Ogródek mojej duszy
Jezus opowiedział ludziom prostą historię, którą skwitował oczywistym pytaniem: "Czy wolę ojca spełnił ten, który obiecał, że coś zrobi, ale w końcu nawet palcem nie ruszył, czy buntownik, który się opamiętał i wbrew sobie zabrał się do pracy?". Opowiedzieli słusznie, że ten drugi. Wtedy Jezus skwitował wszystko zaskakującym ostrzeżeniem: "Nawróćcie się!".
Niektórzy twierdzą, że po przekroczeniu bramy nieba może czekać nas szok, i to z dwóch powodów: po pierwsze, że zobaczymy tam ludzi, których w królestwie niebieskim nigdy byśmy się nie spodziewali, a po drugie, że nie spotkamy tam tych osób, których obecności w niebie byliśmy pewni. Być może, w konsekwencji tego sami też zadamy sobie pytanie: "Co ja tutaj robię?". I będzie to być może pytanie w znaczeniu negatywnym: skąd się tu wziąłem i jak sobie poradzę, skoro nie ma moich przyjaciół, ludzi myślących tak samo jak ja? Albo pytanie w znaczeniu pozytywnym: skąd się tu wziąłem, skoro wcale na to nie zasłużyłem?
Zanim jednak Jezus doszedł do "niebiańskiej konkluzji", opowiedział słuchaczom prostą przypowieść. Dwaj synowie z przypowieści to dwa typy postaw wobec życia oraz wobec ojca, który ma nad nimi władzę. Pierwszemu może nawet się chce coś zrobić i w spontanicznym odruchu deklaruje swoją gotowość na wszystko, czego tylko będzie chciał od niego ojciec; drugiemu polecenie pójścia do winnicy wyraźnie pokrzyżowało plany, ostatecznie jednak potrafił się przemóc. Pierwszy bezmyślnie zmienił priorytety, drugi właściwie ocenił, co powinno być na pierwszym miejscu. Można wprawdzie fantazjować nieco na temat ich charakterów, ale nie to jest punktem centralnym tej przypowieści, tu raczej chodzi o to, aby pokazać wagę posłuszeństwa. Czym ono jest?
Najprościej rzecz ujmując w posłuszeństwie chodzi o to, że przyjmujemy do wiadomości, że może zdarzyć się taka sytuacja, że przy całej kompetencji i doświadczeniu, jakie posiadamy, ktoś inny może być od nas mądrzejszy. Z różnych przyczyn (na przykład posiadając szersze perspektywy) może lepiej ode mnie wiedzieć, co w danej chwili zrobić powinienem. Decydując się iść drogą posłuszeństwa deklarujemy własną gotowość bycia posłanym tam, gdzie są większe potrzeby. Żeby posłuszeństwo było rzeczywiście żywe, musi opierać się na konkretach, i to najlepiej na małych konkretach, stąd Jezus odwołuje się nie do wzniosłych deklaracji - takich na całe życie - ale do sprawy małej: jednego dnia pracy - do "dzisiaj". Jeśli chcemy tę sytuację przełożyć na język nieco bardziej "adwentowy", to wyobraźmy sobie pasterzy, którym aniołowie zwiastują dobrą nowinę o narodzeniu Zbawiciela. Oni też otrzymali polecenie: "Idźcie do Betlejem teraz!". Zostali poproszeni o małą rzecz, ale też okazało się, że mała rzecz, głęboko przeżyta, jest w stanie wpłynąć na całe życie.
Już tych treści wystarczyłoby na długą refleksję, ale na tym wcale nie koniec. Przypowieść z dzisiejszej ewangelii była tylko wstępem do czegoś znacznie ważniejszego, a mianowicie była podsumowaniem całej działalności Jana Chrzciciela, który w adwentowym duchu nawoływał do nawrócenia, aby gdy przyjdzie ten "mocniejszy od niego", znalazł podatny grunt; Jan przygotowywał ziemię pod zasiew, Jezus ziemię tę zaczął uprawiać. Warto więc słowa te wziąć do siebie i w duchu wszystkich adwentowych nawoływań, jakie w tym czasie rozlegają się wokoło, pomyśleć nad stanem własnej duszy - co na tej glebie ma szansę wyrosnąć?
Skomentuj artykuł