepaść między episkopatem a "ludem" to jest jakiś antyewangeliczny absurd. Jak rozwiązać tę sytuację? NIE WIEM.
M*
Monika * Monika
21 września 2020, 12:02
Zgadzam się, nikomu nie zaszkodzi odnowa duchowa. Ale, koniec końców, znowu wszystko sprowadza się do obarczenia ciężarem odnowy nas - wiernych. Ja do kościoła już nie chodzę, ale modlę się codziennie, dzieci też pilnuję, jak widać (po wizycie na stronie) interesuję się KK - czytam też Więź i Tygodnik Powszechny. W obecnej sytuacji zawinił głównie kler, a jakoś nie widzę pomysłu, ba nawet myślenia o tym, co KLER powinien zrobić by odnowić KK. Łatwo jest zrzucić ciężar zmian na prostaków.
MB
Markus Balonowski
21 września 2020, 16:15
Ja rozumiem że tekst jest do każdego członka Kościoła ...czyli do kleru też. Przynajmniej nie zauważyłem wyłączenia ;)
MS
~Mariusz S
21 września 2020, 10:36
Bardzo trafna diagnoza i mimo wszystko podane rozwiązanie. To jest tak proste, a zarazem tak skomplikowane.
WI
~w I(mię kogo czego
21 września 2020, 09:55
ja to bym jezuita napisał dużą literą bo tam JEST Jezu i Ta .... jakby to powiedzieć "zienia obiecana" bo nie dobrze jest ϗ ECCE Homo JEST sam ... i Ta morze jakaś biblijna oblubienica nierozerwalnie zrośnięta w św. pamięci ich Samech żebra[kʰ]
MW
~m w
21 września 2020, 18:47
morze (Rdz 1,2) taka oblubienica rybaków których duch unosił się ... nad obliczem ziemi Tej ... ziemi świętej dla nich
CT
~czas to כ0ף na zegar słoneczny Paweł Pierwszy
23 września 2020, 00:55
Jezu i Ta כֹּהֵ ן KohenKa ... laska ... krzywaośכֹּ
JJ
~Jan Jan
23 września 2020, 05:26
''nad obliczem ziemi Tej ... ziemi świętej dla nich'' ''15 Nie miłujcie świata3 ani tego, co jest na świecie! Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. 16 Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia4 nie pochodzi od Ojca, lecz od świata.
ML
~My Lomza
23 września 2020, 21:52
1 J 4, 6