Ks. Grzegorz Strzelczyk: Adwent to dostrzeganie Chrystusa w drugim człowieku
"Jedną z praktyk, która bardzo dobrze pasuje do adwentu, jest próba dostrzegania Chrystusa w drugim człowieku. Adwent to czas, który przypomina nam, że Bóg przychodzi – i przychodzi także przez ludzi. Warto postarać się, by w każdym człowieku, którego spotykamy, próbować zobaczyć także Jezusa. To trudna praktyka, ale bardzo owocna. Nie chodzi tylko o ludzi, których lubimy, ale także o tych, którzy nas irytują, którzy są dla nas trudni".
Michał Lewandowski: Wydaje się, że współczesne czasy to okres pełen rozproszeń. Z każdej strony atakują nas informacje, codzienne obowiązki, media społecznościowe. Jak w takich warunkach wierzący mogą przeżywać adwent? Czy te zmiany wpłynęły na sposób, w jaki doświadczamy tego okresu liturgicznego?
Ks. Grzegorz Strzelczyk: Zdecydowanie tak. Dziś żyjemy w świecie, w którym jest o wiele więcej rozproszeń niż kiedykolwiek wcześniej. Nasze umysły są stale zajęte, ciągle „w ruchu”.
A brak czasu?
Problemem nie jest tylko brak czasu – bo tego mamy może nie mniej, ale za to bardziej rozproszonego – ale to, jak trudno jest znaleźć przestrzeń na ciszę, na refleksję. Adwent to czas oczekiwania, czas na skupienie się, ale w obecnych realiach właśnie i głównie to staje się wyzwaniem.
Czy w takim razie formy przeżywania adwentu, jak np. roraty, które znane są od pokoleń, wciąż mogą być skuteczne? Czy nie trzeba szukać nowych form, które bardziej odpowiadałyby współczesnym czasom?
Roraty i inne tradycyjne formy mogą być wciąż wartościowe – dla niektórych będą nadal aktualne. Nie chodzi o to, żeby zmieniać wszystko tylko dlatego, że świat się zmienia. Dla części wiernych te formy są naturalnym wyrazem ich wiary. Dla innych jednak mogą być już mniej angażujące, ale to nie znaczy, że trzeba je od razu odrzucać.
To co w zamian zamiast rorat i tradycyjnych form?
To, co jest najważniejsze, to nie forma sama w sobie, ale wewnętrzne przeżycie wiary. Jeśli ono jest autentyczne, to forma znajdzie się sama. Problemem nie jest to, że brakuje form, ale raczej że coraz mniej ludzi przeżywa swoją wiarę świadomie. W takich warunkach żadne nowe formy same w sobie nie pomogą.
W takim razie czy Kościół powinien próbować dostosować się do współczesnych realiów, np. przez organizowanie nowych akcji, rekolekcji online, aby przyciągnąć wiernych?
Jestem sceptyczny wobec takiego podejścia. Widzimy czasami, że gdy pojawia się kryzys, zaczynamy szukać „rozwiązania” w formie różnych nowych inicjatyw – więcej akcji na Facebooku, nowe rekolekcje, większe zasięgi. Ale to nie działa. To nieraz nerwowe leczenie objawów, a nie przyczyny. Adwent, jak cały rok liturgiczny, ma swoje głębokie znaczenie. To czas przygotowania na przyjście Boga, i to nie tylko w sensie świąt Bożego Narodzenia, ale codziennie, także w relacjach z bliźnimi. Jeżeli wierny poczuje głęboką potrzebę duchowego poszukiwania, to sam znajdzie odpowiednią formę. A jeżeli tego nie ma, to kolejna akcja w mediach społecznościowych go nie przekona.
Czyli kluczowa jest tutaj relacja z Bogiem i z ludźmi, nie tyle forma czy ilość wydarzeń religijnych?
Dokładnie. Kościół opiera się na relacjach – to właśnie te więzi są fundamentem. Jezus, powołując uczniów, budował z nimi relację, a potem wysłał ich, żeby budowali wspólnotę. Adwent, podobnie jak całe chrześcijaństwo, opiera się na tej relacyjnej dynamice. Bez niej cała forma liturgiczna staje się pustym rytuałem. To relacje – te bliskie, intymne, oparte na miłości – budują wspólnotę Kościoła.
Czy zatem można powiedzieć, że współczesny konsumpcjonizm, który zdominował święta, przeszkadza w budowaniu tych relacji?
Tak, na masową skalę zdecydowanie tak. Święta zostały w dużej mierze „przejęte” przez rynek. Już od początku listopada sklepy zaczynają świąteczne kampanie reklamowe, a cała atmosfera staje się czysto komercyjna. Wszystko ma na celu jedno: żebyśmy wydali jak najwięcej pieniędzy. I to nas bombarduje z każdej strony. Nawet jeśli myślimy, że nie poddajemy się reklamom, to badania pokazują, że jesteśmy podatni. To wszystko tworzy taki hałas, który przeszkadza w przygotowaniu się do świąt w duchowy sposób.
Czy można jakoś temu zaradzić?
Tak, choć to wymaga świadomego wysiłku. Najlepiej skupić się na tym, co w świętach najważniejsze – na relacjach z bliskimi i na głębszym znaczeniu Bożego Narodzenia. Warto, przygotowując się do świąt, zastanowić się, jak sprawić, żeby np. kupowanie prezentów nie było tylko obowiązkiem, ale gestem wyrażającym naszą miłość i troskę o bliskich. Ważne, by spotkania przy wigilijnym stole były radosnym spotkaniem, a nie obowiązkiem, który wywołuje stres.
A co w przypadku osób, dla których te świąteczne spotkania z rodziną są trudne, np. ze względu na konflikty?
To niestety bardzo częsty problem. Nierzadko słyszymy o ludziach, którzy wolą unikać tych spotkań, bo kojarzą się im bardziej z bólem niż radością. W takich sytuacjach tradycja w pewnym sensie „zmusza” nas do spotkań z ludźmi, z którymi mamy nierozwiązane konflikty. To trudne. Ale jeżeli już wiemy, że spotkanie przy świątecznym stole będzie bolesne, to warto pomyśleć o tym wcześniej – zanim do niego dojdzie – może da się coś podreperować? Zadbajmy o relacje na co dzień, a nie tylko przed Wigilią. To nawiązanie do słów Jezusa: „Zanim złożysz dar na ołtarzu, idź i pojednaj się z bratem”. Nie ma sensu czekać z tym do świąt.
A co w sytuacjach, kiedy konflikt trwa latami i nie ma nadziei na pojednanie?
Czasem takie konflikty rzeczywiście trwają długo i wydają się nierozwiązywalne. W takich przypadkach ważne jest, żeby nie zmuszać się do czegoś, co nas przerasta. I w skrajnych przypadkach po prostu nie iść. Jednak warto też pamiętać, że święta mają w sobie moc pojednania. Nieraz słyszałem historie ludzi, którzy dzięki temu, że zaryzykowali i spotkali się z rodziną mimo trudności, udało im się przełamać lody i nawiązać lepszą relację. Oczywiście, nie zawsze tak się dzieje, ale czasem warto spróbować. A jeśli święta są naprawdę trudnym czasem, warto umówić się na spotkanie z ludźmi, z którymi czujemy się dobrze i z którymi możemy spędzić czas w radości. Na szczęście mamy dwa dni świąt, więc zawsze można to rozłożyć.
Na koniec chciałbym zapytać o praktyki duchowe na adwent. Czy jest coś, co ksiądz szczególnie poleca na ten czas?
Jedną z praktyk, która bardzo dobrze pasuje do adwentu, jest próba dostrzegania Chrystusa w drugim człowieku. Adwent to czas, który przypomina nam, że Bóg przychodzi – i przychodzi także przez ludzi. Warto postarać się, by w każdym człowieku, którego spotykamy, próbować zobaczyć także Jezusa. To trudna praktyka, ale bardzo owocna. Nie chodzi tylko o ludzi, których lubimy, ale także o tych, którzy nas irytują, którzy są dla nas trudni. W takich momentach, jak choćby w sklepie, gdy ktoś zachowuje się nieuprzejmie, można spróbować dostrzec w tej osobie Chrystusa. To wyzwanie, ale takie, które potrafi przemieniać nasze relacje.
Skomentuj artykuł