Ofiarowywanie cierpienia za innych ma sens? Odpowiada ks. Wojciech Węgrzyniak

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Depositphotos
RTCK Ks. Wojciech Węgrzyniak

"Kiedy Jezus najbardziej pomógł światu? Nie wtedy, gdy zamienił wodę w wino, bo byśmy wieszali w domach na ścianach butelki z Kany Galilejskiej. Także nie wtedy, gdy rozmnożył chleb, bo w takim razie na naszych szyjach nosilibyśmy kłosy lub bochenki" - uważa ksiądz Wojciech Węgrzyniak, autor książki "O tym, co najważniejsze". Duchowny odpowiada w niej między innymi na pytania dotyczące sensu cierpienia.

Gdy doświadczamy cierpienia, często pytamy: "Dlaczego?". Wydaje nam się, że jeśli poznamy przyczynę, to wszystko zrozumiemy i będziemy szczęśliwsi. Czy jednak rzeczywiście ulgę i radość przyniesie nam informacja, dlaczego coś wydarzyło się nam, a nie sąsiadowi?

Istnieje takie hebrajskie słowo lamma, które ma dwa znaczenia: "dlaczego" i "po co". Trochę jak zawias w drzwiach, który ma podwójną funkcję - z jednej strony trzyma się futryny, a z drugiej strony trzyma skrzydła drzwi. Pojawia się ono na przykład w zdaniu: "Eloi, Eloi, lema sabachthani, to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mt 15,34), które Jezus wypowiedział na krzyżu. Gdy więc ktoś używa tego hebrajskiego słowa, nie tylko próbuje pokazać powód, ale także wydobyć sens.

Zastanówmy się zatem, czy naprawdę pomogłoby mi, gdyby objawił się Pan Jezus lub we śnie powiedział: "Wiesz co, masz raka dlatego, że takie dwie cząsteczki połączyły się z trzecią, i ta trzecia wpłynęła na czwartą, stąd jest rak", a ja na to: "O, dzięki Bogu! Wreszcie wiem, już się nie przejmuję". Albo na przykład wiele kobiet zadaje Bogu pytanie, dlaczego nie mogą znaleźć męża. A jakby zareagowały, gdyby usłyszały: "To wynika z rachunku prawdopodobieństwa. Jeśli takie geny zejdą się z takimi genami, co wydarzyło się akurat u ciebie w rodzinie, to tak się dzieje"? Czy powiedziałyby: "O dziękuję! Teraz już jestem szczęśliwa"?

Hiob Podhalański

Kiedyś ks. Józef Tischner opowiadał o Hiobie Podhalańskim. Był taki Jasiek z Poronina, który tak jak Hiob stracił wszystko. Dunajec zabrał mu pole. Dzieci poumierały od zarazy. Piorun strzelił w stodołę i wszystko się po prostu spaliło. Na koniec żona  go jeszcze zdradziła i odeszła, nie dość, że z brzydszym, to ze starszym i grubszym. Jasiek więc poszedł do Pana Jezusa frasobliwego - pod taką figurkę, na której Jezus trzyma ręce tak, jakby Go zęby bolały - i pyta: "Czemu mi się to wszystko przytrafiło? Czy jestem większy grzesznik niż inni? Czy rzadziej chodziłem do kościoła niż Wojtek z Murzasichla? Czy żem czasem więcej klął niż Jasiek? Czy żem więcej bił dzieci niż Staszek z Pardałówki? Czy żem więcej kradł w pracy niż Antek z Cichego?". I tak ks. Tischner wymienił sześćdziesiąt grzechów i sześćdziesiąt imion, które Jasiek wspominał. I jeszcze raz na końcu pyta: "Czemu mi się to wszystko przytrafiło? Czy jestem większy grzesznik niż inni?". Na co Pan Jezus tak podnosi głowę, patrzy na Jaśka i mówi: "Jasiek, ty nie jesteś większy grzesznik. Ja cię po prostu nie lubię", czy po góralsku: "Ty mi się ino cosik nie widzis". Oczywiście to jest bardzo nieładne opowiadanie.

Ale pomyślmy, czy naprawdę komuś z nas przyniosłoby ulgę, gdyby Pan Jezus wyjaśnił nam, dlaczego akurat nam przytrafiają się różne trudne rzeczy? Wniosek więc taki, że w przeżyciu cierpienia pomaga nam nie tyle poznanie przyczyny - choć ona rzeczywiście może być ważna - ile sensu tego, co się wydarza. Nie tyle patrzymy w przeszłość, co w przyszłość. Mamy być zatem nie adwokatami, ale lekarzami. Prawnicy potrafią latami zastanawiać się, jak do czegoś doszło, a lekarz, gdy widzi złamaną nogę, nie pyta: "Jak on to zrobił? Dlaczego stało się to w Boże Narodzenie?" ani nie dziwi się złamaniu, tylko bierze się do działania, by pomóc choremu.

W cierpieniu trzeba więc przenieść ciężar z "dlaczego?" na "po co?". Bo jeżeli Ty, Panie Boże, wiesz, że dam radę, jeżeli Ty na mnie to dopuściłeś, to ja chcę poznać sens, czyli dowiedzieć się, czego chcesz mnie przez to nauczyć lub co mogę przez to osiągnąć. Jeśli wierzymy w Boga, jeśli wierzymy, że On rządzi światem, to w tym wszystkim musi być jakiś sens.

Kiedy Jezus najbardziej pomógł światu?

W przeżywaniu cierpienia - oczywiście na poziomie chrześcijańskim - ważna jest wiara w to, że ono może pomóc drugiemu człowiekowi.

Czy pieniądze mogą pomóc drugiemu człowiekowi? Tak, często są pomocne. Czy układy mogą pomóc? Na pewno. Czy uśmiech i życzliwość mogą pomóc? Zdecydowanie! Czy modlitwa może pomóc? Niektórzy mało wierzący zaprzeczą, ale wielu powie: "Może pomóc!". A jak jest z cierpieniem? Czy jeśli ja ofiaruję swoje cierpienie za kogoś, to mu pomogę? Czy jeśli napiszę młodej parze, że zamiast pięciu stówek w kopercie, daję im tydzień cierpienia w ich intencji, to będą zadowoleni?

Wydaje się to absurdalne. A jednak kiedy Jezus najbardziej pomógł światu? Nie wtedy, gdy zamienił wodę w wino, bo byśmy wieszali w domach na ścianach butelki z Kany Galilejskiej. Także nie wtedy, gdy rozmnożył chleb, bo w takim razie na naszych szyjach nosilibyśmy kłosy lub bochenki. Chrystus najwięcej zrobił dla ludzkości wtedy, gdy po ludzku nic nie zrobił - kiedy nie mógł nawet ręką ruszyć, ani prawą, ani lewą, bo były przebite gwoźdźmi, nie mógł do nikogo pójść, bo nogi też miał przygwożdżone, nie  był w stanie powiedzieć żadnego kazania, bo wisząc na krzyżu, ciężko się w ogóle łapie oddech. Wtedy, gdy po ludzku Jezus nie zrobił nic, wtedy właśnie "przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył".

My naprawdę wierzymy w to, że "w Jego ranach jest nasze zdrowie" (por. Iz 53,5). To trudna prawda wiary - ale jednak prawda - że czyjeś cierpienie może pomóc drugiemu. Stąd św. Paweł pisze: "Dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego ciała, którym jest Kościół" (Kol 1,24). Stąd św. Faustyna mówi do Pana Jezusa, że jeśli jej cierpienie może pomóc umierającej osobie pojednać się z Bogiem, to prosi o więcej, by mogła je w tej intencji ofiarować.

Można się buntować na krzyżu jak zły łotr. Można też słusznie cierpieć za swoje grzechy jak dobry łotr. Ale można i naprawdę niesprawiedliwie cierpieć jak Jezus. Może właśnie tego doświadczasz - bólu, którego nie jesteś przyczyną, niesłusznego cierpienia. I to oczywiście nie oznacza, że jesteś gorszym człowiekiem lub że Pan Bóg cię nie lubi. Wręcz przeciwnie, On wie, że jesteś na tyle mocny, wierzący, że swoim cierpieniem możesz pomóc innym. Myślę, że w niebie dowiemy się także o tym, kiedy i na ile nasze cierpienie było pomocne, czy to dla nas samych, czy dla współmałżonków, dzieci, innych ludzi. Tam gdzie nie da się uciec od cierpienia, gdzie nie można go uniknąć, tam możemy je ofiarować za innych jak Chrystus.

Fragment książki ks. Wojciecha Węgrzyniaka "O tym, co najważniejsze".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ofiarowywanie cierpienia za innych ma sens? Odpowiada ks. Wojciech Węgrzyniak
Komentarze (15)
BM
~Biały Miś
16 kwietnia 2024, 18:32
Kościół katolicki - zbawienie poprzez cierpienie, totalny nonsens. Jeśli jest jakiś bóg i zadaje nam cierpienie - to jest sadystycznym potworem , jeśli nie chce czy nie może tego cierpienia i bólu od nas usunąć, też jest raczej dla nas nieistotny
LH
~Leon Hedwig
17 kwietnia 2024, 20:01
A pan jak to dziecko: jest albo-albo. Niechże pan zacznie myśleć trochę szerzej lub bardziej abstrakcyjnie
WC
~Wiesława Chodera
16 kwietnia 2024, 14:13
Moja siostra ofiarowała się za mojego syna, który miał glejaka IV stopnia. Umarła po operacji glejaka 2 lata po chorobie mojego syna. Syn żyje już 7 rok po operacji. Dziękuję za jej poświęcenie każdego dnia. Boże Wszechmogący przytul ją do siebie
JS
~Jakub Szymczyk
16 kwietnia 2024, 13:46
Od zachwycania się cierpieniem jest tylko krok do jego lekceważenia u innych. Skoro ono jest takie fajne i pożyteczne i w ogólne och ach..., to po co właściwie mamy przed nim chronić innych. Czemu mam być dobry dla żony, niech sobie pocierpi, będzie bliżej Jezusa. Po co się badać, bedzie co ma być, najwyżej ofiaruję ten nowotwór... Były w historii przypadki takiego myślenia tj. nazywania własnej złośliwości lub zaniedbania wolą Bożą.
AE
~Anna Elżbieta
16 kwietnia 2024, 16:24
Przecież kompletnie nie o to chodzi! Rozumiem, że to ironia. Tylko po co??
NL
~Niepełnosprawna Leżącą
16 kwietnia 2024, 12:11
Fajnie się mówi o cierpieniu tylko ilu z Was naprawdę cierpiało???Jeśli jesteś niepełnosprawny leżący ponad 20 lat i obce osoby muszą Ci zmienić pampersa, nakarmić ubrać!!I czujesz się większym grzesznikiem niż ten który zgwałcił, molestował lub zabił człowieka.Bo taki więzień może wyjść na spacerniak a ty masz tylko łóżko i tu zadaję pytanie dlaczego ja mam tak cierpieć a nie ten co zgrzeszył.Postawcie się na miejscu leżący niepełnosprawnych a umysł mają sprawny!!!! I to cierpienie mnie nie ubogaca tylko mam złość na Boga dlaczego Ja!!!!!!
BS
~Barbara Stefańska
15 kwietnia 2024, 16:13
Święte słowa.. Polecam każde nawet najmniejsze cierpienie czy przykrość ofiarować Panu w intencji drugiego człowieka, a zwłaszcza tego który nas skrzywdził. Niech Pan Bóg błogosławi Kochani.
JS
~Jakub Szymczyk
17 kwietnia 2024, 11:27
Chyba nic mnie nie odrzuca od Kościoła bardziej niż czciciele cierpienia. Najlepiej nic nie robić kiedy ktoś nas próbuje mobbingować, okradać albo molestować tylko ofiarować... Może od razu przenieśmy to na innych nie reagujmy, kiedy dzieje się krzywda innym. Świat będzie wtedy "piękny". Czy wy macie jakieś zaburzenia masochityczne?
MD
~Marcin Drozd
15 kwietnia 2024, 13:18
Kolejne przegadane problemy... Fajnie się o nich pisze i poucza ale jak ciebie dotknie cierpienie lub obojętność Boga który milczy i nie reaguje na to wtedy dopiero zauważysz że gadanie o tym nie ma sensu a takie książki pobożne są bardzo dalekie od prawdy...
KK
~Kamil Kurant
15 kwietnia 2024, 18:43
A jak ciebie dotknie cierpienie i nie wierzysz i nie pokładasz nadziei w Bogu, to od razu myślisz: może eutanazja, może ucieczka w niebyt, nic nie ma sensu. Religia pomaga ludziom w cierpieniu, ale dla takich wiejskich filozofów jak Marcin - to jest oczywiście coś abstrakcyjnego i dziwacznego.
AE
~Anna Elżbieta
16 kwietnia 2024, 11:27
Ja uważam inaczej. Właśnie gdy dotyka mnie cierpienie, którego nie rozumiem, kiedy wydaje się, że Bóg milczy, że o mnie zapomniał, wtedy potrzebuję umocnienia przez zrozumienie, co mogę z tym cierpieniem zrobić, jak je przeżywać, żeby np. nie oszaleć z bólu. Wiem, o czym piszę, bo walka z bólem, latami, nie jest mi obca. Wtedy każde zdanie tłumaczące sens cierpienia, ofiarowywania go za innych, za tych którzy duchowo się źle mają, dla mnie ma wielki sens. Sama wtedy szukam zrozumienia, sensu modlitwy połączonej z ofiarowywaniem bólu, cierpienia. I jeśli czyjeś zdanie na ten temat do mnie trafi, jestem bardzo za nie wdzięczna.
AP
~A. P.
16 kwietnia 2024, 13:36
Milczenie Boga też jest po coś. Polecam posłuchać na youtube "Pokora potrafi zdziałać cuda / Ks. Piotr Pawlukiewicz"
JK
~Jolanta Korzeniowska
16 kwietnia 2024, 16:50
"od razu myślisz" A skąd niby wiesz, co kto myśli ?
NL
~Niepełnosprawna Leżącą
16 kwietnia 2024, 17:52
Proponuję Ci Kamil Kurant poczytaj mój komentarz nie jestem wiejskim filozofem tylko to się mnie tyczy!!!Czy doznałeś Cierpienia raczej nie !!!A co do eutanazji jest taka możliwość w kościele że nie chcesz uporczywej terapii!!! Przeżyj to co ja wtedy możemy podyskutować na temat wiary sensu życia i eutanazji.Bo jak się jest zdeowym to nie rozumie się człowieka chorego!!!!!!!!!
PR
~Ppp Rrr
15 kwietnia 2024, 12:03
TAK, czułbym się lepiej, gdybym wiedział, dlaczego mi się dane nieszczęście przytrafiło. Zwłaszcza, że wiele nieszczęść nie "przytrafia się", lecz jest powodowana przez konkretnych ludzi - którzy mają po prostu obowiązek się z tego wytłumaczyć. Jeśli ja zawiniłem - powinienem to wiedzieć, by w przyszłości tego unikać. Jeśli oni zawinili - powinni zapłacić za moją krzywdę, a tłumaczenie się jest dla nich zasłużoną karą. Pozdrawiam.