Homilia na dzień Świętej Rodziny
Żyjemy w tych dniach w świątecznym nastroju. Brzmi to bardzo banalnie, ale dla każdego człowieka co innego znaczy. Wszyscy znamy przecież ludzi, których święta nie cieszą, choćby dlatego, że nie mają ich z kim spędzać. Stracili kochaną osobę, albo nigdy jej nie poznali…
Święta są zresztą tak wesołe albo tak smutne, jak całe życie. Stanowią jednak pewien przystanek w życiu i dlatego dają okazję by się nad tym swoim życiem troszkę zastanowić.
[-pietras_kazanie_26_12_2010_lq.mp3-]
Te dni świąteczne nie są lepsze ani gorsze niż pozostałe dni w roku, ale po prostu lepiej w ich kontekście widać inne aspekty naszego życia; jak plamę widać lepiej na czystym białym obrusie na świątecznym stole, niż na codziennej ceracie.
Żyjemy w tych dniach w świątecznym nastroju, a tu Kościół odwiecznie każe nam kontemplować męczeństwo św. Szczepana, które w tym roku zbiega się z Uroczystością Świętej Rodziny. Tyle reform kalendarza liturgicznego było, a to się nie zmienia. Jeśli jednak głębiej się zastanowić, to nie może się zmienić, gdyż liturgia nie propaguje iluzorycznego kiczu. A radość z narodzin dziecka, również tego dziecka, jakim jest nasz Zbawiciel, nie może być oddzielona od odpowiedzialnego myślenia o całym życiu, w którym śmierć jest tak samo ważna jak narodziny.
Gdy dziecko się rodzi zwykle ludzie się cieszą. Najpierw matka, że ma już za sobą ociężałość i boleści wszelkie, ojciec dumny ale i zakłopotany, bo nie bardzo wie, jak to dzieciątko wziąć na ręce żeby krzywdy nie zrobić, reszta rodziny, przyjaciele, sąsiedzi – każdy trochę inaczej, czasem z odrobiną zazdrości. Szybko jednak do tej radości dochodzą troski. Niekoniecznie zaraz zmartwienia, ale troski. Bo przecież nie wystarczy dziecko urodzić, ale trzeba jeszcze karmić, myć, uczyć; ogólnie mówiąc wychowywać.
Gdy dziecko się rodzi, nie trzeba zaraz myśleć o uniwersytecie, jaki kiedyś wybierze. W Niedzielę Świętej Rodziny, nie myślimy tylko o tym dziecku, które wychowywali Maryja i Józef. W każdej bowiem rodzinie, patrząc na każde małe dziecko nie sposób nie zastanowić się, co z niego wyrośnie. Oczywiście zależy to od bardzo wielu czynników, a wśród nich znaczenie bardzo wielkie ma to, jakie będzie miał możliwości, jakie szanse wyboru.
Tradycyjnie w polskim kościele dzień dzisiejszy jest dniem troski o katolickie uczelnie wyższe. Na początku – że tak powiem – od przedwojnia, był tylko Katolicki Uniwersytet Lubelski. Po odzyskaniu pełnej niepodległości, tych uczelni jest więcej, a między innymi prowadzona przez zakon jezuitów Wyższa Szkoła Filozoficzno-Pedagogiczna „Ignatianum” w Krakowie.
Istnieje dlatego, że chcemy dać młodym ludziom możliwość wyboru takiego kierunku studiów, w którym definicji człowieka się NIE WYMYŚLA na użytek rządzących lub innych możnych i wpływowych, ale się ODKRYWA. Chcemy uczyć, że nie od nas zależy, komu dać prawo nazywania się człowiekiem, a komu je odebrać. Człowiek to nie kwestia umowy społecznej. Człowiek jest tym czym jest z woli Boga Stwórcy.
W świecie niezmiernie relatywizującym się, w którym coraz więcej rzeczy i spraw okazuje się być nietrwałe jak polityczne koalicje, staramy się dać możliwość wyboru czegoś stałego. Stałego nie w bezruchu jednak, ale w dynamicznym rozwoju w stałym kierunku, ku Bogu, który wie lepiej od nas, kim jesteśmy i kim możemy jeszcze być, i co wyrośnie z małych teraz dzieci.
Przychodzący do nas na studia mogą wybrać filozofię, kulturoznawstwo, pedagogikę, politologię czy pracę socjalną. Najważniejsze jednak jest to, że mogą wybrać sposób realizacji siebie i kształtowania swojej mentalności z uwzględnianiem takiej hierarchii wartości i ważności, jaką Pan Bóg stworzył.
Prosimy Was o dzielenie z nami naszej troski o taką właśnie możliwość wyboru dla młodych ludzi w Polsce. Jest to troska z wieloma przebłyskami radości, jak każde chowanie dzieci, ale i z obowiązkami do niesienia, z koniecznymi wydatkami i pracą. Powierzamy się Waszej modlitwie z wiarą, która góry przenosi, a także Waszej dobroci i hojności. W duchowo-materialnym świecie w jakim żyjemy i jedno i drugie jest bowiem potrzebne.
Dziś dopiero drugi dzień Bożonarodzeniowej oktawy, w której z troskami wygrywa radość, że Dziecko nam się narodziło i Pan został nam dany. Życzymy Wam dużo tej radości. Niekoniecznie beztroskiej, ale prawdziwej i głębokiej, którą Bóg wszczepia w serca, nawet jeśli jest za czym płakać.
I aby Nowy Rok przyniósł Wam wszystkim więcej radości niż powodu do zmartwień.
Skomentuj artykuł