Jaki sens dla katolika ma intymność i seks?

Jaki sens dla katolika ma intymność i seks?
(Fot. Janesdead / Foter / CC BY-NC-SA)
Christopher Ash

W Kościele często można spotkać się ze zdaniem, że małżeństwo jako całość należy z miłością poświęcić służbie Bogu. Służbę tę można pełnić na trzech szeroko pojętych obszarach: dwa z nich obejmują działania aktywne, a jeden pasywne. Działaniem pasywnym jest unikanie seksualnego chaosu. Obszarami działań aktywnych są: posiadanie dzieci oraz relacje w małżeństwie.

Prawdopodobnie nie jest tak trudno zrozumieć, że dzieci mogą mieć do odegrania rolę w Bożym planie, jakim jest opieka nad Jego światem. Jaką rolę odgrywa natomiast sam związek małżeński, czyli wzajemna miłość męża i żony, która najwyższy wyraz znajduje w intymności i rozkoszy seksualnej?

DEON.PL POLECA

Melissa i Keith są małżeństwem od piętnastu lat. Oboje aktywnie działają w lokalnym kościele i na pozór są wzorową chrześcijańską parą. Melissa jest zdolną, atrakcyjną i pełną energii kobietą. Keith jest zdrowym, sprawnym mężczyzną, a do tego wesołym i lubianym liderem kościelnej grupy młodzieżowej. Nikt jednak nie wie, że ich życie seksualne niemal zamarło.

Przypuszczam, że Keith prawdopodobnie jeszcze trochę tego chce, problem jednak w tym, że Melissa całkowicie straciła zainteresowanie. W końcu mają już dzieci. Jest zmęczona ich wychowywaniem. Szczerze mówiąc, ostatnio seks nie ma dla niej dużego znaczenia.

Wprawdzie nie odmawia Keithowi wprost, ale na różne subtelne sposoby daje mu do zrozumienia, że chociaż w zasadzie wyraziłaby zgodę, jednak jest to trochę niemile widziana propozycja.

Z tego powodu Keith właściwie się poddał. Stara się zrekompensować sobie tę stratę, jeszcze mocniej angażując się w działalność w grupie młodzieżowej i biorąc na siebie coraz więcej obowiązków. Jednak podczas wyjazdów związanych z pracą coraz trudniej jest mu powstrzymywać się od szukania ulgi w pornografii internetowej. Ku własnemu przerażeniu zaczął się nawet zastanawiać, czy nie odpowiedzieć na jedno z ogłoszeń prostytutek, które znalazł w pokoju hotelowym.

Oboje, chociaż każde na swój sposób, zadają sobie pytanie: "Jaki sens ma podtrzymywanie życia seksualnego w naszym małżeństwie?".

Jakiemu wyższemu celowi w Bożym świecie może to służyć? Czy na pewno powinniśmy uznać, że takie relacje seksualne przynoszą tylko wzajemną korzyść partnerom, a nie służą Bogu?

Biblia pochwala seks nawet wbrew (niektórym) Ojcom Kościoła!

Część czytelników powie z pewnością, że rozumieją, w jaki sposób seks służy Bogu, kiedy prowadzi do narodzin dzieci. Nie mogą jednak pojąć, jak seks i intymność mogą służyć Bogu przy innych okazjach (czyli w większości wypadków).

A jeśli seks służy Bogu tylko wtedy, kiedy prowadzi do ciąży, to zdecydowana większość seksualnej aktywności Bogu nie służy! Takie rozumowanie przywiodłoby nas do podejrzliwego i negatywnego poglądu na seks, propagowanego przez niektórych ojców Kościoła w pierwszych wiekach jego istnienia. Św. Augustyn, na przykład, dopuszczał aktywność seksualną tylko ze względu na konieczność płodzenia dzieci. Zasadniczo uważał jednak, że poza tym aspektem seks prowadzi do grzechu.

W Biblii nie ma potwierdzenia dla tego rodzaju negatywnego nastawienia wobec seksu. Atrakcyjność seksualna, piękno, pożądanie i rozkosz są uznawane za właściwy i naturalny aspekt stworzenia. W jednym z Psalmów (45, 12) czytamy, że król pragnie piękności swojej oblubienicy. Taka postawa uznawana jest za naturalną i właściwą, a do tego dającą powód do radości.

Co więcej, w Piśmie Świętym znajdujemy fragmenty, w których sam Bóg czuje się jak wspomniany król, jak mąż pragnący namiętnie doświadczenia intymnej rozkoszy ze swoją żoną. W Księdze Izajasza (62, 5) czytamy: "Jak oblubieniec weseli się z oblubienicy, tak Bóg twój tobą się rozraduje".

To śmiałe porównanie jest możliwe tylko dlatego, że Biblia zdecydowanie popiera seks w ramach małżeństwa. Ślub jest czasem radosnych nawoływań pana młodego i panny młodej (np. Jr 7, 34) oraz czasem, kiedy w menu powinno pojawić się najlepsze wino (J 2, 1-11). Mądry mężczyzna cieszy się życiem z kobietą, którą ukochał (Koh 9, 9). Izaak uśmiecha się czule do Rebeki w sposób całkowicie właściwy dla jej męża, ale dla nikogo innego (Rdz 26, 8). Jakub czekał siedem lat na Rachelę, a wydały mu się one tylko chwilą, ponieważ bardzo ją miłował (Rdz 29, 20). W Księdze Przysłów znajdujemy nawet zdania, w których bez wstydu doradza się młodzieńcowi, żeby znajdował radość w swojej młodej żonie i na zawsze rozkoszował się jej piersią (Prz 5, 18-19). Także Pieśń nad Pieśniami oczywiście pełna jest nieskażonej wstydem rozkoszy erotycznej.

Problem jednak polega na tym, jak odpowiedzieć na pytanie o rzeczywiste dobro, które najwidoczniej zawiera w sobie seks małżeński (poza przyjemnością), skoro może być wykorzystywany w służbie Bogu? Seks oczywiście może dawać przyjemność, ale co dobrego z niego wynika?

 

Odwołując się do przykładu zamieszczonego na początku tego tekstu możemy to pytanie sformułować następująco: jaki sens mają starania, które Melissa i Keith powinni pilnie podjąć w celu ponownego rozpalenia między nimi żaru seksualnej intymności i rozkoszy?

Tworząc dobre małżeństwo, nie wolno zapominać o tym, że seks powinien w nim zająć należne mu miejsce. Jak zobaczymy, nie można przywiązywać do niego zbyt dużej ani zbyt małej wagi.

Nie należy mieć zbyt wysokiego mniemania o seksie

Po pierwsze musimy być świadomi, że w naszej epoce, tak jak i w każdej innej, pojawiają się głosy, które domagają się, abyśmy uczynili z seksu bożka lub boginię. Mniej więcej w ciągu ostatnich stu lat następowała w naszym społeczeństwie stopniowa zmiana sposobu myślenia o seksie i małżeństwie. Kiedyś centralne miejsce zajmowały dzieci, obecnie skupiamy uwagę przede wszystkim na samym związku.

W wyniku tej zmiany straciła na znaczeniu nie tylko kwestia posiadania potomstwa, lecz również sprawa rodzinnych więzi w szerszym znaczeniu. Koncentrujemy naszą uwagę na "rodzinie elementarnej", zapominając, że należymy do większej społeczności. Pewien wpływowy socjolog spopularyzował ideę, której nadał miano "czystych związków".

Przy czym nie chodzi mu o czystość w znaczeniu, jakie znamy z Pisma Świętego. Ma na myśli związki "jeden na jeden", niezbrukane więzami społecznymi czy zobowiązaniami wobec większej rodziny i społeczeństwa. Te "czyste" związki utrzymywane są jedynie tak długo, jak długo "partnerzy" uznają, że warto.

Seks zostaje sprywatyzowany i staje się jedynie osobistą kwestią wyboru stylu życia. Taki punkt widzenia zakłada, że nie musimy myśleć o nikim innym, tylko o mnie i o tobie. Jeżeli przyjmiemy ten pogląd, będziemy zmuszeni uznać, że w związku chodzi wyłącznie "o mnie i o ciebie" i spełnianie naszych potrzeb. W ten sposób rzeczywiście hołdować będziemy hasłu "Seks w służbie człowiekowi".

Taka postawa daleka jest od pełnej miłości służby Bogu w stworzonym przez Niego świecie. Co więcej, jeżeli przyjmiemy ten sposób myślenia, wkrótce uznamy, że seks może dać nam zbawienie. Mam przecież nadzieję, że poprzez seks osiągnę spełnienie, a więc pełnię człowieczeństwa. Poprzez spełnienie, jakie osiągam dzięki seksualnemu zaspokojeniu, staję się taką osobą, jaką mam być. W seksie odkrywam samego siebie.

Taki właśnie sens ma do pewnego stopnia zakończenie filmu "Titanic", w którym Rose (jako starsza kobieta) przyznaje, że kiedy wiele lat wcześniej Jack został jej kochankiem, "wybawił ją". Od czasu starożytnych Kananejczyków ludzie powszechnie wstępowali w szeregi wyznawców religii, w której seks daje zbawienie.

Pewien (rzekomo) chrześcijański teolog twierdzi wręcz, że seksualne zbliżenie jest łącznością z Bogiem. Ponieważ jednak seks nie jest Bogiem, Pismo Święte uczy nas, że tego rodzaju zachowanie uznawane jest za bałwochwalstwo i jako takie zawsze prowadzi do rozczarowania. Na przeciwnej szali może się jednak znaleźć postawa, która nakazuje mieć zbyt niskie mniemanie o seksie. Seks w ramach małżeństwa pełni bardzo ważną rolę.

Przyjrzymy się fragmentowi Pisma Świętego, w którym wyraźnie tę ważną rolę zaznaczono. Następnie przeanalizujemy dwa inne wskazane w Biblii sposoby, dzięki którym związek między małżonkami może przyczyniać się do pełnienia służby Bogu.

Nie należy mieć zbyt niskiego mniemania o seksie

Pisze św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian:

"Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest mężczyźnie nie łączyć się z kobietą. Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża. Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej - nie kusił was szatan. To, co mówię, pochodzi z wyrozumiałości, a nie z nakazu" (1 Kor 7, 1-6).

 

Na początku powyższego fragmentu św. Paweł odnosi się do spraw, o które pytali mieszkańcy Koryntu.

Ktoś w Koryncie mówił, że "dobrze jest mężczyźnie nie łączyć się z kobietą".

(W niektórych biblijnych tłumaczeniach występuje błędny zwrot "nie żenić się". Użyte tutaj słowo znaczy dosłownie "dotykać" i w podobnych kontekstach zawsze odnosi się do współżycia seksualnego).

Można się domyślać, że te słowa są jedynie cytatem, ponieważ św. Paweł natychmiast im zaprzecza. Najprawdopodobniej chodziło o fałszywie uduchowionych ludzi, którzy zalecali małżonkom, aby unikali współżycia, ponieważ uważali, że seks nie należy do sfery duchowej i jest nieczysty.

W Koryncie oczywiście istniało seksualne zepsucie, tak jak jest ono obecne we współczesnych społeczeństwach. Dlatego - pisze św. Paweł w wersie drugim - znacznie lepiej jest pobrać się, jeżeli to możliwe, i prowadzić regularne życie seksualne w małżeństwie. Mąż i żona mają sobie wzajemnie "oddawać powinność" małżeńską, co znaczy, że żona ma prawo do ciała męża, a mąż do ciała żony. Są wobec siebie wzajemnie zobowiązani do zaspokajania, w miarę możliwości, swoich seksualnych pragnień.

Nawiasem mówiąc, czyż nie odstręcza nas wyrażenie "powinność małżeńska"? Tyle w nim chłodu. Jak można spontaniczną i ekscytującą chemię seksu zredukować do poziomu powinności?

Wiemy jednak, że pewne aspekty stylu życia przyczyniają się do rozkwitu związku seksualnego, inne natomiast powodują, że związek ten zastyga i obumiera. Są wśród tych czynników takie, na które nie mamy wpływu, na przykład choroba lub niski standard życia. Jednak na wiele z nich możemy wpływać.

Jeżeli, na przykład, celowo się przepracowujemy, osłabiamy nasze zainteresowanie seksem. Pornografia natomiast sprawia, że skierowujemy naszą seksualną energię nie w stronę tej osoby, której jesteśmy to winni. Zachowanie dyscypliny i odpowiedniego rytmu życia może sprawić, że życie seksualne w małżeństwie rozkwitnie.

Jeśli zamierzacie się pobrać, naprawdę powinniście mieć świadomość, że od dnia ślubu waszym ciałem rozporządza mąż lub żona (wers 4). Warto więc upewnić się, że macie do niego lub do niej zaufanie. Św. Pawłowi bardzo zależy, aby nie dopuścić do tego, by seks w małżeństwie umarł. Dlatego w wyżej przytoczonym tekście radzi małżonkom, żeby nie pozbawiali się wzajemnie seksu.

Z pewnym oporem dopuszcza tylko jeden wyjątek: jeżeli oboje zgodzą się (naprawdę się zgodzą, bez jakiegokolwiek przymusu) "unikać" siebie po to, żeby w szczególny sposób oddać się modlitwie. Nawet to jednak powinno trwać tylko pewien czas i jest dozwolone wyłącznie z "wyrozumiałości, a nie z nakazu". Często uważa się, że "wyrozumiałość" oznacza tu, że na zawarcie małżeństwa zezwala się tylko niektórym parom, ale wówczas tekst straciłby sens. "Wyrozumiałość" odnosi się zatem raczej do zezwolenia na czasowe "unikanie" seksu.

Św. Paweł popiera seks w ramach małżeństwa i tylko niechętnie zezwala, aby małżonkowie przerwali aktywność seksualną na pewien czas. Nakazuje utrzymywać relacje seksualne w rozkwicie tak długo, jak długo pozwalają na to witalne siły małżonków. Użyte w tekście słowo "oddać się" oznacza poświęcanie jakiejś czynności czasu, energii i uwagi. Jeżeli więc przerwanie aktywności seksualnej pozwala poświęcić czas, energię i uwagę modlitwie, to wynika z tego, że powrót do poprzedniej aktywności oznacza konieczność poświęcania czasu, energii i uwagi seksowi.

Jest to wniosek tak oczywisty, że nie trzeba nawet go wypowiadać na głos, a jednak często go przeoczamy. Chrześcijanie mają tendencję do zwracania uwagi na panującą obecnie epidemię aktywności seksualnej poza małżeństwem. Ja natomiast uważam, że powinniśmy poświęcać przynajmniej tyle samo uwagi epidemii braku aktywności seksualnej w ramach małżeństwa.

Między radością a powinnością

Wiedziałem, że Biblia sprzeciwia się pozamałżeńskiej aktywności seksualnej jeszcze w czasach, kiedy byłem kawalerem. Boleśnie uświadamiałem sobie istnienie tego czerwonego światła i bardzo chciałem, żeby go w tym miejscu nie było. Wyobrażałem sobie, że siedzę w lśniącym, czerwonym sportowym wozie, czekając z utęsknieniem na zielone światło, i byłem przekonany, że kiedy się wreszcie zapali, ruszę z piskiem opon w nowe, szczęśliwe życie z wiecznie buzującym libido.

 

Zapomniałem, że nawet najbardziej atletyczne libido wymaga od czasu do czasu zastrzyku nowej energii.

Nie możemy zapominać, że w Piśmie Świętym znajdziemy nie tylko zakaz aktywności seksualnej poza małżeństwem, lecz również zalecenie utrzymywania aktywności seksualnej w ramach małżeństwa. Wiele par (a może nawet większość) w pewnym etapie małżeństwa, prawdopodobnie szczególnie na początku, napotyka na problemy w relacjach seksualnych.

Jeżeli dotyczy to również was, proszę, żebyście się zbytnio nie zniechęcali: jesteście w dobrym towarzystwie! Nie wierzcie w absurdalnie nierealistyczne przedstawienia łatwo osiągalnego seksualnego raju, które prezentują media.

Prawda jest taka, że osiągnięcie udanego życia seksualnego w małżeństwie wymaga czasu. Trzeba je wypracowywać z wyczuciem i cierpliwością. Być może ktoś z was będzie potrzebował pomocy. Jeżeli tak się zdarzy, pamiętajcie, że w żadnym wypadku nie wolno wam się tego wstydzić. Znacznie lepiej jest poprosić o pomoc dyskretną parę chrześcijan albo lekarza, niż pozwolić, by problem narastał. Trzeba jednak z miłością pracować nad rozwijaniem intymności w sercu małżeństwa.

Młodzi małżonkowie zwierzali mi się czasami z poczucia, że postępują samolubnie, gdy spędzają sporo czasu wspólnie się relaksując, ponieważ przecież właśnie to chcą robić! Ale to wcale nie jest egoizm. Kładąc podwaliny pod zdrowe relacje intymne w małżeństwie, stwarzają bowiem możliwość rozwoju wieloletniego związku, z którego miłość będzie wypływać na zewnątrz, w przyszłości przynosząc korzyść wielu ludziom. Wspólne "poszczenie", pozwalające spędzać więcej czasu na pełnieniu służby poza małżeństwem, może się wydawać bezinteresowne, ale na dłuższą metę jest właśnie egoistyczne, ponieważ to otoczenie będzie musiało zbierać odpryski rozbitego lub skłóconego małżeństwa.

Jeżeli więc jesteście zaręczeni, zaplanujcie, mierząc siły na zamiary, że będziecie spędzać ze sobą mnóstwo miłego czasu, wspólnie się relaksując, szczególnie w pierwszym roku. Także potem, jeśli Bóg pozwolił i fundamenty zostały położone, nadal pilnujcie tych wspólnych chwil. Nie pozwólcie, by ogień zgasł. Niech ciepło waszej miłości ogrzewa ludzi dokoła!

Uświadamiając sobie to wszystko, musimy pamiętać, że dynamika szczęśliwych seksualnych relacji w małżeństwie będzie się zmieniać wraz z upływem czasu. Po narodzinach dziecka w szczególny sposób trzeba się będzie nauczyć cierpliwości i delikatności w kontaktach fizycznych. Nawet bez jakichkolwiek chorób fizycznych czy dysfunkcji psychologicznych (które przecież nie należą do rzadkości), para szczęśliwych małżonków po osiemdziesiątce inaczej wyraża swój zachwyt niż para szczęśliwych małżonków po dwudziestce.

Nadchodzi czas, kiedy nawet najbardziej pełne wigoru libido zawodzi (por. Koh 12, 5). Również pełen zmysłowości król Dawid osiągnął w końcu wiek, w którym nic się nie działo nawet wtedy, kiedy dzieliła z nim łoże wyjątkowo piękna kobieta (1 Krl 1, 1-4). Jednak intymność i rozkoszowanie się sobą nawzajem mogą dawać szczęście i zadowolenie także wtedy, kiedy zaniknie już fizyczne pożądanie.

Na każdym etapie życia główna zasada pozostaje niezmienna: małżonkowie oddają swoje ciała sobie nawzajem w rozporządzanie; oboje dają sobie wzajemnie tyle miłości i intymności, na ile starcza im sił. Niektóre chwile będą dla obojga czystą rozkoszą. Czasami jednak jedno z nich będzie musiało zmusić się do wysiłku, żeby coś z siebie dać, kiedy z takiego czy innego powodu nie będzie miało ochoty na seks.

Szczególnie w takich momentach należy pamiętać, że w dniu ślubu na całe życie oddaliście siebie swojej żonie lub swojemu mężowi. Pamiętajcie, by znaleźć czas na seks. Dbajcie o ten aspekt waszego małżeńskiego życia i pielęgnujcie go z miłością.

Tekst pochodzi z książki Christophera Asha, Złączeni przez Boga i dla Boga

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jaki sens dla katolika ma intymność i seks?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.