Łaska braku modlitwy
Jest we mnie przekonanie, że brak modlitwy (w tym też brewiarza w przypadku duchowieństwa) może być i jest łaską Boga. Jest tak zawsze, kiedy ludzie odczuwają dyskomfort z powodu jej braku.
Wiem, że to dziwna teza, ale mówię to z całą odpowiedzialnością. Słucham wielu osób i widzę, jak często modlimy się do siebie samych, wypełniamy modlitewne obowiązki, a Bóg jest sprawą drugorzędną. Owszem nie przyznajemy się do tego, bronimy się mówiąc, że jest inaczej, że Bóg jest najważniejszy w naszej modlitwie. Jednak to, co nas boli najbardziej to: ‘zarzucenie modlitwy’, że ‘modlitwa schodzi na dalszy plan’, że ‘mam rozproszenia’ itp. Ani słowa o Bogu. Modlitwa nie jest celem, jest niczym jeśli nie jest środkiem.
Wtedy Bóg daje łaskę braku modlitwy. Wtedy Jezus zasypia, zostawia swoich samym sobie. Pierwsza reakcja jest zawsze taka sama. Panie MY giniemy, to NAM jest źle, to MI brakuje modlitwy. Nie ma w tym naszym przebudzeniu - Panie, brakuje mi Ciebie, tęsknię za Tobą.
Brak modlitwy wcale nie musi być grzechem, nieodmówiony brewiarz, różaniec, koronka nie musi być grzechem. Może być łaską Boga. Jestem przekonany, że tak jest, bo czy wichry i burze nie są Mu poddane? Myślę, że warto czasem tak popatrzeć, zobaczyć jak często próbujemy Boga wcisnąć w to, co my uznajemy za słuszne, a później chcemy by On nam przyklepał nasz przepis na Niego. Nasz brak wiary, nasze lęki często są motywacją naszego życia duchowego i zamiast się z tego oczyszczać (stawać w prawdzie) wciskamy Boga w nasze pobożne życzenia.
Kiedy w ten sposób mówię komuś podczas rozmowy, najlepsze są reakcje typu - tak nie wolno mówić, Ojciec mi rozwala moje myślenie, inaczej mnie nauczono. No właśnie, burza rozwala nasze poczucie bezpieczeństwa, bo Jezus to nie jest poczucie bezpieczeństwa, bo On nie ma gdzie głowy położyć, bo jeśli ktoś się ogląda wstecz nie jest godzien Królestwa.
To nie jest dla wszystkich.
Skomentuj artykuł