Na modlitwie o uzdrowienie są tłumy, na mszy kilkanaście osób. Co z tym zrobić?

Na modlitwie o uzdrowienie są tłumy, na mszy kilkanaście osób. Co z tym zrobić?

Kościół przez pierwsze wieki radził sobie całkiem dobrze, sprawując Eucharystię tylko w niedzielę. Powinno nam to dawać do myślenia - mówi ks. Krzysztof Porosło.

Dawid Gospodarek: Czy duszpasterzy powinno niepokoić, że na nabożeństwo z modlitwą o uzdrowienie przychodzą tłumy, a na wieczorną mszę piętnaście osób? Na smarowanie olejem Szarbela czekają tłumy, a rzadko kto prosi o sakrament namaszczenia chorych? Jak odpowiednio prowadzić charyzmatyczną rzeczywistość w Kościele, żeby przywrócić odpowiednią rangę Eucharystii, co zrobić, żeby to wszystko uporządkować? Macie jakieś pomysły?

Marcin Zieliński: Mogę tylko powiedzieć, że staramy się robić coś, co było normą za czasów Pana Jezusa. Dzisiaj próbuje się to samo zjawisko pokazać i powiedzieć, że to jest coś nowego, dziwnego, niebezpiecznego. Ewangelia mówi jasno, dlaczego tłumy przychodziły do Jezusa. Nie każdy, kto przyszedł Go zobaczyć, kierował się pięknymi pobudkami. Tłumy Go szukały, bo pragnęły uzdrowienia. Moja pani od polskiego zawsze mówiła: czasy się zmieniają, człowiek jest taki sam. Faktycznie człowiek jest taki sam i szuka zaspokojenia swoich przyziemnych potrzeb. Tak było, jest i pewnie będzie. I ja bym tego nie demonizował. Raczej szukam, staram się dostrzec najpierw dobro, zanim zacznę widzieć zło.

Jak wspominałem wcześniej, od czasu do czasu spotykamy się w gronie liderów i pasterzy i rozmawiamy, co zrobić, aby nie zmarnować potencjału, który niosą za sobą te spotkania, i zaprosić ludzi do formacji. Faktycznie ludzie przychodzący do wspólnoty, nawet ci, którym niekoniecznie jest po drodze z Kościołem instytucjonalnym czy sakramentalnym, w ogóle z przyjściem do Pana Boga, mówią sobie na początku: „O, wspólnota, fajnie, muzyka, ciekawi ludzie. Ten kościół w niedzielę nie bardzo mi odpowiada, więc będę przychodził tutaj”. Kiedy słyszę takie teksty, nie walczę z takim człowiekiem, tylko mówię OK, dajmy mu czas. I to jest kwestia miesięcy, kiedy on mówi: „Wiesz, czuję, że trzeba iść do spowiedzi, pojawiło się w moim sercu pragnienie Eucharystii”. Takich historii mamy wiele. Człowiek zaczyna się formować we wspólnocie, zaczyna słuchać słowa, zaczyna doświadczać relacji z ludźmi i komunii w takiej grupie, a to go otwiera na doświadczenie Pana Boga w szerzej pojętym Kościele.

DEON.PL POLECA

Ks. Krzysztof Porosło: Dla mnie ważne jest pytanie, czy organizowanie modlitwy o uzdrowienie jako eventu jest właściwe, jeżeli nie ma gwarancji, że będzie temu potem towarzyszyła stała formacja, właściwa katecheza. Traktowanie tych modlitw o uzdrowienie happeningowo budzi we mnie duże wątpliwości, bo to niestety wyrywa z duszpasterstwa sakramentalnego, z ciągłej pracy nad sobą, z regularnej formacji i stałego kierownictwa duchowego. Oczywiście można i trzeba przez sposób organizacji tego wydarzenia wskazywać prymat liturgii, czyli pięknie ją celebrować, bez pośpiechu, akcentować w przepowiadaniu, w dobrej homilii, że to Eucharystia jest centrum, że w niej jest źródło uzdrowienia, że najważniejszym wydarzeniem jest komunia święta i zjednoczenie z żywym Bogiem. Pojawia się pytanie o proporcje, gdyż często jest czterdzieści minut Eucharystii, a potem trzy godziny modlitwy o uzdrowienie. Ta nierówność w naturalny sposób przestawia akcenty.

MZ: Moje pytanie za to jest takie: czy musimy zamykać się tylko w jednej formie? Czy zawsze taki wieczór musi być „Mszą świętą z modlitwą o uzdrowienie”? Uważam, że nie ma nic złego w zorganizowaniu raz na jakiś czas na przykład samego wieczoru uwielbienia z modlitwą o uzdrowienie. To też jest jedna z form duszpastersko-ewangelizacyjnych. Ta modlitwa ma oczywiście doprowadzić finalnie do spotkania z Bogiem w Eucharystii, ale sposobów, na jakie Bóg dotyka człowieka, jest więcej niż jeden.

KP: Uważam, że są takie przestrzenie, w których w ogóle nie powinno się celebrować Eucharystii. Mamy „zamszone” duszpasterstwo, tzn. każda drobnostka, wydarzenie, rocznica staje się pretekstem do sprawowania Eucharystii, która zazwyczaj jest dodatkiem do świętowania albo służy podniesieniu rangi wydarzenia. Wtedy msza nie jest centrum. A mamy wiele innych możliwości, na przykład piękna jest celebracja nieszporów albo po prostu modlitwa pozasakramentalna. Nie ukrywam, że bardzo doceniam Adama Szustaka OP za to, że na organizowanych przez niego na różnych stadionach i halach wieczorach uwielbienia – przynajmniej na tych, w których uczestniczyłem – nigdy nie było łączenia na siłę wydarzenia ze sprawowaniem sakramentów. To jest koncert uwielbienia, na którym on głosi też Ewangelię, jest konferencja, jest modlitwa uwielbienia i modlitwa wstawiennicza, ale nie ma tam Eucharystii ani innych obrzędów quasi-sakramentalnych. Stadion naprawdę nie jest miejscem dla Eucharystii. Jasne, że są sytuacje nadzwyczajne, jak pielgrzymka papieska. Ale to, co powinno być sytuacją nadzwyczajną, dzisiaj stało się normą, bo mamy do czynienia z duszpasterstwem stadionowo-halowym. Liturgia nie jest wtedy ani źródłem, ani tym bardziej szczytem.

Wiem, że często potrzeby praktyczne przeważają nad aspektami teologicznymi. Uważam jednak, że nie na każdym wydarzeniu ewangelizacyjno-formacyjno-modlitewnym musi być Eucharystia. Kościół przez pierwsze wieki radził sobie całkiem dobrze, sprawując Eucharystię tylko w niedzielę. Powinno nam to dawać do myślenia.

MZ: Dostrzegam jeszcze inne zachowania, na przykład umieszczanie podczas zgromadzeń koniecznie czterech figurek Maryi, bo jeśli którejś zabraknie, od razu jest mowa o protestantyzacji. To kolejna ważna kwestia – używanie Maryi jako straszaka. Jeśli rekolekcjonista albo charyzmatyk nie powie podczas forum jednej konferencji o Maryi, to jest to protestantyzacja Kościoła. Ludzie naprawdę lękowo do tego podchodzą. Ja sam mam milion zarzutów, że nie jestem maryjny. Nie wiem, z czego to wynika, bo jak wpiszesz sobie moje nazwisko na YouTube, znajdziesz co najmniej piętnaście konferencji na temat Maryi. Ale mam wrażenie, że ludzi niczym nie zaspokoisz. Zresztą maryjność jest różnorodna, może być różnorodna i doświadczana oraz przeżywana w sposób indywidualny.

KP: A jednocześnie czasami w polskiej pobożności bywa chora

MZ: Jak Maryi nie gloryfikujesz w każdym aspekcie swojego przepowiadania, wmawiają ci, że nie jesteś katolikiem, i trudno się komuś dzisiaj obronić, jeśli chce być chrystocentryczny w swoim przeżywaniu maryjności.

Miałem kiedyś na ten temat rozmowę z pewnym księdzem. Myślałem, że jestem pobożny maryjnie, ale on uważał, że moja pobożność jest za mało katolicka, że ma protestanckie naleciałości. Zacytowałem mu fragment tekstu o Maryi z szesnastowiecznego komentarza do Magnificat i spytałem, kto to napisał. On powiedział, że nie wie, ale tekst jest bardzo piękny. Wyjaśniłem, że Marcin Luter, już po reformacji. To był dla niego szok.

KP: Do tego dochodzi powszechne przekonanie katolików, że Marcin Luter nie wierzył w realną obecność Chrystusa w Eucharystii.

A wierzył. Co prawda z subtelnymi różnicami, ale nie można mówić, że nie. To jest też kwestia ignorancji. Inna rzecz, że protestantyzm jest podzielony.

KP: Pytałeś, co zrobić, żeby duszpasterstwo prowadziło do sakramentów. Wbrew pozorom łączenie go z Eucharystią wcale niekoniecznie sprawi, że Eucharystia będzie w centrum. Paradoksalnie może się okazać dokładnie odwrotnie: że będzie traktowana przedmiotowo albo jako dodatek. W ruchach nowej ewangelizacji jest pewna tendencja, z którą jako teolog się nie zgadzam. Chodzi o rozbudowywanie uwielbienia po komunii świętej do formy, która trwa równie długo co cała Eucharystia albo i dłużej. Po pierwsze, rytuał tego nie przewiduje, a po drugie, w ten sposób nasze uwielbienie kompletnie przyćmiewa to, że Bóg został najpełniej uwielbiony przez ofiarę miłości i posłuszeństwa, którą złożył Mu Jego Syn, a tym właśnie jest celebrowana Eucharystia. I to, co miało niby wyeksponować znaczenie Eucharystii, kompletnie zagubiło jej sens, bo wszystko się skupia na człowieku i jego uwielbieniu Boga. Tak jakbyśmy dopiero teraz zrobili takie czadowe uwielbienie Boga. Chrystus to uczynił przez swoją ofiarę, w którą nas włączył przez komunię. Warto tego nie zagubić.

Rzeczywiście jest trochę kłopotów z rozumieniem liturgii. Widać to nie tylko wśród charyzmatyków, ale też w innych praktykach. Na przykład biskupi pamiętają, że kiedyś papież Leon XIII wprowadził po mszach modlitwy do Michała Archanioła, i teraz mamy w niektórych diecezjach nakazy biskupie, żeby je odmawiać właśnie po komunii, jeszcze w trakcie mszy, jakby cała Eucharystia nie była potężniejszym egzorcyzmem niż ta modlitewka…

KP: Rzeczywiście liturgicznie to jest dość dziwna praktyka. W wielu miejscach odmawia się tę modlitwę na zakończenie każdej mszy, choć nie tak dawno papież Franciszek prosił cały Kościół, aby odmawiać ją na zakończenie różańca, nie zaś w ramach Eucharystii.

W diecezji tarnowskiej prowadziłem formację o liturgii dla kapłanów i zostałem postawiony przed trudnym pytaniem. Biskup nakazał odmawiać takie dodatkowe modlitwy, chyba trzy albo cztery. Księża pytali, co mają robić, bo czują, że to się gryzie z duchem liturgii, a równocześnie biskup tak nakazał. I co tu zrobić?

Fragment książki Ogień i woda. Czy w Kościele można się dogadać? (Wydawnictwo WAM)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Marcin Zieliński, ks. Krzysztof Porosło, Dawid Gospodarek

Zobacz, jak Duch Święty łączy Kościół 

Jeden z nich rozpala ludzkie serca podczas charyzmatycznych modlitw o uzdrowienie, drugi wiarę i Ewangelię głosi podkreślając wagę dogmatów i liturgii. Obaj chcą pokazać, że ogień i woda...

Skomentuj artykuł

Na modlitwie o uzdrowienie są tłumy, na mszy kilkanaście osób. Co z tym zrobić?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.