Wiara i wolność

(fot. Len Matthews/flickr.com/CC)
Joseph Loconte

Dynamika wiary stanowi tajemnicę niepojętą dla historyka; sięga ona głębiej, niż jest w stanie przeniknąć mój słaby umysł. Jedno wszakże w spotkaniu na drodze do Emaus wydaje się oczywiste. Przynajmniej w przypadku tych dwóch uczniów autentyczna wiara jest zwieńczeniem procesu, jaki dokonuje się zarówno w ich sercach, jak i umysłach.

Posiłek i chwila olśnienia

Swą podróż wiary rozpoczynają od rozpaczy i rozczarowania. Przy zdrowych zmysłach utrzymuje ich gorący spór, w którym padają argumenty i kontrargumenty. Spór ten zawiesza - lub przynajmniej tak się wydaje - niewiedza nieznajomego. A potem dyskusja wybucha na nowo, wywołana przez bezkompromisową, wnikliwą konfrontację ze Słowem Bożym. Dotąd Pismo Święte było księgą obrzędów, zasad, ostrzeżeń i osądów. Lecz nieznajomy w jakiś sposób rzucił na nie nowe światło; czuli, jakby słyszeli jego słowa po raz pierwszy w życiu. "Czy moje słowo nie jest jak ogień - rzekł kiedyś Bóg do Żydów -czy nie jest jak młot kruszący skałę?".

DEON.PL POLECA

W sercach tych mężczyzn zatlił się ogień wiary. Pełnym płomieniem wybuchnął jednak dopiero wtedy, gdy dotarli do celu swej podróży, do wsi Emaus.

Gdy tam doszli, był już prawie wieczór; przekonali więc nieznajomego, by z nimi został i zjadł wieczerzę. W tym, co się stało po ich przybyciu, odnajdujemy tajemnicze splątanie czynników naturalnych i nadprzyrodzonych. "Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu".

Według opinii badaczy świata starożytnego, w Izraelu w czasach Jezusa gościnność stanowiła istotny element życia codziennego. Często była ona kwestią życia i śmierci. Nie było wówczas sieci moteli ani fast foodów dla znużonych podróżnych. Podróżujący byli uzależnieni od dobrej woli spotkanych po drodze ludzi; od uprzejmości miejscowych zależało, czy będą bezpieczni, czy znajdą strawę i dach nad głową. Jak pisze jeden z historyków, gościnność uważano wówczas za "filar, na którym opiera się moralna struktura świata". Bez niej zwykła podróż do sąsiedniego miasta mogłaby się skończyć tragedią i niepotrzebnym cierpieniem.

Gościnność oznaczała zwykle podzielenie się z wędrowcem posiłkiem, co stanowiło gest akceptacji i przyjaźni. Jako prawdziwy Amerykanin włoskiego pochodzenia mogę zaświadczyć, że wiele najpiękniejszych i najbardziej osobistych chwil w życiu zdarza się podczas wspólnych posiłków, przy strawie i winie. Gdy w rodzinie Loconte czy Aiello zasiadamy do stołu, nigdy się nie spieszymy; pochłonięcie w pośpiechu wspaniale przyrządzonego manicotti byłoby zbrodnią przeciwko ludzkości. Zbieramy się nie tylko po to, żeby jeść, lecz by być razem z sobą, by opowiadać sobie różne rzeczy i słuchać, co komu leży na sercu.

Jezus przeżył z uczniami wiele takich chwil; należał do nich także pewien wieczór na drodze do Emaus. O tym, jak ważny jest ten zwyczaj - o zbliżeniu, jakie dokonuje się podczas wspólnych posiłków - świadczy fakt, że zanim został pojmany i stracony, Jezus chciał spożyć z najbliższymi przyjaciółmi swój ostatni posiłek. Nie wiemy, czy Kleofas i jego towarzysz byli na Ostatniej Wieczerzy. Należeli jednak do węższego kręgu uczniów Jezusa i musieli z Nim być wiele razy, gdy przestawał jeść, by podziękować Bogu, by połamać chleb i podać innym kubek wody lub kielich wina.

W braterstwie i kruchości zwykłego posiłku ujawnia się pewna istotna cecha wiary. "Wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go". Co się dzieje, gdy dziękujemy Bogu nie po to, by dopełnić obrzędu, lecz z pokory i wdzięczności za Jego dobroć dla nas?

Być może tak właśnie świat natury otwiera się na nadprzyrodzoność. Znajome doświadczenie dziękczynienia i łamania chleba z Jezusem pomogło usunąć przeszkodę, która nie pozwalała uczniom Go rozpoznać. Idąc, spierali się i zadawali pytania. Intelektem i rozumem starali się pojąć śmierć Jezusa i odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jest Mesjasz. Przypominali sobie treść świętych pism i rozważali ich znaczenie.

Teraz wreszcie oczy otwarły im się na prawdę, którą mieli przed sobą. Tam, gdzie niegdyś była ciemność, rozbłysło światło.

Mówimy o epoce oświecenia, że był to okres, w którym ludzie zaczęli myśleć samodzielnie, zrzucając pęta religii i zabobonu, w którym "umysły ludzkie rozjaśniło światło, a ludzkość zaczęła posuwać się naprzód". Jest wiele imponujących aspektów oświeceniowych poszukiwań: wiara w rozum, w prawo naturalne i w to, że każdy zobowiązany jest sam szukać prawdy. Wielu myślicieli chrześcijańskich popierało oświeceniową walkę o prawa sumienia. W końcu jednak twórcy oświecenia uznali, że religia opowiada się za ignorancją i zwalcza wiedzę.

A jednak opis wiary, który znajdujemy w opowiadaniu o wędrowcach na drodze do Emaus - opis, który w swych zasadniczych zrębach często powtarza się na kartach Biblii - świadczy o czymś wręcz przeciwnym. Okazuje się, że wiara chrześcijańska jest sprawą zarówno umysłu, jak i serca, zarówno rozumu, jak i intuicji. Gdy wędrowcy spożywali posiłek z nieznajomym, ich myśli zwróciły się ku wspomnieniom chwil, gdy wielokrotnie czynili to samo z Jezusem, z nauczycielem, którego zaczęli uważać za największego proroka w historii Izraela, za kogoś, za kim należy iść, kogo należy słuchać i komu za wszelką cenę trzeba być posłusznym.

Teraz nie tylko znali prawdę o Jezusie. Byli gotowi - w pełni gotowi podporządkować się tej prawdzie. Niezależnie od tego, co miało to oznaczać, niezależnie od tego, dokąd ich to prowadziło, mieli odtąd działać, opierając się na wiedzy, która została im objawiona.

Wiara i wolność

Oto krótkie spojrzenie na naturę chrześcijańskiego nawrócenia, na akt oddania, który angażuje całego człowieka, mężczyzn i kobiety: serce, duszę i umysł. Wbrew temu, czego naucza się w niektórych kościołach chrześcijańskich, nikt - nawet sam Bóg - nie dokona za nas tego wyboru. Sami musimy przekonać się do prawdy o Jezusie, podobnie jak dwóch przyjaciół na drodze do Emaus, którzy, opuściwszy krainę zwątpienia, weszli na drogę wiary. Autentycznej wiary nie sposób wymusić; nie można jej narzucić żadnym fiat. Odmiennie od innych funkcjonujących na tym świecie systemów wierzeń, wiara chrześcijańska opiera się na relacji zaufania; nie istnieje zresztą żadna prawdziwa relacja, która nie byłaby oparta na dobrowolnym zaangażowaniu serca i umysłu.

Niezależnie od tego, na jakim etapie wędrówki wiary się znajdujemy, musimy przekroczyć w niej przynajmniej jeden próg. Musimy chcieć zrewidować nasze poglądy na temat Jezusa i na nowo odkryć sens Jego życia i misji. Wielu ludzi w historii twierdziło, że odkryli, jaki Jezus był "naprawdę". Uznawali Go za buntownika, pacyfistę, socjalistę, moralizatora, fundamentalistę, feministę, bojownika o ochronę środowiska -każdy chciał uczynić z Niego orędownika swoich własnych poglądów. Prawda interesowała ich o wiele mniej niż zwycięstwo ich ideałów.

Pytania, jakie zadajemy sobie, próbując zrozumieć, kim był Jezus, są tymi samymi pytaniami, które stawiali sobie uczniowie na drodze do Emaus. Czy jesteśmy gotowi zerwać z obiegowymi, obowiązującymi przekonaniami i opiniami? Czy kochamy prawdę bardziej niż nasze własne idee, tradycje i ambicje? Mówiąc wprost - czy jesteśmy gotowi na spotkanie Jezusa Biblii, w Jego słowach i na Jego warunkach?

Filozof Immanuel Kant, który nie mógł zgodzić się z chrześcijańskim poglądem, że Bóg wkracza w nasze ziemskie życie, chwalił oświecenie za "wyzwolenie ludzkiego sumienia z niedojrzałego stanu ignorancji i błędu". Częściowo miał rację. W chrześcijańskim rozumieniu prawdziwe oświecenie oznacza wolność - lecz jest to wolność od ego, egoizmu i wstydu, który zniewala dusze kobiet i mężczyzn od zarania cywilizacji. "Poznacie prawdę - obiecał Jezus swoim uczniom - a prawda was wyzwoli .

Wolność tę może ofiarować jedynie akt łaski Bożej, a przyjąć ją są w stanie jedynie ci, którzy chcą i mają pokorne serca. Tylko wówczas może nadejść oświecenie: "Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go".

Joseph Loconte - Poszukujący. Droga do wiary w dolinie zwątpienia

Jakże często nie spodziewamy się, że w dolinie rozpaczy Bóg zastąpi nam drogę... i wskaże kolejny krok.

Pogrążeni w żałobie i zwątpieniu dwaj uczniowie Jezusa wracają do Emaus. Nie przypuszczają, że droga ich ucieczki stanie się drogą poszukiwania dla każdego człowieka, którego zawiodły nadzieje. Ślady wędrowców do Emaus stają się naszymi śladami, a my poszukiwaczami wiary."Poszukujący" - historia zarówno dla wierzących, jak i dla uczciwych sceptyków. Chcę przeczytać tę książkę >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wiara i wolność
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.