Jesteśmy błędem statystycznym - świadectwo

(fot. Jackson Hendry / Unsplash)
Alina i Radek

Przeczytałam kiedyś w pewnym artykule nt. związków, że małżeństwo takie jak nasze mieści się w granicach błędu statystycznego. Otóż jesteśmy, istniejemy naprawdę i mamy się dobrze.

Znamy się od 16 roku życia, czyli już grubo ponad 20 lat. Od kilkunastu jesteśmy małżeństwem, mamy czworo dzieci, w tym jedno w niebie. Przede wszystkim, według socjologów i powszechnej opinii, powinniśmy się rozstać, bo primo pierwsze miłości są nietrwałe, secundo, jak można żyć w czystości przez 9 lat poprzedzających małżeństwo! Nie wspomnę już o tym, ile par z naszego otoczenia się rozwiodło po paru latach małżeństwa. A my jesteśmy sobie razem jakby na przekór wszystkim statystykom. Ktoś może powiedzieć, że to banalna historia o tym, że żyli (długo - to jeszcze zobaczymy), ale na pewno szczęśliwie. Nie jest to jednak podkoloryzowana historia, jest to po prostu historia pewnej przyjaźni i miłości, której Pan Bóg szczególnie pobłogosławił.

Poznaliśmy się jeszcze w liceum w grupie parafialnej, w którą byliśmy zaangażowani. To działanie dla spraw Bożych było dla nas szalenie istotne. Byliśmy zafascynowani odkrywaniem Pana Boga w naszym życiu, a później też i odkrywaniem siebie nawzajem. Dylematy dorastania przeżywaliśmy razem; razem siedzieliśmy pod tym samym kaloryferem w szkole, kontestując rzeczywistość, przeszliśmy dziesiątki kilometrów, spacerując po łąkach i polach, prowadząc debaty (nie zawsze łatwe) na tematy zasadnicze i ciągle robiąc coś dla innych wspólnie. Żartowałam kiedyś, że niektóre rzeczy, o które ludzie kłócą się w małżeństwie, my mieliśmy "wykłócone" wcześniej. Piszę o tym, ponieważ kwestie dotyczące czystości były wpisane w ten kontekst, nie były w centrum uwagi. Stanowiły część zwykłej pracy nad sobą w innych sferach. Jednocześnie byliśmy normalnymi młodymi ludźmi, którzy przeżywali pragnienie fizycznej bliskości, którzy uczyli się okazywać sobie czułość, czasem błądzili, ale i szczerze pytali siebie i Pana Boga o granice, których przekroczyć nie chcemy. W pewnym momencie, już na studiach, korzystaliśmy oboje ze wsparcia kierownika duchowego, który towarzyszył nam w trakcie narzeczeństwa i błogosławił na naszym ślubie. Niemal od początku modliliśmy się i razem, i za siebie nawzajem. Tak jest do dziś. Pobraliśmy się w pierwszym możliwym momencie (wcześniej z ważnych względów nie było to możliwe) dwa dni po obronie pracy magisterskiej, nie zważając na 20-procentowe wówczas bezrobocie i inne przeszkody; tęskniliśmy za sobą jak szaleni.

DEON.PL POLECA

Z perspektywy tych 20 lat nie zmieniłabym ani jednej decyzji. Warto było czekać, warto "marnować czas" na ważne rozmowy, na ćwiczenie się w ofiarności i cierpliwości. Przede wszystkim nasza miłość była zbudowana na zwykłej ludzkiej przyjaźni. I dziś, kiedy miałabym wybierać np. towarzystwo na wycieczkę, najchętniej wybrałabym męża, bo jest najlepszym kompanem do spędzania wolnego czasu.

Nie boję się tego powiedzieć, że zachowanie czystości przed ślubem jest również formą ascezy, która weryfikuje rzeczywiste intencje, usprawnia do podjęcia wyzwań rodzicielstwa, aby w trudnych momentach nie rozłożyły one relacji małżeńskiej. Kiedyś nasz znajomy skwitował na koniec zwierzania się nam ze swoich dramatów sercowych: "co wy w ogóle wiecie o życiu..." Nie wiem, czy wiemy dużo, czy mało, ale wiem, że cuda się zdarzają i piękna miłość, i przyjaźń również, trzeba tylko chcieć o nią powalczyć, bo życie ciągle mówi: "sprawdzam".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jesteśmy błędem statystycznym - świadectwo
Komentarze (21)
AS
Agnieszka Szpyt
19 listopada 2015, 19:16
Bardzo szanuję i podziwiam osoby, które czekają do ślubu, bo to faktycznie nie jest już często spotykane, ale zgadzam się z Tobą, undefined. Są osoby, które nie poczekały do ślubu, wcześniej za sobą świata nie widziały, a po ślubie nadal się kochają tak mocno, jak wcześniej, i wspierają, często są przykładnymi katolikami i dobrymi ludźmi. Ludzie, którzy poczekali do ślubu, jak i Ci, co nie poczekali, po ślubie mają tak naprawdę te same problemy, nie jest przecież też różowo.
A
Aśka
20 maja 2015, 11:00
Gratuluję pięknej przyjaźni i miłości! życzę powodzenia i dalszego szczęścia. wspaniale jest przeczytać historie, która daje wiarę i motywację. 
M
mateusz
27 kwietnia 2015, 23:01
Brawo! Jakąż ulgą jest przeczytanie takiej historii w odróżnieniu do zezwierzęconych tyrad tych, co to "wiedzą dużo o życiu". Czyli jednak człowiek może wykorzystać prymitywne instynkty ku czemuś pięknemu. Jeszcze raz brawo i życzenia wszystkich łask.
P
piotr
16 kwietnia 2015, 16:47
Niech Was Pan błogosławi i strzeże...
E
Eve
23 listopada 2014, 23:41
Statystyki mówią, że jeśli ludzie, którzy są małżeństwem, są oboje głęboko wierzący, to takie związki rozpadają się dużo rzadziej od związków osób niewierzących.
K
Kinga
20 listopada 2014, 18:57
Dziekuję za to świadectwo ;) piękne, świat nie rozumie jak można żyć w czystości przed ślubem, ale to później owocuje. 
J
jolka
20 listopada 2014, 10:29
NIe chcę o niczym przesądzać, lecz wchodzicie w wiek, gdy mężowie zaczynają oglądac się za młodszymi partnerkami. Tak się dzieje z najwierniejszymi po przekroczeniu 40stki. Wtedy życie w czystości przed slubem nie ma znaczenia.
K
Kinga
20 listopada 2014, 18:59
Nie zgadzam się, bo mój tata jest wierny mamie i znam wiele innych małżeństw chrześcijańskich, które nie upadają, bo opierają się na Bogu ;)
JG
Jan Goździuk
19 listopada 2015, 09:54
Mężczyźnie powinny podobać się kobiety. Nie tylko po czterdziestce. Ważne jest tylko co czyni z tym swoim upodobaniem. Dobra żona, kochana przez męża nie czuje się tym zagrożona. Ale musi wiedzieć że mąż kocha każdą jej fałdkę, każdą jej kropkę celulitisu, każdy jej pryszczyk,... Obca kobieta to dzieło sztuki!!
M
mam
19 listopada 2014, 20:15
Uśmiechnęłam się przy fragmencie "razem siedzieliśmy pod tym samym kaloryferem w szkole" :D A a propos "Kiedyś nasz znajomy skwitował na koniec zwierzania się nam ze swoich dramatów sercowych: "co wy w ogóle wiecie o życiu..."" To przyznam rację temu koledze. Nie każdy ma to szczęście od 16 roku życia iść już w tandemie. Wiele takich par nie rozumie kompletnie osób które zawsze były same, z jakimi trudnosciami się spotykają.
G
grzesiek
19 listopada 2014, 21:23
Wiele osób boryka się z samotnością, a wiele innych nie jest samotnych. Czy samotność jednych znaczy, że życie tych nie-samotnych jest "mniej prawdziwe"? Czy ci, którym się dobrze układa "nie wiedzą nic o życiu"? Zapewne jedni nie mogą sobie wyobrazić i zrozumieć życia tych drugich. I na odwrót.
W
wiktoria
19 listopada 2014, 22:21
Jesteśmy błędem statystycznym i jest nas coraz mniej. Jednak bardzo dobrze rozumiemy samotnych, bo jest ich bardzo dużo. A pomaga nam w tym empatia. Coraz mniej jest tych związków, które są szczęśliwe. Coraz większej trzeba modlitwy za rodziny, bo bez nich narody umierają. A jeśli Twoja droga jest wąska i pod górę to znaczy, że jesteś na właściwej drodze.
M
mam
20 listopada 2014, 01:02
wychodzę z założenia, że gdyby samotnie było lepiej lub tak samo, to przy problemach, ludzie by się częściej rozchodzili lub nie szukali pary. Gorzej znosi się cierpienie/ból w samotnosci i ktoś kto "od zawsze" był w parze tego nie zrozumie.
T
tomi
19 listopada 2014, 18:03
Madre swiadectwo, dzieki. Ale.... jestem przeciwny takiemu napinaniu sie w narzeczenstwie, albo wyobrazaniu sobie ze po slubie to tylko cud, miod i orzeszki. Warto przyjac proste zasady i sie ich trzymac. Wyznaczyc sobie granice i tyle, a nie urzadzac jakies walki z samym soba a pozniej byc z tego dumnym i sie chwalic ze my to przed slubem nic z tych rzeczy... Albo takie wybielanie sie, wczesniej to bylo ale teraz to sie trzymamy, walczymy.... do slubu bo pozniej eldorado. A tu niestety trzeba przyjac prosta jak wol zasade, ze do slubu zero seksu, a po slubie z glowa,  a bywa ze cwiczymy sie razem w strzemiezliwosci. Jesli ktos sprowadza malzenswo tylko do zblizen, bo wtedy to troche czuje ze kocha, a jak nie ma seksu albo nie moze byc z jakiejs przyczyny to sie oddalamy.... Nie przyczyna lezy gdzie indziej, ja trzeba rozwiazac, a nie stosowac namiastke w postaci zblizen zamiast rozwiazywac powstale problemy. Seks w malzenstwie nie jest obok czegos albo zamiast czegos, ale jest integralna czescia czegos. Trzeba tez sobie umiec powiedziec nie mozemy, albo skoro ty nie chcesz , rozumiem, zgadzam sie. Nie manipulowac soba nawzajem i nie traktowac instrumentalnie. 
J
jagoda
19 listopada 2014, 14:02
Piękne świadectwo, przyjaźń w związku, jak również wspólna modlitwa jest bardzo ważna. Pozdrawiam wszystkich, również jesteśmy błędem statystycznym ;)
L
littlebird
19 listopada 2014, 13:47
Ja z moim chłopakiem o czystośc walczymy już prawie 5 lat, myślałam, że to długo, ale w porównaniu z Wami to nadal mało hehehe :) Podziwiam, gratuluję i życzę sobie tego co i Wy teraz przeżywacie! :)
M
monia
19 listopada 2014, 12:45
dobrze , że są takie świadectwa, one są potrzebne tym ,którzy walczą, chcą być czyści do slubu, a warto Ja z mężem też bylismy wobec siebie szczerzy i wiedzielismy czego od siebie oczekujemy. Dziś powiem że jestem dumna że wytrwalismy i nie prbóbowalismy jak to dzis mówią młodzi tego intymnego życia.trzymam ''kciuki ''za wszystkich.
A
ANIA
19 listopada 2014, 10:31
OBY WIĘCEJ TAKICH BŁĘDÓW WSZELKICH ŁASK ŻYCZĘ WSZYSTKIM
A
Alina
19 listopada 2014, 10:16
Może jednak jest nas więcej (: Dziękuję Wam serdecznie. Pozdrawiamy wraz z mężem szczególnie wszystkich walecznych narzeczonych!
M
marta
19 listopada 2014, 10:08
Piękne świadectwo! Jak fajnie czytać, że nas poza statystykami jest więcej ;)
R
Ralfik
19 listopada 2014, 09:32
O :) Wygląda na to, że też jesteśmy błędem statystycznym ;)