Faryzeizm w Kościele. I nie tylko tam

(fot. unsplash.com)

Faryzeizm to najpierw wewnętrzne rozdwojenie. Ten wirus rozrywa związek między tym, co zewnętrzne a tym, co wewnętrzne w człowieku.

"Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą" (Mt 23, 4).

"Biada nam, nieszczęsnym, na których przeszły błędy faryzeuszy" (św. Hieronim)

Ciekawe, że Jezus w swojej mocnej mowie zwraca się do tłumów i do uczniów, a nie wprost do faryzeuszów. Jezus nie jest przeciwny religii, ale temu, co człowiek może z nią zrobić. Diagnozuje chorobę. Wylicza symptomy faryzeizmu. Ta wewnętrzna postawa duchowa, największy nieprzyjaciel postępu na drodze do Boga, jest jak wirus, który niepostrzeżenie może wedrzeć się do każdego serca ludzkiego. Duch faryzejski jest przeciwieństwem ducha chrześcijańskiego. Ale oba mogą w tym samym człowieku długo ze sobą współistnieć.

DEON.PL POLECA


Uczniowie mają wprawdzie słuchać tego, co każą im uczeni w Piśmie i faryzeusze, ale nie naśladować ich uczynków. Czy to nie dziwne? Przecież ten sam Pan twierdzi, żeby unikać "kwasu faryzeuszów", nie iść za nimi, bo są "ślepymi przewodnikami ślepych". Na celowniku są najpierw liderzy, przełożeni Kościoła, a tak naprawdę każdy z nas. Jezus piętnuje wypaczenia, do których wszyscy mamy ukrytą skłonność. Wirus ten trudno wykryć, ponieważ zwykle starannie się maskuje. A najbardziej rozplenia się wśród tych, którzy twierdzą, że ich nie dotyczy.

Faryzeizm to najpierw wewnętrzne rozdwojenie. Ten wirus rozrywa związek między tym, co zewnętrzne, a tym, co wewnętrzne w człowieku. Między ciałem i duchem. Między tym, co widać, a tym, czego nie widać. Nie tylko w Kościele.

Faryzeusz uważa, że skoro inni ludzie dobrze go postrzegają, to wszystko jest w porządku. Jeśli ktoś ma wątpliwości, niech sobie przeczyta lub odświeży "Moralność Pani Dulskiej", a przekona się, że duch faryzeizmu unosi się w narodzie. Oby tylko sąsiedzi czegoś nie wywąchali. Oby tylko inni nie domyślili się, jak jest naprawdę.

Mężczyzna i kobieta, którzy nie są małżeństwem, ale współżyją ze sobą, zjednoczeniem ciał pokazują sobie, że są jednością. Ale wewnątrz nie ma w nich jeszcze woli, potwierdzonej decyzją, aby stać się jednym ciałem, bo nie potrafią jej zakomunikować całemu światu. Są rozszczepieni, chociaż mogą twierdzić, że się kochają.

Św. Augustyn pisze, że faryzeizm poraża również naszą wewnętrzną motywację. Do wykonywania dobrych uczynków pobudza wtedy jedynie strach przed karą, a nie wewnętrzne przekonanie i miłość. Biskup Hippony uważa, że faryzeizm to praktyczna niewiara w Boga. Takie osoby "mogą uchodzić za sprawiedliwych wobec ludzi, a nie wobec tego, który bada samo serce i tajniki woli. Bóg widzi w sercu człowieka ze strachu zachowującego Prawo, co wolałby on czynić, gdyby było wolno". Człowiek zapomina, że "Ojciec widzi w ukryciu". I jeśli postępuje dobrze tylko dla oka ludzkiego, a za plecami, ludzi robi coś przeciwnego, to wyznaje, że Boga nie ma.

Jezus nazywa obłudą to, że jesteśmy ekspertami od przewidywania pogody, od polityki i makroekonomii, a nie potrafimy rozpoznać znaków czasu, czyli dostrzec działania Boga w świecie. Obłudą jest też potępianie bliźniego, bo rzekomo dokładnie wiemy, co mu dolega i kreujemy się na lekarzy, podczas gdy jesteśmy bardziej chorzy od tego, kogo chcemy "uleczyć". Drzazga, która kole nas w oczy to grzech bliźniego. Belka to grzech osądzania, który jest w nas.

Człowiek staje się hipokrytą, a więc tym, który ukrywa się za maską, gdy nie jest szczery, lecz gra role, sprawuje funkcje, od których wewnętrznie się dystansuje. Ale, uwaga, musi w tym być pokrętna lub nieczysta intencja, działanie z rozmysłem.

Bo między Bogiem a prawdą każdy ksiądz bywa często wewnętrznie rozdwojony. Pisze o tym św. Paweł. Każdy z nas chce dobra i wie, co jest dobre, ale czyni to, co złe. Ze słabości. Wobec tego rodzaju grzechów Jezus jest bardzo wyrozumiały. Ksiądz musi głosić to, do czego nie dorasta, bo Słowo nie pochodzi od niego. Jeśli zdaje sobie z tego sprawę, że Słowo go zawsze będzie przerastać, głosi je z pokorą, ze świadomością, że nie jest w niczym lepszy od słuchaczy. Tak samo jak oni podlega słabości, jest w drodze, upada. Nie został bowiem wybrany do głoszenia słowa, ponieważ jest doskonalszy od innych.

Faryzeusz w sutannie zapomina, że sam jest zarówno głosicielem jak i adresatem słowa. Jest tym, który rozgrzesza, ale i tym, który sam grzeszy i prosi o przebaczenie. Patrzy na innych z góry. Często dzieje się tak dlatego, ponieważ sam się nie modli albo modli się źle. Uważa, że jeśli ktoś popełnia ciągle te same grzechy, to dlatego że za mało się stara, jest leniwy. Przecież wystarczy tylko chcieć i zachowywać prawo. Im bardziej jemu samemu nie wychodzi, tym bardziej staje się niemiłosierny wobec innych.

Każdy faryzeusz jest pobłażliwy wobec siebie. Inni powinni bezwzględnie zachowywać wszelkie prawa i przepisy, modlić się najlepiej co godzina, ale on może się rozgrzeszyć przed Bogiem, wykręcić, że nie ma czasu. Wobec innych Bóg powinien okazać bezwzględną surowość, ale wobec niego powinien być nadzwyczaj wyrozumiały.

Faryzeusz odcina się od wszystkiego, co, jego zdaniem, jest niedoskonałe. Mamy w Kościele osoby, które uważają się za elity, a pogardzają innymi. Potępiają "babcine" modlitwy, klepane różańce i "puste" nabożeństwa. Przecież to duchowa niedojrzałość, ruina pobożności - krzyczą oburzeni. A równocześnie ci sami ludzie, którzy z pozycji "mądrzejszych" krytykują, nie modlą się w ogóle, chociaż, w swoim mniemaniu wiedzą, jak prawdziwa modlitwa powinna wyglądać.

Faryzeusz unika odpowiedzialności. Istnieje zastęp reformatorów i doradców w Kościele i w społeczeństwie, którzy podpowiadają, co należy zrobić, ale sami nie chcą pobrudzić sobie rąk. Niech inni podejmują ryzyko, niech się narażają. Faryzeusz lubi natomiast spijać śmietankę po tych, którzy za niego walczyli. A gdy ci, którzy wzięli odpowiedzialność, nie daj Boże popełnią błąd, natychmiast jak dyżurny komentator w mediach spieszy z wyjaśnieniem, dlaczego im nie wyszło: nie dali z siebie wszystkiego, trzeba było inaczej. Jak nieznośny jest człowiek, który zawsze wie, jakie decyzje trzeba podjąć i jakie kroki przedsięwziąć, ale sam robotą się nie skala. A ile mamy mądrali, które po fakcie stwierdzają: wiedziałem, że tak będzie, ale wcześniej nic nie powiedział, żeby nikomu nie podpaść?

Faryzeusz nie chce też uznać, że granica między dobrem a złem przebiega w jego sercu. Według niego, zło związane jest z terenem, w najlepszym wypadku z innymi. On, rzecz jasna, stoi po właściwej stronie. Żyje na ziemi nieskalanej. To w zepsutej Europie Zachodniej wszystko się wali. To "oni" sprawiają, że mu się nie powodzi.

Zazwyczaj wtedy faryzeizm przebiera się w szaty mesjanizmu i dziejowego wybraństwa. A stoi za tym odklejenie od rzeczywistości, tworzenie alternatywnego świata, by nie trzeba w sobie niczego zmieniać. Dlatego niełatwo wyjść z tej choroby.

Dariusz Piórkowski SJ - rekolekcjonista i duszpasterz. Pracuje obecnie w Domu Rekolekcyjnym O. Jezuitów w Zakopanem. Jest autorem m.in. Książeczki o miłosierdziu.

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Faryzeizm w Kościele. I nie tylko tam
Komentarze (9)
Andrzej Ak
5 listopada 2017, 21:23
cz I Niedostrzegalnym problemem przez wielu księży są obecne znaki końca czasów i przepowiadanych wydarzeniach (im towarzyszących). Te przepowiednie możemy umieścić obecnie w kilku płaszczyznach, a po właściwym ułożeniu dostrzec obraz jaki się z całości wyłania; obraz Prawd Boga. Prawidłowe ułożenie stanowi dopełnienie każdej z nich w jakimś fragmencie. Te co nie pasują należy pominąć. Początek tych wszystkich przepowiedni jest u Boga, bo to Bóg rozpoczął wyjawianie nam ludziom Jego Prawd. Najpierw o przyjściu Mesjasza w postaci Narodzin, a potem o dniu ponownego Jego powrotu z Nieba. Już teraz wiemy, że wiele serc zostało opieczętowanych i że zbliża się czas ogromnej próby wiary dla wielu wierzących. Wiemy, że upadły wchodzi ponownie w ten świat i przyobleka się w światło przypominające Boże Światło. Już teraz wielu duchownych błądzi, bo zostali przestrojeni na fałszywe światło. Ja sam, ale również wielu innych dostrzega to, pisze i mówi o tym, jednak jakby na próżno bo zwiedzeni już nie słuchają. Światło lucka z dnia na dzień staje się co raz mocniejsze i wielu wierzących w Boga jeśli się nie opamięta pójdzie za tym "słodkim" upadłym, zamiast za Sprawiedliwym i Jedynym Bogiem.
Andrzej Ak
5 listopada 2017, 21:23
.
Andrzej Ak
5 listopada 2017, 21:23
czII Osobiście nie czuję się bycia ekspertem, aby wytykać poszczególnym osobom ich potknięcia, jednak bardzo często apeluję, aby brać poprawkę co jakiś czas na siebie samych, szczególnie w tych obecnych i przyszłych czasach. To nie ludzie się zawzięli i "rzucają kamieniami". Przez niektórych ludzi sam Bóg zwraca uwagę na niewłaściwy kierunek w jakim zdąża Kościół instytucjonalny. Nie twierdzę że cały ten Kościół  i że wszyscy kapłani, a jednak główny nurt wiary pośród wielu wiernych cały czas odchyla się od źródła, którym jest Chrystus. Co na te czasy radzi Jezus? Syn Boży musi być uwielbiany przez wiernych, tak jak jest uwielbiony przez Ojca. Jest to ogromne wyzwanie dla ludu bożego, który w większości nawet tej tajemnicy nie pojmuje. Takim małym kamykiem na drodze uwielbienia Jezusa są  Msze (Jego) Uwielbienia. Czy te Msze są organizowane w każdych parafiach? I tu leży problem duchowego błądzenia kapłanów, a za nimi bardzo wielu wiernych. Dodam jeszcze, że uwielbianie słowem czy śpiewem, to n ie to samo co uwielbienie człowieczym sercem i całym duchem oraz czynem, a właśnie takie uwielbienie potrzebne jest Panu Jezusowi, który żyje i pragnie Królować swojemu ludowi.
Andrzej Ak
5 listopada 2017, 21:23
.
4 listopada 2017, 22:24
I kolejny fragment od.o.Pescha: I ty unikaj wszystkiego, co tylko trąci faryzeizmem. Patrz więcej na treść wewnętrzną, aniżeli na formę zewnętrzną. Zewnętrzny wygląd, jeśli go nie wypełniają wewnętrzne wartości, marnością jest. Strzeż się czynić dobrze dlatego, aby cię widzieli i chwalili. W naszych czasach dużo jest świecących błyskotek, lecz mało czystego złota. Wyznawaj chętnie w głębi duszy swoją słabość i ograniczoność, nie upadaj jednak na duchu i ufaj Bogu. Nie szukaj nigdy pierwszych miejsc, ale też i nie rób wiele hałasu o to, by sobie ostatnie zdobyć. Nie przykładaj zbyt wielkiej wagi do pozdrowień i tytułów . Tylko dla ważnych racyj powinieneś zaznaczyć swoją wyższą powagę. Względem innych bądź zawsze usłużny . Nie powinieneś nigdy dla próżnego upodobania w sobie chcieć uchodzić za coś więcej, niż w rzeczywistości jesteś
Zbigniew Ściubak
4 listopada 2017, 22:23
Dla mnie faryzeizm to rozdwojenie. Pierwszy bardzo ważny rys faryzeusza jest takie, że taka osoba jest ostentacyjnie i demonstracyjnie religijna. Modlitwy, nabożeństwa, znaki, gesty, wszystkiego dużo więcej niż u innych. Odwołań i powoływania się na Boga również. Towarzyszy temu jedno: pogarda dla innych. Faryzeusz żyje dla siebie, ceni siebie, dostrzega siebie, nawet w religijnej aureoli. Tworzy sobie boga, w którego wierzy. Zestaw praw i zasad, które są święte. Czego w nim nie ma? Prawdziwej miłości do innych ludzi. Postrzegania ich jak równych sobie, jako tych, co mają prawo, przez których może tchnąć Duch. Dlatego faryzeusze są tak niebezpieczni.
4 listopada 2017, 22:20
A ja pozwolę sobie zacytować przedsoborowego jezuitę o.Tillmanna Pescha .Cytaty pochodzą z pozycji:Chrześcijańska filozofia życia:  I w czasach obecnych jest wielu religijnych faryzeuszów, którzy udaną pobożnością pokrywają najwystępniejsze usposobienie. Nowożytny jednak faryzeusz lubi się stroić w inny płaszczyk. Tym płaszczykiem – to nauka. Pod pozorem nauki wykłada się dzisiaj najpotworniejsze błędy. Tym płaszczykiem to wolność i braterstwo. Występuje się pozornie w obronie uciśnionych, w rzeczywistości zaś wypowiada się walkę prawdziwej wolności i prawu. Tym płaszczykiem to pozory humanitarności; mówią ci nowocześni faryzeusze dużo o godności ludzkiej, a najczęściej ciągną człowieka w błoto. Pod słowami "uczucie", "miłość", które często wygłaszają, ukrywa się najzwyklejszy nierząd i rozpusta; pod pozorem uszczęśliwienia ludu pchają ten lud do zguby w interesie swego samolubstwa. Nieraz nawet pod pozorem wykształcenia, cnoty, wewnętrznej religijności ukrywa się rzeczywisty ateizm i gruby materializm. Faryzeizm nowoczesny co do swej istoty zupełnie się zgadza z faryzeizmem dawnym, tylko strój sobie zmienił. Jest to ta sama pycha, która chwałę i cześć należną Bogu, sobie chce przywłaszczyć; ta sama zarozumiałość, to samo przecenianie siebie, a pogarda dla drugich inaczej myślących i żyjących; ta sama zaciekłość przeciw Chrystusowi, ta sama nienawiść przeciw Bogu i przeciw porządkowi od Niego ustanowionemu.
Oriana Bianka
4 listopada 2017, 22:16
Przypomina mi się, jak papież Franciszek mówił, że za postawą surowości kryje się często podwójne życie i obłuda. Zapamiętałam to, bo pomyślałam, że papież ma rację. Ma to związek z opisaną tutaj postawą faryzejską: surowość wobec innych, pobłażliwość wobec siebie, bo "im bardziej jemu samemu nie wychodzi, tym bardziej staje się niemiłosierny wobec innych." Przywdziewanie masek, różnych na różne okazje, zamiast przemiany samego siebie lub zaakceptowania samego siebie. A zbiorowy faryzeizm może przyjąć formę mesjanizmu i narodowego wybraństwa. Obyśmy potrafili sami ustrzec się przed faryzeizmem i potrafili zauważać maski skrywające twarze innych. Bardzo ciekawy artykuł! 
Z
Zbyszek
4 listopada 2017, 21:32
Słowa warte wzięcia do serca. Dziękuję!