Witaj, agresjo! – ‘Grzywoczowe’ uczucia niekochane

Depositphotos.com (52837419)

„Dialogi w połowie drogi” – odcinek 46. Ewa Skrabacz i Wojciech Ziółek SJ spotykają się z kolejnym uczuciem, umieszczonym przez ks. Krzysztofa Grzywocza wśród uczuć niekochanych. Tym razem wychodzą naprzeciw agresji. Energia i siła – to jest agresja. Może służyć naszemu rozwojowi, ochronie granic, obronie, a także jest niezbędna do budowania więzi – zarówno ludzkich, jak i tych z Bogiem; agresja brzmi jednak groźnie. Częstą reakcją bywa więc odcięcie się od tego uczucia, zaprzeczanie mu albo bezradna uległość; stłumiona agresja zatrzymuje rozwój, wyrażona w sposób niszczący – zakłóca więzi. ‘Oswojona’ agresja może stać się spoiwem relacji.

WZ: Witamy serdecznie. Ewa Skrabacz...
ES: I Wojciech Ziółek.
WZ: I kontynuujemy naszą podróż, nasze rozmowy o uczuciach niekochanych, o grzywoczowych uczuciach niekochanych. I dzisiaj o kolejnym takim uczuciu, mianowicie o agresji. I może dużo ryzykuję, ale powiem, że to może ty zacznij.
ES: A ryzykujesz, bo odczytam to jako sugestię, że znam się na rzeczy?
WZ: A no właśnie zawsze jest to ryzyko interpretacji, a ja bym powiedział tylko, że to dlatego, że agresja jest rodzaju żeńskiego. Jak będzie o wstydzie, ja mogę mówić, ale teraz...
ES: No tak, ‘gena’ nie wydłubiesz, chciałoby się powiedzieć, płci nie zmienisz, choć dzisiejszy świat udowadnia zgoła coś innego. Ale agresja, mam wrażenie, że słysząc to słowo, chcielibyśmy się od niego odżegnywać, bo ono nie brzmi dobrze, nie brzmi w naszych uszach dobrze. Kojarzy się z taką niszczącą siłą.
WZ: Bardzo źle, tak.

Energia, impet, życiodajna siła – agresja

ES: Jednoznacznie właściwie. Tymczasem my, idąc tropem tych refleksji księdza Krzysztofa Grzywocza, będziemy przekonywać, udowadniać i zgadzać się z tym, że agresja jest przede wszystkim życiodajną siłą. To jest energia, to jest impet, no a bez energii trudno sobie w ogóle życie wyobrazić.
WZ: No tak, i od razu trzeba też powiedzieć, że Krzysiu też agresji nie wymyślił, prawda? Nie wymyślił tego jej pozytywnego oddziaływania, bo o tym wielu już pisało. Krzysiu tym swoim ciepłym głosem i serdecznym spojrzeniem, ujęciem bardzo ładnie to przedstawił, prawda? Ale to przecież coś, co już wielu przed nim mówiło. I bardzo ładnie ujął tę sprawę, że to jest w wielu aspektach pozytywna rzecz, bo pomaga w rozwoju, bo pomaga...
ES: Bo służy do ochrony, do takiego stawiania granic, dla obrony, no i co chyba też niezwykle kluczowe, buduje relacje, buduje więzi, pogłębia je, bo tak trzeba by było to spuentować.
WZ: I zwraca uwagę, że właściwie w każdej relacji, od Pana Boga poczynając, albo na Panu Bogu kończąc, jak chcemy, ale właśnie relacje przyjaźni, relacje miłości, małżeńskie, rodzinne, jakiekolwiek...
ES: No i to jest chyba coś, co w pierwszym momencie przy tych naszych skojarzeniach z agresją, może zaskakiwać, a nawet powodować, że nie, co to za bzdury, odrzucamy to. Tymczasem, jak sobie pomyślimy o naszych relacjach, takich najbliższych, bliskich, no to przecież one nie są wolne od tej energii. I tak sobie myślę, że gdyby były wolne, to by nie były bliskie i byłyby patologiczne, tak poza wszystkim.
WZ: Pełna zgoda. Ponieważ jesteśmy ludźmi skromnymi, pokornymi, to możemy naszą przyjaźń przedstawić jako wzór. Ja powiem tak, jak radiowy sprawozdawca, że „bardzo szkoda, że Państwo tego nie widzicie”. Bardzo szkoda, że Państwo tego nie widzicie, ile na przykład kosztuje nagranie...
ES: Nie, nie, nie, ale źle to ujmujesz. Ja bym powiedziała, ile życiodajnej energii, czytaj agresji, towarzyszy...

Agresja – matka wszelkich więzi

WZ: Ale ja bym do tego doszedł. Ja bym do tego doszedł, że właśnie, ile to kosztuje człowieka, ale jaka głębia relacji, jaka głębia... Tak, można parafrazując Krzysia powiedzieć, witaj agresjo, matko naszej przyjaźni.
ES: Tak jest. Podpisuje się wszystkimi czterema kończynami. To są oczywiście kosztowne momenty, no bo kiedy jest energia, kiedy jest ten zapał, impet, to trzeba się z nim zderzyć. Najczęściej się z nim zderzamy. A jak on jest z obu stron, to dopiero jest eksplozja, ale...
WZ: Ponieważ tu jest jeszcze dodatkowo obrona granic, bo trafiło na takich, co po prostu te granice mają powytyczane i nijak nie można.
ES: Na szczęście w tym wypadku być może nieco nam pomaga duża odległość. Opole, Tomsk daje jednak pewne poczucie bezpieczeństwa, ale idąc dalej, to no właśnie, jest to kosztowne doświadczenie w relacji. Może być niszczące, owszem, ale dodajmy – źle przeżyte. Kiedy dobrze, znowu, to co mówi ksiądz Krzysztof niezmiennie, wsłuchamy się, dostrzeżemy cel, sens, znaczenie tego uczucia, nie uciekniemy przed nim, nie schowamy się przed nim, nie zaprzeczymy mu, to ono właściwie przeżyte, no przeżyte również w relacji, jeżeli w niej się dzieje, może być naprawdę życiodajne, budujące.
WZ: Tak, i mówiąc już tak zupełnie poważnie, gdyby nie agresja, to nasza przyjaźń inaczej by wyglądała, prawda? Nie byłaby taka głęboka i...
ES: Ja dodam tylko, gdyby nie wyrażana agresja.
WZ: Tak jest, tak. Bo właśnie, dzięki temu też jest duże zaufanie do siebie nawzajem, prawda? Że tak, przed tym kimś, ja mogę coś powiedzieć wprost, przed tym kimś, ja mogę wyrazić to, co mi tam leży na wątrobie, prawda? Bez obawy, że to niestety taką rysę spowoduje na naszej przyjaźni, że...
ES: No tak, całe te historie o rodzinach, związkach, relacjach jakichkolwiek, w których przyjmuje się za zasadę: „my się nie kłócimy. My się nie sprzeczamy. U nas się takich rzeczy nie robi. Między nami czegoś takiego nie ma”, jest tak okrutnie właśnie kipiące agresją, taką bierną agresją, że nic tylko uciekać.
WZ: Dobrze, że wspomniałaś o tej biernej agresji, tłumionej agresji, prawda? O tym właśnie takim nakładaniu ‘maski’ spokoju, takiego opanowania, a de facto przebywając w pobliżu, już nawet nie mówię, że jakoś tak patrząc w oczy takiemu człowiekowi, ale przebywając w pobliżu już odczuwasz ty agresję, prawda? I oczywiście może być to twój problem, ale bardzo często, jak mówi Krzysiu, te nasze odbiorniki się nie mylą, bo wyczuwają pasywną agresję u kogoś, kto jej nie potrafi – nie mówimy tu o jego winie, tylko o nieumiejętności – nie potrafi jej wprost wyrazić.
ES: A taka zatrzymana agresja, stłumiona, po pierwsze wyjdzie nam bokiem, bo gdzieś znajdzie ujście w taki być może już zupełnie nieskontrolowany i niszczący sposób, w ten patologiczny sposób, a jednocześnie ona zatrzymuje jakikolwiek rozwój. No przecież jak na dobrą sprawę pomyślimy, czy w relacji, bo tutaj głównie o tym mówiliśmy, ale w jakiejkolwiek przestrzeni, w której funkcjonujemy, zawodowej, prywatnej, itd., agresywne w dobrym rozumieniu tego słowa jest choćby zgłaszanie swoich pomysłów. No bo ja wchodzę w tę przestrzeń wokół mnie z jakąś inicjatywą. Inicjatywa, energia to jest ów impet. Do tego jest potrzebna agresja. Nie myślmy źle o agresji, pomyślmy o niej w ten sposób.
WZ: I mówimy to wszystko w kluczu grzywoczowym, że i z agresją, i z każdym innym uczuciem, możemy zrobić i dobro, i zło, możemy doprowadzić właśnie kłótnię do takiej częstotliwości i do takiego poziomu, że to się wszystko będzie tylko nadawało do zupełnego jakiegoś tam przepracowania.

Agresja w relacji z Bogiem

ES: Ale jeszcze jeden bardzo ważny wątek. Wspomniałeś o tym, ale jak mamy księdza, to nie zawaham się go użyć, że tak powiem. No wątek agresji w relacji z Panem Bogiem. Myślę, że tutaj też może być mnóstwo obaw, lęków, niezrozumienia i tego, że ja Panu Bogu to tylko mogę mówić amen, prawda? I zgodzić się, i ktoś mi umiera, i pada mi całe życie, ale ja będę z tym obowiązkowym, tak myślę, uśmiechem na twarzy, błogosławił Pana i pląsał radośnie. My w relacji z Panem Bogiem też możemy wyrażać swój gniew.
WZ: A wręcz powinniśmy i tutaj za patronów możemy i powinniśmy sobie obrać Marię z Betanii, Martę z Betanii, Tomasza. „Gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. Czemuś teraz przyszedł, prawda? Jakbyś tu był, jakbyś nie zwlekał z przyjściem, to mój brat by nie umarł. To nie jest pochwała, że „niech się dzieje, wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”.
ES: Czy delikatna sugestia?
WZ: Tak. Tomasz, „dopóki nie zobaczę, dopóki palca nie włożę w rany”, to nie ma mowy, żebym w jakiś... To jest szczere i poważne traktowanie Pana Boga, poważne. Bo jeżeli otrzymuję jakiś cios od życia, a wierzę w to, że to Pan Bóg tym życiem kieruje, to dlaczego mam tak od razu się na wszystko zgadać, skoro nawet Pan Jezus mówił, że „Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?”.
ES: A swoją drogą właśnie, Chrystus też nieraz spojrzał dokoła z gniewem, więc nie odżegnywał się, nie unikał takich emocji. A zbliżamy się do Wielkanocy, więc może tym obrazem też tę opowieść o agresji zwieńczymy. Tak jak mówi ksiądz Krzysztof, ile agresji, ile gniewu, ile impetu, energii jest w zmartwychwstaniu.
WZ: Tak.
ES: Przecież to nie jest delikatny, wiosenny poranek, w którym się mgiełka rozwiewa. To jest rzeczywiście agresywne. Miłość jest agresywna.
WZ: Miłość jest agresywna, bliskość jest agresywna, dlatego, że to jest właśnie, jak on mówił, że to jest przebijanie się do relacji. To jest przebijanie się do tego, żeby ta relacja była rzeczywiście bliska, czyli autentyczna, nieudawana. Wracamy do tego, co było na samym początku, że jest ryzyko, jest relacja, prawda?
ES: Tak jest.

Agresja mówi mi bardzo wiele...

WZ: Bo traktujemy poważnie tego drugiego.
ES: Więc raz jeszcze powtórzmy, witaj agresjo!
WZ: Co mi chcesz powiedzieć, jak mówi Krzysiu, prawda? Witaj agresjo, co mi chcesz powiedzieć?
ES: Można się jej przestraszyć, można ją widzieć od razu w kluczu patologicznym. Ale tak nie musi być. Można ją oswoić, porozmawiać. I niech ona też stanie się w naszym życiu, w naszych relacjach, tą życiodajną energią.
Ks. Krzysztof Grzywocz: Agresja stwarza związki, także związek z Panem Bogiem. Dlatego ja też mogę przed Panem Bogiem stanąć ze swoją własną agresją. W tej relacji też się może agresja pojawić. Odchodzi mi ktoś bliski, matka, ojciec, dziecko, ktoś bliski. I ja czuję agresję, także w relacji do Boga. Mogę mu o tym powiedzieć. Jaki jest sens tej agresji, znaczenie, cel? Dowiemy się, gdy powiemy. Najpierw trzeba nazwać, wyrazić, a potem zrozumiemy jej posłannictwo. Nie musi się agresja pojawiać w związku z jakąś krzywdą. Jeżeli w relacji przyjaciół pojawia się agresja, nie musi być to znakiem, że coś jest niewłaściwego, czy trzeba bronić granicy. Po prostu, ona jest po to, żeby coś nowego zrobić, coś założyć, coś stworzyć, coś zorganizować, przyjąć, zabezpieczyć. Nie musi budzić takiego niepokoju, że teraz ktoś przekracza jakieś granice, krzywdzi. Niekoniecznie. To jest siła dla rozwoju. Dlatego nie można tylko agresji interpretować w tych dwóch ostatnich modelach jako dla ochrony granic czy ochrony przed niebezpieczeństwem. Jest też dla rozwoju.

-------------------

Fragment nagrania ks. Krzysztofa Grzywocza pochodzi z płyty „Kierownictwo duchowe a uczucia niekochane" wydanej przez WAM

Jezuita, uratowany grzesznik; poprzednio duszpasterz akademicki w Opolu i Krakowie, proboszcz we Wrocławiu, prowincjał (2008-2014), a obecnie proboszcz w Tomsku (Rosja, Syberia); inicjator Deon.pl i Modlitwy w Drodze.

Twitter: wziolek_sj

 

Politolog, nauczyciel akademicki, dawca krwi, amatorka biegów długodystansowych, współpracuje z Radiem Doxa, Modlitwą w drodze i Deon.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Witaj, agresjo! – ‘Grzywoczowe’ uczucia niekochane
Komentarze (3)
MS
~Michał Sobczyński
20 marca 2024, 14:43
Warto przeczytać "Tak zwane zło" Konrada Lorenza. To wnikliwe studium agresji wewnątrzgatunkowej jest niezwykle przydatne w dzisiejszych czasach, w których tak bardzo chcemy się jej pozbyć, że doprowadziliśmy do niepradopodobnego zbrutalizowania naszego świata. Ot, choćby zakaz wyrażania agresji w słowach czy gestach doprowadził do tego, że granica między spokoją argumentacją, a niepohamowanym atakiem wściekłości stała się bardzo cienka. Nie ma żadnej gradacji. Żadnych ostrzeżeń, bo są zakazane.
GA
~Gorszybomężczyzna Alenieksiążezbajki
12 marca 2024, 20:35
Skasowałem ten komenatrz, ale jednak pewnych rzeczy nie można przemilczeć, zwłaszcza w świecie gdzie np. kościół będzie oczyszczonym z pedofilii, stanie się propostępowy, zacznie przyjmować biedne owieczki z LGBT, wpisze się w drogę feminizmu ale przestanie być choćby azylem dla upadłych grzeszników, którzy będą chcieli wrócić do wiary, przebaczenie w nim to będzie już tylko kwestia między człowiekiem a Bogiem, a najchętniej przyjmowanymi przez księży osobami w rozpaczy czy z trudnościami będą kobiety - parafianki - a mężczyzna albo radzi sobie sam albo nie jest godny bycia mężczyzną. Dobrze że zmieniliście zdjęcie do artykułu, chociaż akurat co do waszej retoryki pasowałoby jak ulał, bo to robicie na tym portalu.
ZB
~ZawszeGorsza BoZaBozaKareKobieta
13 marca 2024, 16:55
Ten komentarz swiadczy o autorze, do tego jest cyniczny... Ma zostac tak jak bylo, to mezczyzna nawet jak nie wie, to patrz punkt pierwszy, wie zawsze wszystko i to lepiej niz Bog. Przeciez tego wlasnie broni wspolczesny mezczyzna w tzw. "kryzysie, bo mu wladze i zabawki zabieraja". Mezczyzna sam chce byc sam,a nie, ze inni go do tego zmuszaja! Inni, a zwlaszcza kobieta sa mu niepotrzebni. Do czego? Zeby ja mogl wiecznie upokarzac?Wszelkie zlo, jak pedofilia maja pozostac zamiecione pod dywan. Wszelka przemoc, a zwlaszcza przemoc mezczyzny ma byc rozgrzeszona ad hoc. Zwlaszcza mezczyzna - oprawca swojej zony i dzieci, ma zawsze znalezc honorowe miejsce w tym "azylu dla updalych grzesznikow" i dostac za pokute "zdrowaske".