Ks. Andrzej Kobyliński o tabletkach "po": Zagadnienia bioetyczne w Polsce interesują niewiele osób

Ks. Andrzej Kobyliński. Fot. TVP

- Próbowałem przekonać niektórych biskupów, aby aktualne problemy bioetyczne znalazły swoje odpowiednie miejsce w nauczaniu religii w szkole. Ale to było jak rzucanie grochem o ścianę. Spory dotyczące pigułek "po" w takich państwach jak Francja, Włochy czy Niemcy były o wiele ostrzejsze niż w Polsce. W naszym kraju tabletki "po" wchodziły do aptek przy milczącej akceptacji władz Kościoła katolickiego oraz innych Kościołów i związków wyznaniowych - mówi ks. prof. ucz. dr hab. Andrzej Kobyliński, filozof i etyk.

Piotr Kosiarski: Do świadomości społecznej nie dociera cała prawda o działaniu tabletek "po". Dlaczego?

Ks. Andrzej Kobyliński: Tabletki "po" zostały wprowadzone po raz pierwszy do aptek we Francji w styczniu 2000 roku. Po kilku miesiącach stały się dostępne także w Stanach Zjednoczonych i w większości państw Unii Europejskiej. Chociaż spór dotyczący tego preparatu medycznego - filozoficzny, teologiczny, medyczny i etyczny - trwa już od kilkudziesięciu lat, w Polsce w tym okresie dominowała obojętność. Niestety, przespaliśmy ponad dwie dekady, gdy chodzi o kształtowanie świadomości społecznej w wymiarze bioetycznym. Widać to teraz bardzo wyraźnie przy okazji sporu politycznego, dotyczącego sprzedaży tabletek "po" bez recepty. Kwestia zasadnicza dotyczy podwójnego działania tych preparatów. Mają one bowiem działanie zarówno antykoncepcyjne, jak i wczesnoporonne. Wszystko zależy od momentu cyklu miesiączkowego, w którym zostaną przyjęte przez kobietę.

Jakie są rodzaje tabletek "po"?

- Można wyróżnić ich dwie generacje. Pierwsza, która została wprowadzona do obrotu w 2000 roku, to tabletka "72 godziny po", czyli pigułka, którą można przyjmować nie później niż trzy doby po stosunku seksualnym. Jej nazwa handlowa to Escapelle i Livopill. Preparaty te mają działanie antykoncepcyjne, jeśli są przyjmowane do trzech dni przed owulacją. Wówczas hamują lub opóźniają owulację, nie dopuszczając do zapłodnienia i powstania nowego ludzkiego embrionu. Druga generacja pigułek "po" pojawiła się w krajach Unii Europejskiej w 2009 roku. Chodzi o tabletkę "pięć dni po". Jej nazwa handlowa to ellaOne. Preparat ma działanie antykoncepcyjne, jeśli jest przyjmowany 1-2 dni przed owulacją. Wówczas hamuje lub opóźnia owulację, nie dopuszczając do zapłodnienia.

Czy w pozostałych przypadkach przyjmowanie tabletek "po" powoduje śmierć ludzkiego życia?

- Z działaniem wczesnoporonnym mamy do czynienia wówczas, gdy doszło do zapłodnienia i powstało nowe życie. Początkiem życia człowieka jest połączenie męskiej komórki rozrodczej, czyli plemnika, z żeńską komórką jajową. Okres między zapłodnieniem a całkowitym zagnieżdżeniem się nowego ludzkiego embrionu w macicy wynosi 12-14 dni. To dość długi proces. Przez dwa tygodnie po zapłodnieniu mamy nowe życie, które jeszcze nie jest zagnieżdżone w macicy.

Na tym etapie mogą być dwie przyczyny jego przerwania. Pierwsza z nich to naturalne wydalenie ludzkiego embrionu z organizmu matki, do którego w wielu przypadkach dochodzi spontanicznie. Nawet jeśli nie stosuje się tego rodzaju preparatów, to i tak większość ludzkich istnień nie zagnieżdża się w macicy z różnych przyczyn, ale jest wydalana na zewnątrz organizmu. Jeśli natomiast przyjmuje się preparaty "po", zwiększa się prawdopodobieństwo niezagnieżdżenia się ludzkiego embrionu w macicy, ponieważ działanie tych preparatów jest antyimplantacyjne, antyzagnieżdżeniowe.

Na czym ono polega?

- Pigułki "po" blokują działanie progesteronu, który odgrywa kluczową rolę w procesie przygotowania endometrium do implantacji. Endometrium to błona śluzowa wyściełająca jamę macicy. Stanowi miejsce, gdzie zagnieżdża się zarodek. Tabletki "po" prowadzą do tego, że następuje zmiana śluzu, który otacza ścianki macicy, endometrium staje się niegościnne, macica się kurczy. Jeśli po stosunku seksualnym doszło do zapłodnienia, to niegościnne endometrium albo nie przyjmuje ludzkiego embrionu, albo usuwa już zagnieżdżony. W tym przypadku mamy typowe działanie wczesnoaborcyjne preparatów Escapelle, Livopill i ellaOne.

Jaka powinna być ich ocena moralna?

- Stosowanie takich środków jest nieetyczne, ponieważ zawiera w sobie akceptację zniszczenia życia ludzkiego na wczesnym etapie jego rozwoju. Oczywiście trudno precyzyjnie rozstrzygnąć, w jakich konkretnych przypadkach było działanie tylko antykoncepcyjne, a kiedy doszło do zablokowania implantacji zarodka. Trudno ocenić, czy doszło już do zapłodnienia, gdy kobieta przyjęła tabletkę "po". A jeśli tak, to czy przypadkiem nie nastąpiło naturalne wydalenie ludzkiego embrionu. W związku z tym mamy mgłę, niejasność, szarą strefę.

Owszem, statystycznie można w przybliżeniu określić, jaka część przyjętych tabletek "po" miała działanie antykoncepcyjne, a jaka antyimplantacyjne. Istnieją rzetelne opracowania naukowe na ten temat. Natomiast trudno oceniać konkretne przypadki. Może być tak, że kobieta i mężczyzna, którzy zastosowali ten preparat, są w sumieniu przekonani, że nastąpiło tylko i wyłącznie działanie antykoncepcyjne, a w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Ale może być także odwrotnie: ktoś żyje z poczuciem winy, ponieważ przypuszcza, że doprowadził do uśmiercenia nowego życia, a faktycznie w ogóle nie doszło do zapłodnienia. 

Na ulotkach tabletek "po" nie ma o tym ani słowa.

- Ponieważ taką decyzję podjęła Europejska Agencja Leków. W przypadku preparatów "po" zwyciężyło przekonanie, aby informować pacjentki tylko o jednym działaniu - antykoncepcyjnym, nie wspominając o działaniu antyimplantacyjnym, antyzagnieżdżeniowym.

Dlaczego?

- Ponieważ mamy obecnie do czynienia z głęboką rewolucją etyczną, która dokonuje się na naszych oczach. Niestety, są przekraczane kolejne granice, gdy chodzi o rozumienie początku i końca życia ludzkiego. Coraz częściej zwycięża urzeczowienie życia człowieka. Kluczowym argumentem, który to ułatwia, jest nowa definicja ciąży, przyjęta przez Światową Organizację Zdrowia w 1985 roku. Mówi ona, że ciąża rozpoczyna się nie wraz z zapłodnieniem, ale w momencie zagnieżdżenia, czyli dwa tygodnie po zapłodnieniu.

Zgodnie z tą definicją łatwo usprawiedliwić niszczenie życia ludzkiego na pierwszym etapie - między zapłodnieniem a zagnieżdżeniem. W konsekwencji usprawiedliwia się stosowanie różnych preparatów, które niszczą ludzkie życie na tym etapie, można również wykorzystywać embriony do różnego rodzaju eksperymentów jako materiał laboratoryjny itd. Nowa definicja ciąży ma kluczowe znaczenie. Od wielu lat jest ona obecna w dokumentach Organizacji Narodów Zjednoczonych i Unii Europejskiej.

Jak to wygląda w naszym kraju?

- Także w Polsce została przyjęta podobna argumentacja. Większość ekspertów usprawiedliwia stosowanie tabletek "po", opierając się właśnie na wspomnianej definicji ciąży. Skoro nie ma ciąży, nie ma działania aborcyjnego. Nie ma ciąży, nie ma aborcji. To przewrotne rozumowanie, zgodne z dyrektywami Światowej Organizacji Zdrowia, jest powszechnie akceptowane w środowisku medycznym.

Warto w tym miejscu zauważyć, że mamy tutaj do czynienia z głęboką rewolucją językową. Na przestrzeni kilku ostatnich dekad w zachodnim kręgu kulturowym doszło do zmiany rozumienia takich podstawowych pojęć jak życie ludzkie, ciąża, zarodek, embrion, osoba. Spór światopoglądowy toczy się przede wszystkim na poziomie semantycznym. Widać to bardzo wyraźnie m.in. we Francji. Wszystko wskazuje na to, że w 2024 roku w kraju nad Sekwaną zakończy się proces wpisania do konstytucji prawa do aborcji. Zainicjował go w 2023 roku prezydent Emmanuel Macron. W ten sposób prawo do aborcji, rozumiane jako jedno z praw człowieka, stanie się "nieodwracalne". To szokujące i przerażające zburzenie dotychczasowego rozumienia praw podstawowych i najważniejszych kategorii etycznych.

Warto w tym miejscu dodać, że dyskusja o pigułce "po" obnażyła niski poziom intelektualny naszej religijności. Szkoda, że zagadnienie początku życia człowieka prawie nikogo nie interesuje. A przecież jest ono absolutnie fundamentalne w sporze o ocenę moralną tabletek "po".

Co mówi o początku ludzkiego życia nauka?

- Życie ludzkie rozpoczyna się w momencie zapłodnienia, poczęcia, czyli w momencie połączenia plemnika - męskiej komórki rozrodczej z komórką jajową, czyli komórką rozrodczą żeńską. Od tej chwili istnieje nowe, odrębne DNA, które już nigdy nie ulegnie zmianie. Większość cech nowego organizmu zostaje określona w tym decydującym momencie. Tego faktu nikt nie kwestionuje. Co więcej, rozwój genetyki i mikrobiologii dostarcza coraz większej liczby argumentów, które podkreślają niezwykłość i wyjątkowość nowego życia, powstałego w momencie zapłodnienia. Wiemy coraz więcej o pierwszych godzinach i dniach ludzkiego embrionu. Ponadto nie można wyróżnić żadnego innego, późniejszego momentu, w którym następowałby tzw. skok jakościowy. Żaden naukowiec na świecie nie może wskazać w rozwoju zarodka takiego momentu, w którym to, co jeszcze nie jest życiem ludzkim, dopiero staje się nowym ludzkim organizmem.

Oczywiście w rozwoju ludzkiego embrionu następują zmiany, gdy chodzi o zagnieżdżenie w macicy, kształtowanie się centralnego układu nerwowego, bicie serca czy zdolność do przeżycia poza organizmem matki. Takie momenty można wskazać, ale one nie są skokiem jakościowym. Embrion cały czas zachowuje ciągłość i genetyczną tożsamość. Skoro nie można wskazać takiego skoku jakościowego, to z konieczności trzeba przyjąć, że życie ludzkie rozpoczyna się w momencie zapłodnienia. Dlatego ocena moralna stosowania pigułek "po" domaga się uznania charakteru osobowego ludzkiego embrionu, którego nigdy nie wolno traktować jako środek do celu, ale zawsze jako cel sam w sobie.

Kościół katolicki również zawraca uwagę na to, że ludzkie życie zaczyna się w chwili poczęcia. Jest to również moment, w którym powstaje dusza.

- To zagadnienie religijne i filozoficzne, dotyczące animacji, a więc momentu powstania duszy i sposobu połączenia duszy z ciałem. Gdy chodzi o doktrynę katolicką, zawiera ona zasadę animacji równoczesnej. Oznacza to, że dusza ludzka, czyli Boski element w człowieku, pojawia się w nowym organizmie, gdy zaczyna on istnieć, a więc w momencie zapłodnienia.

Dlaczego w Polsce kwestia tabletek "po" została niemal całkowicie przemilczana?

- Niestety, zwyciężyła obojętność moralna. Trudno ją pogodzić z naszą religijnością. Mój pierwszy artykuł naukowy na temat pigułek "po" opublikowałem w 2002 roku. Od 25 lat analizuję skomplikowaną debatę bioetyczną w wielu krajach świata. Przygotowałem kilkadziesiąt artykułów naukowych i publicystycznych dotyczących aborcji chemicznej, sztucznego zapłodnienia, eutanazji, współczesnej rewolucji biotechnologicznej itd. Wszystkie opracowania są dostępne w Internecie.

W miarę moich możliwości dążyłem do tego, aby kształtować świadomość bioetyczną w naszym kraju. Próbowałem również przekonać niektórych biskupów, aby aktualne problemy bioetyczne znalazły swoje odpowiednie miejsce w nauczaniu religii w szkole. Ale to było jak rzucanie grochem o ścianę. Co więcej, spory dotyczące pigułek "po" w takich państwach jak Francja, Włochy czy Niemcy były o wiele ostrzejsze niż w Polsce. W naszym kraju tabletki "po" wchodziły do aptek przy milczącej akceptacji władz Kościoła katolickiego oraz innych Kościołów i związków wyznaniowych. To nam pokazuje w sposób dramatyczny, jak głęboka jest sekularyzacja naszej religijności.

Z czego to wynika?

- Niestety, skoncentrowaliśmy się na religijności obrzędowej. "Na bogato" organizujemy uroczystości religijne: pierwsze komunie, odpusty parafialne, dożynki, bierzmowania itd. Natomiast prawie nikogo w naszych diecezjach i parafiach nie interesuje intelektualny wymiar religii. W konsekwencji wyparowało z duszpasterstwa rozumienie początku życia człowieka. Dlatego obecnie w debacie publicznej dotyczącej pigułki "po" wylewa się z wielu mediów potok kłamstw i nonsensów. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko dzieje się w kraju, w którym 85% mieszkańców zostało ochrzczonych w Kościele katolickim. Ale powtarzam, to są owoce kilkudziesięciu lat milczenia w naprawdę istotnych sprawach.

Jakie skutki niesie ze sobą sprzedaż pigułek "po" bez recepty?

- Brak recept zawsze ułatwia dostęp to leków i preparatów medycznych. Warto zauważyć, że w obecnej debacie w Polsce podkreśla się jedynie skutki uboczne dotyczące zdrowia kobiet, szczególnie młodych dziewcząt, które przyjmują tabletki "po". Natomiast kompletnie pomija się milczeniem niszczenie nowego życia, czyli ludzkich embrionów, które w wielu przypadkach są uśmiercane. Pierwszymi ofiarami tych preparatów są więc zarodki - nowe ludzkie życie, które powstało i w wielu przypadkach jest niszczone poprzez brak implantacji i wydalenie z organizmu matki.

Ze stosowaniem pigułek "po" łączą się też liczne skutki uboczne dotyczące zdrowia kobiet, zwłaszcza młodych, u których system rozrodczy dopiero się kształtuje. Preparaty "po" głęboko ingerują w naturalny porządek hormonalny kobiecego organizmu. Szczegółowe argumenty dotyczące skutków ubocznych są zawarte m.in. w stanowisku Zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych z 31 stycznia 2024 roku. To rzetelny dokument. Szkoda, że powstał dopiero teraz. Potrzebowaliśmy wielu takich opracowań już na początku obecnego stulecia.

Dlaczego wówczas brakowało takich dokumentów?

- Niestety, w Polsce zwyciężyła w ostatnich latach religijność synkretyczna, emocjonalna. Biskupi promowali różnych dziwnych ewangelizatorów. Symbolem tych zmian był ks. John Bashobora na Stadionie Narodowym w Warszawie. Kilka milionów katolików zaczęło szukać cudów, uzdrowień, furtek złego ducha, spowiedzi furtkowej, spoczynku w duchu, uzdrowienia międzypokoleniowego, egzorcyzmów, eventów religijnych itp. Natomiast zaniedbano kształtowanie poglądów etycznych i bioetycznych lekarzy, farmaceutów, ginekologów, pielęgniarek, psychologów, studentów, członków ruchów i stowarzyszeń katolickich, parafian, dzieci i młodzieży itd.

W konsekwencji tych zaniedbań dzisiaj tylko niewielka część naszego społeczeństwa widzi problem etyczny, gdy chodzi o stosowanie tabletki "po". Popatrzmy na obecny Sejm. Przecież prawie wszyscy posłowie to katolicy. W dniu 13 listopada 2023 roku składali oni ślubowanie: na baczność, z ręką na sercu, prawie wszyscy dodając "tak mi dopomóż Bóg". Niestety, obecnie widzimy, że wielu z nich nie ma nic wspólnego z doktryną Kościoła katolickiego, gdy chodzi o rozumienie początku życia człowieka.

Czy ustawa jest w stanie rozwiązać problem pigułek "po"?

- Moim zdaniem spór dotyczący recept jest drugorzędny. Oczywiście jestem przeciwnikiem wprowadzanych obecnie zmian. Ale mam też świadomość, że dzisiaj regulacje prawne odgrywają coraz mniejszą rolę, gdy chodzi o zagadnienia bioetyczne. Natomiast coraz większe znaczenie ma kształtowanie świadomości i wolna wola człowieka. Żyjemy w świecie internetu, w globalnej wiosce. Świat nie ma granic, w związku z tym, mając dostęp do internetu i do telefonu, możemy sobie zamówić dowolny preparat medyczny w dowolnym czasie - antykoncepcyjny, wczesnoporonny czy aborcyjny. Niezależnie od tego, jakie prawo obowiązuje w danym kraju. Tak dzisiaj coraz częściej wygląda aborcja chemiczna, dokonywana w domu.

Dlatego podkreślam - spory dotyczące ustaw, recept są mało istotne. Najważniejsza kwestia to kształtowanie sumień ludzi tak, by wybierali właściwie, mając nieograniczony dostęp do różnego rodzaju leków i preparatów medycznych. To zadanie tysiąc razy trudniejsze niż przyjęcie takiej czy innej ustawy. W konsekwencji konieczne są radykalne zmiany także w Kościele katolickim, gdy chodzi m.in. o katechezę parafialną i nauczanie religii w szkole. Współczesna rewolucja bioetyczna jest wyzwaniem epokowym, które wymaga przewrotu kopernikańskiego w naszej religijności, ale czy ktoś takim przewrotem w Polsce jest zainteresowany, to już zupełnie inna sprawa.

Ks. Andrzej Kobyliński - filozof i etyk, doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, kierownik Katedry Etyki w Instytucie Filozofii tej uczelni. Absolwent Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. Autor kilkuset publikacji naukowych i publicystycznych poświęconych problematyce filozoficznej, religijnej, moralnej, społecznej. Mieszka w Płocku.

Publikacje ks. prof. Andrzeja Kobylińskiego na temat tabletek "po", aborcji chemicznej, pigułki aborcyjnej RU-486, sztucznego zapłodnienia, początku życia człowieka i statusu ludzkiego embrionu":

Publikacje naukowe:

Opracowania publicystyczne:

Dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Laureat Pierwszej Nagrody im. Stefana Żeromskiego w 30. edycji Konkursu Nagrody SDP przyznawanej za publikacje o tematyce społecznej. Autor książki "Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier". Od 10 lat redaktor DEON.pl. Interesuje się historią, psychologią i duchowością. Lubi wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ks. Andrzej Kobyliński o tabletkach "po": Zagadnienia bioetyczne w Polsce interesują niewiele osób
Komentarze (18)
E3
edoro 333
6 marca 2024, 15:34
Coś tu się nie zgadza. Z jednej strony czytam wypowiedzi lekarzy ginekologów, że tabletka dzień po nie szkodzi już istniejącej ciąży, z drugiej - ksiądz mnie przekonuje, że szkodzi. Że nie może się zagnieździć. I komu tu wierzyć? No chyba jednak lekarze powinni się na tym lepiej znac
JW
~jan w.
6 marca 2024, 09:08
Pan Bóg obdarza nowy organizm duszą w momencie zapłodnienia a potem wydała go spontanicznie z organizmu matki?
ME
~Marcin Es.
7 marca 2024, 09:43
I właśnie tu pojawia się problem z tradycyjnym nauczaniem Kościoła o konieczności chrztu. Rodzice mogą sobie nawet nie zdawać sprawy z tego, że pojawiło się nowe życie, więc nie ma mowy o chrzcie pragnienia, chyba że rozszerzymy tą kategorię na jakieś ogólne nastawienie "gdybyśmy mieli dziecko, to ochrzcimy", a nie na konkretny akt woli. Uważam, że Pan Bóg sobie z tym poradzi, ale nasza ludzka chęć definiowania za tym jednak nie nadąża.
AA
~Ania A
4 marca 2024, 22:09
Artykuł ciekawy i smutny...
ME
~Marcin Es.
4 marca 2024, 19:48
"Pierwsza z nich to naturalne wydalenie ludzkiego embrionu z organizmu matki, do którego w wielu przypadkach dochodzi spontanicznie". " dusza ludzka, czyli Boski element w człowieku, pojawia się w nowym organizmie, gdy zaczyna on istnieć, a więc w momencie zapłodnienia." Jak pogodzić te dwa zdania z nauką Kościoła o konieczności chrztu?
GG
~Gość G
6 marca 2024, 22:22
Istnieje też pogląd , że dusza ludzka pojawia się w momencie zagnieżdżenia zarodka. Odpada problem teologiczny z przypadkami spontanicznego wydalenia embrionu oraz z pigułką dzień po.
ME
~Marcin Es.
7 marca 2024, 09:37
Ale jeśli do czasu zagnieżdżenia nie ma duszy, to nie ma też człowieka.
TH
~Tomasz Hoffmann
4 marca 2024, 13:56
Cytat: "Tabletki "po" prowadzą do tego, że następuje zmiana śluzu, który otacza ścianki macicy, endometrium staje się niegościnne, macica się kurczy. Jeśli po stosunku seksualnym doszło do zapłodnienia, to niegościnne endometrium albo nie przyjmuje ludzkiego embrionu, albo usuwa już zagnieżdżony. W tym przypadku mamy typowe działanie wczesnoaborcyjne preparatów Escapelle, Livopill i ellaOne." Skąd założenie że nie doszło do zapłodnienia? Mogło dojść, a działanie tabletki jest zależne od momentu jej przyjęcia. Czy coś tu jest niejasne?
PR
~Ppp Rrr
4 marca 2024, 12:23
Miło, że ksiądz odróżnia działanie antykoncepcyjne od wczesnoporonnego - wielu antyaborcjonistów tego nie odróżnia lub udaje. Niemniej warto zwrócić uwagę na PROPORCJE: kiedy kobiety umierają z powodu braku aborcji, albo policja się nad nimi znęca, rozważania o tabletkach są w sumie bez znaczenia. Naukowo interesujące, czytało się bardzo dobrze, ale to jest poziom rozważań akademickich. Pozdrawiam.
LH
~Leon Hedwig
4 marca 2024, 15:38
Dla pana, który prezentuje tu często poglądy sprzeczne z etyką chrześcijańską, istotnie nie ma to znaczenia. Podobnie jak dla tego, komu pan służy. Ale nas, chrześcijan - to nie jest poziom rozważań akademickich, tylko realnych wyborów etycznych.
KO
~karol oczywiście karol
4 marca 2024, 20:51
wybory etyczne są realne, w razie czego macie przecież stwierdzenie nieważności małżeństwa i sakrament pokuty
AM
~Alicja M.M.
5 marca 2024, 11:58
Jestem przekonana, że mówienie jednym tchem o antykoncepcji i aborcji jest poważnym błędem, o jeszcze poważniejszych skutkach etycznych. (Tak samo sądziłam kilka dziesięcioleci temu, gdy nie był to temat publicznych dyskusji). Tu się z Panem w pełni zgadzam. Natomiast co Pan ma na myśli, pisząc o umieraniu z powodu braku aborcji? Mógłby Pan doprecyzować?
MW
~Małgorzata Wyszyńska
2 marca 2024, 10:49
Sam ksiądz zaprzecza swoim wywodem tu cytat ks "Okres między zapłodnieniem a całkowitym zagnieżdżeniem się nowego ludzkiego embrionu w macicy wynosi 12-14 dni. To dość długi proces. Przez dwa tygodnie po zapłodnieniu mamy nowe życie, które jeszcze nie jest zagnieżdżone" a tabletka dzień po to nie ma zapłodnienia!!!To nie są czasy średniowiecza że nie uznajecie nauki Czyli według ks nie powinno się robić przeszczepu bo pan Jezus chce żeby osobą umarła? Troszkę logiki i myślenia
MW
~Maciej Wylężek
3 marca 2024, 13:49
W Średniowieczu, o którym się Pani tak pogardliwie wyraża, ludzie jednak wierzyli, że zostali powołani do życia przez Najwyższego. Dziś wiara w to, że jesteśmy na tym świecie z woli Ojca Niebieskiego jest prawie zerowa. A jaki sens ma katolicyzm, a szerzej jakąkolwiek wiara bez takiego przekonania? Skoro do życia powołuje nas Najwyższy, to każde podniesienie ręki na nowe życie, to jawny bunt przeciw jego woli.
MW
~Małgorzata Wyszyńska
4 marca 2024, 12:22
Ile razy byłeś u osoby leżącej mającej 45 kat gdzie trzeba zmienić pampersa nakarmić dojelitowo Paręnaście razy odsysać flegmę Fajnie się mówi jak się jest zdeowym i nie ma się do czynienia z osobą chorą.Wez tak chettawynie zaopiekuj się przez 20 lat taka osoba to wtedy pogadamy A sam ksiądz mówi że do zapłodnienia dochodzi od 7 do 14 dni Czyli jeśli twoją córkę ktoś zgwałci to musi wziąć tabletkę do 24 godz troszkę poczytaj
AM
~Alicja M.M.
4 marca 2024, 13:33
Troszkę więcej czasu na przemyślenie i zrozumienie tego, co napisane, troszkę mniej pośpiechu (i emocjonalności – jedno i drugie widać w Pani wpisie). Może Pani mieć poglądy zupełnie inne niż autor, ale aby wypowiadać się, należy najpierw zrozumieć to, co było napisane. Jakiekolwiek ocena cudzej wypowiedzi ma sens dopiero po jej poprawnym zrozumieniu.
AM
~Alicja M.M.
4 marca 2024, 18:29
Jeśli mamy być ściśli, odróżniajmy dwie rzeczy: moment zażycia tabletki od czasu jej działania (co dotyczy zresztą wszystkich środków farmaceutycznych!). Tabletka zażyta „po” zablokuje owulację, jeśli jeszcze do niej nie doszło. Jeśli do owulacji doszło, pozostaje drugi sposób działania tabletki, jej wpływ na endometrium. I o ile dojdzie do zapłodnienia (wszystko jedno, siedem dni po stosunku seksualnym czy nie siedem), w grę wchodzi działanie antyimplatacyjne tabletki. Tak wygląda sprawa od strony biologicznej, niezależnie od tego, co myślimy o stronie moralnej, np. w sytuacjach skrajnych (gwałt).
LP
~Logika przeMaleL
4 marca 2024, 19:11
Po pierwsze zaplodnienie a zagniezdzenie to dwa rozne procesy. Gdzie zaplodnienie to warunek konieczny dla zaistnienia ciazy (brak gwarancji), a zagniezdzenie - warunek wystarczajacy (gwarancja). Tabletka "po" ma dzialanie, zalezne od fazy cyklu. W skrocie, przed owolucja - antykoncepcyjne (anty-zaplodnieniowe, anty-konieczne), po zaplodnieniu (faza poowulacyjna), anty-zagniezdzeniowe (anty-wystarczajace, czyli nic innego jak wczesnoporonne). To odnosnie "logiki i myslenia". A tak to kazda kobieta ma swoje sumienie i niech robi co chca (na wlasna odpiedzialnosc).Pozdrawiam