Jak pozbyć się zamrożonych emocji i pokochać swoje ciało? Pomoże w tym proste ćwiczenie

fot. Mathias Reding / Unsplash

"Wiele osób mimo tego, że modli się, regularnie się spowiada, mimo tego, że przyjmuje Pana Jezusa w Eucharystii, to jednak cały czas wraca do starych grzechów, nieustannie żyje w ogromnym napięciu i w silnych lękach. Ludzie doświadczają tego, że choć bardzo się starają, nie potrafią »pójść do przodu«, nie potrafią trwać w Bożym pokoju, który przecież przyniósł zmartwychwstały Jezus" - pisze Wit Chlondowski OFM w książce "Uzdrowienie wewnętrzne". Autor pokazuje, jak usłyszeć, zrozumieć i zaakceptować swoje wewnętrzne dziecko, które Chrystus pragnie w nas przytulić i pobłogosławić.

Czas pandemii oraz czas wojny, która toczy się za naszą wschodnią granicą, to okres pogłębionych kryzysów. W ostatnich latach spotykam o wiele więcej ludzi, którzy szukają pomocy, bo przeżywają bardzo trudny czas - niełatwy psychicznie i emocjonalnie. Wielu z nas doświadcza silnych napięć, lęków, stresów i nie potrafi sobie z tym poradzić. Potrzebujemy uzdrowienia wewnętrznego.

Czym jest uzdrowienie wewnętrzne? Jest przede wszystkim przywróceniem harmonii, szukaniem Bożej jedności między ciałem, psychiką i duchem (wymiarem duchowym). To trzy sfery, w których żyjemy. Choć każda z tych sfer wymaga innego podejścia, innych narzędzi pracy, innej drogi uzdrowienia (bo przecież z bolącym zębem nie idziemy ani do psychoterapeuty, ani do spowiedzi), to jednak są one ze sobą silnie powiązane. Dlatego podczas zajmowania się tematem uzdrowienia wewnętrznego przyglądamy się im wszystkim i zwracamy uwagę na ich przenikanie się.

DEON.PL POLECA

Jako chrześcijanie, jako katolicy popełniamy często spory błąd związany z tą kwestią. Jaki? Skupiamy się tylko na wymiarze duchowym i próbujemy nim "zagłuszyć" ból emocjonalny i to wszystko, co nazbierało się w naszym ciele: napięcia i emocje. Czasami próbujemy "uciec w modlitwę" przed nieprzyjemnymi emocjami i związanymi z nimi problemami. Jaki jest tego efekt? Niestety taki, że wiele osób mimo tego, że modli się, regularnie się spowiada, mimo tego, że przyjmuje Pana Jezusa w Eucharystii, to jednak cały czas wraca do starych grzechów, nieustannie żyje w ogromnym napięciu i w silnych lękach. Ludzie doświadczają tego, że choć bardzo się starają, nie potrafią "pójść do przodu", nie potrafią trwać w Bożym pokoju, który przecież przyniósł zmartwychwstały Jezus.

Co więc robić? Przestańmy walczyć jedynie z objawami, a skupmy się na tym, co jest przyczyną problemów. Zamiast zmagać się wciąż z tymi samymi słabościami, zacznijmy pytać Ducha Świętego - skąd one się we mnie biorą? Odpowiedzią Ducha Świętego będzie często pokazanie nam naszego poranionego wymiaru ludzkiego, emocjonalnego.

Może dlatego wciąż wracam do alkoholu, bo uciekam przed lękiem? Może dlatego nałogowo oglądam telewizję, bo zagłuszam tym mój wstyd? Może dlatego wracam wciąż do pornografii, bo czuję się samotny? Może dlatego wciąż kłócę się z najbliższymi, bo nie nauczyłem się prawdziwie odpoczywać i dbać o siebie, zgodnie ze słowami Ewangelii: "będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego" (Mk 12,31)?

Kolejnym negatywnym objawem takiej postawy są emocje "zamrożone" w ciele. Nasze emocje przeżywamy w ciele, a każda z nich związana jest z fizycznym doznaniem. Dlatego stres, długotrwałe napięcie, atmosfera niepokojów społecznych i politycznych, a szczególnie różnego rodzaju doświadczenia traumatyczne mają wpływ także na nasze ciało. Wszystkie te wydarzenia niosą ze sobą silny ładunek emocjonalny, który "zduszony", zostawia trwały ślad również w naszych ciałach.

Jaki jest tego skutek? Czujemy się "zamrożeni" w ciele. Nawet w czasie modlitwy - nie przeżywamy jej ani emocjami, ani ciałem. Jednak taki sposób "wyeliminowania" nieprzyjemnych emocji i wspomnień to równocześnie metoda nieświadomego odcięcia się od przeżywania także przyjemnych emocji. Jeśli np. blokujemy w sobie smutek czy gniew - bo nigdy się nie nauczyliśmy w dobry sposób przeżywać tych emocji lub wywołują w nas one poczucie winy - to często będziemy mieli problem również z radowaniem się, dziękowaniem i uwielbianiem Boga.

Dlatego (...) zapraszam do medytacji, która będzie szczególnie skupiona na przeżywaniu naszego ciała i wdzięczności za nie.

(...) Ta medytacja będzie świadomym przeżywaniem swojego ciała. Niektóre osoby są tak bardzo odcięte od ciała, że nie mają jego pełnej świadomości. Nie doświadczają go w pełni. Nie "czują go". Kiedy dzieje się coś trudnego, uciekają od ciała, ignorują sygnały, które ono wysyła. Robimy to często nieświadomie.

Chcę więc zaprosić do takiego ćwiczenia, które początkowo może się wydawać absurdalne, banalne, proste, ale ufam mocno, że kiedy zacznie się je praktykować, będzie można dostrzec, jak bardzo jest ono owocne. Da nam bowiem głębszą świadomość ciała i wdzięczności za ten dar. Bo to ogromny Boży podarek - dar dla człowieka.

Warto do tej medytacji powracać, by pogłębiać te treści. Pewne przestrzenie w nas mogą wymagać czasu, dlatego zachęcam, by dać sobie ten czas, żeby do nich wracać - nie raz, nie dwa, ale systematycznie. Zawsze wtedy, gdy będziemy czuć taką potrzebę.

Propozycja medytacji:

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Zapraszam Cię, Duchu Święty, do tego czasu. Bez Ciebie nic nie mogę uczynić. Tylko Ty możesz wprowadzić mnie w prawdziwą głębię, prawdziwe, szczere doświadczenie samego siebie. Tylko Ty możesz wprowadzić mnie w prawdziwe uzdrowienie wewnętrzne. To Ty, Duchu Święty, mnie stworzyłeś. To Ty pod sercem mojej mamy dałeś mi życie. Stworzyłeś moje ciało. Dziękuję Ci. "Sławię Cię, żeś mnie tak cudownie stworzył". Duchu Święty, proszę, przeprowadź mnie teraz przez tę medytację. Naucz mnie prawdziwej wdzięczności za dar mojego ciała. Daj mi głębokie doświadczenie tego daru, abym umiał go przyjąć, bym umiał żyć w moim ciele i uwielbiać w nim Boga. Amen.

Połóż przed sobą lewą dłoń, drugą ręką zacznij w delikatny sposób dotykać jej wnętrza. Spróbuj w tym momencie zaobserwować, co czujesz w ciele, ale nie skupiaj się na emocjach, tylko na doznaniach. Możesz zamknąć oczy, jeżeli chcesz skupić się głębiej.

Daj sobie na to trochę czasu i spróbuj nazwać to odczucie. Czy czujesz ciepło? Może doświadczasz mrowienia? Może nic nie czujesz? Nie oceniaj tego. Po prostu przyjmij, że masz takie odczucia. Możesz mówić: dziękuję Ci, Jezu, za moją dłoń. Dziękuję Ci, że ją mam. Dziękuję Ci, że jest zdrowa. Dziękuję za to całe dobro, które mogę nią czynić. Dziękuję Ci.

Teraz to samo zrób z wierzchem dłoni. W delikatny sposób poklepuj dłoń i koncentruj się na tym, jakie doznania masz w tym miejscu swego ciała. Co czujesz? Rób to tak długo, jak chcesz, jak potrzebujesz. Skup się na tych doznaniach. Nazwij je. Spróbuj je określić. Może jest to ciepło, może zimno, może przenika cię jakiś dreszcz? Dziękuję Ci, Jezu, za moją dłoń. Dziękuję Ci, że jest sprawna. Dziękuję za ten piękny dar mojego ciała.

Teraz przedramię. Delikatnie oklepuj je i skup się na tych doznaniach z ciała, które masz. Poczuj swoje ciało. Dziękuję Ci, Panie, za moje przedramięPóźniej obserwuj drugie przedramię. Możesz zauważyć, że jedną stronę czujesz bardziej, drugą mniej. Może dostrzeżesz, że pewne części ciała odczuwasz bardzo słabo, masz niewiele związanych z nimi doznań, nawet kiedy oklepujesz dane miejsca. Zauważ to, ale nie oceniaj. Nie zastanawiaj się nad tym, przyjmij. Dziękuję Ci, Panie, za moje przedramię. Dziękuję za to, że mam ciało.

Teraz ramię. Możesz połączyć to od razu z barkiem. Zauważ doznania, które masz w tych miejscach. Możesz zwrócić uwagę na napięcie bądź ból, a może na jakieś ciepło. Zauważ to. Po prostu się temu przyglądaj. Nic więcej. Dziękuję Ci, Jezu, za mój bark, za moje silne barki. Tyle mogę dzięki nim zrobić każdego dnia! Dziękuję Ci, że są sprawne.

W ten sam sposób postępuj z drugą ręką, później ze swoimi udami, nogami, miednicą, klatką piersiową, brzuchem, szyją. Nie pomiń twarzy i głowy. W delikatny sposób przejdź właśnie przez te poszczególne części swojego ciała. Delikatnie oklepując, dotykając, by poczuć dane miejsce, by zauważyć, jak odczuwam poszczególne części mojego ciała. Może być tak, że w niektórych miejscach prawie nic nie będziesz czuł, tak bardzo jesteś odcięty

Zachęcam, by pogłębić tę medytację, wracać do niej. Jeśli już poczujemy się dobrze z tym ćwiczeniem, możemy zrobić jego drugą wersję. Zamiast oklepywania poszczególnych części ciała, możemy uścisnąć poszczególne mięśnie - dłoni, przedramienia itd. Chodzi o delikatny ucisk. Nie mocny, ale na tyle intensywny, by poczuć mięśnie w danym miejscu - dokładnie w ten sam sposób, jak w zaproponowanej medytacji - i dać sobie czas, by poczuć, by przyjrzeć się swoim mięśniom, by sobie uświadomić, że mamy ten dar - nasze ciała, które są tak pięknie skonstruowane. Podziękujmy za nie Bogu, mając poczucie własnego ciała.

To ćwiczenie, choć wydaje się banalne i na pozór nieważne, to jednak - ufam mocno - jest istotnym krokiem do przyjęcia i akceptacji swojego ciała. W taki prosty sposób dzięki świadomości i dziękczynieniu zaczniemy lepiej poznawać granice swojego ciała, by potem przyjąć je w pełni, przeżywać w nim i emocje, i życie duchowe. Bo tylko w ciele możemy kochać Boga i człowieka. Ufam mocno, że to ćwiczenie będzie pierwszym krokiem w uzdrowieniu wewnętrznym, w odmrożeniu zlodowaciałych w naszych ciałach emocji, które przeszkadzają nam cieszyć się tym Bożym darem każdego dnia.

Fragment książki Wita Chlondowskiego OFM "Uzdrowienie wewnętrzne".

Franciszkanin, dogmatyk, duszpasterz SNE Zacheusz w Cieszynie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak pozbyć się zamrożonych emocji i pokochać swoje ciało? Pomoże w tym proste ćwiczenie
Komentarze (1)
JN
~Jan nowacki
15 września 2023, 10:49
ale mądrala!