"Bycie owcą wzmacnia mnie"

"Bycie owcą wzmacnia mnie"
(fot. dmott9/flickr.com)

„A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza” (Mt 9, 36).

W naszych czasach mało kto lubi być porównany do owcy. Bo czyż ten obraz nie uwłacza naszej ludzkiej godności? I dlaczego, my ludzie XXI wieku, niezależni i myślący mamy być kierowani przez jakichś pasterzy, jakbyśmy sami z siebie nie wiedzieli, co należy robić?

Chrystus nigdy nie mówi o pojedynczej owcy, chyba że odłączonej od stada. Już w Starym Testamencie cały Naród Wybrany nazwany jest owczarnią. Wiemy doskonale, że owcami kieruje silny instynkt do życia w stadzie. Wystarczy, że jedna z nich przejdzie przez ogrodzenie lub zboczy z drogi, a inne pójdą w ślad za nią. To zachowanie można odczytać jako dowód prymitywnego zachowania tych potulnych stworzeń, który potocznie nazywamy owczym pędem. Ale, z drugiej strony, ten instynktowny związek między owcami podtrzymuje ich życie. Owce są zależne jedna od drugiej. Nie mogą się ostać, jeśli oddalą się od gromady i stracą z nią kontakt. Przekładając ten obraz na świat ludzi, można powiedzieć, że bycie owcą jest metaforą powołania człowieka do życia we wspólnocie, której siła opiera się na paradoksie zależności i obopólnego wsparcia.

Dlaczego jednak owce potrzebują pasterza? Z dość prostego powodu. Każdy człowiek kieruje się w życiu jakimiś zasadami. Inaczej nikt z nas nie podjąłby żadnych decyzji. Ale nie istnieje coś takiego jak absolutna autonomia, nieograniczona wolność i samostanowienie. Poświadcza to chociażby fakt, że jako jednostki godzimy się na pewne ustępstwa, ustalamy prawa, które regulują życie społeczne. Kompletna anarchia i indywidualizm uczyniłyby życie nie do zniesienia. W dodatku, im bardziej ktoś utrzymuje, że działa samodzielnie i nie ulega żadnym wpływom, nie zdaje sobie sprawy, że często staje się igraszką nieuświadomionych sił.

DEON.PL POLECA

Jean Paul Sartre uważał, że szczęśliwa jednostka powinna zależeć jedynie od siebie samej, gdyż „ inni są piekłem”. Po II wojnie światowej francuski egzystencjalista nieco zmienił swoje zdanie, bo zauważył, że taka postawa prowadzi do radykalnego relatywizmu. Skoro jest tyle zdań na każdy temat ile ludzi, to jak znaleźć wspólną podstawę dla prawa? Sartre wybrnął z dylematu, opowiadając się za stworzeniem marksistowskiego społeczeństwa bezklasowego, który w gruncie rzeczy jest utopijnym wytworem wyobraźni. Jeśli więc Jezus otwarcie mówi, że potrzebujemy Pasterza, czyni tak dlatego, ponieważ chce nam ułatwić życie i wskazać prawdziwą drogę.

Obraz owcy przypomina nam również, że jesteśmy krusi i podatni na agresję różnych „wilków”. Łatwo możemy zostać zranieni w nagłym wypadku samochodowym. Niespodziewana choroba wyrywa nas z dotychczasowego rytmu życia. Jednego tygodnia wszystko układa się jak w bajce, a następnego możemy znaleźć się w opłakanym położeniu. Można w tym upatrywać jedynie negatywne oblicze ludzkiej natury. Niemniej, wydaje się, że nasza delikatność i wątłość posiada również dobre strony.

Św. Paweł pisze, że jesteśmy „naczyniami glinianymi przechowującymi skarby” (Por. 2 Kor 4,7). Nasza słabość, wyrażona również w obrazie owcy, czyni nas otwartymi na przyjęcie darów. Nie ma w tym nic ubliżającego godności człowieka. Nikt chyba nie dziwi się małemu niemowlęciu, że potrzebuje ono stałej opieki rodziców, bez której by nie przeżyło. W sensie duchowym nasze niemowlęctwo nigdy się nie kończy. Owszem, stajemy na własnych nogach, ale nigdy nie przestajemy być zależni. Możemy się rozwijać, ponieważ ciągle wiele otrzymujemy.

Owczarnią jest cały Kościół. Kodeks Prawa Kanonicznego wyliczając obowiązki i prawa wszystkich wiernych (kan. 208-223), włącza do tych kanonów również duchowieństwo. Na mocy chrztu świętego każdy członek Kościoła, na czele z Papieżem, jest wiernym, czyli osobą “równą co do godności i działania” pozostałym ochrzczonym. Ponadto, zauważmy, że Jezus nazywa siebie Pasterzem, ale jest również Barankiem Bożym (Ap 14,1). Jego troska wyraża się nie tylko w nauczaniu owiec, ale także w wydaniu życia dla ich dobra.

Św. Augustyn miał żywą świadomość, że jako pasterz nie stoi ponad owczarnią, lecz w dalszym ciągu pozostaje owcą. W jednej ze swoich homilii pisze tak:„Fakt, że jestem chrześcijaninem jest dla mojego pożytku, ale moje bycie nadzorcą jest dla waszego pożytku. Moje własne dobro realizuje się w byciu chrześcijaninem, w byciu biskupem, jedynie wasze. Z wami jestem chrześcijaninem, dla was biskupem. To, czym jestem z wami, wzmacnia mnie. "Biskup" jest tytułem urzędu, który człowiek akceptuje, aby go wypełnić. “Chrześcijanin” jest nazwą łaski, którą człowiek otrzymuje”.

Biskup Hippony uważa, że fundamentalne dla jego duchowego rozwoju jest wspólne uczestnictwo z innymi wierzącymi w chrzcie świętym. Natomiast posługa pasterza, jego zdaniem, nie dodaje niczego do jego własnego dobra. Bycie owcą udziela mu łaski, aby mógł wypełnić swoje specyficzne zadanie w ramach powołania chrześcijańskiego, gdyż pasterz przekazuje jedynie to, co zostało mu powierzone.

Istnieje jednak niebezpieczeństwo wyparcia tego modelu Kościoła przez klerykalizm, który polega na pomyleniu feudalnej hierarchii władzy z porządkiem religijnym. Wprowadza się wówczas nieewangeliczne podziały na „klasy” , zapominając, że w Kościele „nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie”(Ga 3,28). Klerykalne myślenie z owiec czyni „poddanych”, a z pasterzy tych, którzy łaskawie udzielają przywilejów lub ich odmawiają.  

Klerykalizm zasadniczo nie uznaje powszechnego i królewskiego kapłaństwa wszystkich wiernych (Por. 1 P 2, 9), którego ostatecznym źródłem jest jedyny Kapłan, Jezus Chrystus. Wszyscy ochrzczeni są „przyobleczeni w Chrystusa” (Ga 3, 27) . I tylko noszenie tej szaty najgłębiej definiuje chrześcijanina. Dlatego w szerokim sensie każdy pasterz jest owcą i każda owca pasterzem. Czy troska o dziecko i o współmałżonka nie jest poświęcaniem swojego życia? Czy zaangażowanie społeczne chrześcijanina nie jest formą pasterzowania? Czy bycie chrześcijańskim liderem nie jest uczestnictwem w pasterskiej miłości Chrystusa? Czyż nie wszyscy ochrzczeni są powołani do głoszenia Ewangelii?

Odradzający się co rusz klerykalizm jest formą praktycznej herezji w Kościele, wygodnej, niestety, zarówno dla duchowieństwa jak i dla wiernych świeckich. Jednakże ta przeszkoda bardzo utrudnia podążanie naprzód, gasi ducha misyjnego i ogranicza apostolską gorliwość wszystkich wiernych. Jedynym lekarstwem jest powrót do korzeni i uświadomienie sobie, że Kościół należy przede wszystkim do Boga, a następnie do nas.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Bycie owcą wzmacnia mnie"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.