Odpoczynek to nie jest nicnierobienie

fot. depositphotos.com

„To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu” (Mk 2,27). Słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii zdają się być oczywiste. Trochę już się z nimi osłuchaliśmy. Powiemy więc, że zgadzamy się z Jezusem, że właśnie takie trzeba mieć podejście. Życie pokazuje jednak, jak bardzo jesteśmy daleko od życia według nich. To tylko jedno zdanie, ale jak wielkie stawia przed nami wyzwanie! Nie chodzi w nim bowiem tylko o to, żeby zadbać o wypoczynek. Znaczenie jest o wiele głębsze.

W zrozumieniu idei szabatu pomaga oczywiście opis stworzenia świata, w którym pada stwierdzenie, że „gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął. Wtedy Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym; w tym bowiem dniu odpoczął po całej swej pracy, którą wykonał stwarzając” (Rdz 2,2-3). Bóg zatrzymał się, żeby spojrzeć na całe dzieło stworzenia jako na „swoje”. W dzisiejszym pierwszym czytaniu znajdujemy jednak rozszerzenie znaczenia idei szabatu: „Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadził cię stamtąd Pan, Bóg twój, ręką mocną i wyciągniętym ramieniem: przeto ci nakazał Pan, Bóg twój, strzec dnia szabatu” (Pwt 5,15). Myśl, która kryje się za tym stwierdzeniem, jest następująca: w szabacie chodzi o to, żeby zatrzymać się na chwilę i dostrzec Boga, który działa i prowadzi, który stoi ze swoją mocą za wszystkim, co istnieje.

I jak się tak głębiej zastanowić, to rzeczywiście w tej całej naszej codziennej bieganinie, czasami naprawdę nie wiadomo za czym, możemy zapomnieć o tym właśnie „szczególe”, że Bóg za wszystkim stoi, że to On jest Władcą tego świata, którym tak bardzo chcemy władać, i Panem naszego życia, które tak bardzo chcemy wziąć w swoje ręce. Dlatego dla chrześcijan tak ważna jest niedziela. Ona jest dla nas tym, czym dla Żydów jest szabat. Można powiedzieć, że „przesunęliśmy” go o jeden dzień z końca na początek tygodnia – ze względu na zmartwychwstanie Chrystusa, w którym to wydarzeniu widzimy początek nowego stworzenia. Wspominanie zwycięstwa Syna Bożego nad śmiercią to jednak tylko jeden z powodów świętowania Dnia Pańskiego. Głównym motywem niedzielnego odpoczynku ma być oddanie czci Bogu, który jest obecny i działa, a nie nicnierobienie. I to odkrycie pozwala zacząć myśleć o niedzieli inaczej niż w kategoriach, co mogę robić, a co będzie grzechem, jeśli to zrobię.

Może się to wszystko wydawać pustosłowiem, biciem piany, pobożnym gadaniem czy jakkolwiek jeszcze inaczej to ująć w słowa, bo przecież każdy inny dzień tygodnia jest tak samo dobry, żeby odpocząć. Ale w celebrowaniu niedzieli naprawdę o to chodzi, żeby zacząć dostrzegać Boga w swoim życiu, żeby Chrystusa uznać Panem. To, że Jezus uzdrawia w szabat, nie jest z Jego strony jedynie prowokacją, która ma wyprowadzić faryzeuszów z równowagi. On robi to dlatego, że „Syn Człowieczy jest Panem także szabatu” (Mk 2,28). Zanim uzdrowił człowieka z uschłą ręką, zadał pytanie, które rozbrajało pokrętną logikę przepisów, których przestrzega się dla nich samych, dlatego też odpowiedzią mogła być tylko głucha cisza: „«Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie uratować czy zabić?». Lecz oni milczeli” (Mk 3,4). Niedziela jest dla nas po to, żeby odkryć Dobrą Nowinę o zbawieniu, które jest darem, a nie celem do osiągnięcia. W Eucharystii, w której Bóg staje się dla nas Pokarmem, widać to jak na dłoni.

Dlatego też mówimy o niedzieli, że jest dla nas pierwszym dniem tygodnia. Niestety, w powszechnym społecznym rozumieniu tygodnia umieściliśmy niedzielę w weekendzie, a dopiero poniedziałek uznajemy za początek kolejnego siedmiodniowego cyklu. Efektem jest to, że niedziela stała się trochę podsumowaniem minionego czasu, który był dla nas wymagający, dlatego też pozwalamy sobie na odrobinę relaksu przed kolejnymi zadaniami. Niedziela ma być jednak dla człowieka wierzącego nowym otwarciem, nowym początkiem, ma  być zatrzymaniem się na chwilę, żeby kolejne dni przeżyć inaczej niż dotychczas, żeby wrócić na właściwe tory w swoim stosunku do Boga, który być może za bardzo stał się dla mnie kimś, kto oczekuje konkretnej postawy i zachowań, a za mało jest Ojcem, w którego ramiona mogę bez wahania się rzucić, nie obawiając się odtrącenia z tego powodu, że nie spełniam jakichś wymagań. A może po prostu o Nim zapomniałem, skupiając się za bardzo na tym, że to ja muszę coś zrobić, że to ja muszę coś osiągnąć. W niedzielę mam przypomnieć sobie o tym, że On zmartwychwstał po to, żebym i ja mógł żyć. Dlatego ten dzień jest tak ważny. Chodzi o odpoczynek, który pozwala inaczej niż do tej pory spojrzeć na własne życie.

Odpoczynek ma mnie więc doprowadzić do wniosku, który św. Paweł wyraził słowami: „Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele” (2 Kor 4-10). Uświadomienie sobie, że takim samym ciałem, jakim ja jestem, stał się także Syn Boży, pomaga mi spojrzeć na siebie i na drugiego człowieka w całkiem inny sposób. Fakt, że Odwieczne Słowo przyjęło ludzką naturę i przeprowadziło ją zwycięsko przez bramę śmierci, nadaje naszej cielesności szczególny wymiar. Nie jesteśmy odtąd jedynie kawałkiem mięsa, nawet jeśli uduchowionym, ale odkrywamy w sobie szczególną godność Dzieci Bożych, czyli osób powołanych do życia bez końca. Wszystko to, co dotyczy ziemskiego życia, w Chrystusie nabiera nowego sensu – jest odtąd skierowane ku niebu: „Zewsząd cierpienia znosimy, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy” (2 Kor 4,8-9).

W Chrystusie możemy zyskać nowe spojrzenie nie tylko na siebie samych jako ludzi, ale także na prawo – zarówno to religijne, jak i to regulujące życie społeczne. Mamy zobaczyć, że jesteśmy wobec niego wolni, że ono ma służyć nam, dla naszego dobra i rozwoju. Gdyby bowiem nie wydarzenie Wcielenia, to dobro ogółu zostałoby zabsolutyzowane, a to oznaczałoby, że nie liczy się konkretny człowiek, lecz bezwzględne prawo jako gwarancja osiągnięcia tego dobra. Słowo Wcielone przynosi jednak na świat inną logikę, w której dobro ogółu osiąga się poprzez troskę o jednostkę. Prawo ma służyć człowiekowi, ma chronić jego godność przed – z pozoru tylko – szlachetną postawą wierności przepisom, co w mniemaniu faryzeuszów miałoby świadczyć o byciu sprawiedliwym.

Módlmy się więc dzisiaj o to, byśmy tę logikę miłości każdego dnia na nowo odkrywali i według niej żyli – by nigdy Jezus nie spojrzał na nas z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości naszych serc (por. Mk 3,5) i „aby życie Jezusa objawiało się w naszym śmiertelnym ciele” (2 Kor 4,10). Bo w tych wszystkich przykazaniach, zaleceniach i przepisach chodzi przecież o człowieka i jego relację do Boga – by odkrył, że jest Jego dzieckiem, dla którego został stworzony świat i dla którego na ten właśnie świat w ludzkim ciele przyszedł Boży Syn.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Odpoczynek to nie jest nicnierobienie
Komentarze (7)
MN
Mariusz Nowak
3 czerwca 2024, 19:51
Czekam na niedzielę aby dorobić do marnej pensji i odłożyć na czarną godzinę :)
JR
~Jola R
2 czerwca 2024, 21:49
Dziękuję za ten artykuł, mądre to co przeczytałam :)
JS
~Jakub Szymczyk
2 czerwca 2024, 15:16
Szanowny autorze gdybyś miał chociaż jedno dziecko i musiał chodzić do pracy, której nie znosisz aby utrzymać rodzinę to wiedziałbyś za czym tak ganiamy całymi dniami. Nie próbujemy też panować nad światem tylko utrzymać siebie i bliskich, oraz relacje z nimi na godnym poziomie, co wymaga wysiłku i " biegania". Niektóre świeckie owieczki angażują się dodatkowo we wspólnoty i działania społeczne. Jeśli chcesz kogokolwiek przekonać do swoich racji to daruj sobie naciągane zarzuty i połajanki. Co drugie kazanie które słyszę w niedzielę, jest właśnie w takim prostackim protekcjonalnym tonie.
MT
Mateusz Tarczyński
3 czerwca 2024, 00:26
Drogi Panie Jakubie! Teksty zawsze piszę w pierwszej kolejności do siebie. I tak też jest tym razem. Dobrze wiem, o czym piszę, bo choć nie mam dzieci, to sam każdego dnia gonię, nie wiedząc za czym. Pracuję na kilku frontach jednocześnie, będąc duszpasterzem w parafii, kierownikiem redakcji Gościa Niedzielnego, dyrektorem wydziału komunikacji medialnej i sekretarzem biskupa. Nie jestem nierobem, więc wypraszam sobie takie niesprawiedliwe przytyki. Taki tryb życia przypłacam zdrowiem, więc naprawdę pisanie, że nie znoszę pracy jest chamstwem najwyższej klasy. To, co jest w tym tekście jest refleksją najpierw o moim życiu, więc tym bardziej cieszę się, że ktoś też rozumie, co to znaczy biegać każdego dnia. Dzięki za wyrozumiałość. I tylko zwrócę uwagę na to, że w tekście używam zawsze formy "ja" albo "my", więc doprawdy nie wiem, jak można widzieć w tym zarzuty i połajanki...
PK
~Przemysław Kurkowski
3 czerwca 2024, 07:29
Tym bardziej wiem, że ten tekst jest dla Ciebie. Warto podjąć refleksje nad tym słowem, nie atakować. A mam wrażenie, że ten atak w twojej wypowiedzi brzmi jak głos wołający o pomoc. Nie każdy kapłan jest leniem. Tak jak nie każdy Polak jest alkoholikiem. Każdy ma inne powołanie, inną drogę, inne zadania. Nie przekrzykujmy się kto ma trudniej. Wspierajmy się. Dla uporządkowania mam 4 dzieci. Zgadzam się z tym tekstem. PK
MN
Mariusz Nowak
2 czerwca 2024, 14:06
Ja w niedzielę pracuję aby moje dzieci nie głodowały i nie marzły.
HZ
~Hanys z Namyslowa
3 czerwca 2024, 12:25
Ja pracowalem w Niemczech 30 lat,miesieczna norma bylo 280 godzin, moj zyciowy rekord to 420 godziny w miesiacu, dzis naleze do elity nienieckich emerytow,nie straszne Mi podwyzki, ciagle w miesiacu duzo zostaje,nie musze liczyc na obca pomoc, kiedys przeczytalem cos takiego: Pan Bog pomaga tym ludziom ,ktorzy sobie Sami pomagaja,prosze wiec mego Stworcy i Pana o jedno tylko, o zdrowie dla mnie i mojej rodziny,duzo ludzi liczy na manne z nieba.