Jezus osiada nie wśród prawomyślnych, ale między pogubionymi
Te słowa są ku naszej pokorze, bo uświadamiają nam, że sami z siebie niewiele możemy, za to w łączności z Bogiem stać nas na zmianę oblicza ziemi.
Te słowa zostały wypowiedziane przez Pana Jezusa po tym, jak ogłosił manifest Nowego Drugiego Przymierza: osiem błogosławieństw! Słowa te są, winny być odczytane przez chrześcijan jako konsekwencja moralności błogosławieństw. Są ku naszej pokorze, bo uświadamiają nam, że sami z siebie niewiele możemy, za to w łączności z Bogiem stać nas na zmianę oblicza ziemi. Być solą i światłem, nadawać sens czynom, decyzjom, poglądom, nawet wtedy, a może właśnie wówczas, gdy chrześcijanin spotyka się z drwiną, jest ośmieszany lub jeszcze więcej...
Jestem głęboko przekonany, że takim właśnie był piętnastowieczny przeor klasztoru dominikanów we Florencji - Girolamo Savonarola, który nie uległ atakom jednego z najbardziej publicznych grzeszników wśród papieży renesansowych, Aleksandra VI. Bycie sobą i światłem Savonarola przypłacił życiem. W maju 1498 roku został powieszony, a jego zwłoki spalono. Solą i światłem byli w czasach nieodległych o. Maksymilian Kolbe i Edyta Stein, i protestancki pastor Dietrich Bonhoeffer, zgładzeni przez zbrodniczy aparat III Rzeszy. Wielcy ludzie, znani ludzie, także ci z męczeńskiego Kościoła Prawosławnego Rosji czasów stalinowskich. Ale i na co dzień są wśród nas, mniej lub bardziej znani, którzy nie kłaniają się w pas każdemu utytułowanemu i każdemu eleganckiemu krawatowi, nie ulegają czarowi oczu natarczywie wpatrujących się w nas z ekranu telewizora.
Bo bycie solą ziemi i światłem świata zapewne zawsze czyni życie trudnym, a często nawet po ludzku tragicznym. Ale też pamiętajmy, że Pan Jezus nie mówi: „będziecie solą ziemi", „będziecie światłem świata", ale: „jesteście" - jak chrześcijanie, wszędzie i zawsze. Jesteście, jesteśmy - tu i teraz. To zobowiązuje. By nie zgasić w sobie światła chrześcijańskich ideałów: w sobie i w innych. By nie zwietrzała sól naszych przekonań, zasad.
* * *
Dwa razy - wpierw u Izajasza, potem w tekście Mateuszowym - słyszymy o krainie Zabulona i Neftalego, ziemiach położonych na północy Izraela, noszących imiona synów Jakuba. One to „pierwsze znalazły się w ciemnościach niewoli asyryjskiej" (M. Czajkowski). A Pan osiada tam, „na pograniczu ziem Zabulona i Neftalego", wśród ludzi najbardziej potrzebujących nauki, słowa, nawrócenia, oświecenia.
Pan osiada nie wśród prawomyślnych Jerozolimy, ale między pogubionymi. Tam też nastąpi powołanie pierwszych najbliższych: Szymona - Piotra, Andrzeja, Jakuba, Jana. Oderwał ich od codziennej pracy rybaków, obiecując, że uczyni ich rybakami ludzi - tych pogubionych ludzi. Ludzi pogubionych! By godzić ich z Bogiem i między sobą - tam, na północy swej ojczyzny.
Ale przecież przesłanie Jezusa o szukaniu, o godzeniu dotrze wszędzie, w każdym razie dotrzeć winno, co widać z gwałtownych słów Pawła pisanych do wspólnot chrześcijańskich w greckim Koryncie. Stąd dramatyczne pytanie apostoła: „Czyż Chrystus jest podzielony?".
W kontekście tych usłyszanych czytań biblijnych winniśmy po raz nie wiem który zobaczyć, odczuć, docenić r ó ż n o - rodność ludzkiej rodziny. Jestem przekonany, że widząc właśnie tę różnorodność i badając ją, ks. J. Tischner nadał jednemu z podrozdziałów swej Filozofii dramatu tytuł: „Świat - ziemia obiecana", w którym to świecie dochodzi się do Pana Boga odmiennymi, różnymi drogami. Święty Jan Paweł II kiedyś pisał: „Trzeba, ażeby rodzaj ludzki dochodził do jedności przez wielość, ażeby nauczył się być jednym Kościołem w pluralizmie form myślenia, działania kultur i cywilizacji".
Skomentuj artykuł