Sekretarz stanu myślał, że Papież stracił rozum

(fot. sxc.hu)

Od rozpoczęcia Vaticanum II minęło 50 lat. Dlaczego go zwołano? Co dał Kościołowi? Dlaczego właśnie sobór powszechny? Papież Jan XXIII mówił, że nagły pomysł zwołania soboru uważa za natchnienie Ducha Świętego, będące odpowiedzią na gorące modlitwy. Ówczesny papieski sekretarz stanu, kardynał Tardini, który jako pierwszy o tym usłyszał, szczerze wyznał później iż uznał, że Jan XXIII na chwilę stracił rozum...

Zaskakujące natchnienie papieża Jana

Starego, poczciwego kardynała Angelo Giuseppe Roncallego, patriarchę Wenecji, 28 października 1958 roku konklawe wyłoniło na papieża jako tego "przejściowego" po długim, trudnym i heroicznym pontyfikacie niezłomnego Piusa XII. Znając sposób bycia i poczucie humoru Jana XXIII - bo takie imię przybrał ten książę Kościoła - można było spodziewać się, że na papieskim dworze będą z nim małe "problemy". Ale nikomu do głowy by nie przyszło, że właśnie on nagle, zaledwie trzy miesiące po wyborze, odczuje potrzebę zwołania powszechnego soboru, i - co gorsza - zwoła go!

DEON.PL POLECA

Kościół wydawał się żadnego soboru nie potrzebować. Świątynie na nabożeństwach były wypełnione, udzielano wielu chrztów, odnotowywano coraz więcej nawróceń na katolicyzm z innych wyznań i religii, seminaria i zakonne domy formacyjne były pełne, nikt raczej nie szerzył żadnych poważnych herezji ani nie wypowiadał posłuszeństwa papieżowi, więc nie było nawet na co rzucić anatemy. Katolickie uniwersytety i stowarzyszenia prężnie działają, ruch liturgiczny odnosi coraz większe sukcesy w walce o aktywne uczestnictwo wiernych w liturgii, głębokie jej przezywanie i rozumienie. Po co sobór?

Z drugiej strony, w świecie od dłuższego czasu obserwowano poważne zmiany kulturowe, społeczne, polityczne. Nie ochłonięto jeszcze dobrze po tragedii, jaką były wojny światowe, a pewne napięcia w każdej chwili mogły wywołać kolejną. Pojawiali się prorocy wielkiej sekularyzacji. Wśród nauk rozwijała się też teologia, lecz na katolickich uniwersytetach zachowawcze klosze czasem zdawały się ten rozwój hamować. Ogólnemu kościelnemu dobremu samopoczuciu towarzyszył jednak jakiś lęk, jakaś obawa o autentyczność, o to na ile ta duża, wierząca wspólnota składa się z wierzących jednostek. Jak dojrzała jest ich religijność? Zgorszenie odłączeniem się od Kościoła dużych grup chrześcijan na przestrzeni wieków, stające często na przeszkodzie misyjnej działalności Arki Zbawienia, musiało mobilizować do szukania lepszych metod zaradzenia problemowi niż apologetyka.

Dlaczego właśnie sobór powszechny? Papież po prostu mówił, że nagły pomysł zwołania soboru uważa za natchnienie Ducha Świętego, będące odpowiedzią na gorące modlitwy. Ówczesny papieski sekretarz stanu, kardynał Tardini, który jako pierwszy o tym usłyszał, szczerze wyznał później iż uznał, że Jan XXIII na chwilę stracił rozum...

W ferworze przygotowań

W pierwszej drukowanej informacji o planowanym soborze, jaka poszła w świat w watykańskim piśmie "Osservatore Romano" 26 stycznia 1959 roku, podano za cel obrad chęć zaradzenia błędom współczesności i jej nadmiernemu zmaterializowaniu, a także oficjalne zainicjowanie nowych metod w katolickim ekumenizmie. Papież mówił później również o tajemniczym "aggiornamento", udzisiejszeniu - sprawieniu by głosić Ewangelię językiem, jaki jest w stanie lepiej przekonać świat o prawdzie niesionej przez Kościół. Popularne jest też papieskie otwarcie okien, by wpuścić więcej świeżego powietrza do Kościoła.

Decyzja zapadła. Zorganizowano soborową komisję przygotowawczą. Poproszono wszystkich biskupów o nadesłanie do niej wszelkich propozycji problemów, jakimi ma się zająć sobór. Papież osobiście zaprosił teologów, którzy wcześniej mieli problemy ze Świętym Oficjum, a także obserwatorów z wyznań niekatolickich. Obserwatorzy ci oficjalnie nie brali udziału w obradach, jednak ich pośredni wpływ na nie był widoczny i realny. Realizował się on poprzez kontakty z ojcami soborowymi, którzy potem - jak relacjonował dr John Moorman, przewodniczący delegacji anglikanów - nawet czasem przemawiali w ich imieniu. Niektórzy, jak np. luteranin, prof. Oscar Cullmann, mieli swój wkład również w powstające dokumenty soborowe. Od bezpośredniego wpływu na polityczny obraz soboru zaczęła się kwestia samej obecności obserwatorów prawosławnych. Przedstawiciel Cerkwi moskiewskiej, abp Nikodem (Borys Rotow, agent KGB), uzależnił obecność na soborze związanych z nim prawosławnych od obietnicy, iż sobór będzie milczał na temat komunizmu. Jan XXIII przystał na ten warunek, a formalną umowę obie strony (katolików reprezentował kard. Tisserant) zawarły we wrześniu 1962 roku w Metz. Dlatego mimo że 9 października 1965 roku aż 454 ojców soborowych, w tym m.in. kard. Antonio Bacci, podpisało się pod petycją o potępienie komunizmu, nawet nie dostarczono jej do prac komisji soborowej.

Wśród aktywnych obserwatorów byli też niechrześcijanie, jak np. słynny żydowski rabin polskiego pochodzenia, Abraham Joshua Heschel, który miał duży wpływ na deklarację Nostra aetate.

Komisja przedsoborowa, a potem przygotowawcza, na podstawie dokumentów spływających z całego świata i materiałów pozostałych po Piusie XII (który jakiś czas też rozważał zwołanie soboru), opracowała schematy konstytucji i dekretów, jakie miały być uchwalone przez ojców soborowych. Zdecydowanie był to najlepiej merytorycznie i logistycznie przygotowany sobór w całej historii Kościoła.

Przebieg soborowych obrad

Nadszedł 11 października 1962 roku. Zaczęło się. "Gaudet Mater Ecclesia" - "Raduje się Matka Kościół". Tymi słowami Jan XXIII rozpoczął mowę inauguracyjną. Ogromna bazylika św. Piotra zamieniła się w wielką aulę. Około trzech tysięcy ojców soborowych (podczas trwania soboru ponad 200. z nich zmarło, a prawie 300. dołączyło do grona aktywnych uczestników obrad) z zastępem swoich specjalistów i doradców intensywnie wzięło się do pracy. Wśród nich było dwudziestu Polaków, w tym kard. Wyszyński, abp Wojtyła i abp Kominek.

Na początku jeszcze nie było wiadomo, czego się można spodziewać. Każdy miał swoje wizje, nadzieje i obawy. Szybko ujawniły się konkretne, jasno zarysowane stronnictwa wśród biskupów - grupa bardziej otwarta na śmiałe zmiany, pod przewodem biskupów niemieckich i francuskich, oraz grupa ostrożniejsza, raczej zachowawcza, związana z Kurią Rzymską. Fascynujące i inspirujące jest prześledzenie tego, jak przedstawiciele różnych opcji w Kościele rozmawiali ze sobą oraz forsowali (czasem to nawet zbyt delikatne słowo) swoje rozwiązania. Coś z klimatu tych dyskusji być może oddaje przemyślenie kardynała Felici, sekretarza generalnego soboru, który powiedział, że na początku obrad na rytualne słowa "Exeant Omnes" (Wszyscy wyjść) zareagował każdy, kogo dotyczą, oprócz diabła, który zawsze jest tam, gdzie jest zamęt, by wykorzystać tę sytuację do wprowadzania jeszcze większego fermentu i totalnego chaosu.

Najważniejsze jednak jest to, że zawsze udało się dojść do zgody - pod wszystkimi soborowymi dokumentami podpisali się ojcowie z różnych "stronnictw" kościelnych, a zatwierdził je oczywiście sam papież.

Szokiem dla wielu było odrzucenie przygotowanych do obrad schematów i w konsekwencji konieczność opracowania nowych. Po pierwszej sesji soboru, 3 czerwca 1963 roku zmarł Jan XXIII. Jego następca, Paweł VI, bez wahania zdecydował się kontynuować dzieło "dobrego papieża" Jana. Już we wrześniu rozpoczęła się kolejna sesja soboru, której owocem było zatwierdzenie pierwszej konstytucji - o liturgii (Sacrosanctum Consilium) oraz dekretu o środkach przekazu (Inter mirifica). Paweł VI wdrożył inną wizję prowadzenia soboru. Powołał moderatorów obrad, stanowiących jednocześnie kanał łączności między nim a ojcami soborowymi, dzięki czemu mógł wycofać się z auli soborowej. Oprócz tego papież do obrad dopuścił świeckich (w tym od trzeciej sesji zostały zaproszone kobiety), powołując tzw. audytorów soborowych. Jeszcze przed rozpoczęciem drugiej sesji, Paweł VI powołał Sekretariat do spraw Niechrześcijan.

Miesiąc po zakończeniu sesji drugiej utworzono komisję, mającą na celu wdrażanie w życie liturgicznych postulatów soboru. Owocem jej prac były reformy wprowadzone do liturgii już w marcu 1965 roku. Co ciekawe, jako, zdawałoby się, naturalny rozwój dzieła Piusa X i Piusa XII, spotkały się one z pozytywnymi komentarzami nawet późniejszych wielkich krytyków drugiego soboru watykańskiego, takich jak abp. Marcel Lefebvre.

We wrześniu 1964 roku rozpoczęła się bardzo pracowita i intensywna trzecia sesja soboru. Uchwalono na niej trzy dokumenty - konstytucję o Kościele "Lumen Gentium" oraz dekret o ekumenizmie "Unitatis redintegratio" i o Kościołach wschodnich "Orientalium Ecclesiam".

Ostatnia, czwarta sesja soboru rozpoczęła się dokładnie rok po zakończeniu trzeciej. Dał się odczuć pośpiech (złośliwi mówią, że wywołany przede wszystkim przez świadomość ogromnych kosztów finansowych, jakie niosły za sobą soborowe obrady). Zatwierdzono na niej najwięcej dokumentów: dwie konstytucje (o Objawieniu Bożym "Dei Verbum" i o Kościele w świecie współczesnym "Gaudium et spes"), sześć dekretów (o biskupach, o życiu zakonnym, o formacji kapłańskiej, o apostolstwie świeckich, o misjach oraz o posłudze i życiu kapłanów) i trzy deklaracje (o wychowaniu, o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich i o wolności religijnej).

Sobór zakończył się uroczyście 8 grudnia 1965 roku, w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.

Po soborze

Zdecydowanie ten sobór był jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym wydarzeniem w życiu Kościoła od pierwszego soboru watykańskiego. Od wcześniejszych dwudziestu soborów, Vaticanum II ostatni różni się nie tylko ilością ojców soborowych, ale również tym, że nie wywołał go żaden "oficjalny" kryzys w Kościele. Nie jest odpowiedzią na herezje ani inne wewnętrzne "zamieszki". W zamyśle Jana XXIII i Pawła VI był to sobór pastoralny, a nie dogmatyczny (chociaż znajdziemy w nim oczywiście naukę o różnych dogmatach, a nawet twórcze rozwinięcie pewnych doktryn). Nie uchwalono żadnego nowego dogmatu ani nie rzucono żadnej anathemy, a starano się jedynie zaprezentować prawdę katolicką tak, by była ona zrozumiała dla świata, a sami katolicy na nowo poznali i pokochali Kościół. Jan XXIII w mowie na otwarcie soboru mówił: "Trzeba (…), żeby ta sama doktryna została poznana szerzej i głębiej i żeby umysły zostały przez nią głębiej przeniknięte i ukształtowane. Trzeba, by ta pewna i niezmienna doktryna, której winniśmy wierne posłuszeństwo, została przedstawiona i zbadana według metody, jakiej wymagają aktualne okoliczności".

Stąd kolejna różnica z poprzednimi soborami - zauważalna zmiana języka. Przez nią jego dokumenty zajmują mniej więcej tyle samo miejsca, co wszystkie dokumenty poprzednich dwudziestu soborów. Niekatolicy nie byli tu ewenementem, ponieważ w historii już byli zapraszani na soborowe obrady (z tym że protestanci zaproszenia na sobór trydencki nie przyjęli).

Powszechnie ostatni sobór postrzegany jest jako wielkie dobro dla Kościoła i świata, przytaczane są same pozytywne aspekty tego wydarzenia. Długi czas traktowany był jako swoisty "superdogmat", co w swoim czasie krytykował kard. Ratzinger. Jednak oczywiście nie obyło się bez kontrowersji i problemów. Po soborze nie zadowolono się wspomnianą soborową reformą liturgii z 1965 roku, tylko od nowa skomponowano nowy ryt Mszy (co samo w sobie już u konserwatystów budziło zgorszenie, może nawet większe niż fakt aktywnego uczestnictwa protestantów w pracach nad nowym Mszałem).

Wprowadzono tu rzeczy, o których sobór nie uczył i większość ojców się nie spodziewała (zmiana wspólnego kierunku celebracji, wszystkie elementy Mszy w językach narodowych mimo postulatu soboru by części stałe były po łacinie, nowe modlitwy eucharystyczne, porzucono chorał i tradycyjny śpiew, etc.). Zapanował powszechny "luz" co do sposobu celebracji liturgii, miały miejsce liczne gorszące aberracje i wypaczenia, które niestety i dziś się zgadzają. Co najgorsze i najbardziej traumatyczne w skutkach, praktycznie zakazano celebrowania w tradycyjnym rycie rzymskim. Wyciągano również często błędne praktyczne wnioski z soborowych dokumentów, zniekształcając obraz samego soboru i Kościoła (szczególnie wykorzystywano tu deklarację o wolności religijnej i inne dokumenty o relacjach z niekatolikami). Samo Vaticanum II, a za nim kolejni papieże, wzywali do odczytywania dokumentów soborowych w świetle Tradycji. Najwyraźniej to powiedział i najowocniej nad tym pracuje obecnie Benedykt XVI, z postulatem "hermeneutyki ciągłości i rozwoju", widocznym tak w sprawowanej przez niego liturgii, jak w wydawanych dokumentach (np. o wiele liczniejsze odwołania do przedsoborowego Magisterium) a nawet w stroju.

Nie można przemilczeć faktu, iż po soborze Kościół znalazł się w poważnym kryzysie. Miały miejsce masowe wystąpienia z kapłaństwa i z zakonów, rzesze katolików przestały uczęszczać na Mszę świętą, wielu znalazło dla siebie miejsce we wspólnotach protestanckich lub w ogóle porzuciło religię. Zanika wiara w podstawowe katolickie dogmaty. Oczywiście czymś naiwnym i ahistorycznym (oraz świadczącym o brakach w teologicznym postrzeganiu rzeczywistości) byłoby doszukiwanie się przyczyn tego kryzysu jedynie w drugim soborze watykańskim.

Nad tymi wszystkimi problemami ubolewali wszyscy papieże posoborowi. Słynne jest powiedzenie Pawła VI o swędzie szatana, który wdarł się do świątyni, pamiętamy Jana Pawła II płaczącego nad "milczącą apostazją", widzimy Benedykta XVI ganiącego praktykowanie "hermeneutyki zerwania".

W październiku od rozpoczęcia Vaticanum II minęło 50 lat. Jesteśmy mądrzejsi o konkretne doświadczenia ojców i dzieci soboru. Możemy na chłodno podejść do soborowych dokumentów i wreszcie w Tradycji starać się wyciągać z nich to, co przez Vaticanum II mówi Duch do Kościoła, świata i konkretnie do każdego z nas.

Dawid Gospodarek - związany z Instytutem Tertio Millennio (prowadził seminaria o Nowej Ewangelizacji oraz wolności religijnej, obecnie warsztaty na Akademii Soborowej) i Fundacją św. Grzegorza Wielkiego (pomysłodawca i koordynator projektu "Tradycyjne śpiewanie").

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sekretarz stanu myślał, że Papież stracił rozum
Komentarze (23)
Dawid Gospodarek
27 marca 2013, 00:03
@XLeszek 1. Nie sugeruję, że wrogie (jeśli za takie uznać np. wspomniane KGB) siły miały wpływ na dzieje ostatniego soboru. Stwierdzam to po prostu jako fakt, który jest dobrze udokumentowany. Jeśli jest Pan zainteresowany, chętnie odeślę do odpowiedniej literatury.  2. Nazywanie mnie ideowym przeciwnikiem Vaticanum II  jest oszczerstwem. 3. Osoby znające historię soborów Kościoła nie "gorszą się" faktami ich dotyczącymi. Czy według Pana zwołanie dogmatycznego soboru przez władzę świecką ze względów politycznych nie jest gorszące i podważające zaufanie do owoców soboru? A jednak nikt Nicei nie podważa. Nie rozumiem, skąd te postulaty cenzurowania najnowszych dziejów Kościoła, skąd te lęki i obawy.  Pozdrawiam serdecznie
LS
le sz
18 marca 2013, 14:27
Zupełnie nie rozumiem Waszych och-ów i ach-ów. Artykuł nie jest niczym nadzwyczajnym. Owszem, autor wykazał się tzw. lekkim piórem, ale to co napisał to żadna rewelacja. To że pisze przyjmując pozę znawcy wygłaszającego prelekcję i kokietuje czytelnika działającymi na wyobraźnię "informacjami" może robić wrażenie niekoniecznie pozytywne. Zwłaszcza gdy zwróci się uwagę na to, że "informacje" te ujmowane są w tendencyjny sposób, sugerujący wpływ "wrogich sił" na prace soboru. Ale nie ma w tym nic dziwnego, skoro autor już nie raz dawał się poznać jako przeciwnik ideowy drugiego Soboru Watykańskiego. Szkoda tylko, że nigdzie o tym jasno nie mówi, a działa jak wilk w owczej skórze, i niby to przybliża czytelnikom sobór, ale w rzeczywistości sączy tak sformułowane "informacje", że podważające zaufanie do owoców soboru.
ER
erasm rr
18 marca 2013, 12:27
Bardzo bogaty artykuł i przyjemny w lekturze. Szkoda tylko że taka publicystyka nie przewiduje podania bibliografiii czy przypisów, bo aż chce się wiedzieć, gdzie szukać więcej. Ciekawość rozbudzona, a to duży sukces. Pozdrowienia!
M
Marek
21 lutego 2013, 13:18
No nie źle, myślałem że po studiach doktoranckich teologii nic mnie już nie zaskoczy, a tu patrz... ;) Dzięki za artykuł!
A
AP
16 lutego 2013, 07:28
@Anna Masz rację, gdy piszesz "a tylko poznawaliśmy tzw. ducha soboru z publikacji, które przedstawiały to co same uznały za stosowne i dobre". Wspomniał o tym sam Benedykt XVI, gdy mówił o Soborze Mediów. Nie masz racji nazywając ten artykuł "pseudo" i etykietując go onetem. To wartościowy głos w dyskusji.
K
K.
16 lutego 2013, 02:36
Anno, jest tyle życzliwych osób, które w odpowiedzi na Twoje komentarze życzą Ci dobra, a Ty w dalszym ciągu zawzięcie krytykujesz... Nie rozumiem.
MK
Michał K.
13 lutego 2013, 12:39
Świetny artykuł! W fajnym stylu, przyjemnie się czyta, popularyzatorstwo na wysokim poziomie. I merytorycznie też bez zastrzeżeń.
S
Skórka
8 lutego 2013, 19:05
Anna  jeśli zachęcasz do tego, żeby nie czytać takich tekstów jak ten,to po co sama go czytasz?  Czy dzień bez plucia na innych to dzień stracony? Trochę życzliwości, niczego Ci od tego nie ubędzie ...
A
Anna
8 lutego 2013, 13:25
Bo to każdy sam musi dotrzec do tekstów wiarygodnych (o których pisałam) i sam musi myśleć, sam szukac prawdy a nie opierać na "papce" podaniej przez dziennikarzy. Kto do nich dotrze (jak oczywiście zechce) to sam zrozumie czym się różni od tekstu dziennikarza.... Mamy w sprawach wiary na kim sie opierać A takie "teksty" jak autora to nadawałyby sie dobrze do Wyborczej albo innej gazety co to chce uczyć wiary i nie tylko zwykłych,ludzi ale również pasterzy kościoła...
M
manter
8 lutego 2013, 11:56
@Anna fascynujące że potrafisz wypluć z siebie tyle słów komentarza które są o niczym. Nie podałaś żadnego przykładu błędnej informacji, ani zdania autora z którym się nie zgadzasz. Tylko żenujące "argumenty" ad personam. 
A
Anna
8 lutego 2013, 08:24
Przede wszystkim trzeba przestać czytac takie "pseudo" artykuły jak ten o Soborze. To dobre na onet czy ostatecznie może na TP ale raczej tez nie obecnie tylko w latach poprzednich, gdy był trudny dostęp do oryginalnych dokumentów i opinii znaczących teologów, Ojców Soboru a tylko poznawaliśmy tzw. ducha soboru z publikacji, które przedstawiały to co same uznały za stosowne i dobre
F
frodo
7 lutego 2013, 22:36
Chyba trzeba będzie przestać czytać komentarze na Deonie. Poziom znacznej części komentujących wymaga ciągłych wizyt na parterze - a tu windy brak i oczy bolą. Jak nie fanatycy grupy trzymającej władzę, to lefebryści, jak nie lefebryści, to homoseksualiści, jak nie homoseksualiści, to wyznawcy teorii spiskowych. 
V
veritas
7 lutego 2013, 21:53
Oto owoce soboru: [url]http://www.bibula.com/?p=48433[/url]
A
Anna
7 lutego 2013, 20:36
Autor to "znany  samym swoim znawca podziału" kościoła w Polsce.  Na pewno lepiej byłoby przeczytać co na tematy soborowe myslał chociażby J. Ratzinger. Bardzo wyważonymi słowami to opisuje w przeciwieństwie do redaktora, który śmiało formułuje oceny - ale dla kogo takie są wiarygodne. Nie jest np. ani uznanym naukowcem historii kościoła ani teologiem, ani....  Musiałby przy każdym prawie stwierdzeniu podać dokładne, wiarygodne źródło informacji.... A tak to szkoda czasu na czytanie i na komentarze.... W obecnym czasie takie artykuły na pewno nie przejdą bo mamy wszyscy dostęp do wiarygodnych i prawdziwych informacij.... można je poszukać jak się chce...
A
AM
7 lutego 2013, 18:56
Było dobrze, po soborze zrobiło się tragicznie. Dziwne dla mnie jest, że ktoś może mieć watpliwości, że sobór wydał parszywe owoce, a więc był dziełem ludzkim, a nie Bożym. Ten pośpiech, i to KGB , które decydowało o czym rozmawiano. Ale trzeba poczekać aż Pan Bóg powoła  na tamten świat wszystkich uczestników, to wtedy jest nadzieja, że wreszcie Kościól zacznie myśleć i wyciągać logiczne wnioski i zwoła kolejny Sobór, który już będzie Dziełm Bożym. Osobiście jednak mam nadzieję, że nadal będziemy się modlić w swoim ojczystym języku. Ale to jest jeden z niewielu dobrych pomysłów Ojców soborowych.
X
XSC3E
7 lutego 2013, 18:30
Tym większa wina tych którzy działają przeciwko jedności Kościoła i przeciwko ludzkiej wierze w Boga.
K
klara
7 lutego 2013, 17:55
Boże, dziękuję Ci za Sobór Watykański II i za wprowadzone przez niego innowacje, dzięki którym swego czasu odnalazłem się w Kościele i długo żyłem głęboką wiarą, zanim spotkałem w internecie lefebrystów, którzy zdołali tę wiarę skutecznie podkopać. ... Głębokiej wiary nie zdoła podkopać sam diabeł. Więc cieniutka była ta twoja "głęboka wiara".
A
ander
7 lutego 2013, 17:33
To autor rzeczywiście poleciał w końcu w kościół otwarty...
X
XSC3E
7 lutego 2013, 14:42
Boże, dziękuję Ci za Sobór Watykański II i za wprowadzone przez niego innowacje, dzięki którym swego czasu odnalazłem się w Kościele i długo żyłem głęboką wiarą, zanim spotkałem w internecie lefebrystów, którzy zdołali tę wiarę skutecznie podkopać.
Sylwia Cichal
7 lutego 2013, 14:18
Czy rzeczywiście SWII był zwołany jedynie z kaprysu Papieża Jana XXIII któremu "zachciało się" wprowadzać reformy które.... nie były potrzebne?(ponieważ wszystko funkcjonowało świetnie?) A jeśliby postawić sobie pytanie trochę inne. Jak dzisiaj mógłby wyglądać Kościół, jeśliby ten Sobór się nie odbył? Czy byłoby "lepiej"? Czy udałoby się uniknąć kryzysu w zderzeniu ze zmieniającą się rzeczywistością?
P
PT
7 lutego 2013, 13:26
"Po pierwszej sesji soboru, 3 czerwca 1961 roku zmarł Jan XXIII" - poprawny rok to 1963. 
J
jedar
7 lutego 2013, 12:20
Ciekawe, że trzeba bylo aż  50 lat żeby  w oficjalnych kościelnych mediach zaczeli pisać o SVII bez ideologii...
7 lutego 2013, 12:20
Jak wiadomo, o czym wspomina autor, papież Paweł VI jako pierwszy zignorował uchwały soboru wprowadzając nową mszę, całkowicie niezgodną z tym, co uchwalił sobór. Potem było już z górki, a teraz produkty tych innowacji mówią o potrzebie kolejnego soboru. Powstała teza, że ostatni sobór całkowicie zerwal z dotychczasowym dorobkiem KK. Jeżeli to prawda, to jedynym kościołem katolickim są obecnie lefebryści, a papież i jego biskupi, księża itp., to po prostu nowy kościół reformowany pod wezwaniem świeżego Modernizowacza.