Święta Rodzina nieprzesłodzona

(fot. Jakob Owens / Unsplash)

Często słyszymy, że rodziny chrześcijańskie powinny naśladować Świętą Rodzinę. Ale czy nie należałoby przy tym zapytać, co konkretnie mają naśladować? Bo przecież nie wszystko.

"A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono" (Łk 2, 33).

"Każda rodzina, także w swojej słabości, może stać się światłem w mroku świata" (Amoris laetitia, 66).

DEON.PL POLECA

Często słyszymy, że rodziny chrześcijańskie powinny naśladować Świętą Rodzinę. Ale czy nie należałoby przy tym zapytać, co konkretnie mają naśladować? Bo przecież nie wszystko. Wbrew pozorom Święta Rodzina nie jest taka sama jak wszystkie inne i nie sposób jej odwzorować jak formę odciśniętą w betonie. Między rodzinami chrześcijańskimi a rodziną Jezusa są podobieństwa, ale i niepodobieństwa.

Spójrzmy na niektóre różnice. Jezus był naturalnym dzieckiem, ale jedynie Maryi. Dla Józefa był synem adoptowanym. Maryja nie współżyła z Józefem i pozostała Dziewicą, nie dlatego, że współżycie seksualne było złe, ale ze względu na wyjątkową tożsamość dziecka, które poczęła. Jezus był Synem Boga. Czy tak wyglądają chrześcijańskie rodziny? Czy mają objawienia aniołów, którzy mówią im, co należy zrobić?

Ponadto, zarówno Jezus jak i Jego Matka byli bezgrzeszni. Co prawda nie zwolniło ich to od trudów i ograniczeń człowieczeństwa, ale w wielu aspektach oszczędziło im niepotrzebnego cierpienia i błędów, zwłaszcza zadanego przez własny grzech. Czy nasze rodziny zawsze tryskają blaskiem niewinności, światłem rozlewającym się na cały dzień? Czy wszystko w nich układa się jak w bajce? Wiemy, że nie. Każda rodzina ma swoje blaski, cienie i sekrety. Wszyscy dotknięci jesteśmy panowaniem ciemności, która jest w nas, a nie tylko poza nami. Święta Rodzina zmagała się z ciemnością, która działała na nich od zewnątrz. To wielka różnica.

Jezus zaskakiwał Maryję i Józefa od samego początku, właściwie jeszcze zanim się narodził. Chyba trudno spotkać rodziców, którzy dowiedzieliby się tyle o misji i tożsamości ich dziecka przed jego poczęciem i w trakcie niemowlęctwa. Z tych powodów płynne przechodzenie nad tymi różnicami do porządku dziennego, umilone kaznodziejsko-jasełkowym "szczebiotaniem" jest chyba nie na miejscu. Może co najwyżej wzbudzić wrażenie, że zdarzają się na tym świecie dziwy, które są intrygujące, lecz pozostają poza biegiem życia śmiertelników. Czasem romantyzujemy Świętą Rodzinę, aby nie wytrącała nas ze spokoju, żebyśmy nie musieli zmierzyć się z tajemnicą i Bożą ingerencją w naszym życiu.

W czym więc Święta Rodzina jest dla nas przykładem? Nie w tym, co nas od niej odróżnia, ale co ją z nami łączy. Pomijam takie rzeczy jak zwykłe codzienne obowiązki, gotowanie, pranie, przebieranie dziecka, uczenie języka i podstaw kultury. Są jeszcze inne punkty styczne. W każdej rodzinie jest miejsce na nieporozumienie, zdziwienie, zakwestionowanie, ból serca, szukanie, nieustanne poznawanie, rozczarowanie. W tych doświadczeniach Jezus, Maryja i Józef nie odbiegają zbyt daleko od ogólnoludzkiej normy.

Niewiele znajdziemy w Ewangelii o relacji małżeńskiej między Józefem i Maryją. Więcej o ich relacji do dziecka. Św. Łukasz, pisze, że "Jego ojciec i Matka" przyszli do świątyni. To paradoks, bo oboje są "Jego rodzicami" i równocześnie z wolna odkrywają, że Jezus nie jest ich, że jest inny. W ich prostej rodzinie rozgrywa się coś więcej niż tylko życie rodzinne. Rodzina Jezusa jest dobrą analogią dla relacji między łaską Boga a wolnością człowieka. Bóg ingeruje tam, gdzie człowiek doświadcza granic, ale zostawia pole do działania tam, gdzie człowiek z Jego łaski może uczynić to, co do niego należy. Jezus przerasta swoich rodziców, podobnie jak łaska Boga przerasta każdego z nas.

Ewangelia nie wnika za bardzo w to, w jaki sposób Józef i Maryja radzili sobie z problemami wychowawczymi, a mieli je na pewno. Podobnie Pismo święte nie serwuje nam szczegółowych rozwiązań w wielu innych dziedzinach. Jedno możemy śmiało stwierdzić: objawienie i wiara nie odbierają człowiekowi rozumu, wyobraźni, pamięci, lecz na nich bazują. Biblia patrzy na rodziców Jezusa przez pryzmat ich Syna.

Józef i Maryja przedstawiają Go Panu w świątyni i słyszą o przyszłości ich Syna. A przecież Jezus ma zaledwie kilka tygodni. Jeszcze nie mówi, nie przejawia żadnych szczególnych zdolności. Wszystko jeszcze pozostaje w uśpieniu. Jezus wygląda jak każde niemowlę: błogo.

Ta wiedza, która jest im stopniowo odsłaniana, zaskakuje ich. Oboje nagle znaleźli się w centrum tajemnicy. Inni wiedzą o ich dziecku więcej niż oni sami. Ciekawe, że to "nowe" objawienie dociera do Józefa i Maryi już nie od aniołów, lecz przez ludzi. Po narodzeniu razem z innymi "dziwili się temu, co im pasterze opowiadali". Teraz, w świątyni, następuje kolejny akt poznania Syna. Wtedy "narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan" (Łk 2, 11) - Jezus najpierw dla Izraela. Teraz Symeon mówi, że jest to "Światło na oświecenie pogan" i zbawienie "dla wszystkich narodów". A więc nie tylko dla Izraela. Najpierw, że tylko dla nas, a potem, że właściwie dla wszystkich, dla obcych, bo swoi… Go odrzucą. Zresztą, sami Rodzice dość wcześnie tego doświadczą i będą musieli uciekać do Egiptu - nieprzypadkowo tam, do miejsca niewoli Izraela. Dlaczego się dziwią?

Dziwią się nie dlatego, że Symeon mówi po chińsku, a oni nie rozumieją, ponieważ nie mają pod ręką słownika albo tłumacza obok siebie. Dziwią się, bo te słowa są trudne do pojęcia i przyjęcia. Zdziwienie wskazuje na kontrast. Świadczy o tym, że jakieś nowe doświadczenie podważa lub poszerza dotychczasowe doświadczenie. To nic dziwnego, jeżeli założymy, że człowiek powołany jest do rozwoju, do stopniowego przekraczania siebie. Ale przecież to tylko małe dziecko? Jak tu pogodzić taką prostotę, ubóstwo, zwykłość z kimś, kto ma być Zbawcą ludzkości?

To nie rodzice, lecz ich dziecko, i to już niemal od swego poczęcia, zaczyna wychowywać rodziców, zaskakiwać ich, zmuszać do myślenia, do prawdziwego nawrócenia - nie moralnego, ale do zmiany wyobrażeń o Bogu. Za szybko nawrócenie utożsamiamy z moralnością i odwróceniem od grzechu. Małe dziecię uczy intensywnie swoich rodziców tego, kim rzeczywiście jest Bóg. Ono samo jeszcze nie mówi. Jest na razie znakiem. To inni mówią o Nim. Józef i Maryja muszą nauczyć się spoglądać na ich dziecko oczami innych, nie swoimi. Albo raczej dostosować swoje patrzenie do tego, co widzą i słyszą. Na tym polega kroczenie drogą wiary. Bóg nas często zaskakuje. Możemy Go przyjąć lub odrzucić.

Podobnie i rodzice często dziwią się, patrząc, co wyrasta z ich dzieci. Bywają zaskoczeni, że dzieci je w czymś przerastają albo smucą się, że zawiodły ich oczekiwania, nie poszły właściwą drogą, niekoniecznie złą. Żadnej rodzinie nie są oszczędzone te niespodzianki. Nawet tej najświętszej. Józef i Maryja pokazują, jak sobie z tym cierpliwie i twórczo radzić.

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Święta Rodzina nieprzesłodzona
Komentarze (8)
T
tomasz
2 stycznia 2018, 21:42
Jest bardzo ważny temat dla o. Piórkowskiego: ROLA CIERPIENIA Jezus nie cierpiał całe życie. Dlaczego swięci niektórzy chcą cierpiec jakby za bardzo? Czy nie wystarczą im naturalne choroby, agonia i śmierc??? Gdzie są GRANICE NAŚLADOWANIA CIERPIENIA JEZUSOWEGO?
T
tomasz
1 stycznia 2018, 17:34
no i oczywiście: "Twoja wola niech sie stanie" i "W Twoje ręce oddaje Ducha Mego" co uważam za najwyższy akt wiary/"akt wiary" Jezusa Chrystusa (po tym jakby opuszczeniu/"opuszczeniu"). dziękuje za uwagę i czekam na nastepne texty ojca Piórkowskiego,
T
tomasz
1 stycznia 2018, 17:30
Ojciec Piórkowski dobrze prawi. Otóż ja skromny amator pomyslałbym o "zdziwieniu" (jednym?, nie znam Biblii dokładnie) w kontekście słów Jezusa (cytuję nie dokładnie, ale chyba sensownie: "Jeśli to możliwe to odpuśc mi mękę krzyżową" oraz "Boże mój, dlaczego Mnie opuściłeś?"  to tyle jak na amatora, pozdrawiam wszystkich,
30 grudnia 2017, 21:19
17 lat temu znalazłam w internecie tekst: W "naszej" religii - czyli w dominującym tak lub inaczej rzymskim katolicyzmie, kapłan nie jest mężczyzną - jest funkcjonalnym kastratem. Męskie postaci występujące w tej religii są żałosne: czczona jest Święta Rodzina, ale mężczyzna w tej rodzinie - św. Józef - nie jest ojcem z krwi i kości, tylko rogaczem, któremu Bóg przyprawił rogi; potulnym i zapewne impotentnym opiekunem nie-swojego syna, który (Józef) nie śmie seksualnie "tknąć" swojej boskiej "białej" małżonki. Płeć kobiety, zamknięta pieczęcią świętego dziewictwa, jest tak święta, że niedostępna, zakazana, TABU dla mężczyzny. Skoro owo najwyższe dobro, jakim są narządy płciowe kobiety, jest aż tak niebotycznie uświęcone na poziomie boskiego archetypu, nie dziwota, że i na poziomie życia ziemskiego jawić się musi mężczyznom czymś bosko-zbawicielskim...  [url]http://www.taraka.pl/matriarchat[/url]
Dariusz Piórkowski SJ
30 grudnia 2017, 22:56
Wszystko można wyśmiać. Śmieszne jest raczej to, iż niektórzy uważają, że jeśli oni nie mogą czegoś doświadczyć i nie mogą zbadać, to znaczy, że to coś nie istnieje. Sami siebie czynią bogiem.  Gdyby tu chodziło o kilka, kilkanaście, kilkaset rodzin na podobieństwo Józefa i Maryi, to można by się jeszcze zastanawiać nad tymi dziwnymi argumentami. Ale taka rodzina była tylko jedna. I chyba to jest najtrudniej przyjąć
31 grudnia 2017, 09:47
Szanowny Panie. Treści, które przytoczyłam powyżej nie są szyderstwem ale krytyczną oceną zastanej rzeczywistości. Ani Pana, ani mnie nie było przy zwiastowaniu. Ja po prostu bardziej krytycznie badam tę rzeczywistość a różnica pomiędzy nami leży w tym, że ja wiem iż do tego aby Jezus był Jezusem nie potrzeba żadnego cudu więc całą rzeczywistość maryjną przyjmuję za wyssaną z palca. Skąd to wiem? Walter Russell napisał kiedyś bardzo ciekawą wypowiedź. "Wiedza pochodzi wyłącznie z objawienia, w książkach, na uczelniach jest tylko informacja". Dokładnie tak, ja jestem nośnikiem informacji, przeczytałam przeogromną ilość książek ale to tylko składowisko informacji, bezużyteczny śmietnik. Jednakże jest we mnie coś spoza tego świata co zestawia te informacje tworząc intrygujące pytania, na które to coś samo sobie odpowiada a ja mimowolnie podsłuchuję więc mimowolnie wiem. Jak Pan może kiedyś życzliwie prześledzi moje wypowiedzi z ostatniego tygodnia to dowie się Pan jak ma na imię to "coś" co dzieli się ze mną swoją wiedzą korzystając z mojej informacji.
Dariusz Piórkowski SJ
31 grudnia 2017, 10:09
Objawienie to super rzecz. Gratuluję:)
31 grudnia 2017, 10:35
Taka mała szydera ale biorę to na miękko. Ja prawdopodobnie nieudolnie próbuję od jakiegoś czasu opisać całość tej rzeczywistości, którą otrzymałam. Dla mnie jest niezwykłe, z jaką logiką tłumaczy ona całość relacji pomiędzy ciałem i duchem. Tłumaczy to, czego ani KK ani filozofowie nie zrozumieli. Proszę zrozumieć, że bez objawienia, bracia Wachowscy nie zrobili by filmu Matrix. Ta koncepcja nie była do osiągnięcia rozumowo. Dlatego nikt wcześniej jej nie osiągnął. Jeśli przyjmie Pan, że być może stoimy na krawędzi wydarzeń ostatecznych, BógOjciec1 próbuje zapoznać nas z całością rzeczywistości stworzenia gdyż musi każdemu zadać pytanie "czy chcesz być zbawiony?" to może zrozumie Pan, że przecież przez kogoś musi działać. Być może ta epoka jest już tak beznadziejna, że chciałby sięgnąć po świętych ale bierze to co jest. Myśli Pan, że to jest takie funny? To jest masakra, nosić w głowie coś co jest niepojmowalne dla rozumu, obejmować to duchem i mozolnie tłumaczyć całe palety abstrakcji do języka obrazowego, zrozumiałego dla was Piaseczników. Chce się Pan zamienić, spoko ale popełni Pan samobójstwo w krótkim czasie, nie udźwignie Pan tego bo Ojciec1 przygotowywał mnie to tego aby to udźwignęła całym moim życiem,  a było to piekło. Gdyby Pan mógł to unieść to by Pan to dostał. Nie uodpornił się Pan w życiu na ból i cierpienie aby zacząć znosić je ciągle. Ja przestałam je zauważać bo są częścią mnie. Św. Tomasz, on przecież w grudniu 1273r otrzymał dokładnie to samo. Trzy miesiące i zagłodził się. Nie udźwignął. Ja sobie piszę, takie gamy i pasaże, czekam bo DuchOjca1 was poprowadzi ale to już musi być spisane kiedy zacznie działać. Tylko DuchOjca1 może dać Panu zrozumienie na drodze objawienia. Chce Pan zaryzykować? Zagrać va banque? Mogę Panu wysłać coś do rozważania. Stworzy Pan w sobie przestrzeń dla informacji. I tylko DuchŚwięty może połączyć ją w wiedzę. I tą wiedzą się z Panem podzielić. Jak już stworzy Pan w sobie, rozważając to co Panu przekażę przestrzeń informacji dla DuchaOjca1 będzie Pan musiał go poprosić o łaskę. O to aby w Panu to złożył. Pan się przed tym co ja piszę broni a DuchOjca1 nie może zrobić nic przeciw Pańskiej woli. Pan będzie musiał naprawdę chcieć aby DuchOjca1 to w Panu złożył w całość. No i wtedy zobaczymy czy jest Pan cwaniakiem i weźmie Pan na plecy to czego nie poniósł Tomasz. Miłego dnia Panu życzę. Oby DuchOjca1 czuwał nad Panem i miał Pana w swojej opiece.