Nie wiesz, jak się modlić? Odpowiedz na 3 pytania
"Sposobem na to, aby podążać za (...) impulsem łaski, nie jest przymuszanie się do uczestnictwa w kursie biblijnym. To mogłoby przynieść bardzo nikły efekt. Nie, wszystko, co powinieneś zrobić, to postawić sobie trzy bardzo proste pytania" - pisze Hubert van Zeller OSB w książce "Bądź wola Twoja. Modlitwa i rozeznawanie woli Bożej".
Gdybyśmy przejrzeli cztery ewangelie z ołówkiem w ręku, zaznaczając miejsca, w których wspomniana jest modlitwa, powstałaby długa lista. Lista ta byłaby jeszcze dłuższa, gdybyśmy włączyli w nią miejsca, w których nie wspominając o modlitwie, nasz Pan mówi o miłości do swojego niebieskiego Ojca. Miłość przechodzi w modlitwę. Ewangelie powinny nauczyć nas jednej, absolutnie jasnej prawdy na temat modlitwy - to jest tego, że miłość inspiruje modlitwę, ukazuje ją i wieńczy.
Weźmy przykład samego Pana. Ściśle mówiąc, ponieważ był On zjednoczony ze swoim niebieskim Ojcem w każdej chwili życia, nie miał potrzeby modlitwy. To znaczy nie miał potrzeby ujawniania swojej modlitwy. Sam fakt, że był On zjednoczony z Ojcem, był jego modlitwą. Ale modlił się otwarcie i w taki sposób, że ludzie mogli Go naśladować i zrozumieć. Dlaczego? Nie tylko dlatego, że miłość musi wyrażać się w modlitwie chwalebnej, ale też dlatego, że ludziom trzeba było mówić o modlitwie i pokazywać im, jak działa miłość.
Z Ewangelii dowiadujemy się, jak nasz Pan modlił się wcześnie rano i późno wieczorem, jak modlił się przed dokonaniem cudów, jak modlił się nad Jerozolimą i w czasie czterdziestodniowego postu na pustyni, jak modlił się, gdy nadchodził najważniejszy czas w jego życiu, i jak modlił się za konkretnych ludzi (np. za św. Piotra, by jego wiara nie ustała, i za Dwunastu, by zawsze stanowili jedno), jak modlił się w czasie agonii w Ogrójcu i w końcu także jak modlił się w ostatnich godzinach życia. Wszystko to było wychwalaniem Ojca, ale także przykładem dla nas. Jeśli nasz Pan, który jest głową Ciała, do którego należymy, modlił się tak bardzo i tak często, to my, członki tegoż Ciała, musimy podążać za Jego przewodnictwem.
Nauką, którą powinniśmy wynieść, jest to, że ranki i wieczory to najlepszy czas na modlitwę (ponieważ zazwyczaj jest wtedy najspokojniej i łatwiej wówczas być samemu); że mamy modlić się za innych ludzi (szczególnie za tych, którzy są słabi i mogą upaść); że mamy modlić się, gdy jesteśmy kuszeni (a często jesteśmy kuszeni zwłaszcza wtedy, gdy staramy się uczynić coś prawdziwie wartościowego dla Boga); że musimy się modlić szczególnie mocno przed podjęciem ważnej decyzji albo gdy stoimy przed kluczowym wyborem (tak jak nasz Pan modlił się przed wyborem Dwunastu i gdy zaczynał swoją mękę); i w końcu mamy się modlić, gdy czujemy, że zbliża się koniec naszego życia.
Najwłaściwiej będzie zatem naśladować przykład Pana w naszych konkretnych potrzebach. Ewangelie nie zostały napisane po to, by po prostu przedstawić nam pewną opowieść, one są dla nas przewodnikiem, mają nam pomóc w postępach w miłości, służbie i modlitwie. Dlatego też najlepszą materią naszej modlitwy jest fragment jednej z Ewangelii. Weź jedno z wydarzeń z życia naszego Pana albo któryś z fragmentów Jego nauczania i zapytaj sam siebie, jak to na ciebie oddziałuje. Pamiętaj, że ewangelie są słowem Bożym i że On kieruje swoje słowo do ciebie. Duch Święty nie musi krzyczeć, by boski przekaz stał się jasny dla twojej duszy; ty sam nie musisz czekać, aż usłyszysz cudowne głosy, zanim zaczniesz zbliżać się do Boga. Inspiracja leży tuż przed tobą, w zapisanym słowie Bożym. Niektóre fragmenty Ewangelii będą oddziaływać na ciebie bardziej niż inne. Bóg tego chce; to On wszystko tak ułożył. A zatem skup się na fragmentach, których znaczenie jest dla ciebie najwyraźniejsze. Gdy będzie to rozdział albo nawet jeden wers czy dwa i znajdzie to oddźwięk w twojej duszy, zatrzymaj się nad tym i nie pozwól temu odejść, zanim nie odkryjesz, co do ciebie mówi. Te słowa zostały napisane przecież także dla ciebie.
To bardzo ważna pomoc, gdy odkrywasz, że adresatem objawionego słowa Bożego jesteś ty sam. Sprawi to nie tylko, że poczujesz się blisko Boga, wybrany przez Jego miłość, ale wzmocni twoją uwagę, by odnajdywać inne fragmenty o takiej samej mocy. Nic tak nie pomaga w modlitwie, jak odkrycie, że słowa Boże żyją - i żyją dla ciebie. Zawsze kiedy czujesz, że jesteś zadomowiony w Piśmie Świętym - i że to uczucie nie jest niczym dziwnym ani nierealnym, ponieważ skutek jest dokładnie taki, jaki być powinien - bądź uważny, by iść za słowem.
Sposobem na to, aby podążać za tym impulsem łaski, nie jest przymuszanie się do uczestnictwa w kursie biblijnym. To mogłoby przynieść bardzo nikły efekt. Nie, wszystko, co powinieneś zrobić, to postawić sobie trzy bardzo proste pytania:
- Co ten fragment opowieści (albo ta część nauczania naszego Pana) mówi mi o Bogu?
- Co ten fragment mówi mi o mnie samym?
- Co ten fragment mówi mi o woli Bożej względem mnie?
Jeśli będziesz w pełni uczciwy w odpowiedziach na drugie i trzecie pytanie, dowiesz się nie tylko wiele o pokorze i posłuszeństwie boskiemu planowi, ale będziesz się także modlił. Będziesz zdążał za prawdą w ciemności. Gdy odnajdziesz jakąś część swojego prawdziwego ja i zgodzisz się na wyroki Bożej opatrzności, będziesz poznawał coraz lepiej Boga. Wszystko będzie modlitwą. To może nie być modlitwa, którą znajdziesz w książkach, i może nie objawiać się w słowach, ale tak długo, jak będzie zmierzać do bliskości z prawdą i miłością, i z nieskończoną dobrocią Boga, będzie to dobra modlitwa.
Fragment książki Huberta van Zellera OSB "Bądź wola Twoja. Modlitwa i rozeznawanie woli Bożej".
Skomentuj artykuł