"Dziś najbardziej zacięta walka toczy się nie na ulicach i przed kościołami, nie w Sejmie czy Trybunale, nie w mediach a naszych sercach, walka by nie przestać kochać, szanować, błogosławić i przebaczać, szczególnie tym, których rozpoznajemy jako nieprzyjaciół, którzy takimi się nam jawią" - pisze jezuita.
Sam pytałem i nadal szukam odpowiedzi w kontekście tego, co się dzieje, przede wszystkim w modlitwie i bardzo porusza mnie słowo z czytanego ostatnio na Liturgii listu do Efezjan:
"Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże - wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu!".
Rozumiem, że dla wielu z nas to bardzo trudny czas, jesteśmy zmuszeni do opowiedzenia się po jakiejś stronie - podział w społeczeństwie sięga głęboko i dodatkowo jest celowo nakręcany i wykorzystywany przez różnorodne podmioty społeczne (wiem, że to może brzmi jak teoria spiskowa, ale tak wierzę). Osobiście nie chcę tego czynić, nie chcę stawać po którejkolwiek stronie barykady, bo nie wierzę w ich zasadność i sensowność, a ich istnienie jest wyrazem zwycięstwa nieprzyjaciela człowieka. Nie wierzę w przemoc jako środek, który jest w stanie zaradzić obecnym problemom, a już w ogóle nie wierze w przemoc w imię dobra, jakkolwiek rozumianego.
Wybieram miejsce pomiędzy, wsłuchany w oba głosy, to mnie rozciąga i krzyżuje. Wierzę, że tu cierpi Chrystus rozdarty tym konfliktem jego braci i sióstr. Wierzę w moc słów o Ewangelii pokoju i pojednania, wierzę w nadzieję, że Duch Chrystusa działa w rzeczywistości i dzięki ludziom dobrej woli możliwa jest równowaga i porozumienie. Podział jaki został ujawniony jest punktem wyjścia, drogą obumierania, drogą krzyża by się spotkać i podać ręce, jeśli jest to niemożliwe, to my jesteśmy za to odpowiedzialni, obie strony - przegrywamy szukając pojednania i pokoju. Więcej odpowiedzi możemy znaleźć jedynie na kolanach w pokorze badając nasze serca i pytając Pana o wskazówkę i drogę. Może jej nam udzieli, może nie - nie przestaję jednak Mu ufać, że wie co robi.
P.S. Ponieważ nie zaglądam tu ostatnio (przede wszystkim po to by chronić swoje serce i przygotować się do rekolekcji) nie będę komentował i dyskutował, ale wam nie chcę tego zabronić.
Romek Groszewski SJ podzielił się tym wpisem na swoim koncie na Facebooku:
Skomentuj artykuł