Jak postępować ze złym człowiekiem? Mt 18 ...

Mieczysław Łusiak SJ

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała prawda. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik. Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.

Dalej zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich".

DEON.PL POLECA

 

 

(Mt 18, 15-20 )

Rozważanie do Ewangelii

Gdy ktoś nas skrzywdzi, nie powinniśmy zamykać się na tego człowieka. Jeśli to możliwe, powinniśmy upomnieć go w cztery oczy. Jeśli nie usłucha, powinniśmy upomnieć go razem z kimś. A wszystko tylko po to, by „pozyskać” go, a nie na przykład po to, by mu udowodnić, że jest złym człowiekiem, albo po to, by mu pokazać swoją wyższość nad nim. Jeśli nie uda nam się go pozyskać, powinniśmy traktować go jak „poganina” lub „celnika”, to znaczy powinniśmy kochać go i chętnie z nim się spotykać (jeśli nas zaprosi), bo i Jezus kochał celników i chętnie do nich chodził, gdy Go zapraszali.

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak postępować ze złym człowiekiem? Mt 18 ...
Komentarze (20)
11 sierpnia 2010, 19:18
Odnoszę wrażenie, że Jezus ma na myśli wykroczenia przeciwko wierze, przeciwko apostołom i Kościołowi. A jeśli chodzi o bliźnich, to obowiązuje zasada o przebaczeniu; nie siedem razy, ale siedemdziesiąt siedem razy, a więc bez końca. Przebaczenie nie oznacza od razu wspólnoty; można komuś przebaczyć z serca, ale nie chcieć z nim już bywać w jednym towarzystwie. Niektóre rany są zbyt głębokie. Zresztą to jutrzejsza Ewangelia.
P
polonopitek
11 sierpnia 2010, 19:04
Żeby odpowiadac na takie pytania, trzeba najpierw zdefiniowac, kto to jest "zły człowiek", bo dziwnie często zło i dobro zależą od punktu widzenia. Niestety.
11 sierpnia 2010, 18:24
Jak trudno znaleźć dwóch, którzy zgodnie będą prosić o jedno w imię Jezusa... Czasem prosimy, i nic się nie dzieje. Do upominania i do proszenia potrzebny jest ogromny wysiłek duchowy, autentyczne życie czlowieka wewnętrznego - zadanie na całą dorosłość i dojrzałość.
M
Maria
11 sierpnia 2010, 16:13
Na podstaiwie doświadczenia odpowiem. Każde zło, które na swojej drodze: rodzinnej, zawodowej, przyjacielskiej itd. możemy ii powinniśmy wziąć na siebie. Jeśli nie uczyni się tego, wróci ono o wiele dotkliwsze, spotęgowane. Przyznaję, to cierpienie, jak obumieranie nasienia. Obumierają uczucia żalu, buntu, złości, urazy.     Ks. Pierzchalski pisze, że mamy się tego uczyć. Nauka trwa nieraz lata. Trzeba ufać, że zadania, które mamy do wypełnienia, są dostosowane do sił każdego. Jeśli już zdobędę się na odwagę i zgodę na wzięcie na siebie zła, które ktoś wyrządza mi - dostanę pomoc od Boga, jakiej sobie nie można wyobrazić.
Alicja Snaczke
11 sierpnia 2010, 15:11
Gdy mnie ktoś skrzywdzi, upominam go w cztery oczy, i to zostaje między nami. Jeśli krzywdziciel się nie poprawi, to przecież już nic nie mogę zrobić, poza jednym modlić się za niego. W moich doświadczeniach czasem przynosi to dobry owoc. Pan Jezus znając intencje naszych serc bardzo wspiera w takich jego postawach. Marzy mi się też, by człowiek, który skrzywdzi (a każdy wie, kiedy robi źle), przeprosił, czy poprosił o przebaczenie. I jeszcze jedno, Jezus "kochał celników", Pan Jezus kocha wszystkich grzeszników.
Jadwiga Krywult
11 sierpnia 2010, 14:53
Wystarczy więc iść z Jezusem! A co to konkretnie znaczy w tym temacie ? Jakiej pomyłki katolik powinien bardziej się bać: - tego, że dobrego uzna za złego; czy - tego, że złego uzna za dobrego ?
Jurek
11 sierpnia 2010, 13:38
Przyjacielu, to bardzo odważny tekst. Czy możemy wziąć każde zło na siebie? Nawet z Łaską Chrystusa. Tylko On mógł wziąć całe zło swiata i zanieść je na Krzyż.
M
Maria
11 sierpnia 2010, 11:24
"Jezus wprowadza nową zasadę - bierze złona siebie. Zatrzymuje zło na sobie, by je przerwać(...) Człowiekzraniony - rani, niespokojnyv - może wprowadzać niepokój. Każde skrzywdzenie ma podwójny wymiar: czuć się człowiekiem biednym, zagubionym, znerwicowanym, oszukanym. I człowiek nic z sobą nie robi, tylko się usprawiedliwia, przenosząc swoje zranienie, skrzywdzeniena innych. Ale też można widzieć swój problem i brać odpowiedzialność za zranienie, za doznane krzywdy.(...) Warto pamiętać, że zło rodzi zło. Kiedy widzimy naszą ludzką bezradnosć wobec krzywdy, niesprawiedliwości, rodzi się w nas usilna chęć odwetu. Dlatego potrzeba w każdej formie skrzywdzenia, którego w zyciu doznałem - brać na siebie odpowiedzialność, brać na siebie skrzywdzenie,nie przedłużając zła. Potrzeba uczyć się umiejętności brania na siebie brzemion innych, brania na siebie grzechów innych ludzi. Może przyjść czas, który moglibyśmy nazwać panowaniem ciemności, nieuczciwości. Biorąc na siebie zło potrzeba równocześnie wskazywać na zło istniejące. Demaskować zło i brać je na siebie. Aby jednak je demaskować, trzeba mieć odwagę wewnętrzną i być człowiekiem uczciwym, przejrzystym, pobożnym, to znaczy w jakimś stopniu wolnym od zła, którę pokazuję. Demaskowanie zła nie może być odruchem agresji, ludzkim odwetem. Trzeba chcieć wziąć na siebie zło, żeby je pokazać Gdzie pojawi się gniew w moim odsłanianiu tego, co złe, tam nie bedzie dobrego upomnienia. Stąd potrzeba nam łaski Jezusa, byśmy mieli odwagę wskazać zło, a równocześnie okazać człowiekowi szacunek. (...) łączymy upomnienie z wzięciem zła na siebie, zamiast rozdmuchiwaniem go, informowaniem innych czyli nagłaśnianiem jako pewnej sensacji. Nie może być checi zemsty, ironii, jakiegokolwiek rewanżu(...)Gdzie nie ma troski oczłowieka, tam upomnienie będzie zawsze niedobre." ks. Józef Pierzchalski
Jadwiga Krywult
11 sierpnia 2010, 11:12
Wg mnie Chrystus przedstawia sytuacjię człowieka, który notorycznie nie tylko grzeszy, ale nie ma w nim pragnienia nawrócenia czy choćby nazwania złem tego co czyni. A przez to jest zgporszeniem dla innych. Czyz nie odnajdujemy takich postaw w otaczającym nas świecie? To Twoja postawa, Jurku, i piszę to całkiem poważnie.
SM
s. Monika
11 sierpnia 2010, 11:05
Przede wszystkim każdy jest dzieckiem Boga, bo od Boga otrzymał życie i do Boga wraca. Bóg wszystko stworzył dobre. Ale przez bunt w ludzkim  sercu pojawiła się pycha, która jest najgorszą chorobą każdego człowieka, gdyż przez nią człowiek krzywdzi człowieka. To ludzie czynią ludzi złymi właśnie przez własną pychę. Chrystus przyniósł światło, miłość, aby każdy ucząc się tej miłości pozbył się pychy. Przez pychę brakuje również pokory, dlatego tak trudno zdobyć się na rozmowę i powiedzieć spokojnie drugiemu człowiekowi w cztery oczy o tym, co boli. Wielu w nerwach woli to wykrzyczeć, albo poza oczy, wszystkim rozpowiadać. Ilu katolików urabia sobie osąd o innych przez słowa tylko jednej strony i później podejmują krzywdzące decyzje, nie rozmawiając w cztery oczy z osobą, której ktoś postawił zarzuty. Nawet ludzie Kościoła potrafią tak czynić i czy to jest wiara w Boga i miłość?! Przez pychę rodzi się tchórzostwo i dlatego nie rozmawia się w cztery oczy. Upomnienie brateskie i rozmowa kieruje się miłością i dobrem drugiego człowieka. Gdy się wyczerpie wszystkie argumenty miłości i ktoś nie posłucha wtedy można przemówić tym ostatecznym argumentem, który pomoże: dać komuś "kopa" - ale też z miłością...  
Jurek
11 sierpnia 2010, 11:05
Temat rzeczywiście bardzo trudny jak napisała Błękitne Niebo. Nie oceniam nigdy człowieka przez pryzmat tego co zrobił (każdy z nas upada) tylko jak podchodzi do swojego upadku. I daleko mi do okreslenia kogo kolwiek celnikiem czy poganinem tylko dlatego, że upadł. Chociazby dlatego, że znam swoje upadki. Napisałem, że dobry temat bo też stawia tamę dla rozmydlania, zaciemniania istoty grzechu i naszej postawy wobec tego. Wg mnie Chrystus przedstawia sytuacjię człowieka, który notorycznie nie tylko grzeszy, ale nie ma w nim pragnienia nawrócenia czy choćby nazwania złem tego co czyni. A przez to jest zgporszeniem dla innych. Czyz nie odnajdujemy takich postaw w otaczającym nas świecie?
Jadwiga Krywult
11 sierpnia 2010, 10:54
Jurek upominając bliźniego, którego słowa są przewrotne i gorszace naraża się na oskarżenie o pomówienie od tegoż właśnie człowieka... inni też tego samego człowieka upominali i też podobnie usłyszeli... Upominam Was, ale żyjcie dalej w swoim zadufaniu. Trudno.
GO
groch o ścianę
11 sierpnia 2010, 10:47
Jurek upominając bliźniego, którego słowa są przewrotne i gorszace  naraża się na oskarżenie o pomówienie od tegoż właśnie człowieka... inni też tego samego człowieka upominali i też podobnie usłyszeli...
O
obywatelmj
11 sierpnia 2010, 10:42
 Piękna Ewangelia, mądry komentarz, bardzo potrzebny, za który dziękuję...Najbardziej zaś porusza to, że "powinniśmy traktować go jak „poganina” lub „celnika”, to znaczy powinniśmy kochać go i chętnie z nim się spotykać (jeśli nas zaprosi), bo i Jezus kochał celników i chętnie do nich chodził, gdy Go zapraszali." www.obywatelmj.blog.onet.pl
Jadwiga Krywult
11 sierpnia 2010, 10:32
Ja bym powiedział, że skoro wyczerpaliśmy juz wszystkie środki nawrócenia tego złego człowieka to trzeba go pozostawić samemu z jego kłamstwem i złymi czynami. Oczywiście zawsze będąc otwartym na jego zaproszenie. Ten, kto krzywdzi, nieraz nie zdaje sobie sprawy, że źle robi i dlatego trzeba go upominać. Np. Jurek krzywdzi mnie pomówieniami, że nie leży mi na sercu dobro Kościoła.
R
robert
11 sierpnia 2010, 10:05
Niebo, mozliwe. Przez internet nie wyczywa się intencji piszącego. Ja jednak wyczyłem, że Jurek  ma trochę inne spojrzenie.
R
robert
11 sierpnia 2010, 09:56
Ja bym powiedział, że skoro wyczerpaliśmy juz wszystkie środki nawrócenia tego złego człowieka to trzeba go pozostawić samemu z jego kłamstwem i złymi czynami. Oczywiście zawsze będąc otwartym na jego zaproszenie. Ty byś powiedział tak, a ojciec mieczysław inaczej. Takie podejscie jak Ty proponujesz sprawia, że budujemy w sobie pychę i poczucie wyższości. Posłucham raczej ojca Mieczysława.
Jurek
11 sierpnia 2010, 09:24
Dobry tekst na obecne czasy. Chciaż komentarz z poganinem i celnikiem mocno naciągany :). Ja bym powiedział, że skoro wyczerpaliśmy juz wszystkie środki nawrócenia tego złego człowieka to trzeba go pozostawić samemu z jego kłamstwem i złymi czynami. Oczywiście zawsze będąc otwartym na jego zaproszenie.
R
R50
11 sierpnia 2010, 08:41
 Mt 18,15-20 Modlmy sie razem i prosmy; naprawde mamy o co prosic naszego Ojca w w niebie.
U
uczeń
11 sierpnia 2010, 08:25
Odbywała się msza święta o uwolnienie i uzdrowienie. Dwoje prosiło dla brata swego o ocalenie życia wiecznego. Jezus był z nimi. To było dzisiaj.