II-gi tydzień Adwentu - piątek - W Chrystusie rozwój
Zatrzymaj się i przeznacz ten czas na spotkanie z przychodzącym Panem. Posłuchaj przygotowanego na dzisiaj podkastu. Niech muzyka wprowadzi cię w klimat tej modlitwy, ukoi twoje wnętrze. Wsłuchaj się w słowa Ewangelii. Zaczerpnij jakąś inspirację z komentarza i podejmij otwartym sercem proponowane zadanie. Wykonaj je słowem, gestem, lub postawą ciała.
Jezus powiedział do tłumów: Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili. Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny (Mt 11,16-19).
Co jest wspólnym mianownikiem nas wszystkich? Jako wierzący wiemy i wierzymy, że Tym, który nas łączy jest Osoba Jezusa Chrystusa. Nie ma i być nie może innego wspólnego mianownika. To w Nim jest realnym „pogodzenie” sprzeczności, które po ludzku nie znikają z naszego życia.
Mieć oczy i uszy otwarte, bo przyjście Pana sprawia to „pogodzenie”. Nie wystarczy być ochrzczonym. Trzeba chrzest przyjąć. W patrzeniu na rzeczywistość mamy uczyć się Jego spojrzenia. Nasze jest krótkowzroczne, nie obejmuje całości, jest wybiórcze.
Rodzi się pokolenie niezadowolonych rówieśników – dzieci przebywających na rynku. Duża przestrzeń. Idealne miejsce na zabawę. Ale nie bawią się. Przymawiają swym rówieśnikom. Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili. Takim nic się nie podoba i nigdy nie są usatysfakcjonowani. Jedna zabawa nie pasuje. Druga jest torpedowana. Wydaje się, że nie wiedzą, co chcą.
Modlitwa oddania Karola de Foucauld
Może jednak wiedzą co chcą i nie chcą tego, co inni im proponują. Może tak są skoncentrowani na sobie i swoim widzimisię, że już nic nie widzą, a jeśli nawet to ze wszystkich sił próbują to zohydzić sobie (by mieć argument do odejścia) i innym (by się nie cieszyli). Tacy potrafią zepsuć każdą zabawę i nie dlatego, że są ofermami.
Wydarzenie ewangeliczne nie mówi o zabawie – dzieją się poważne rzeczy i padają poważne oskarżenia związane z Panem Jezusem i Chrzcicielem. Powtarzane są slogany, takie zapychacze oczu i uszu, by nieść do serca treść. Jana uważają za dziwaka, bo nie je ani nie pije (zbyt duży radykalizm!), a więc zły duch go opętał (fundamentalizm). sprawa załatwiona. A Syn Człowieczy je i pije, a więc żarłok i pijak. Ręce opadają.
Oto brak fundamentu – wspomnianego wspólnego mianownika. Rozsierdziło te duże dzieci zarówno orędzie jak i styl życia atakowanych osób. Unikali ich jak ognia, bo widzieli przemianę w tylu osobach – opętanie jest idealnym zamknięciem. W ostatecznym rozrachunku to ludzie kroczący od zła do zła, ci, którzy nie chcą słuchać Bożego głosu nawrócenia.
Brakuje otwarcia na Serce Boga, podane jak na tacy w Synu. Kto nie przyjmuje Boga ten prędzej czy później postanowi Go zabić i szukać będzie sposobu by to uczynić. Bo to jest reakcja łańcuchowa. Z Serca Bożego wychodzi życie w całej pełni. Kto wybiera śmierć nie chce życia.
Zadanie: dziś po raz kolejny uznam Jezusa za mego Króla, Pana i Zbawiciela powierzając Mu swoje życie.
Skomentuj artykuł