Okruchy Ewangelii: XV Niedziela Zwykła
Jezus przywołał do siebie Dwunastu (Mk 6,7). Kiedy mowa o Apostołach, oczyma duszy widzimy ich wizerunki umieszczone w naszych kościołach: starszych mężczyzn, z długimi brodami i siwymi włosami. Chrystus nie powołał jednak starców. Najmłodszy Jan mógł mieć lat osiemnaście, najstarszy Piotr dwadzieścia pięć, dokładnie tyle, ile nasi młodzieńcy w seminarium.
W dzisiejszej Ewangelii Chrystus czyni z nich misjonarzy - pierwszych misjonarzy. Jeśli zadanie, które im powierzył, mimo młodego wieku i braku doświadczenia, zakończyło się sukcesem, to warto aby rady, których im wtedy udzielił, wziąć sobie do serca. Na mocy chrztu świętego i bierzmowania, wszyscy, na swój sposób, mamy bowiem być misjonarzami.
Zaczął rozsyłać ich po dwóch (Mk 6,7). Po dwóch, ponieważ zgodnie z Prawem Mojżeszowym tylko świadectwo dwóch ludzi jest prawdziwe (por. J 8,17, Pwt 17,6). Po dwóch, aby pokazać, że Ewangelię głosi się we wspólnocie, i że prywatnie nikt nie może mieć na nią monopolu. Po dwóch, ponieważ pierwszym kazaniem, zanim jeszcze misjonarze otworzą usta, powinna być ich jedność. Trudno aby nie zabolał nas w tym miejscu skandal rozbicia Kościoła i istnienie ponad 350 różnych wyznań chrześcijańskich. Po dwóch wreszcie, ponieważ nasz Mistrz doskonale wiedział jak trudna i niebezpieczna może być samotność apostoła: "Siedemnaście lat siedzę już tutaj w buszu i jeszcze nikt z mojej diecezji mnie nie odwiedził" - mówił kiedyś wyraźnie rozgoryczony jeden z misjonarzy.
Przykazał im, żeby nic z sobą nie brali: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie (Mk 6,8). Chrystusowi chodziło nie tyle jaki miał być bagaż podróżny pierwszych misjonarzy, ale jaki miał być ich duch, choć doświadczenie uczy, że te sprawy są akurat ze sobą wzajemnie powiązane. Wie o tym każdy, kto tylko na chwilę wpadł do supermarketu, po jedną, małą rzecz, wyjeżdżając po kilku godzinach z obładowanym wózkiem. Rzeczy lubią się do nas "przyklejać", lubią nas absorbować, zabierając nam czas i wolność. Właśnie przed tym Chrystus próbował przestrzec swoich uczniów, aby rzeczy nie przysłoniły im horyzontu nakreślonego przez Boga. Dokładnie przed tym samym przestrzega każdego z nas, przypominając, że nasz rodowód jest królewski, nie drobnomieszczański, że naszym powołaniem jest panować, a nie wiecznie ciułać: dobry samochód, lepszy samochód, jeszcze lepszy samochód; dobry sprzęt, lepszy sprzęt, jeszcze lepszy sprzęt... i tak do końca życia, tracąc po drodze to co najważniejsze... "Nie znam się na tych nowych markach aut - powiedział ostatnio znany w Polsce kaznodzieja - jeszcze mniej na komputerach i telefonach, przy stole więc, wśród młodych księży na ogół milczę... Szkoda tylko, że gdy wychodzimy na ambonę, milczą oni".
Milczymy, niestety, także i my w wielu sytuacjach i środowiskach, do których zostaliśmy przez Chrystusa posłani. To są nasze misje, to jest nasza Afryka i Azja. Czasem nawet trudniejsza niż ta za morzami, wszak więcej odwagi wymaga dzisiaj głoszenie Ewangelii ochrzczonym aniżeli poganom. Będąc uczniami Chrystusa, strach nie przystoi jednak naszemu stanowi...
* * *
Panie Jezu, Ty wezwałeś nas do głoszenia Twojej Ewangelii, umocnij w naszych sercach ducha apostolskiej gorliwości, abyśmy słowem i czynem mogli zawsze świadczyć o Tobie. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
Skomentuj artykuł