Jak pomóc rodzicom, którzy mają problem z małymi dziećmi na mszy

(fot. shutterstock.com)
Colleen Duggan

W ostatnią niedzielę mój 4-letni syn odkrył przeżuty kawałek gumy przyklejony pod kościelną ławką akurat wtedy, kiedy ksiądz wstał, aby wygłosić kazanie. Zanim Edward zdążył włożyć kawałek gumy do ust, pochyliłam się nad nim i syknęłam: "Nie jedz tego!".

Maluch spojrzał na mnie. Poprosiłam Mary, moją 11-letnią córkę, aby wyrzuciła kawałek gumy do kosza. Potem zwróciłam moją rozproszoną uwagę z powrotem na kazanie księdza. Po minucie moja 13-letnia córka klepnęła mnie w ramię, aby dać mi znać, że Edward uciekł z ławki i popędził za Mary, która poszła wyrzucić gumę. Wyszłam z ławki, aby go poszukać.

DEON.PL POLECA

 

 

Jeden z mężczyzn siedzących kilka rzędów za mną, który obserwował całe zajście, szepnął do mnie: "Do boju, mamo!". Inny parafianin wskazał palcem przez ramię, mówiąc: "Poszedł tamtędy".

Mój spacer wstydu przez kościół przedłużał się w miarę jak kolejne osoby, które przyglądały się sytuacji, informowały mnie o dalszych poczynaniach mojego małego uciekiniera. Kiedy w końcu go znalazłam, Edward stał naprzeciw swojej siostry, perorując zawzięcie na temat nieszczęsnej gumy i swojej nierozsądnej matki. Usłyszałam, jak mówił: "Nie będę z nią siedział w ławce".

Gdyby ktoś przed ślubem uprzedził mnie o trudnościach, jakim będę musiała stawić czoła, przyprowadzając moje małe dzieci na mszę, nie wiem, czy dałabym wiarę. Nie ma sposobu, aby przewidzieć nieposkromione zachowania, które dzieci wykazują podczas 45-minutowej niedzielnej mszy. Przez dłuższy czas moje kościelne doświadczenie obejmowało uciszanie sprzeczek pomiędzy walczącym rodzeństwem i zniechęcanie przynajmniej jednego z dzieci do zdrapywania farby z klęczników, podczas gdy sama jednym uchem starałam się słuchać czytań.

Wraz z mężem przez lata usiłowaliśmy zarządzać naszą grupą małych ludzi. Aż jednej przypadkowej niedzieli stało się coś, co zrewolucjonizowało lata teatralnego dramatu religijnego, który musieliśmy znosić.

DEON.PL POLECA


Pewnego dnia na porannej mszy w naszej nowej parafii para naszych długoletnich przyjaciół, Janet i Danny Hoover, zawodowi rodzice dużej grupy dzieci, wypatrzyli nas w kościele i usiedli w ławce z nami oraz pięciorgiem naszych dzieci w wieku poniżej 8 lat.

Chciałam nachylić się w stronę Janet i Danny’ego i poradzić im, aby wstali i jak najszybciej stąd uciekali. Chciałam ich poinformować, że siedzenie z naszymi dziećmi to jak dzielenie ławki z latającym cyrkiem. Ale zanim miałam okazję, żeby ich uprzedzić, Janet wzięła na ręce młodsze z dzieci, Danny złapał kolejnego malucha, a kilkoro starszych dzieci Janet usiadło pomiędzy moimi dzieciakami. Przez całą godzinę nasze dzieci siedziały spokojnie zajęte osobą, która siedziała obok nich.

W następny weekend Janet czekała na nas na parkingu i zaproponowała, abyśmy tym razem zrobili to samo. Było nam ciężko przyjąć ich pomoc, ale nie mogliśmy zaprzeczyć temu, jak skuteczne okazało się dla nas siedzenie w ławce z rodziną Hooverów. Stres wynikający z próby opanowania naszych dzieci zniknął tak samo jak zamartwianie się tym, że będziemy irytować i przeszkadzać innym parafianom.

Janet i Danny nie byli zszokowani tym, co dzieci robiły w kościele (sami do tej pory zdążyli już tego wszystkiego doświadczyć) i pomagali uczyć nasze dzieci poprawnych odpowiedzi mszalnych i modlitw.

Kiedy kilka miesięcy później przeprowadziliśmy się do innego stanu, było nam bardzo przykro, że musieliśmy rozstać się z Hooverami i że msza nigdy już nie będzie taka łatwa do opanowania jak w ciągu tych kilku miesięcy, kiedy wspomagali nas, siedząc z nami w ławce.

W ostatni weekend, kiedy wraz z mężem i szóstką dzieci usiedliśmy w kościelnej ławie, przypomniałam sobie o tym, jakiej pomocy udzielili nam nasi przyjaciele kilka lat temu. Usiedliśmy zaraz za pewną młodą mamą i moją przyjaciółką, która niedawno urodziła swoje trzecie dziecko i siedziała w ławce z trójką maluchów poniżej 3. roku życia. Gdy jej dwulatek zaczął się nerwowo kręcić na miejscu, zaprosiliśmy ją, aby usiadła z nami w ławce. Teraz przyszła nasza kolej, aby wesprzeć młodszych rodziców, którzy potrzebowali pomocy w przetrwaniu mszy.

Katolickie rodziny chcą czuć się chciane w Kościele. Niestety zamiast być ciepło przyjmowanymi, wielu z nas spotkało się z krytyką, osądzaniem i ogólną nietolerancją wobec zachowania naszych małych ludzi. Istnieje ogólny pogląd, że te rodziny powinny wrócić na msze dopiero wtedy, kiedy ich dzieci będą wiedziały, jak siedzieć cicho i "się zachowywać".

Jako osoba aktywna we wspólnocie parafialnej pracuję z zespołem oddanych ludzi, którzy poświęcają się szerzeniu Ewangelii. Wciąż próbujemy wymyślać nowe sposoby przekazywania dobrej nowiny o miłości Bożej zarówno tym, którzy siedzą w kościelnych ławkach, jak i tym spoza nich. Trudzimy się, tworząc programy i wydarzenia, które będą pokarmem dla serc i umysłów naszych parafian.

Ale być może powinniśmy przekierować naszą energię na coś innego.

Co by się stało, gdybyśmy przestali kształtować idealny program duszpasterski, a zamiast tego zaczęli sprawiać, że osoby, które widzimy siedzące w kościelnych ławkach w każdą niedzielę, poczują się mile widziane i kochane?

Co, jeśli zaczęlibyśmy zajmować się tymi rodzinami, które chowają się na tyłach kościoła, świadome swoich niedociągnięć i głodne ciała Chrystusa? Co by się stało, gdybyśmy zamiast siedzieć cicho i osądzać innych, zapytali siebie: w jaki sposób mogę służyć ludziom, którzy siedzą ze mną w ławce, w ich problemach?

Nie potrzebujemy perfekcyjnie skonstruowanych programów, aby uśmiechać się do nowych osób w kościele lub zaprosić kogoś do tego, aby usiadł z nami. Potrzebujemy tylko otwartego serca i chęci służby.

Jeśli jesteś młodą mamą lub tatą, masz problemy ze swoimi dziećmi w kościele i czujesz się zakłopotany i zniechęcony - odwagi. Nie jesteś sam.

A jeśli potrzebujesz pomocy w zajmowaniu się swoimi dziećmi i chodzisz do katolickiej parafii świętego Jana, popatrz w moją stronę. Wraz z rodziną siedzimy po prawej stronie, w czwartej ławce od końca. Mamy dodatkową parę rąk do pomocy, otwarte serca i miejsce dla wszystkich, którzy chcą do nas dołączyć. Mogę potrzymać twoje dziecko, gdy będziesz szedł do Komunii.

Colleen Duggan - katoliczka, autorka tekstów i książek, katechetka. Tekst ukazał się pierwotnie w America Magazine.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak pomóc rodzicom, którzy mają problem z małymi dziećmi na mszy
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.