Katolickie małżeństwo to nie tylko sprawy duchowe

(Fot. shutterstock.com)
Lucia Pelamatti

Pobrali się, by "stać się jednym ciałem". W jaki jednak sposób jedno ciało może wyrażać wzajemną miłość?

Jednym z najpiękniejszych tekstów o miłości małżeńskiej jest niewątpliwie ten ofiarowany nam przez Sobór Watykański II. Miłość w małżeństwie jest w nim przedstawiona w wymiarze obejmującym dobro całej osoby ludzkiej. Zawiera, oczywiście, pociąg erotyczny, ale wykracza poza niego: chodzi w niej nie tylko o wzajemne ofiarowanie ciała, ale całej osoby. Jest w tym całościowa i wyczerpująca odpowiedź na ludzką potrzebę, która nie sprowadza się do seksualności genitalnej, ale obejmuje całkowitą wspólnotę osobistego życia, wychodzącą od "jestem z tobą", aby dotrzeć do "jestem dla ciebie".

Ale przeczytajmy najpierw te słowa:

DEON.PL POLECA

Ta zaś miłość, jako uczucie specyficznie ludzkie, kierowana na sposób wolny przez osobę ku osobie, obejmuje dobro całego człowieka i dlatego może obdarzać szczególną godnością możliwości ekspresji ciała i ducha i uszlachetniać je jako elementy i szczególne znaki przyjaźni małżeńskiej. [...] Miłość taka, łącząca w sobie wartości ludzkie i Boskie, prowadzi małżonków ku wolnemu i wzajemnemu darowi z samych siebie, potwierdzonemu zarówno delikatnością uczuć, jak i czynem, i przenika całe ich życie; ona więc wzrasta i doskonali się dzięki swej szlachetnej aktywności. Daleko przewyższa czysto erotyczną skłonność, która nastawiona egoistycznie dość szybko i żałośnie zanika (Gaudium et spes, 49).

W tym ujęciu miłość nie jest tylko uczuciem czy spontanicznym poruszeniem duszy: staje się poświęceniem, wzajemnym darem, który obejmuje wprawdzie wymiar genitalny, ale go przerasta. Miłość między mężczyzną a kobietą przedstawia, w myśli chrześcijańskiej, coś co wykracza poza wymiar ludzki i doczesny, gdyż otwiera się na niemożliwe do objęcia horyzonty wieczności i nieskończoności. Bóg uświęca ten związek i wynosi go do godności sakramentu: dwoje ludzi wchodzi w ten sposób w życie odnowione, oparte na łasce.

Miłość i łaska

Miłość małżonków, prowadząc przez Boga, staje się znakiem tego trwałego i wzniosłego związku, jaki istnieje między Chrystusem i Kościołem, Jego małżonką (por. Ef 5, 21−33). Sakrament przyczynia się do umocnienia miłości między mężczyzną i kobietą i czyni ją zdolną do pokonywania trudności życiowych. Taka miłość może zajść dalej, niż pozwalają ludzkie siły, dochowując wierności nawet w obliczu małej i wielkiej zdrady, dając wszystko bezinteresownie, stając się darem i ofiarą. W konkretnych sytuacjach ten, kto jest zdolny do takiej miłości, umie zawsze przyjmować, nigdy nie zamykając drzwi, umie trwać nawet w samotności i opuszczeniu, umie mieć nadzieję i czekać.

Łaska Boga sprawia, że ta miłość jest zdolna wznieść się na wyżyny, przezwyciężyć słabość i kruchość. Może nawet posunąć się do poświęcenia siebie z miłości do drugiego człowieka, ze świadomością, że to uczucie nigdy nie jest daremne, nawet gdy z ludzkiego punktu widzenia jest postrzegane jako porażka. Rozumiane w ten sposób małżeństwo jest małym, ale autentycznym Kościołem domowym.

Powołani do miłości i do wspólnoty, całą swoją osobą

Para małżeńska może narodzić się do istnienia wówczas, kiedy dwie osoby umieją znaleźć w sobie radość życia - właśnie w tej głębokiej, wewnętrznej radości, która popycha jedno ku drugiemu, aby go bezinteresownie przyjąć i kochać. Ale aby przekazywać radość życia, musimy najpierw doświadczyć tego uczucia w głębi samych siebie! Najgłębsza radość wewnętrzna rodzi się z realizacji siebie, ze świadomości własnej osoby i z dojrzewania własnych talentów. Jest to jeden z aspektów, które podkreśla chrześcijańskie przesłanie: Chrystus mówił o pełni życia...

Nie można oczywiście zapominać o krzyżu ani o cierpieniu, ale Ewangelia jest także ogłoszeniem radości, zmartwychwstania! Jezus ukochał człowieka, jego wolność i godność. Ludzkość doświadczyła trudności i cierpień, ale ani ból, ani krzyż nie zatrzymały jej. Nie jest prawdą stwierdzenie, że Jezus ukochał krzyż. On ukochał człowieka i po to, aby uczynić go wolnym, zaakceptował także krzyż. Dlatego jest on symbolem siły, zaangażowania, przekroczenia, a nie rezygnacji. Jeden z podstawowych aspektów życia małżeńskiego wiąże się oczywiście z płciowością, wyznacznikiem tożsamości, który jest wpisany w naturę osoby ludzkiej. Jan Paweł II wyraża tę wizję we wspaniałym wyrażeniu, że "ciało jest epifanią ja".

Ciało, w swoim wymiarze płciowym, powinno być rozważane jako "świątynia Ducha Świętego" (1 Kor 6, 19). Z tego punktu widzenia, dar ciała przyjmuje szczególne znaczenie jako podstawowy moment zawiązania wspólnoty małżeńskiej, która jest jednością umysłu, serca i duszy. Są to bardzo wzniosłe wyzwania, trudne, ale nie niemożliwe. Ciało jest "symbolem", zewnętrznym znakiem, manifestacją ja. Przez ciało można wyrażać emocje, uczucia, stany duszy... Nosi ono w sobie ślad Boga: stworzył On człowieka na swój obraz i podobieństwo.

Płeć powołana do wspólnoty

Całe ciało mówi: słowo, gest, płeć stanowią jego podstawowe języki. Są one stworzone do spotkania, do związku, do wspólnoty. Płeć jest stopniowym i ciągłym otwieraniem się na miłość, niemal dynamiką daru z siebie, prowadzącą do zdolności otwarcia się na miłość do drugiej osoby. Dlatego też chrześcijanin ma tak wzniosłą wizję płci jako wyrazu całej osoby, całościowej manifestacji jej doświadczenia. Płeć stanowi podstawowy aspekt osoby ludzkiej: przez nią każdy wyraża i zaświadcza o swojej indywidualności, o nierozwiązywalnym związku, jaki tworzy soma (ciało) i psyche (dusza).

Każdy człowiek jest w sercu wezwany do miłości. Wezwanie to realizuje się wraz z dojrzałością osoby, przez przyjęcie wartości płci, a zwłaszcza przez integrację tego wymiaru i włączenie go w kontekst wszystkich wartości, jakie składają się na istotę ludzką. Kiedy cielesność i płeć drugiej osoby nie są w pełni przyjęte, trzeba zastanowić się nad sensem samego związku małżeńskiego. Nie ma pełnej miłości do współmałżonka, jeśli nie obejmuje ona także jego ciała.

Dojrzałość osiąga się na drodze ukierunkowanej na realizację wymiarów cielesności, afektów, woli, rozumu i ducha, będących w ostatecznym rozrachunku strukturą istoty ludzkiej. Różnica płci jest zorientowana na wspólnotę i na płodność. Dlatego jest też głęboko nakierowana na dopełnianie się z punktu widzenia anatomicznego, psychologicznego i duchowego.

Historia każdego człowieka jest splotem obrazów męskości i kobiecości, jakie przejął on ze swojego otoczenia i na jakie składają się modele kulturowe, doświadczenia, schematy odniesienia, uświadomione i nieuświadomione wartości. Płeć ludzka, wychodząc od dopełniania się bycia mężczyzną i bycia kobietą, realizuje się w relacji wzajemności, która oznacza odkrycie i uznanie darów właściwych płci przeciwnej.

Nie można stwierdzić, co jest właściwe jednej, a co drugiej w sensie absolutnym, ale nie można też zaprzeczyć istnieniu różnic, które, wychodząc od struktury biologicznej, cechują męskość i kobiecość. Zróżnicowanie płciowe staje się okazją do wzrostu i do dojrzewania we wzajemnej miłości i w otwartości na innego człowieka na planie ludzkim, ale także otwartość na innego w sensie absolutnym, jakim jest sam Bóg.

Oznacza to, że przez płeć "osoba odsyła do Osoby". W świecie zwierzęcym zróżnicowanie płciowe jest nastawione na rozmnażanie, na przetrwanie gatunku; w świecie ludzkim, jako w przedłużeniu świata zwierzęcego, ale i w przeciwieństwie do niego, staje się ono złożoną rzeczywistością, która obejmuje nie tylko sferę genitalną, ale przede wszystkim sferę afektywną i duchową. Ciało, jako rzeczywistość płciowa, wyraża powołanie człowieka do wzajemności, to jest do miłości i do obopólnego daru z samego siebie.

Ciało wzywa więc mężczyznę i kobietę do wypełnienia ich podstawowego powołania do płodności jako jednego z fundamentalnych znaczeń ich płciowej istoty". Bóg jest rzeczywistością wspólnoty i miłości. Stwarzając mężczyznę i kobietę na swój obraz i podobieństwo umieścił w ich sercach nieustanne dążenie ku odmienności. Obecność innego w jego odmienności i specyfice stanowi łaskę, dar pomagający w odkryciu kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.

Tekst pochodzi z książki Lucii Pelamatti - Bolesna miłość

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Katolickie małżeństwo to nie tylko sprawy duchowe
Komentarze (18)
27 sierpnia 2019, 09:56
ALIMENTY 10 ZAWAŁ NAWOATWÓR WYPADEK PORONIENIE ("GNÓJ") U PANI POCIESZNIA LEAJSKA O JEABNIU Z JEZUSEM I MERYJA W TLE !!!KUREW PIJAK ZŁODZIEJKA GÓWNO KUREW  KUREW I JEJ GNÓJ NIEDOJEBANY STUDENT IMPOTENT KURWY PROCESYJNE MARZORETY TRYŃCZA RYSIA NIEDOJEBNANY PIEKARZ KUREW KUREW DZŁN N SILNIA POJEB !!!!GLOD KURWA KLAUDIUSZ !!!MATEUSZ  Z MAMĄ JADWIGĄ POKÓJ I DOBRFZŚLEŻAJSK
T
tak
8 lipca 2013, 14:40
seks jest dla przyjemności!!!!
TD
Tomasz Dyć
13 marca 2017, 11:53
seks jest TEŻ dla przyjemności - takie zdanie jest poprawne :)
J
Jonasz
8 lipca 2013, 13:44
Mówią ślepi o kolorach.
4 lipca 2013, 10:38
Seks sam z siebie nie ma wartości, nie jest ani dobry, ani zły. Seks jest działaniem człowieka, które może być dobre, lub złe. Seks w małżeństwie, wypływający z miłości jest wielkim dobrem, o ile nie towarzyszy mu atmosfera strachu, bowiem dobro małżeńskiego seksu niweczone jest panicznym lękiem przed dziećmi, czyli antykoncepcją. Seks jest oczywistym złem, gdy wiąże się ze zdradą, pornografią, wyzyskiem, przemocą, marketingiem, promocją towarów etc…. Wielu niestety idąc za światem, uznaje seks za wartość samą w sobie, nie bacząc na kontekst. Należy pamiętać, ze dla współczesnego świata seks jest wielkim bożkiem.
KW
Karolina Waligórska
18 marca 2018, 17:43
Gdyby warunki ekonomiczne były lepsze to i by dzieci było więcej. Co z tego, że oboje pójdą do pracy na 12h jak nie mają czasu? Matka, która zostaje w domu np z 2 dzieci powinna mieć 2 pensje, 3 dzieci - 3 pensje, a  ojciec powinien mieć możliwość pracować 8h za godziwą pensje i mógł podarować dzieciom czas. Mówiąc o ezpiecznych warunkach ekonomicznych nie mam na myśli 10 tabletów, 4 telewizorów itp. Mam na myśli żeby spokojnie było na własne mieszkanie, na zdrowie w tym profilaktykę [rehabilitację jak dziecko jest niepełnosprawne lu inny członek rodziny] wakacje, na takie normalne sprawy.   
J
jacek
4 lipca 2013, 09:34
----> Jacek, nadużyciem to jest ciągłe demonizowanie seksu i piętnowanie go (często nie wprost, zgoda) jako zło konieczne. Łączysz dwie kwestie w jednym zdaniu. Tak, ludzie zdemonizowali seks, jak napisałem wyżej. Wypaczyli go i ze sposobu na okazywanie miłości stał się wyrazem egoizmu. Inną odmianą chciwości. Szczęśliwi ci, którym udało się tego uniknąć. Druga kwestia to piętnowanie seksu jako zła koniecznego. Tego nie ma, prosta sprawa: jeśli w małżeństwie katolickim nie ma seksu, bo jeden ze współmałżonków odmawia współżycia bez ważnej przyczyny (zdrowie), to po pierwsze, odmawiający grzeszy, a po drugie, jeśli tak jest od początku małżeństwa, to jest ono nieważne. Skoro małżeństwo jest niejako "zmuszane" przez Kościół do seksu, to jak można mówić o piętnowaniu, o złu koniecznym? Kościół swoim prawem przecież nie zmuszałby ludzi do czegoś, co nazywa złem.
J
jacek
4 lipca 2013, 09:34
@frenetyczny Jasne, czyli po raz kolejny nie rozmawiamy o tym, że seks, podobnie jak ludzkie ciało, zmysłowość, uczucia, człowiek jako taki jest dobry, ale w kontekście seksu zgodnie z okołokościelną tradycją po raz kolejny zaczynamy używać słowa "grzech". Przecież inaczej się nie da, prawda? Chyba nie. Racja, że: "A Bóg widział, że były dobre", "Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam", więc stworzenie na samym początku było dobre. Mądry człowiek widzi, że i drzewo jest "dobre", i kamień jest dobry, i zwierzę - jest dobre, w sensie, że jest tym, czym powinno być. Problem zaczyna się w człowieku, w stosunku do którego musimy użyć słowa: grzech, bo nie postępuje tak, jak powinien, mówiąc krótko: nadużywa. Wiesz, seks w świecie zwierząt to płodność. To jest dobre, realizuje swoje zadania. Ale myśmy zeszli poniżej tego poziomu, przez prostytucję, pornografię, gwałty, płacenie za oglądanie rozbierających się kobiet. Mówisz o "demonizowaniu seksu". Ale on jest "zdemonizowany". Ludzie go "zdemonizowali". Chcą więcej. Inaczej, z kimś więcej, nawet jeśli to rani albo poniża kogoś bliskiego. Chcą więcej - i najlepiej, żeby z tego nie było dzieci, bo to odpowiedzialność. Po osiągnięciu tego "więcej", okazuje się, że można chcieć jeszcze "więcej" - jeszcze bardziej krzywdząc innych i jeszcze bardziej schodząc poniżej poziomu zwierząt. Tak, to nazywa się "grzech". ------> dalej
4 lipca 2013, 08:13
@frenetyczny Seks nie jest "obiektywnym dobrem", podobnie jak "obiektywnym dobrem" nie jest alkohol, czy wycieczka w góry. To użycie, kontekst, czyni go dobrem - albo wręcz przeciwnie. Nadużycie jest zawsze złem. Stąd, ponieważ jesteśmy grzeszni, nasze działanie powinno podlegać ograniczeniom. Jeśli nie wierzysz w to, że jesteśmy grzeszni, zajrzyj do Pisma świętego. Jeśli nie jesteś chrześcijaninem - postudiuj historię, poczytaj literaturę faktu. Ludzie mają skłonność do nadużywania. U jednego będą to pieniądze, u innego alkohol, u jeszcze innego władza, a u niektórych - seks. A gdy już możesz nadużywać, czegokolwiek, to stopniowo robi się tylko gorzej.  Jasne, czyli po raz kolejny nie rozmawiamy o tym, że seks, podobnie jak ludzkie ciało, zmysłowość, uczucia, człowiek jako taki jest dobry, ale w kontekście seksu zgodnie z okołokościelną tradycją po raz kolejny zaczynamy używać słowa "grzech". Przecież inaczej się nie da, prawda? Jacek, nadużyciem to jest ciągłe demonizowanie seksu i piętnowanie go (często nie wprost, zgoda) jako zło konieczne.
J
jacek
4 lipca 2013, 01:05
@frenetyczny Seks nie jest "obiektywnym dobrem", podobnie jak "obiektywnym dobrem" nie jest alkohol, czy wycieczka w góry. To użycie, kontekst, czyni go dobrem - albo wręcz przeciwnie. Nadużycie jest zawsze złem. Stąd, ponieważ jesteśmy grzeszni, nasze działanie powinno podlegać ograniczeniom. Jeśli nie wierzysz w to, że jesteśmy grzeszni, zajrzyj do Pisma świętego. Jeśli nie jesteś chrześcijaninem - postudiuj historię, poczytaj literaturę faktu. Ludzie mają skłonność do nadużywania. U jednego będą to pieniądze, u innego alkohol, u jeszcze innego władza, a u niektórych - seks. A gdy już możesz nadużywać, czegokolwiek, to stopniowo robi się tylko gorzej. 
F
frenetyczny
3 lipca 2013, 23:04
Kolejny tekst typu: "Seks jest dobry, ale...", "Erotyzm jest dobry, ale... (i tu następuje 125 warunków, kiedy musi spełnić, by być dobry)". Zastanawiam się, kiedy w naszym kochanym Kościele Katolickim na seks zacznie się patrzeć jako na obiektywne dobro, a nie na coś, co musi podlegać ciągle jakimś ograniczeniom, filozofiom, refleksjom, obostrzeniom, warunkom etc. Czy o to chodziło Panu Bogu, gdy wymyślał ludzkie ciało i zmysłowość? I druga sprawa: od kiedy seks, nawet tylko w sferze czysto fizycznej, jest sprawą li i jedynie genitaliów? Co za bzdura!
K
kika
3 lipca 2013, 22:16
Matko kochana, tego się nie da czytać.:P Nie takim językiem do normalnych ludzi. Męczyło mnie czytanie, nawet nie wiem, co chcieliście przekazać...
X
xyz
13 listopada 2012, 15:53
Wciąż ciąży na myśleniu wyobrażenie seksu jako coś gorszego od ducha. A przecież w człowieku to stanowi jedność i właśnie tylko w człowieku (kobiecie i mężczyźnie) ma szansę stać się tym, czym zamierzał Bóg, gdy człowieka stwarzał. Grzech to wypaczył, ale jest naprawdę wiele małżeństw, które sobie z tym świetnie radzą. Inaczej z księżmi, którzy nie mają takich doświadczeń - mogą liczyć na przyszłe "wyrównanie" tych braków, ale - doprawdy - wiele o tym powiedzieć nie mogą. Obudowywanie tej kwestii wielosłowiem (nawet poetyckim) jest może potrzebne dlatego, że narosłe schematy i wyobrażenia wciąż dominują i "ustawiają" - spłycają - kulturę małżeńską. Może to droga... kolejnych pokoleń małżonków?
Janusz Brodowski
13 listopada 2012, 14:54
Nie mogę powstrzymać się od pytania. Ale o co chodzi? :))
AC
Anna Cepeniuk
13 listopada 2012, 13:40
Polecam "Przez śmiech do lepszegp małżeństwa" Marka Gungora........ Wydawnictwo Vacatio wydało właśnie płyty, które uważam, że w ramach kursów przygotowania do sakramentu małżeństwa przydało by się używać..... No i oczywiście w ramach rekolekcji dla małżeństw...... ....Ale trzeba by było najpierw przyznać się do tego, że czegoś się nie potrafi przekazać i inni mogą wiedzieć lepiej.......
MJ
Mąż jeszcze nie tak stary
13 listopada 2012, 10:20
Bardzo wzniosle i ładnie. Ale - na prawdę nie jestem szowinistą - ale że miłość erotyczna zanika, to mogła napisać tylko kobieta. "która nie sprowadza się do seksualności genitalnej" - co za spłycenie jedności ciał... Maiałem nadzieję, że w naszym Kościele skonczył się już czas deprymacji sfery intymnej małżeństwa. Rozmawiałem z małżeństywami o 40, a nawet 50-cioletnim stażem - i wciąż mają ochotę, może nie tak często, ale mają !
F
franek
8 listopada 2009, 19:13
Strasznie to mądrze napisane, nie ma sie do czego przyczepic. Jednak czytac to trudno, a gdybym w tym stylu rozmawiał z małzomka wyrzuciłaby mnie z łóżka!
KW
Karolina Waligórska
18 marca 2018, 16:15
Już bym straciła ochotę na współżycie z mężem. Ciągle lata mi po głowie "Każdy akt małżeński ma być ukierunkowany na nowe życie" :-( Co z osobami niepełnosprawnymi, które np. biorąc leki uszkadzające płód, nie mogą zdecydować się na potomstwo?