fot. depositphotos.com

„O Tobie mówi serce moje: «Szukaj Jego oblicza!». Będę szukał oblicza Twego, Panie” (Ps 27,8). To zdanie, które dostajemy w tę drugą niedzielę Wielkiego Postu, może brzmieć dla nas trochę górnolotnie, ale w rzeczywistości dotyka najprostszej tęsknoty człowieka. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, że wołamy o Bożą obecność. W zwyczajnych sytuacjach dnia codziennego, w naszej modlitwie, a czasem w głębokich zakamarkach duszy pragniemy doświadczyć Boga, chcemy Go zobaczyć – nie tyle oczyma ciała, ile sercem: „Pan moim światłem i zbawieniem moim” (Ps 27,1).

„Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić” (Rdz 15,5). Ta scena z Księgi Rodzaju zachwyca prostotą. Wyobraźmy sobie Abrahama w ciszy nocy, wpatrzonego w bezmiar gwiazd, próbującego je policzyć. Gdzieś w głębi jego serca pojawia się ufność, bo Bóg obiecuje mu liczne potomstwo. Ale jednocześnie to spojrzenie w górę, w nieograniczoną przestrzeń kosmosu, może kojarzyć się z pragnieniem zobaczenia Bożej twarzy. Niebo – choć pozostaje tajemnicze – staje się symbolicznym odbiciem tego, kim jest Bóg: nieskończony, niepojęty, a równocześnie łagodny i piękny.

DEON.PL POLECA

W tym miejscu przychodzi mi do głowy pewna metafora zaczerpnięta z filmu „Jasminum”, gdzie pojawia się wątek świnek, które nie są w stanie spojrzeć w górę, i brata zakonnego, który bierze je na ręce, by im to umożliwić. To obrazowe przedstawienie człowieka, który żyje wpatruje się tylko w to, co przemijalne, i traci szerszą perspektywę. Chyba każdy z nas ma w sobie trochę z tej „świnkowatości”, kiedy zapominamy, iż jesteśmy stworzeni nie tylko do codziennej bieganiny, ale też do patrzenia w niebo – do pragnienia, by doświadczyć Boga.

W drugim czytaniu z Listu do Filipian słyszymy wezwanie św. Pawła: „Bracia, bądźcie wszyscy razem moimi naśladowcami i wpatrujcie się w tych, którzy tak postępują, jak tego wzór macie w nas” (Flp 3,17). A chwilę później przypomina: „Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie” (Flp 3,20). W czym mamy naśladować Pawła? Przecież nie chodzi tylko o pobożne gesty i ładne słowa, lecz o to, by stać się dla innych żywym obrazem Ewangelii. Ludzie poszukujący Boga często patrzą nie tyle na teologiczne traktaty, ile na nas, na nasze życie, na nasz sposób bycia i mówienia. Właśnie w nas powinna odbijać się twarz Chrystusa. To wielka i zarazem piękna odpowiedzialność: być Kościołem, być domem dla innych, być ludźmi, w których widać Boże oblicze. Co widzą w nas inni? Jeśli pozwolimy, by nasza grzeszność zniekształcała Boże oblicze, to może okazać się, że zamykamy innym drogę do Boga.

Tęsknota za oglądaniem Bożej twarzy wybrzmiewa również w Ewangelii. Jezus zabiera uczniów na górę Tabor, a tam „wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe” (Łk 9,29). Apostołowie widzą blask, z którego wyłania się spełnienie ich najgłębszych pragnień i oczekiwań. Przez wieki Izrael czekał na Mesjasza i oto staje przed nimi Jezus – prawdziwy Bóg, a zarazem prawdziwy Człowiek. Dla uczniów to moment niesłychanego uniesienia i zapowiedź tego, co się dopiero dokona. Dla nas również Tabor jest jak małe okno w niebie – Bóg w Chrystusie pokazuje pełnię swojej chwały, choć jeszcze nie objawia całego dramatu krzyża i zmartwychwstania. Uczniowie nie mieli wówczas świadomości, że oblicze Mistrza, teraz jaśniejące tak niezwykłym światłem, niedługo zostanie „przyozdobione” koroną cierniową i zmienione przez cierpienie w czasie męki. Ta sama twarz, która na Taborze zachwyca swoim pięknem, ukaże się potem wykrzywiona bólem na Golgocie. A potem znów zacznie jaśnieć z nową mocą w poranek Zmartwychwstania. To pokazuje nam, że wierzyć to zgadzać się na tajemnicę, w której piękno i ból, jasność i mrok, stanowią jedną całość. Bóg przychodzi do nas w chwale, ale i w ludzkim cierpieniu.

„Pan moim światłem i zbawieniem moim, kogo miałbym się lękać?” (Ps 27,1). Te słowa oddają sens góry Tabor. Gdy Jezus przemienia się na oczach uczniów, budzi w nich nadzieję, która będzie potrzebna w godzinie Jego pojmania, procesu i śmierci. Miewamy w życiu cudowne chwile z Panem – rekolekcje, głęboka spowiedź, adoracja, momenty radości – i chcielibyśmy to zatrzymać: „Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza” (Łk 9,33). Ale to tylko przedsmak. Później przyjdzie codzienność, a czasem i ciemna dolina. Wówczas właśnie wspomnienie Taboru – wspomnienie, że Bóg jest światłością – dodaje siły do dalszej drogi.

Uczniowie na Taborze mówią z entuzjazmem: „Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy” (Łk 9,33). Ale ten zachwyt okaże się nietrwały, bo gdy Pan będzie cierpiał w Ogrójcu i na krzyżu, niemal wszyscy od Niego uciekną. Chwile uniesienia prędko weryfikuje szara codzienność, choroba, kryzys w relacjach, niepowodzenia w pracy czy rodzinie. Jeśli jednak głęboko w sercu zapiszemy sobie „jasność Taboru”, to nawet w najtrudniejszych chwilach nie ulegniemy całkowitemu zwątpieniu. Może się wydawać, że Tabor i Golgota to dwa zupełnie różne światy: na jednym triumf światła i majestatu, na drugim – ogołocenie, samotność i męka. Jednak dla chrześcijanina to dwie perspektywy tej samej Tajemnicy. Jezus na Taborze objawia swoją boskość, a na Golgocie ukazuje, jak daleko sięga Jego miłość, stając się ofiarą za nas.

Istnieje jeszcze jedno miejsce, w którym możemy szukać Bożego oblicza, i to miejsce zaskakuje nas swoją prostotą: Eucharystia. To obcowanie z Tajemnicą, w której łączy niebo z ziemią. Jezus, uwielbiony Pan wszechświata, zniża się do naszych rąk w najpokorniejszej postaci chleba i wina. To tutaj Jego chwała i Jego uniżenie spotykają się w namacalnym znaku. Jak w Komunii świętej dostrzec Bożą twarz? Czy hostia nie jest tylko symbolem? To realna obecność! Chrystus jest prawdziwie obecny, a my przyjmujemy Go, by stać się do Niego podobni. Eucharystia to nie tylko „pokarm dla duszy”, ale także zaproszenie do przemiany stylu życia. To „szkoła” miłości – nie teoretyczne lekcje, lecz realne spotkanie z Bogiem, który chce zamieszkać w naszych sercach. W Eucharystii Pan ofiarowuje nam swój blask, byśmy mogli zanieść Jego światło wszędzie tam, gdzie panuje jeszcze mrok

Bóg jest większy, niż potrafimy sobie wyobrazić, a jednak przychodzi do nas w tak namacalny i bliski sposób – w słowie, w sakramentach, a w szczególny sposób w Eucharystii. Objawia się w chwilach wielkiego światła i radości, ale przychodzi też w momentach kryzysu i ciemności. Tabor i Golgota są dwiema stronami tej samej tajemnicy obecności Boga w naszym życiu. Wpatrujmy się uparcie w Jezusa, by nasze życie stawało było czytelnym Jego obliczem dla tych, którzy Go jeszcze nie znają lub szukają do Niego drogi. Czasem wołamy: „Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy” (Ps 27,9). Bóg nie ukrywa się przed nami. To raczej my czasem kryjemy się przed Nim w naszych lękach, grzechach, słabościach. Pozwólmy więc, by Jego słowo i Jego łaska wyprowadziły nas z ukrycia do pełnego światła. Nie przestawajmy szukać Jego oblicza.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Tomasz Ponikło

Poruszająca książka o ostatnich latach życia ks. prof. Józefa Tischnera

Przez lata przekazywał nam mądrość ludzi gór, bo jak wiadomo greccy filozofowie to też górale. Niósł ciężkie brzemię nauczyciela solidarności. Pokazywał, jak myśleć według wartości...

Skomentuj artykuł

Oblicze Pana
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.