Pokrętna pobożność tłumu – godzina prawdy
Na opis ostatnich kilku dni życia Jezusa, wraz ze szczegółami ostatniej wieczerzy i męki św. Jan poświęca prawie jedną trzecią całego tekstu ewangelii. Takie znaczenie przypisywał tych chwilom. Jak zwykle, Jan opisuje też kontrowersje, jakie pojawiały się wokół działalności Jezusa. Tłum zafascynowany jest Jego postacią. Ludzie skłonni byli iść za Jezusem, choć naśladowanie Go było bardzo powierzchowne. Ten sam tłum krzyczący na cześć Jezusa za parę dni będzie występował przeciwko Niemu. Wypełnia się Pismo, ale też jest to normalna sytuacja z życia człowieka. Często bowiem się zdarza, że postępowanie, które jest zbyt emocjonalne, bardzo łatwo może zostać zmanipulowane i wykrzywione.
Z ewangelii wg św. Jana (12,12-36): „Nazajutrz wielki tłum, który przybył na święto, usłyszawszy, że Jezus przybywa do Jerozolimy, wziął gałązki palmowe i wybiegł Mu naprzeciw. Wołali: «Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie oraz Król izraelski!» A gdy Jezus znalazł osiołka, dosiadł go, jak jest napisane: Nie bój się, Córo Syjońska! Oto Król twój przychodzi, siedząc na oślęciu. Z początku Jego uczniowie tego nie zrozumieli. Ale gdy Jezus został uwielbiony, wówczas przypomnieli sobie, że to o Nim było napisane i że tak Mu uczynili. (...) A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon [Bogu] w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go mówiąc: «Panie, chcemy ujrzeć Jezusa». Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi. A Jezus dał im taką odpowiedź: «Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie na Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec. Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław Twoje imię». Wtem rozległ się głos z nieba: «Już wsławiłem i jeszcze wsławię». Tłum stojący [to] usłyszał i mówił: «Zagrzmiało!» Inni mówili: «Anioł przemówił do Niego». Na to rzekł Jezus: «Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie». (...) «Jeszcze przez krótki czas przebywa wśród was światłość. Chodźcie, dopóki macie światłość, aby was ciemność nie ogarnęła. A kto chodzi w ciemności, nie wie, dokąd idzie. Dopóki światłość macie, wierzcie w światłość, abyście byli synami światłości». To powiedział Jezus i odszedł, i ukrył się przed nimi.”
Wydarzenia, o których jest mowa w tym fragmencie opisują ostatnie dni przed mękę. Na opis tych kilku dni, wraz z całym opisem ostatniej wieczerzy i męki zajmuje w Ewangelii św. Jana bardzo wiele miejsca. Jest to bowiem prawie jedna trzecia całego tekstu ewangelii. Świadczy to o znaczeniu, jakie św. Jan przypisywał tych chwilom. Mając na uwadze, że słowa te pisane były wiele lat po fakcie można też powiedzieć, że świadczą o dojrzewaniu pewnej refleksji i wizji dzieła Chrystusa, Jego misji, wydobywając z dziejących się wydarzeń to, co najważniejsze.
Jak zwykle, Jan opisuje nam kontrowersje, jakie pojawiały się wokół działalności Jezusa. Tłum zafascynowany jest Jego postacią. Widać to nie tylko w opisie uroczystego wjazdu do Jerozolimy, ale także w poszukiwaniu go przez niektórych Greków, czyli pogan, którzy uznawali Boga Jahwe i oddawali mu pokłon. Ludzie skłonni byli iść za Jezusem, choć mamy też świadomość, że to naśladowanie Go było bardzo powierzchowne. Ten sam tłum krzyczący na cześć Jezusa za parę dni będzie występował przeciwko Niemu. Z jednej strony interpretacja ewangelisty podpowiada nam, iż dzieje się tak, aby spełniło się Pismo, z drugiej oddaje to też normalną sytuację z życia człowieka. Często bowiem się zdarza, że postępowanie, które nie jest oparte o mocno zakorzenione przekonania, jest zbyt emocjonalne, bardzo łatwo może zostać zmanipulowane i wykrzywione.
Wyobrażenie miejsca
Scena dzieje się w Jerozolimie, w czasie przygotowania do święta. Mamy zatem entuzjastyczny tłum, uczniów, którzy nie pojmują tego, co się dzieje. Zrozumieją to dopiero po zmartwychwstaniu, podobnie, jak znaczenie «wypędzenia ze świątyni», opisane wcześniej w ewangelii. Są też faryzeusze i uczeni w Piśmie, którzy są niechętni Jezusowi, ale nie mają na razie siły, aby mu się przeciwstawić. Spróbujmy zobaczyć całą tę scenę oczyma naszej wyobraźni. Przyjrzyjmy się tym ludziom, ich zachowaniu, starając się wyciągnąć z tego jakiś pożytek duchowy.
Prośba o owoc
Prośmy tutaj o to, co jest nam teraz najbardziej potrzebne. Jezus mówi o niełatwych rzeczach, jak obumieranie sobie, by przynieść owoc, zachęca nas do korzystania ze światłości, w jakiej jesteśmy teraz. Prośmy o to, byśmy umieli wykorzystać wiedzę i zdroje łaski, jakie mamy do dyspozycji, abyśmy wydali obfity plon w naszym życiu.
Punkt 1. – Wiwaty tłumu
W opisie tej sceny mamy niejako cztery podmioty. Widzimy wiwatujący tłum, mamy zdezorientowanych uczniów, którzy nie rozumieją tego, co się dzieje. Jest to zakryte przed ich oczyma. Mamy faryzeuszów, którzy przypatrują się temu, co się dzieje ze zdziwieniem, ale też jakąś formą rezygnacji. Jest w końcu Jezus, który zgadza się na ten uroczysty wjazd do świętego miasta, aby spełnić zapowiedź Pisma. Uczestniczę w tym wydarzeniu, próbując być jego częścią. Te grupy, które występują w tej scenie opisują niewątpliwie różne typy reakcji, jakie i dzisiaj mogą występować wśród ludzi. Mogę zatem przyjrzeć się tym różnym sposobom odbierania działalności Jezusa przez ludzi mnie współczesnych. Mogę jednak popatrzeć na te grupy, jak na próbę opisu pewnych postaw, jakie w każdym z nas występują. Także we mnie jest część mojej osoby, która entuzjastycznie, choć czasami zbyt emocjonalnie i ze «słomianym zapałem» idzie za Jezusem. Częścią mojego doświadczenia jest także faryzeuszowe przypatrywanie się z nieufnością temu, co Jezus chce i działa. Doświadczam też często tego, co opisuje ewangelista, że pewne sprawy rozumiem dopiero po czasie, z perspektywy, po przeżyciu pewnych doświadczeń, czasami po doświadczeniu cierpienia, po podjęciu krzyża.
Postaram się przyjrzeć tym różnym wymiarom mojego życia. Co jest we mnie teraz dominujące? Jaka postawa jest mi najbliższa, najczęściej się pojawia?
Punkt 2. – Życiodajne obumieranie
Kontemplując tę wypowiedź Jezusa mamy do czynienia ze swego rodzaju paradoksem. Jak ziarno przynosi plon obumierając wcześniej i dając życie czemuś nowemu, podobnie i człowiek, który skoncentrowany jest na «zachowaniu» życia, straci je, a jeśli potrafi je «stracić» dla Jezusa, wtedy je zachowa. Jest to paradoks, że po to, aby żyć trzeba umierać. Nie jest to jednak jakiekolwiek życie i jakiekolwiek obumieranie. Mamy bowiem do czynienia w naszym świecie wielokrotnie z obumieraniem, z brakiem życia, z zabijaniem, ale nie jest to coś życiodajnego. Dzisiejszy świat pełen jest myślenia o śmierci, pełen jest uśmiercania, ale nie wynika z tego życie. Nie jest to bowiem tracenie życia dla Chrystusa. Jezus bowiem nie mówi o jakiejkolwiek śmierci.
Paradoks ten oddaje ważną prawdę życia, która wskazuje, iż musimy zgodzić się na pewien proces, który polega na pozornym «traceniu». Ten proces to zgoda na działanie w nas Jezusa. Jan Chrzciciel mówił o tym, iż Jezus musi wzrastać, a on się umniejszać. Jezus wskazuje na obraz ziarna pszenicy, które obumierając wydaje plon, śmierć Jezusa i Jego pozorne unicestwienie wydało plon na życie. Cały czas pojawia się ta dynamika przejścia przez śmierć do życia.
Jak reaguję na słowa Jezusa? Jakie wrażenia wywołują one we mnie? Jak doświadczam tego obumierania sobie?
Punkt 3. – Przyciąganie Jezusa
Słowa, które wypowiada Jezus są bardzo ważne. «A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie». Mówią one bowiem o znaczeniu krzyża. Krzyż staje się centralnym miejscem, do którego wszyscy będą zmierzali. Jezus na krzyżu jako kapłan, przyciągnie ludzi. Wywyższenie Jezusa na krzyżu stanie się nie znakiem hańby, przekleństwa, ale będzie znakiem zbawienia. Jezus wypowiada jeszcze coś więcej. Mówi o pociągnięciu wszystkich. Jest to słowo, które wyraża powszechną wolę zbawczą Boga. Nikt z niej nie jest wykluczony niejako «a priori», z góry. Każdemu łaska zbawienia jest ofiarowana. Wierzymy zatem, iż Bóg wykona ten swój plan zbawienia ludzkości. Słowa Jezusa tchną otuchą, iż On rzeczywiście ma moc przekonać do zbawienia wszystkich ludzi. Wiemy bowiem, że nie dokonuje się ono wbrew woli człowieka, na przekór jego wolności. Możemy jednak wierzyć i spodziewać się, że Jezus zna klucz do naszego serca, do naszej wolności, aby nas przekonać do przyjęcia zbawienia. Jest to, wszakże Jego misja. Przyszedł bowiem po to, aby zbawić, nie potępić.
Kontemplując tę scenę mogę stanąć oczyma wyobraźni przed Jezusem na krzyżu, aby poczuć się przyciąganym przez Niego. On chce mnie zbawić, chce mnie przyciągnąć do siebie. Jak ja reaguję na to przyciąganie Jezusa? Jakie odczucia ono we mnie budzi?
Rozmowa końcowa
Stając przed Jezusem na koniec mojej modlitwy porozmawiam z Nim o trudnościach w obumieraniu sobie, o pragnieniu naśladowania Go, o pragnieniu bycia blisko krzyża, a jednocześnie o trudnościach w przyjęciu i przeżywaniu tego paradoksu.
Skomentuj artykuł