Maciej Biskup OP: my, duchowni, potrzebujemy zacząć słuchać świeckich

(fot. youtube.com)

Bez tej zdolności słuchania Kościół nie skomunikuje się nie tylko ze zranionymi, ale w ogóle z bardzo mocno zautonomizowanym współczesnym człowiekiem i społeczeństwem.

Misja Jezusa poprzedzona jest pełnym zmagania okresem milczenia na pustyni, a Jego działalność publiczna ma swoje centrum w owej „ukrytości”. Przed przepowiadaniem była bliskość, w której Wcielone Słowo zyskuje od ludzi zdolność mówienia. Kościół, który w IV wieku stał się zbyt niezależny i postawił świat w pozycji zależności, musi w swej duchowej formacji nadrobić ten rys tożsamości Jezusa, który nierozerwalnie związany jest z Jego dziecięctwem, czyli przynależnością do innych i zdolnością słuchania.

Bez tej zdolności słuchania Kościół nie skomunikuje się nie tylko ze zranionymi, ale w ogóle z bardzo mocno zautonomizowanym współczesnym człowiekiem i społeczeństwem. Kościół, w odpowiedzi na pogłębiający się proces degeneracyjny jego instytucjonalnych struktur działania oraz kryzys wiary jego wiernych, nie może się zadowolić podsuwaniem prostych podpowiedzi.

DEON.PL POLECA

Bez pokornego świadectwa wierności Ewangelii oraz gotowości do tego, by na drodze dialogu szukać przekonujących intelektualnie argumentów, w żaden sposób nie da się wymusić, by we wspólnocie wierzących zostali ci, którzy decydują się dziś na apostazję.

Przedstawiciele instytucji, która w dzisiejszym dyskursie społecznym wykazuje opieszałość czy niekiedy wręcz złą wolę w rozwiązywaniu problemu pedofilii i innych nadużyć, są coraz mniej wiarygodni. A jednocześnie nie potrafią uwolnić się od pokusy przemawiania, ze szkodą dla dialogu. Dlatego pozostaje dziś nam, ludziom Kościoła, pilne ćwiczenie się w pokornym milczeniu i słuchaniu wiernych świeckich.

Niezdolność w komunikacji powoduje katastrofalne skutki dla wiarygodności Kościoła i jego misji. Kolejne ujawniane przez media fakty nadużyć pokazują, że Kościół w Polsce kompletnie sobie nie radzi w sytuacjach kryzysowych, o czym wielokrotnie pisał redaktor Zbigniew Nosowski z „Więzi”: Na bardzo krótką metę taktyka zamiatania pod dywan może się sprawdzać, ale w dłuższej perspektywie ona nie przyniesie efektów, bo kolejne pokolenia będą te sprawy wyciągać i usprawiedliwiać nimi porzucanie praktyk, odchodzenie od wiary czy wręcz apostazję. [...] nie wydaje mi się, aby świadomość, że ma to związek z postawami hierarchów, docierała do głów kościelnych decydentów (Tylko prawda nas wyzwoli. Przyszłość Kościoła katolickiego w Polsce. Wywiady Tomasza P. Terlikowskiego, rozdz. 3: Rozmowa z red. Zbigniewem Nosowskim, Warszawa 2016, s. 74).

Niezdolność w komunikacji powoduje katastrofalne skutki dla wiarygodności Kościoła i jego misji.

„Ciche dni” nie mają wiele wspólnego z otwartością na słuchanie. Za zasłoną milczenia ukrywają się monolog oskarżeń, litania żalów oraz chore przywiązanie do swoich racji. Za „cichymi dniami” Kościoła w stosunku do wiernych i społeczeństwa kryje się obawa przed trudnymi wyzwaniami i utratą pozycji. Kościół, „nie słysząc, nie widząc i nie mówiąc”, ucieka przed wyzwalającą mocą prawdy. Obawia się zdemaskowania i oskarżenia, na wspomniany już wzór Adama i Ewy, którzy pod przepaskami z liści figowych ukrywają się przed sobą nawzajem.

Ludzie Kościoła bardzo często nadużywają słowa „prawda”, zwłaszcza gdy pouczają wiernych i świat o zagrożeniach płynących z przeróżnych ideologii (tu biskupi są „nieocenionymi” znawcami). Gdy jednak idzie o konfrontację z ich nadużyciami lub kryciem w Kościele, brak im odwagi na zobowiązania wynikające z prawdy.

Tak jak pierwsi rodzice, którzy „gdy usłyszeli głos Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie w dziennym powiewie”, ukryli się „przed obliczem Pana Boga pośród drzew ogrodu” (Rdz 3,8–9), tak i wielu duchownych chowa się do swoich „kryjówek”, zbudowanych z półprawd i kościelnej nowomowy.

I tak słyszymy, że to „słabość i grzeszność”, zamiast: „pedofilia to przestępstwo i choroba”. Wielu ludzi Kościoła, gdy nazywa grzechy innych, nie ma oporów przed określaniem na przykład aborcji zabójstwem, a kobiet – morderczyniami. W tym wypadku rzadko słyszy się, że to „słabość i grzeszność” człowieka. Czy lęk przed nazwaniem rzeczy po imieniu i stanięciem z otwartą przyłbicą wobec nadużyć w Kościele nie jest przejawem braku wiary i zaufania Bogu? Czy Kościół nie głosi Dobrej Nowiny o odwadze, która płynie ze skomunikowania się i trwania w Słowie?

„Jeżeli będziecie trwać w Moim słowie, będziecie prawdziwie Moimi uczniami. Poznacie Prawdę i prawda was wyzwoli” (J 8,31–32). Przyjęcie Prawdy czyni nas – jak pisał ksiądz Tischner – zaopiekowanymi i chronionymi: Dialog nie służy rozwiązywaniu problemów, ale budowaniu relacji. Dopiero te relacje umożliwiają wspólne rozeznawanie i podejmowanie decyzji, rozplątywanie spraw trudnych, raniących oraz wspólne budowanie więzi w miłości (Jerzy Grzybowski, Dialog jako droga duchowości w małżeństwie i nie tylko, Kraków 2004, s. 14).

Udział świeckich w rozwiązywaniu kwestii nadużyć w Kościele to za mało. Potrzebne są dziś odwaga podzielenia się kompetencjami i zastosowanie w praktyce zasady pomocniczości świeckich w Kościele. Niestety wciąż niewystarczające jest zaufanie wiernym świeckim, a tym bardziej przełożenie go na partnerską współpracę.

Papież Franciszek w Evangelii gaudium przypomina, że skoro każdy wierny należący do Ludu Bożego, przez namaszczenie, jest nieomylny in credendo, obdarzony zmysłem wiary – sensus fidei, oraz sam jest „uczniem-misjonarzem” (por. Mt 28,19), to „czymś niestosownym byłoby myślenie o schemacie ewangelizacji prowadzonej przez wykwalifikowanych pracowników, podczas gdy reszta wiernego ludu byłaby tylko odbiorcą ich działań” (Evangelii gaudium, p. 119 i 120, s. 69 i nast.).

Fragment pochodzi z książki Macieja Biskupa OP "Nieostatnie kuszenie. Jak przetrwać noc Kościoła".

Pełni funkcję promotora świeckich dominikanów, mieszka w klasztorze w Łodzi i związany jest z Dominikańskim Ośrodkiem Kaznodziejskim. Zaangażowany jest również w dialog ekumeniczny i dialog z judaizmem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Maciej Biskup OP: my, duchowni, potrzebujemy zacząć słuchać świeckich
Komentarze (4)
AN
~Andrzej Nowak
21 maja 2021, 17:48
Doczekaliśmy takich czasów, że wykształcony, uduchowiony, ... etc. teolog może przyznać się, że trudno mu być pasterzem. Owszem, niestety albo i stety wielu świeckich przewyższa duchownych wiedzą, duchem, ... etc., bo zwyczajnie są może bardziej aktywni, poszukujący, ... etc. Boga i może bardziej doświadczający realnego życia. Nie dotykając tego realnego życia, ale dotykając częściej życia mistycznego (patrz: medytacja, kontemplacja) większość duchownych powinna być jednak bliżej prawdy (patrz: życie, to poszukiwanie prawdy) niż typowy, przeciętny świecki człowiek.
RR
~realny realista
20 maja 2021, 17:15
Ja bym powiedzial: potrzebujemy sluchac Boga. Ludzi juz sluchaliscie, i co wyszlo?
MB
Maciej Biskup
21 maja 2021, 10:40
Zapewniam, że o słuchaniu Boga w książce jest sporo. O tym, jak rozumiane jest posłuszeństwo Bogu w Biblii, czyli o słuchaniu: "Autorytet Boga warunkuje w człowieku przyjęcie Jego władzy w nim samym i w otaczającym go świecie. Biblijne rozumienie posłuszeństwa dalekie jest jednak od modelu feudalnego. Źródłem i istotą posłuszeństwa w Piśmie Świętym jest usłyszenie Słowa Boga, przyjęcie Go w „Duchu i prawdzie” i pójście za Nim (J 1,37; J 4,24). Jest to postawa synowska: „Synu mój, słuchaj” (Prz 1,8); „Mów, bo sługa Twój słucha. […] Samuel rósł, a Pan był z nim i nie pozwolił, aby nie spełniło się żadne z jego słów” (1 Sm 3,10.19). (...) Arcybiskup Grzegorz Ryś w homiliach bardzo często podkreśla, że to Słowo Boże czyta nas. Uważność na Słowo otwiera nas na Jego prowadzenie. Słowo staje się autorytetem rozświetlającym mroki naszego „tu i teraz”.
KP
~katolik pomniejszego płazu
21 maja 2021, 17:28
słuchać a być posłusznym temu co się słucha nie jest tym samym. w Piśmie Świętym jest przedstawiony dokładnie model feudalny - apostołowie, uczniowie, lud / biskupi, prezbiterzy, wierni, i jest wyraźny nakaz nauczania z jednej a słuchania się z drugiej strony, nie zaś wyczytywania z Pisma Świętego co się komu podoba.