Sprawiedliwy zagląda do serca
Wbrew pozorom św. Józef był prostym człowiekiem. Co tydzień chodził do synagogi. Zbijał stoły i drabiny. Chciał założyć rodzinę. Św. Mateusz nazywa go człowiekiem sprawiedliwym, gdyż chce ukazać niezwykłość męża Maryi przez pryzmat jego doświadczenia z brzemienną małżonką.
W Ewangelii św. Mateusza sprawiedliwość zajmuje szczególne miejsce. Z jednej strony oznacza wierność i posłuszeństwo Prawu, a w ścisłym sensie woli Ojca. Jezus podkreśla ten aspekt, przekonując Jana Chrzciciela, aby Go ochrzcił: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe"(Mt 3,15). Z drugiej strony, w Kazaniu na Górze Chrystus mówi do uczniów: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa od faryzeuszów i uczonych w Piśmie, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 5,20). To zdanie pada tuż przed wypowiedziami Jezusa na temat przykazań Dekalogu. Najogólniej mówiąc, Chrystus zwraca uwagę, że nie można trzymać się jedynie litery prawa, lecz trzeba także zajrzeć wgłąb serca, badając swoje motywacje i intencje. Według nowej interpretacji Chrystusa, zabójstwo zaczyna się bowiem od gniewu i nienawiści, a cudzołóstwo od pożądania kobiety jak rzeczy. Prawo Ducha dotyczy również wewnętrznych aktów człowieka.
„Większa” sprawiedliwość odbija również wierność i dobroć Boga, który „zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5, 45). Chrystus, powołując celnika Mateusza, mówi do oburzonych faryzeuszów: „Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary” (Mt 9, 13). Gdyby Jezus kierował się wyłącznie sprawiedliwością faryzeuszów, w ogóle nie zbliżyłby się do celników i grzeszników.
Wróćmy do dzisiejszej Ewangelii. Musimy sobie uświadomić, że kiedy Józef zauważa ciążę Maryi, nie posiada żadnego „nadprzyrodzonego” źródła informacji. Ewangelista nie wspomina również o pierwszej reakcji Józefa, o gniewie i wściekłości z powodu domniemanej zdrady przez swoją prawną żonę. Musimy więc założyć, że chociaż Józef nie do końca rozumie, co tak naprawdę zaszło, ciągle ufa Maryi i wierzy w jej dobrą wolę.
Ewangelista zaznacza, że mąż Maryi podchodzi do całej sprawy z taktem i próbuje wybrnąć z trudnej sytuacji. Św. Mateusz używa jednak skrótu myślowego (oczywistego dla ówczesnych czytelników). W tym czasie Józef był już zaręczony z Maryją. Zgodnie z żydowską tradycją, ta ceremonia nie oznaczała jeszcze pełnego małżeństwa, bo żona mieszkała przez następny rok w domu ojca. Zaręczyny wiązały jednak obie strony specjalnym przymierzem. Od tego momentu oboje byli uważani za legalnych małżonków, o czym wspomina też Ewangelista. Według ówczesnych zwyczajów, mężczyzna nie kontaktował się w tym czasie z małżonką zbyt często (jeśli w ogóle) do dnia oficjalnej przeprowadzki do domu męża. Józef najprawdopodobniej odkrył przypadkiem, że Maryja jest w ciąży.
Jednakże, według litery Prawa, zamężna kobieta, która zaszła w ciążę z innym mężczyzną, podlegała karze ukamienowania (nota bene razem ze współżyjącym z nią mężczyzną): „Jeśli dziewica została zaślubiona mężowi, a spotkał ją inny mężczyzna w mieście i spał z nią, oboje wyprowadzicie do bramy miasta i kamienować ich będziecie” (Pwt 22, 23-24).
Z Ewangelii św. Jana (J 18, 32) i źródeł pozablijnych dowiadujemy się, że w czasach Jezusa Rzymianie zabronili Izraelitom przeprowadzania egzekucji. Ten zakaz nie przeszkodził jednak Żydom w ukamienowaniu Szczepana. Także mieszkańcy Nazaretu nie przejmowali się zbytnio prawem rzymskim, kiedy zamierzali strącić Jezusa z wierzchołka góry. „Zniesławienie” z dzisiejszej Ewangelii oznacza najpierw publiczne ujawnienie postępku Maryi, a następnie całkiem realną możliwość ukamienowania.
Na szczęście, jakiś głos (dzisiaj nazwalibyśmy go sumieniem) podpowiada Józefowi, że nie powinien koncentrować się wyłącznie na literze Prawa. Piotr Lombard pisał, że „Stare Prawo powstrzymuje rękę, a Nowe Prawo kontroluje umysł”. Św. Paweł pisze o posłuszeństwie natchnieniom Ducha Świętego, które nie są zapisane w Prawie, lecz pojawiają się w naszym wnętrzu. Mąż Maryi czuje więc wewnętrzne przynaglenie, aby ochronić żonę tak dalece jak to tylko możliwe.
Józef decyduje się na potajemne oddalenie Maryi, wprawdzie w obecności dwóch świadków, ale bez rozgłosu i szumu. W ten sposób będzie mogła połączyć się z ojcem jej dziecka. Cieśla z Nazaretu nie spieszy się z potępianiem i osądzaniem Maryi. Św. Jan Chryzostom pisze, że Józef „postępuje według zasady przekraczającej Prawo, okazując łaskę i w ten sposób poprzedza Chrystusa”. „Potajemnie” oznacza więc „miłosiernie”.
Ta decyzja oznacza zastosowanie łagodniejszej opcji dostępnej w Prawie (bo Józef chce być posłuszny). Chodzi o napisanie listu rozwodowego, dozwolonego przez Mojżesza: ”Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie”(Pwt 24,1).
W Ewangelii czytamy, że „gdy Józef powziął tę myśl” (o oddaleniu swojej żony), anioł ukazał mu się we śnie i częściowo potwierdził słuszność jego rozeznanie. Interesujące, że Józef najpierw musiał rozważyć różne możliwości i wziąć pod uwagę okoliczności. Dopiero gdy do tego doszło, nastąpiła boska interwencja. Bóg nie zwalnia człowieka z myślenia. W momencie osiągnięcia przez Józefa najlepszego z możliwych po ludzku rozwiązań, anioł dostarcza niespodziewanego światła, które pomoże mężowi Maryi podjąć właściwe kroki. Ta nowa wiedza przekracza jednak ludzkie możliwości, dlatego konieczne było oświecenie z nieba.
Czy zachowanie sprawiedliwego Józefa ma jakiś związek z naszym życiem? Być może nie stajemy przed takimi dylematami moralnymi, ale z pewnością w naszych międzyludzkich relacjach zdarzają się podobne trudności, kryzysy i bolesne doświadczenia. Józef uczy nas, jak postępować w takich sytuacjach.
Kiedy dostrzegamy, że czyjeś zachowanie odbiega od pewnego schematu, dzieje się coś niespodziewanego, ktoś popełnia błąd lub nie spełnia naszych oczekiwań, nie powinniśmy ulegać pierwszym impulsom i podejrzliwości. Niedaleka stąd droga do przypisania temu człowiekowi złych intencji, kombinowania, braku szczerości i złośliwości. Dlaczego winniśmy unikać takich zachowań? Bo tak naprawdę nie znamy całej prawdy, okoliczności, stanu duchowego tej osoby. Zawsze może wydarzyć się coś nieprzewidywalnego. Pochopna ocena zazwyczaj głęboko rani. Na przykład, jeśli ktoś nie pojawił się na umówione ze mną spotkanie, na którym bardzo mi zależało, odruchowo mogę uznać tę osobę za nieodpowiedzialną. Ale przecież różne scenariusze są tutaj możliwe. Ta osoba mogła nagle zachorować, umarła jej mama, lub po prostu nie zdążyła na autobus. Ponadto, gdybyśmy kierowali się jedynie wąsko rozumianą sprawiedliwością i nie próbowali przebaczać, nie okazywali wyrozumiałości i nie dążyli do „ocalania” bliźniego, nie zbudowalibyśmy żadnych trwałych związków. A pierwszy lepszy kryzys, doprowadziłby do ich ruiny.
Wydaje mi się, że w Polsce potrzebujemy postawy Józefa jak lekarstwa. Zacietrzewienie, podejrzliwość, obrzucanie inwektywami i insynuacje to codzienny pokarm w polityce, ale również pośród wierzących katolików. Widać to szczególnie w dyskusjach wokół katastrofy smoleńskiej, w sporach o krzyż przed Pałacem Prezydenckim, w wewnętrznych podziałach w łonie Kościoła spowodowanych polityką, w przepychankach między zwolennikami i oponentami Radia Maryja. Zamiast „większej” sprawiedliwości dochodzi często do „odczłowieczania” braci i sióstr należących do tej samej wspólnoty wierzących, tylko dlatego, że nie wyznają oni jedynie słusznego i uprawnionego modelu katolicyzmu, lub nie popierają takiej czy innej partii. A skoro „odstępcy”nie chcą się podporządkować, to trzeba ich odsądzić od czci i wiary lub mentalnie unicestwić, bo przecież „oni” nie mogą mieć racji, nie mówiąc już o ich dobrej woli.
Dzisiejsza ewangelia uczy nas, że tylko dzięki „większej sprawiedliwości” ucieleśnionej w Józefie, możemy stawać się bardziej otwartymi na Boga, który przychodzi do nas czasem w zaskakujących sytuacjach, również przez naszego bliźniego. Nie zapominajmy o tym.
Skomentuj artykuł