Przyjaźń bez wzajemności ginie
Przyjaźń różni się od miłości, bo ta ostatnia, choć również może cieszyć się wzajemnością, to jednak kiedy wzajemności braknie, to miłość, nawet będąc uczuciem tragicznym, pozostaje pełnowartościową miłością.
Kiedy św. Ignacy Loyola radzi, w jakiej atmosferze należy rozmawiać z Bogiem, podkreśla, że powinno to być tak, jakby "przyjaciel mówił do przyjaciela lub sługa do Pana" (Ćwiczenia Duchowe, 54), wyraźnie jednak daje pierwszeństwo temu pierwszemu typowi relacji. Ta uwaga, poczyniona przy okazji pierwszego rozmyślania Ćwiczeń duchownych, choć dosłownie nie jest już u Ignacego nigdzie więcej powtórzona, to jednak znacząco wpływa na cały tekst Ćwiczeń i w swej wyjątkowej wymowie znajduje częste potwierdzenie i zastosowanie.
Na przykład, Chrystus Pan, wzywający do walki i ewangelizowania świata, w istocie wzywa do przyjaźni, bo ten, kto zdecyduje się odpowiedzieć na zaproszenie, nie będzie traktowany inaczej - ani lepiej, ani gorzej - lecz "będzie się musiał zadowolić tym samym pożywieniem, co [Chrystus], i tym samym napojem, ubraniem. Podobnie będzie musiał trudzić się [jak Chrystus] za dnia, a czuwać w nocy, aby potem był uczestnikiem zwycięstwa, jak był uczestnikiem trudów" (ĆD, 93).
Podobnie rzecz przedstawia się w kontemplacji o Wcieleniu: tym, co niejako zmusza Trójcę do spojrzenia na świat ze współczuciem, jest brak głębszych relacji między ludźmi, co staje się powodem nienawiści i przemocy na ziemi. W rozmowie na zakończenie tego rozmyślania (właśnie na tak zwane rozmowy końcowe radzę zwrócić uwagę przy rozważaniu zagadnienia przyjaźni) rekolektant zastanawia się, co powinien odpowiedzieć na tak wielką łaskę, jakiej zaczątkiem stał się cud betlejemski (por. ĆD, 106). Chodzi tu więc o tę samą odpowiedź, jakiej Bóg oczekiwał od niego, wzywając go na ewangelizacyjną wyprawę - chodzi o nawiązanie relacji przyjaźni.
O taką też relację i o jej trwałość prosi zatem odprawiający Ćwiczenia, kiedy modli się: "Odwieczny Panie wszystkich rzeczy! […] Chcę i pragnę […] naśladować Cię", co ma miejsce w rozmowie z Bogiem na zakończenie wspomnianej medytacji o wezwaniu Króla (ĆD, 98). Nie inaczej jest w potrójnym kolokwium na zakończenie rozmyślania o dwóch sztandarach (por. ĆD, 147).
A zatem, choć ten sam Ignacy w Fundamencie głosi, iż "człowiek został stworzony, aby Boga, naszego Pana, wielbił, okazywał Mu cześć i służył Mu" (ĆD, 23), to jednak dostrzegamy w tych słowach "drugie dno", bo człowiek tak naprawdę wezwany jest do tego specjalnego i wyjątkowego rodzaju relacji, która w istocie jest co najmniej przyjaźnią. I w sumie nic dziwnego, że do przyjaźni (przynajmniej) zaprasza i wzywa nas Bóg, bo dopiero ona stanowi coś niepowtarzalnego: raz zawiązana relacja na pewnym poziomie angażuje człowieka w sprawy tego, kto stał się mu bliski, i to angażuje go do tego stopnia, że zmusza do oddania mu kawałka swego serca.
Podkreślając wszystkie te prawdy, tekst Ćwiczeń duchownych nie rości sobie jednak pretensji do tego, aby treści, które głosi, traktować jako wyjątkowe i odkrywcze, jak to często bywa z różnego typu objawieniami (tymi przez małe "o").
Tłumaczy jedynie na swój sposób prawdę zapisaną w wielu miejscach Ewangelii, na czele z tekstem Janowym: Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego (J 15, 15). A jeszcze wsześniej mamy tam zapisane zdanie: Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję (J 15, 14).
Tekst ten nie tylko gloryfikuje relację przyjaźni, także tę, jaka zawiązuje się między Stwórcą a stworzeniem, lecz wytycza dwie reguły przyjaźni, z których jedna jest "pasywna", pozwala wczuć się w radość płynącą z tej relacji, druga natomiast jest "aktywna" i stanowi swoiste wymaganie, nakazuje troszczyć się o przyjaciela. Konkretnie: oznajmiłem wam wszystko - mówi Jezus, a zatem przyjaźń dzieli wspólne sekrety, to pierwsza prawda; a druga wynika ze słów: "jesteście przyjaciółmi, jeśli czynicie to, czego od was wymagam". Przyjaźń zatem angażuje człowieka. Trudno nie dopatrzyć się w tych słowach tej samej prawdy, na którą zwraca uwagę Ignacy we wspomnianych rozmyślaniach o werbunku żołnierzy Chrystusa.
Z tych prawd-reguł wynika jednak jeszcze jedna ważna rzecz: prawdziwa przyjaźń wymaga wzajemności. Tym relacja ta różni się od miłości, bo ta ostatnia, choć również może cieszyć się wzajemnością, to jednak kiedy wzajemności braknie, to miłość, nawet będąc uczuciem tragicznym, pozostaje pełnowartościową miłością. Tak zresztą - i niestety - często bywa z miłością Boga do człowieka. Natomiast kiedy w przyjaźni braknie wzajemności, wtedy łamie się i przemija, a kiedy przeminie, to odbudować jest ją niezwykle trudno, a nawet jeśli to się uda, to i tak, jak mówi przysłowie, taka przyjaźń pozostaje jak "marcowy lód": krucha i niepewna. To wszystko sprawia, że przyjaźń, jako relacja i uczucie, w powszechnej opinii stoi niżej od miłości, choć z drugiej strony patrząc, w codziennym życiu to właśnie przyjaźń często jest najwyższym uczuciem, na jakie możemy i powinniśmy sobie pozwolić.
Przyjaźń otwiera człowieka na to, co najwartościowsze w nim samym, w jego bliźnim, a w końcu na samego Boga, który, jak to zauważył św. Ignacy Loyola, werbuje ludzi pod swój sztandar. Nie obiecuje im łatwego życia, nie eliminuje z ich egzystencji bólu, ale tym, którzy podejmą Jego wyzwanie, daje niemały prezent: nazywa ich swymi przyjaciółmi - a to naprawdę wiele znaczy.
Skomentuj artykuł