Iść do ludzi, tak jak szedł Jezus

(fot. shutterstock.com)

Idziecie między wilki, trzeba się będzie porządnie uzbroić. Głupotą byłoby samemu włazić w ręce wroga. No i, broń Boże, iść w pojedynkę.

Trzeba się zorganizować - najlepiej powołać Stowarzyszenie do Walki z Wilkami i Zawilczeniem naszego Lasu. Wspólnymi siłami, i dzięki pomocy z wysokości, zdołamy tę wilczą watahę pokonać, zetrzeć z powierzchni ziemi. Krótko mówiąc: dla wilków między nami miejsca nie ma!

Jezus wie, co mówi; czego jak czego, ale wrogów Mu nie brakowało. Przez dobrych parę lat musiał konspirować, ukrywać się, a nawet uciekać i szukać schronienia. Żył w nieustannym zagrożeniu z wielu stron. Jego rodacy chcieli zrzucić Go w przepaść, ówczesny establishment religijno-polityczny obmyślał inne, bardziej wyrafinowane sposoby zgładzenia Jezusa. Nawet we własnym domu nie czuł się bezpiecznie. Nic więc dziwnego, że finał jego działalności był, jaki był. Inny po prostu być nie mógł.

W tym wszystkim jest jednak pewna rzecz, obok której nie można przejść obojętnie. Od pewnego momentu Jezus zaczął sam szukać swoich wrogów. Chciałoby się powiedzieć: prowokował los. Wystarczy przypomnieć awanturę z kramarzami w świątyni jerozolimskiej. Jednak przypisywanie Jezusowi tego typu motywów działania wystawiałoby nam bardzo kiepskie świadectwo.

DEON.PL POLECA

Udowadniałoby, że Go nie znamy, a jeśli znamy - to tylko ze słyszenia lub widzenia.

Wróćmy do wilków. Nie wspomnieliśmy o jeszcze jednej, może najgroźniejszej watasze: o wilkach przebierańcach, czyli wilkach w owczych skórach. Na tę watahę trzeba szczególnie uważać, wytrwale ją tropić i unicestwiać. Nie ma nic gorszego niż złodziej domowy - a co dopiero wilk domowy! Jednak wybierając się na polowanie, zanim załadujemy sztucery, musimy się na chwilę zatrzymać i popatrzeć w lusterko.

Dlaczego? Otóż nie sposób nie zauważyć, że Jezus, wysyłając uczniów na głoszenie nauk, wyposaża ich w dziwną broń. Zamiast ich uzbroić, rozbraja - jakby mieli iść do cywila, a nie na wojnę. Więcej: każe im iść między wilki, tak jak pielgrzymi wchodzą do świątyni, czyli bez trzosa, torby, a nawet - jak kapłani do miejsca najświętszego - bez sandałów. Czyli iść do ludzi, tak jak szedł Jezus. A On szedł nie po to, by nad kimkolwiek tryumfować czy kogokolwiek wdeptywać w błoto, ale by ratować w pierwszym rzędzie tych, którzy zabijają sami siebie przez mnożenie złych myśli, słów i czynów. Jezus robi więc wszystko, by wilki ocalić, a nie wytracić.

A lusterko? Ono jest po to, by polując na wilki, nie ustrzelić siebie. Cokolwiek by o nas, ludziach, powiedzieć dobrego, jedno jest również pewne: nie raz i nie dwa bywaliśmy wilkami. Niejeden z naszych bliźnich nosi na sobie ślady naszych zębów i pazurów. A od czasów Jezusa, od wydarzeń na Golgocie wiadomo przecież, że krzywda wyrządzona człowiekowi jest zawsze krzywdą raniącą Boga. Miałby więc Jezus powód, by na nas zapolować. A przecież żyjemy!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Iść do ludzi, tak jak szedł Jezus
Komentarze (2)
3 lipca 2016, 11:29
Zawód esbeka to jeden z najstarszych zawodów świata, swoimi korzeniami sięga juz czasów Jezusa.
no_name (PiotreN)
3 lipca 2016, 15:13
Oczywiście, masz rację, ale pisz może o sobie, a nie o swoim tatusiu. :-)