Kim jesteś, Janie Pawle II? Świadectwa redakcji DEON.pl

(fot. episkopat.pl)
DEON.pl

"Jest dla nas raczej niespełnionym wyzwaniem", "gdyby zobaczył dzisiaj, ile wybudowano mu pomników, nie byłby z tego zadowolony", "siła, która zmieniła losy świata". W 40. rocznicę wyboru papieża Jana Pawła II wspólnie zastanawiamy się, kim dla każdej i każdego z nas był i jest papież Polak.

Piotr Kosiarski

(fot. Mikołaj Cempla)

DEON.PL POLECA

Jan Paweł II od zawsze był dla mnie wzorem pokory. Nigdy się nie wywyższał, był skromny i bezpośredni. Kiedy rozmawiał z ludźmi - dało się to zauważyć szczególnie w czasie słynnych spotkań pod Oknem Papieskim - zawsze kierował do nich ciepłe, serdeczne słowa. Kiedy się uśmiechał, zawsze napełniał moje serce radością.

Myślę, że gdyby Jan Paweł II zobaczył dzisiaj, ile wybudowano mu pomników, nie byłby z tego zadowolony. Skromna, drewniana trumna położona na posadzce placu św. Piotra, o którą poprosił sam papież, po prostu do nich nie pasuje.

Michał Lewandowski

(fot. Mikołaj Cempla)

Problem z naszą recepcją Jana Pawła II jest taki, że dla każdego był już wszystkim: autorytetem, duchowym przewodnikiem, wstrząsem, który zmienił życie, moralnym wyrzutem powodującym nawrócenie. To wszystko dobrze, ale trudno mi zapomnieć o tym, że poza osobistymi doświadczeniami papież Polak to piewca nowej epoki w Kościele i Europie, która przewróciła do góry nogami to wszystko, co znaliśmy do tej pory. Nie nazwałbym go rewolucjonistą, bo ci zwykle więcej szkodzą niż poprawiają, ale bardziej żywym przykładem na to, jak Bóg może interweniować w sprawy historii tego świata.

Wydaje się, że dzisiejszy porządek w Europie, który zaczął się od rozsypania się totalitarnego systemu bloku wschodniego, to pewnik, coś, co zawsze było. Dla mnie Jan Paweł II to fundament, bez którego nie byłoby takiej radykalnej zmiany myślenia na wielu płaszczyznach. Pewnie nie byłoby też wolnej Polski. Poza jednostkowymi i osobistymi doświadczeniami chcę widzieć w nim Siłę, która zmieniła losy świata.

Piotr Żyłka

(fot. Mikołaj Cempla)

Dla mnie Jan Paweł II to jest przede wszystkim ktoś, kto uczy takiego radykalnego życia wiarą, które nam się często w głowie nie mieści. Ale radykalnego w ewangelicznym rozumieniu. Z tego radykalizmu rodził się szacunek dla absolutnie każdego człowieka. Potrafił słuchać i szukać dialogu z chrześcijanami innych tradycji, muzułmanami, wyznawcami wielu innych religii (patrz słynne spotkanie międzyreligijne w Asyżu), potrafił budować mosty tam, gdzie wielu ludzi widziało tylko mury.

Myślę, że był on papieżem, którego w dużej mierze polskie społeczeństwo niestety zignorowało. Oczywiście cieszyliśmy się, że mieliśmy "naszego, polskiego papieża" (a teraz się cieszymy, że mamy "naszego świętego, polskiego papieża"), ale żeby przekładać coś na konkret życia (i tego prywatnego, i tego kościelnego, i tego społecznego), to już tak dobrze nam nie szło. Święty Jan Paweł wciąż jest dla nas raczej niespełnionym wyzwaniem.

Dosadnie, ale celnie opisał ten problem ks. Piotr Pawlukiewicz: "Jan Paweł II. Był dobrym chrześcijaninem. Niedługo nam go ogłoszą beatyfikowanym czy kanonizowanym. To była postać, to był ktoś wielki, świat się z nim liczył. Ale spójrzmy na nasze polskie podwórko. Świat się z nim liczył? Na mnie zrobiły wrażenie opowiadania bliskich współpracowników papieża, którzy mówili, jak papież był zdruzgotany w 1995 roku, kiedy Polacy wybrali Kwaśniewskiego na prezydenta. Albo jak papież słuchał o statystykach moralnych, które napływały z Polski: rozwody, demoralizacja, jakie Polacy filmy najczęściej oglądają. To jest głos naszego społeczeństwa mówiący, jak ważny był dla nas Jan Paweł II. Jest ważność maskotki i jest ważność spraw, z których się ma chleb. Może ktoś z Państwa ma maskotkę, swojego misia z dzieciństwa i go trzyma na półce. Jak nieraz nie ma co robić, to się patrzymy na misia i sobie myślimy, jaki to piękny miś, jak skarb. Ale gdyby ktoś zadzwonił w tym momencie i powiedział, żebyś pojechał do banku, bo ci ktoś kartę ukradł i musisz natychmiast zablokować konto, to misio poleci natychmiast na bok. Przepraszam za porównanie, ale mi się wydaje, że dla wielu ludzi Jan Paweł II jest taką bardzo cenną maskotką. Ale jak przychodzi do wyboru: antykoncepcja tak czy nie, mieszkać z chłopakiem przed ślubem czy nie... Janie Pawle, sorry, spadaj".

Julia Płaneta

(fot. archiwum prywatne)

Jan Paweł II realnie zaistniał dla mnie dopiero w momencie śmierci. Pamiętam tamten wieczór, kiedy zmarł, miałam takie poczucie, że skończyło się coś ważnego. Kiedy popatrzyłam za okno, zobaczyłam w oknach zapalone świece, była 21.37. Tak jak wszyscy pamiętam przewracające się strony Ewangelii na jego trumnie.

Dzisiaj kojarzy mi się z dwoma rzeczami. Nie ma kazania bez zacytowania słów papieża Polaka. Nie ma wioski, w której nie stałby jego pomnik. Czy jest dla mnie ważny? Nie jest, nie rozumiem jego kultu i czasem zastanawiam się, jak wyglądałby Kościół bez niego.

Karol Wilczyński

(fot. Mikołaj Cempla)

Kiedyś to prawie w ogóle nie było dla mnie ważne, ale ta nauka Jana Pawła II dotarła do mnie po prawie 40 latach. Dopiero teraz zrozumiałem, co miał na myśli, mówiąc, że "należy postępować w taki sposób, aby imigranci niechrześcijanie zawsze znajdowali u chrześcijan jednoznaczne świadectwo miłości Boga w Chrystusie. Powinni oni doznawać przyjęcia tak serdecznego i bezinteresownego, ażeby pobudziło ich to do refleksji nad religią chrześcijańską i motywami owej wzorowej miłości". Bo przylgnąć do Chrystusa oznacza też, by przylgnąć do każdego człowieka, niezależnie od jego koloru skóry, pochodzenia czy wyznania.

Magdalena Syrda

(fot. archiwum prywatne)

Gdy go poznałam, byłam kilkuletnią zaledwie dziewczynką. Nasza "znajomość" to bardzo krótki wycinek czasu, zmarł kiedy miałam 11 lat. Długo był dla mnie po prostu papieżem Polakiem. Choć może nie tak całkiem po prostu, bo krył się w tym dziecięcy podziw dla człowieka, który wiele w życiu doświadczył, wycierpiał, ale dzięki silnej wierze i ciężkiej pracy osiągnął coś naprawdę wielkiego. Tak go właśnie wówczas postrzegałam. Lubiłam go za ciepło i serdeczność, za poczucie humoru, za to, że odwiedzał ludzi w różnych zakątkach świata, by być blisko nich, za to, że kochał drugiego człowieka bezgraniczną miłością, że "zarażał" ludzi wiarą. Nie rozumiałam jego fenomenu i być może nigdy w pełni nie zrozumiem tego, jak wiele znaczył dla innych, jak wielką dawał ludziom nadzieję, bo poznałam go już w całkiem innych czasach, a znacząca różnica wieku między nami powodowała, że wyłapywałam zaledwie fragmenty jego przemówień.

Dziś podchodzę ostrożnie do głoszonej przez wielu jego wielkości. Uciekam od sławiących go głosów, ich natężenie i znaczny przesyt sprawił, że nabrałam dystansu. Lubię zasięgnąć jego opinii, sprawdzić, co powiedział lub napisał na nurtujący mnie temat, pozwalam mu czasem mi doradzić. Dziecięcy podziw przygasł, bo nie miał trwałego fundamentu, by przetrwać. Widzę jednak, że spora część ludzi niestety patrzy jeszcze z takim właśnie podziwem na Jana Pawła II - bez żadnej refleksji, bez namysłu "kim on dla mnie był, co dla mnie znaczył?".

Szymon Żyśko

(fot. archiwum prywatne)

Mierzenie się z postacią Jana Pawła II jest wymagające. To jedna z najtrudniejszych relacji w moim życiu. Człowiek, którego każdy gest, słowo i modlitwa natychmiast stawały się symbolem. Dodałbym, że symbolem totalnym, bo czasem mam wrażenie, jakby przed Janem Pawłem II dla nas nie było niczego. Ale staram się też rozumieć, że z nadejściem jego pontyfikatu dla Polaków zmieniło się naprawdę wiele. Dlatego nie skłamię, jeśli powiem, że był nauczycielem całego narodu. I jak to już jest z nauczycielami: jednych lubi się bardziej, innych mniej.

Gdy jeszcze żył, byłem trochę za młody na ten cały szał wokół papieskich pielgrzymek. A później nagle po prostu odszedł i to było pierwsze mocne wydarzenie w moim życiu związane z jego postacią. Cenię go za to, jakim był człowiekiem: mądrym, prostym, czułym, wprowadzającym pokój. Jednocześnie jest mi obcy jako Wielki Papież - nie ma między nami bliskości. Poznawanie go dzisiaj obarczone jest wieloma trudnościami. Trzeba przebić się przez narodowe uwielbienie, tysiące papieskich kwiatków, anegdot i te wszystkie rocznice, tablice; pomniki, których przecież nie chciał.

Może właśnie dlatego do mnie najbardziej przemawia, gdy nic nie mówi. Dla mnie świadectwem są zdjęcia pokazujące z ukrycia, jak Wielki Papież Polak staje się przed Bogiem po prostu wiernym. Jego górskie spacery, gdy na leśnych drogach i parkowych ławkach odprawia liturgię godzin, gdy goli się na wypadzie ze studentami albo grzeje w słońcu. Mam wtedy takie poczucie, że między nim a Bogiem rozgrywa się właśnie jakaś szalenie ciekawa rozmowa, angażująca ich całych w to spotkanie.

Karol Kleczka

(fot. Mikołaj Cempla)

Nie jest łatwo z tym Janem Pawłem II. Gdy umierał, miałem 16 lat i Jan Paweł II nie był nikim więcej niż symbolem zbliżającym się do sloganu. Tym bardziej gdy jest się absolwentem szkoły jego imienia. Dzisiaj staram się przeprojektować wyobraźnię na to, co musiało się dziać w momencie wyboru, i prawdę powiedziawszy, nie sposób to sobie przedstawić. To chyba musiało być coś takiego jak wygranie mundialu albo nawet bardziej, bo przecież konklawe nikt nie podgląda. Papież z Polski i to jeszcze pod koniec lat 70. - naprawdę niesamowita sprawa! Ale to nie moje wspomnienia, nie moje uczucia. Mnie wtedy nie było i tylko staram się wczuć w coś, co nie należy do mnie. Wspomnień się nie ukradnie.

Zostawił tyle pism, że cały czas się przekopuję. Zwiedził taki kawał świata, że nie wyliczę, gdzie był. Jan Paweł II był wszechobecny. Przy każdym był, każdy go spotkał. Tak długi pontyfikat chyba uniemożliwia obojętność. Gdy o tym myślę, to choć wiem, jak wiele zrobił dla nas, zastanawiam się, co my możemy zrobić dla niego. Stawianie pomników, okolicznościowe akademie czy listy pasterskie chyba nie wychodzą, skoro w 40 lat po wyborze na papieża w jego własnym kraju najpopularniejszym filmem jest antyklerykalny "Kler", zaś Internet wypełniają memy, w których jest brutalnie wyśmiewany. Czy możemy coś zrobić?

Jan Paweł II był konkretny i bliski. Chciał i potrafił dotrzeć do drugiego człowieka. Dlatego gdy dziś myślę o tym, co we mnie zostawił, to mam przed oczami zdjęcie z Alim Agcą. Nie ma tłumów, są tylko we dwóch. Niedoszły morderca, niedoszła ofiara. Między nimi Bóg.

Wielkości nie mierzysz w kilometrach pielgrzymek i stronach encyklik, ale w bliskości twarzy zbliżonej do twarzy. To jest wielkość Jana Pawła II i to możemy zrobić dla niego - być trochę lepszymi. Nauczyć się od niego, jak kochać i jak wybaczać.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kim jesteś, Janie Pawle II? Świadectwa redakcji DEON.pl
Komentarze (7)
AK
Anna K
17 października 2018, 21:04
"Jak wygladałby Kościół bez niego?" Co za paradoks, żyjemy przecież w świecie, w którym tak dużo pozytywnych spraw zawdzięczamy Janowi Pawłowi II, a wiele osób zupełnie tego nie dostrzega.  Kilka z nich: 1. Światowe Dni Młodzieży - to pomysł i dzieło właśnie Jana Pawla II. To on zwrócił uwagę na sprawy młodzieży i organizował je wbrew obawomi biskupów "Kiedy Jan Paweł II w 1984 roku zaprosił do Rzymu młodzież, wszyscy w Kurii Rzymskiej powątpiewali w powodzenie tej inicjatywy". Tak samo było później, nie wierzono w sens i powodzenie ŚDM: https://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,31359,bp-dubost-swiatowe-dni-mlodziezy-w-paryzu-nawrocily-biskupow.html https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/890421,12-Swiatowe-Dni-Mlodziezy-we-Francji-zaskoczyly-nawet-sceptykow 2. Żyjemy w Europie, otwarci na świat, możemy podróżować bez problemów nie czując kompleksów wobec Zachodu - gdy Jan Paweł II zaczynał pontyfikat, Europa była podzielona, Polska była krajem komunistycznym, z zamkniętymi granicami. Papież przywrócił ludziom godność, dał nadzieję i naprawdę zapoczątkował zmianę ówczesnego swiata: https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2014/Przewodnik-Katolicki-22-2014/Wiara-i-Kosciol/Jak-papiez-slowami-odnowil-oblicze-Polski 3. Ile zrobił dla integracji Europy? Może nie czulibyśmy się dziś jej częścią https://ekai.pl/jana-pawla-ii-europa-dwoch-pluc/ 4. A przesłanie Bożego Miłosierdzia? To święto ustanowił JPII "Kardynałowi Karolowi Wojtyle bardzo zależało na tym, by wynieść na ołtarze siostrę Faustynę. Nie ustawał zatem w wysiłkach, aby usunąć wszelkie przeszkody nieustannie pojawiające się w tej sprawie. Wielokrotnie interweniował u Stolicy Apostolskiej..." itd https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/inne/salwator_wybor_00.html 5. A pielgrzymki papieskie? Podróże do potrzebujących, by wysłuchać ich problemów i umocnić?  Więc jaki byłby Kościół bez niego?
18 października 2018, 10:37
W jaki sposób umocnić potrzebujących? Proszę, tylko nie pisz, że przez modlitwę. Niewiele ona pomoże bezdomnemu, biednemu, którego nie stać na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Gdy nie masz środków na leki, opłaty, ubranie, normalne jedzenie czy po prostu nie masz własnego mieszkania, słowa, że ktoś się za ciebie pomodli albo, że cię rozumie ranią jeszcze bardziej, zwłaszcza, gdy ten, który to wypowiada żyje w luksusie albo choć w dobrych warunkach. A wiem, o czym napisałam. A co dało pozytywnego wyniesienie na ołtarze św. Faustyny? Bez tego byłoby gorzej? ŚDM - kogo stać na wyjazdy na takie spotkanie np. do Brazylii? Chyba tylko bogatych.
LK
leon kos
17 października 2018, 08:16
Chyba wszyscy pamiętają, jak na początku 2005 roku świat obiegła wieść o szybko pogarszającym się zdrowiu papieża. Wówczas pojawiły się pierwsze głosy sugerujące odejście z tronu papieskiego. Jan Paweł II zdecydował się jednak na pozostanie hierarchą Kościoła. Nikt nie miał wątpliwości, że była to zła decyzja, kiedy pod koniec lutego tego roku papieża natychmiast hospitalizowano. Poddano go tracheotomii. Jan Paweł II miał bowiem ogromne problemy z żywieniem i oddychaniem. Zaskakujące słowa Kiedy po zabiegu papież się obudził, był zdruzgotany. Zażądał kartki i długopisu, na których napisał krótką wiadomość. – Co wy mi zrobiliście?! Ale… Totus Tuus – napisał na niej papież. Wszyscy bowiem wiedzieli, że papież Polak od dłuższego czasu już sprzeciwiał się sztucznemu przedłużaniu jego życia. Był więc rozdrażniony operacją. Jednak napisane na kartce „Totus Tuus” rozwiało wątpliwości. „Totus Tuus” było bowiem dewizą pontyfikatu Karola Wojtyły. Jest to zwrot do Maryi i oznacza „Cały Twój”. Nikt nie był jednak w stanie zapomnieć jednak pierwszych słów napisanych na kartce. Dobitnie pokazały, że papież był przeciwny sztucznemu podtrzymywaniu życia. Kontrowersje w sprawie śmierci Interesujący w tym kontekście jest także moment śmierci Jana Pawła II. Jak informują źródła, papież w ostatnim dniu życia tracił przytomność i prawie się nie komunikował. Właśnie tego dnia, 2 kwietnia 2005 roku zgromadzonym wokół niego przyjaciołom zakomunikował „Pozwólcie mi odejść do Pana”. Dokładne fakty, co do śmierci papieża, nie są do końca znane. Wiele osób twierdzi, że o śmierci papieża przesądziło odłączenie go od aparatury podtrzymującej życie. Nikt nie wątpi w to, że takie działanie jest sprzeczne z nauką Kościoła, który uważa to za eutanazję. Krytycy papieża Jana Pawła II zaznaczają, że choć ten był wrogiem „śmierci na życzenie”, sam został jej poddany. Więcej informacji: https://pikio.pl/jan-pawel-ii-wstrzasajace/
17 października 2018, 07:35
Nie był, nie jest i nie będzie dla mnie kimś szczególnie ważnym. Życie jego tak samo ważne, jak tych dwóch biednych kobiet z Ukarainy, które spotkałam dziś w drodze do pracy. Odnoszę wrażenie, że Polacy bardziej wielbią JPII niż Chrystusa. Oczywiście wielbią go jako symbol. Dla niektórych to taka świętość nieskalana, a przecież to zwykły człowiek jak każdy.
Maciej Niećko
16 października 2018, 22:22
Świadectwa redakcji DEON.pl w skrócie :   ile wybudowano mu pomników   Nie ma wioski, w której nie stałby jego pomnik   pomniki, których przecież nie chciał.   Stawianie pomników  ... "Kler",
A
Ann.
16 października 2018, 21:48
Bardzo ważny temat - dobrze, że się pojawił. Świetnie, że młodzi ludzie piszą o swoich osobistych przemyśleniach. Ale jednocześnie bardzo smutne są dla mnie słowa takie jak:  - "Dziś podchodzę ostrożnie do głoszonej przez wielu jego wielkości. Uciekam od sławiących go głosów, ich natężenie i znaczny przesyt sprawił, że nabrałam dystansu. (...) Dziecięcy podziw przygasł, bo nie miał trwałego fundamentu, by przetrwać. Widzę jednak, że spora część ludzi niestety patrzy jeszcze z takim właśnie podziwem na Jana Pawła II - bez żadnej refleksji" - "Czy jest dla mnie ważny? Nie jest, nie rozumiem jego kultu i czasem zastanawiam się, jak wyglądałby Kościół bez niego."  (W tym ostatnim przykładzie - z całym szacunkiem, ale jest coś bardzo niepokojącego, jesli pani redaktor portalu religijnego otwarcie przyznaje, ze nie rozumie kultu polskiego świętego - wypadałoby może coś poczytać na ten temat? Funkcja zobowiązuje.) Jak widać, czegoś zabrakło w naszym systemie kształcenia, jeśli osoby wykształcone i religijne piszą w ten sposób. Chyba katecheci przeoczyli ten temat, uznając go za zbyt oczywisty. Jeśli redakcja opiniotwórczego portalu pisze w ten sposób, kto przekona do Jana Pawła II młodsze pokolenia? Jest w Krakowie Centrum Jana Pawła II, są spotkania, odczyty itp. Dobrze by było, gdyby Deon nawiązał z nim współpracę i z ogromu informacji wyłuskiwał pojedyncze i przedstawiał je współczesnym językiem, kierując do ludzi najmłodszych czytelników. 
AK
Anna K
16 października 2018, 22:01
Nie dziwcie się narodowemu uwielbieniu. Byłam dzieckiem, gdy Jan Paweł II zaczynał pontyfikat, pamiętam go od zawsze jako osobę świętą - mówili to wszyscy, którzy mieli z nim bezpośredni kontakt choć przez chwilę, wszyscy, którzy obserwowali jego życie. To się czuło bardzo wyraźnie. Kiedy mówi się o powiewie Ducha Świętego w chwili jego śmierci - to nie jest metafora. Czułam to niezwykle wyraźnie, podobnie jak wiele osób w tamtym czasie. Żadne relacje w mediach nie były "przesłodzone", wręcz przeciwnie - nie oddawały tego natężenia odczuć, tych wewnętrznych poruszeń, które wtedy były wszechobecne.  Tego nie da się opisać słowami. To było poczucie jedności; smutku, ale bardziej radości z jego zycia /jeśli ktoś nie widział relacji z tych dni - polecam!/. Jan Paweł II był dla nas bardzo ważny, wszystko, co robił, autentycznie zmieniało świat i ludzi. I to nie było bezrefleksyjne, wręcz przeciwnie! Inna sprawa - co z tego zostało w najmłodszym pokoleniu?