Ekumenizm. Gdzie jesteśmy?

Ekumenizm. Gdzie jesteśmy?
(fot. Grzegorz Gałązka/Galazka.DEON.pl)

W najbliższych dniach rozpocznie się kolejny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan w Kościele w Polsce. 50 lat temu rozpoczął się Sobór Watykański II, który niemało miejsca poświęcił dialogowi z niekatolikami, a także z wyznawcami innych religii, i wreszcie wszystkimi ludźmi dobrej woli. Wydaje się, że wśród tych dialogów prym wiedzie dialog z niekatolikami, który nazywamy dialogiem ekumenicznym.

Dzisiaj dialog ekumeniczny jest niejednokrotnie niesłusznie wrzucany do jednego worka z dialogiem międzyreligijnym, czy też z próbami dyskusji z ateizmem i agnostycyzmem. O ile bowiem w dialogu z ateizmem czy agnostycyzmem schody zaczynają się już w momencie pytania o istnienie Boga, a w dialogu międzyreligijnym problemem jest przyjęcie przez religie niechrześcijańskie nauki o Trójcy Świętej i Chrystusie jako Bogu-Człowieku, jedynym Zbawicielu, o tyle w dialogu ekumenicznym kością niezgody jest przede wszystkim rozumienie tajemnicy Kościoła.

Optymizm ekumeniczny Soboru Watykańskiego II

Znamienne, że na jednej sesji publicznej, 21 listopada 1964 roku Ojcowie Soboru Watykańskiego II uchwalili aż trzy dokumenty związane z dialogiem ekumenicznym, które miały wspólny mianownik, czyli Kościół, choć każdy z tych tekstów traktuje o nim nieco inaczej. I tak, pierwszy z tych dokumentów, Konstytucja Dogmatyczna o Kościele Lumen gentium (KK), przedstawia tzw. model satelitarny Kościoła, gdyż wylicza kręgi przynależności do niego. Podkreśla, że "jedyny Kościół Chrystusa (...) trwa w Kościele katolickim, (...) chociaż poza jego organizmem znajdują się liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy, które jako właściwe dary Kościoła Chrystusa nakłaniają do katolickiej jedności" (KK 8). Dlatego w samym centrum umiejscawia katolików, a zaraz po nich katechumenów, czyli pragnących przyjąć chrzest w Kościele katolickim. Kolejny krąg to chrześcijanie niekatolicy, którzy nie wyznają całej wiary lub nie są w pełnej jedności z papieżem, ale w dużej mierze są związani z Kościołem katolickim. Do kolejnego kręgu Konstytucja o Kościele zalicza wyznawców innych religii, na czele z judaizmem i islamem. Wreszcie w ostatnim kręgu jest miejsce dla szczerze szukających Boga i kierujących się swoim sumieniem.

DEON.PL POLECA

Drugi dokument zatwierdzony na sesji 21 listopada 1964 roku to Dekret o katolickich Kościołach wschodnich Orientalium Ecclesiarum (DKW). Podkreśla on znaczenie tradycji katolickich Kościołów wschodnich, potwierdza zachowanie przez nie odrębności liturgicznej i dyscyplinanej, a także zezwala, aby niekatolickim chrześcijanom wschodnim "udzielać sakramentów pokuty, Eucharystii i namaszczenia chorych, jeśli z własnej woli o nie proszą i są do nich odpowiednio przygotowani" (DKW 27), a także pozwala przyjmować te sskramenty u niekatolików wschodnich przez katolików.

Trzeci dokument zatwierdzony na wyżej wspomnianej sesji Soboru Watykańskiego II to Dekret o Ekumenizmie Unitatis redintegratio (DE), który pozytywnie przedstawia stosunek Kościoła katolickiego nie tylko do chrześcijan wschodnich, o których zresztą już wcześniej przynajmniej kilku papieży i soborów wyrażało się przychylnie, ale także do protestantów, co stanowi istotną zmianę myślenia w odniesieniu do tych Wspólnot chrześcijańskich. Dotąd bowiem o protestantach Kościół katolicki wyrażał się z zasady w tonie polemicznym, krytycznym i osądzającym. A w Dekrecie o Ekumenizmie Ojcowie Soboru starają się wyłuskać to, co jest godne pochwały u protestantów, np. umiłowanie Pisma Świętego, ważność sakramentu chrztu, świadectwo wiary.

Dekret o Ekumenizmie podaje również definicję ruchu ekumenicznego, przez który "rozumie się działania i przedsięwzięcia podejmowane i stosowane do różnych potrzeb Kościoła i warunków chwili, ustanawiane w celu wspierania jedności chrześcijan, jak na przykład usunięcia słów, opinii i czynów, które w świetle sprawiedliwości i prawdy nie odpowiadałyby sytuacji odłączonych braci i z tej przyczyny utrudniały wzajemne stosunki z nimi" (DE 4). W kontekście tej definicji niniejszy dokument postuluje prowadzenie dialogu ekumenicznego, w ramach którego wykształceni eksperci wyjaśniają głębiej naukę swych Wspólnot i przejrzyście przedstawiają jej szczególne znamiona. "Przez taki bowiem dialog wszyscy uzyskują bliższe prawdy poznanie nauki i życia obu Wspólnot oraz sprawiedliwszą ich ocenę; wtedy też te Wspólnoty ściślej współpracują we wszystkich zadaniach, których dla wspólnego dobra wymaga od każdego chrześcijańskie sumienie, i gdzie się tylko godzi, zbierają się na jednomyślną modlitwę" (DE 4).

Radości, rozczarowania i nadzieja

Powyższa zachęta do prowadzenia dialogu ekumenicznego pozwoliła stworzyć dogodne warunki do wzajemnych spotkań teologów, a także redagowania dokumentów. Częstokroć rozpoczynano dialog od tych kwestii, które łączą. I tak np. w dialogu katolicko-prawosławnym była to tajemnica Trójcy Świętej, Kościoła i sakramentów. Z pewnością sukcesem tych spotkań było bliższe zapoznanie się z doktryną drugiej Wspólnoty, aby nie przypisywać adwersarzom poglądów, których oni nie głoszą. Dzięki temu okazało się m.in., że katolicki papież wcale nie jest aż tak nieomylny, jak to się niektórym zdawało; protestanci uznają Matkę Bożą, co najmniej jako wzór do naśladowania; a prawosławie, zwłaszcza w wydaniu rosyjskim i rumuńskim, wcale nie stroni od teologii scholastycznej.

Z drugiej strony przytłaczająca większość dokumentów wypracowanych przez teologów różnych Wspólnot chrześcijańskich nie doczekała się oficjalnej aprobaty ze strony władz swojego Kościoła. Ponadto, niejednokrotnie język tych dokumentów jest abstrakcyjny, a poziom ogólnikowości treści w nich zawarty bardzo wysoki. I owszem, niektóre dokumenty mogą mieć także znaczenie praktyczne, np. deklaracja z 23 stycznia 2000 roku podpisana przez siedem wyznań chrześcijańskich w Polsce w sprawie wzajemnego uznania chrztu udzielonego przez duchownego.
  
Oprócz dialogu teologicznego, chrześcijanie różnych wyznań zaczęli także wspólnie gromadzić się na modlitwie, zwłaszcza w ramach styczniowego Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan. Cieszy również, że wyznawcy Chrystusa zaczęli współpracować na innych płaszczyznach niż teologiczna, starając się razem świadczyć o Chrystusie w swoim codziennym życiu, chociażby przez uczynki miłosierdzia względem bliźnich.

Jednak z biegiem czasu okazało się, że pierwotna euforia ekumeniczna zaczęła wygasać. Pojawiły się rozczarowania, a nawet tęsknota za czasami, kiedy chrześcijanie różnych wyznań wzajemnie przyklejali sobie łatkę heretyków lub schizmatyków. Z pewnością takie rozwiązanie byłoby prostsze - zamknąć się w swojej twierdzy i strzelać. Może się trafi w kogoś. Bo o wiele trudniejszym zadaniem jest spotkanie i próba wysłuchania drugiej strony, a jeszcze trudniejszym przyznanie się, że popełniło się błąd. Łatwiej schować się za nieomylność swojego Kościoła i uczynić z pychy cnotę.

Dlatego też we współczesnym dialogu ekumenicznym można zauważyć tendencję, aby podejmować te tematy, które najbardziej dzielą poszczególne Wspólnoty. Przykładem może być dialog katolicko-prawosławny, w którym podjęto teologiczną refleksję nad prymatem papieskim. Z pewnością w ramach tych zagadnień dominować będzie to, co dotyczy nauki o Kościele (eklezjologii). Najwyższy czas, aby wziąć byka za rogi i zmierzyć się z tym trudnym wyzwaniem. Wydaje się, że to najlepszy sposób na kontynuowanie skutecznego dialogu ekumenicznego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ekumenizm. Gdzie jesteśmy?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.