Młody zakonnik w szczerym świadectwie: Motor dawał mi wolność, ale w sercu czułem wielką pustkę

Brat Daniel Wójcik OFMCap. Fot. Kapucyni Kraków / YouTube

"Mój kolega zginął na miejscu. Przez jakiś czas jeździłem spokojniej, ale pragnienie bycia wolnym, niezależnym, bycia »gdzieś dalej« było we mnie tak silne, że po dwóch tygodniach wróciłem do ekstremalnej jazdy. Uzależniłem się od adrenaliny. Kiedy jednak wieczorem wracałem do domu i zostawiałem motor w garażu, okazywało się, że wcale nie czuję się szczęśliwy" - mówi brat Daniel Wójcik OFMCap. Młody kapucyn dzieli się historią swojego powołania.

Daniel Wójcik OFMCap podzielił się swoim świadectwem w jednym z odcinków cyklu "Pamiętasz jak?", w którym kapucyni opowiadają o swoim powołaniu.

Młody zakonnik o pustce, która wypełniała jego serce

- Na bierzmowaniu miałem w sercu pragnienie, by zrobić coś więcej. W mojej parafii nie było jednak żadnej wspólnoty, do której mógłbym się zapisać i to pragnienie zniknęło, zamieniło się w pustkę - mówi brat Daniel. Jak wspomina, ważnym momentem w jego życiu było kupno wymarzonego motoru:

DEON.PL POLECA

"Zacząłem pracować, miałem pieniądze. Wtedy zrealizowałem swoją wielką pasję i kupiłem wspólnie z bratem motor. To było coś, na co bardzo długo czekałem, co później całkowicie mnie pochłonęło. Zacząłem poznawać super ludzi, którzy też jeździli na motorach. Wszedłem w ich towarzystwo. Pojawiły się imprezy, alkohol, dziewczyny. Zacząłem jeździć ekstremalnie. Moja mama często mnie napominała, że dopóki nie wrócę do domu, ona nie pójdzie spać. A wracałem często po dwunastej. Ten styl życia, to towarzystwo bardzo mnie pociągały".

Śmierć kolegi i adrenalina

Brat Daniel dodaje, że po dwóch latach fascynacji tym stylem życia, wydarzył się tragiczny wypadek.

"Wybrałem się z kolegami na motor i jeden z nich uderzył o barierkę. Wypadł z motoru, a jego maszyna kręciła się przede mną. Nie mogłem nic zrobić, jechałem centralnie w ten motor. Dla mnie to cud, że ten pojazd tak się obrócił, że przejechałem obok niego. Natomiast mój kolega zginął na miejscu. To było bardzo trudne doświadczenie i przez kilka dni nie wsiadałem na motor. Zrobiłem to dopiero w dniu pogrzebu kolegi. Przez jakiś czas jeździłem spokojniej, myślałem nawet, żeby sprzedać motor. Natomiast to pragnienie bycia wolnym, niezależnym, bycia »gdzieś dalej« było we mnie tak silne, że po dwóch tygodniach wróciłem do ekstremalnej jazdy. Uzależniłem się od adrenaliny. To pobudzało mnie do życia, dawało mi radość. Ale w sercu cały czas czułem wielką pustkę, której nie mogłem niczym wypełnić. Kiedy jeździłem na motorze, moje serce radowało się, było pełne. Natomiast kiedy wieczorem wracałem do domu, zostawiałem w garażu motor, to okazywało się, że - leżąc w łóżku - wcale nie czuję się szczęśliwy. Czuję pustkę".

Kanonizacja Jana Pawła II i "ułamek sekundy", który zmienił wszystko

W tym czasie w życiu brata Daniela pojawiła się dziewczyna, w której bardzo się zakochał.

- Zaczęła mnie wyciągać z tego towarzystwa. Owocem naszej miłości było to, że zacząłem być szczery - mówić prawdę, nie kombinować, nie oszukiwać. Było to dla mnie wymagające, ale jednocześnie otwierające. Po pewnym czasie dziewczyna zaproponowała, byśmy pojechali na kanonizację Jana Pawła II. Pomyślałem: "Super rzecz. Nigdy nie byłem w Rzymie. Jest tam wiele pięknych rzeczy, które mógłbym zobaczyć" - wspomina młody kapucyn i dodaje, że był to jednak czas w którym praktycznie był poza Kościołem:

"Chodziłem na msze i do spowiedzi, natomiast moralnie byłem bardzo daleko od Kościoła. Na tym wyjeździe, dzień przed kanonizacją, mieliśmy mszę świętą. Poszedłem wtedy do Komunii, przyjąłem Pana Jezusa do serca i nagle coś wydarzyło się w moim życiu. W ułamku sekundy poczułem, że w moim sercu jest ogromna miłość, radość, pełnia, która mnie przekracza. Nigdy w życiu czegoś takiego nie czułem - ktoś mnie akceptuje takim jakim jestem, z całym moim złem, które popełniłem, z całą moją nędzą, moją niewiarą, z tym, że tak naprawdę odszedłem od Pana… Czułem się przyjęty, kochany, akceptowany bezwarunkowo. To był ułamek sekundy, a ja czuję go do tej pory. Już wielokrotnie o tym mówiłem, ale żadne słowo, żaden gest nie jest w stanie oddać tego, co się wtedy wydarzyło. Dałbym wszystko, żeby wrócić do tamtego momentu”.

"Wstępując do zakonu, myślałem, że już nigdy się nie uśmiechnę"

Brat Daniel wyznaje jednak, że droga do rozeznania jego powołania była długa. Gdy już podjął decyzję o wstąpieniu do kapucynów, pojawiły się obawy.

"Przychodząc do zakonu, myślałem, że będzie tam tylko pokuta, leżenie krzyżem i że już nigdy się nie uśmiechnę. Ale po sześciu latach bycia w zakonie, widzę, że to życie napełnia mnie wielką radością. Że się tu realizuję, że nauka, której bardzo nie lubiłem, dzisiaj sprawia mi ogromną radość, że moje serce napełnia się tak wielką miłością, że chciałbym wszystkim ludziom przekazać, że Bóg kocha, że chce dawać miłość i jest otwarty na każdego. Wystarczy zaryzykować i wejść z Nim w relację".

Warto wysłuchać całego świadectwa brata Daniela:

Dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Laureat Pierwszej Nagrody im. Stefana Żeromskiego w 30. edycji Konkursu Nagrody SDP przyznawanej za publikacje o tematyce społecznej. Autor książki "Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier". Od 10 lat redaktor DEON.pl. Interesuje się historią, psychologią i duchowością. Lubi wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Młody zakonnik w szczerym świadectwie: Motor dawał mi wolność, ale w sercu czułem wielką pustkę
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.