"Żeby modlitwa nie była tylko paciorkiem"

(fot. shutterstock.com)

Często słyszymy takie historie: "Kiedyś moja modlitwa była rutyną, ograniczała się do paciorka, była automatyczna. Teraz jest zupełnie inaczej". Niestety bywa tak, że po okresie żywej relacji z Bogiem wracamy do starego sposobu modlitwy.

Ten pierwszy czas - sprzed nawrócenia, różni się jednak od tego późniejszego - po nawróceniu. Chociaż w jednym i drugim przypadku mowa jest o modlitwie automatycznej, to jednak różnica jest znaczna. W pierwszym przypadku człowiek nie wie, że można modlić się inaczej. W drugim zaś ma już doświadczenie bliższego spotkania z Bogiem, jednak wydarzyło się coś, co tę głębszą modlitwę przerwało.

Dlaczego tracimy głębszą modlitwę i wracamy do "paciorka"?

DEON.PL POLECA

W 99,5% przyczyną jest grzech i trwanie w nim. Oczywiście może to być każdy grzech, są jednak grzechy, które częściej sprawiają, że wracamy do płytkiej modlitwy. To grzechy, w których się trwa. Może to być brak przebaczenia, noszona uraza, gniew, cynizm, grzechy seksualne, pogarda, legalizm.

Niestety, często nie przyznajemy się do faktu, że to grzech sprawił powrót do modlitwy, w której nie ma relacji z Bogiem. Zrzucamy to na przepracowanie, na żonę czy męża, na zmianę lidera w grupie itd. Tymczasem powodem, dla którego nie słyszymy Boga, jest postawa naszego serca. Najwyraźniej nasze życie przestało być skoncentrowane na Bogu.

W głębi naszego serca jest rana, dookoła której wszystko się kręci. To może być też nieuporządkowane pragnienie grzechu albo niemożliwość przebaczenia. Ważne, że życie przestało być skoncentrowane na Bogu, a koncentruje się na tym czymś. W takim stanie chcemy dalej mieć piękne doświadczenia na modlitwie, a jednocześnie zachować naszą urazę, ranę czy złe pragnienia. Ale tego nie da się pogodzić.

Ta sytuacja charakteryzuje się też tęsknotą człowieka za bliskością Boga. Prawdziwe spotkanie z Nim zostawia ślad na całe życie. A jeśli takich spotkań było wiele, to człowiek ma już w sercu zrobione miejsce dla Boga. Wie, że takie miejsce jest i dopóki nie będzie wypełnione Bogiem - serce będzie ciągle niespokojne. Dopóki nie wrócimy do bliskiego przebywania przy Bogu, tęsknota nie ustąpi.

Nie zganiaj winy

Gdy rozmawiam z osobami w takiej sytuacji, to słyszę o winie Boga albo o "ciemnej nocy", czy o czasie strapienia. Owszem - to jest czas strapienia, ale zawiniony. W 99,5% to nie dar od Boga, tylko nasz grzech, który nas od Boga odłączył. A następnie winna jest postawa naszego serca, które nie wykazuje chęci powrotu. Ktoś powie, że przecież się spowiada.

To bardzo dobrze, ale nie każda spowiedź powoduje w nas nawrócenie. Są też spowiedzi automatyczne. Idę, bo nie mogę pójść do Komunii. Dobrze, że idziesz się wyspowiadać, ale czy podjąłeś radykalną decyzję rezygnacji z grzechu, niepakowania się w sytuacje, gdzie grzech jest prawdopodobny, unikania osób, w których towarzystwie grzech najprawdopodobniej się pojawi? Prawdziwe nawrócenie związane jest z naszym sercem.

Lekarstwem jest gorliwość

A zatem, jeśli widzisz, że twoja modlitwa znowu stała się paciorkiem, wiedz, że Bóg cię nie opuścił, ale to ty opuściłeś Jego. Aby wyjść z tej sytuacji, potrzeba skruchy serca, często łez i gorliwego wołania o nowe narodzenie w Duchu Świętym. Jeśli ciężko ci się zmobilizować do modlitwy myślnej, to odmawiaj różaniec na kolanach. Nie w klęczniku, nie na leżąco, ale na kolanach, abyś poczuł ich ból. Jeśli okażesz gorliwość, to otworzysz swoje serce na nowy powiew łaski.

Wiemy dobrze, że miłość Boga do nas jest bezinteresowna. Nie chodzi więc o to, że jak ja dam coś Bogu, to On również da mnie. W gorliwości chodzi o SZCZERE przylgnięcie do Boga. A takie przylgnięcie oznacza gorliwość. Jeśli chcesz przylgnąć do Boga bez gorliwości, to mam złą wiadomość - to nie jest możliwe.

Kilka miesięcy temu miałem czterdziestkę. Dla mnie urodziny to problem, ponieważ dostaję prezenty, z którymi nie wiem, co zrobić. Nie lubię mieć kilku swetrów, spodni czy par butów. Męczy mnie posiadanie nadmiaru rzeczy.

A tutaj czterdziestka, więc spore ryzyko otrzymania nowych problemów. Po modlitwie Bóg podsunął mi bardzo dobre rozwiązanie. Poprosiłem ludzi ze wspólnot, którymi się opiekuję, by w mojej intencji podjęli jakieś wyrzeczenie, napisali, co i przez jaki czas będą wykonywać. Niektóre prezenty były bardzo gorliwe. Dla przykładu:
- Będę miły dla żony przez 40 dni.
- Przez 40 dni codziennie dziesiątka różańca po łacinie (napisały to dzieci, które do realizacji prezentu musiały nauczyć się Pater Noster i Gloria Patri. Ave Maria już umiały).
- W każdym tygodniu będę ćwiczyć na pianinie przez minimum trzy godziny, do końca roku.
- Przez 3 miesiące nie będę rozmawiać o polityce.
- Przez 40 dni będę uległa wobec męża; aby to było możliwe, codziennie odmówię różaniec.
- Przez 20 dni nie będę narzekać.
- Post o chlebie i wodzie w twojej intencji przez trzy piątki z rzędu.
- Przez 2 miesiące nie będę pić alkoholu.
- Codziennie, przez rok, w drodze do pracy i przedszkola odmówię Pod Twoją obronę w twojej intencji.

W czasie tych paru miesięcy po urodzinach, kiedy realizowały się prezenty, ludzie dawali mi znać, że tak naprawdę był to prezent dla nich. Doświadczyli nawrócenia, choć zupełnie się tego nie spodziewali. Ich gorliwość sprawiała, że w modlitwie byli bliżej Boga, bardziej Go doświadczali.

Żywa modlitwa jest obecnością Ducha Bożego w nas, który jest Ogniem. Ten płomień w nas płonie. Ale kurek do regulacji wielkości tego płomienia jest w naszym ręku. Tym kurkiem jest nasza gorliwość, nasze zapieranie się samego siebie i codzienne łączenie naszego życia z wymogami wiary.

Remigiusz Recław SJ - wieloletni dyrektor Ośrodka Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi, asystent kościelny dwumiesięcznika "Szum z nieba"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Żeby modlitwa nie była tylko paciorkiem"
Komentarze (2)
MR
Maciej Roszkowski
14 lutego 2018, 11:04
Dziękuję, wiele mi to pomogło.
mm
13 lutego 2018, 20:00
Dzięki Ojcze!