Dlaczego Bóg się gniewa?

(fot. shutterstock.com)

Gdy słyszymy o sprawiedliwości Boga, najczęściej kojarzymy ją z wymierzaniem wyroków, kar i dyscyplinowaniem człowieka. A jak jest naprawdę?

"Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu i Efraima już więcej nie zniszczę, albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem" (Oz 11, 9)

Próbując poradzić sobie z trudną do pojęcia relacją miłosierdzia i sprawiedliwości w Bogu, stosujemy najróżniejsze wybiegi. Przede wszystkim, dążymy do tego, by jakoś oswoić sobie tę tajemnicę. Chcemy zdobyć kontrolę nad tym, czego nie rozumiemy. Dlatego na własną modłę modelujemy sobie wyobrażenie Boga.

DEON.PL POLECA

Najczęściej przeciwstawiamy miłosierdzie sprawiedliwości, rozdzielając te cechy Bożej miłości w sposób radykalny. Bóg przypomina wówczas Światowida o wielu twarzach. W zależności od tego, które oblicze zwróci w naszą stronę, taki nam się akurat w danym momencie wydaje. Raz miłosierny, innym razem sprawiedliwy. Jednego dnia gniewny, innego przymykający oczy na wszystko. Popadamy w ten sposób w skrajności. Miłosierdzie utożsamiamy z pobłażliwością, odrywając je od prawdy i mówimy: "W sumie nic złego się nie stało, to drobnostka". Banalizujemy zło. Albo, przeciwnie, niemal maniakalnie dopominamy się surowej sprawiedliwości i Bożej odpłaty, zwłaszcza dla tych, których uważamy za niepoprawnych. W karaniu widzimy jedyną gwarancję utrzymania porządku na tym świecie.

Druga sztuczka naszego umysłu to postrzeganie relacji Boga do nas w kategoriach ekonomiczno - handlowych. Słynne porzekadło "Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie", zapuściło głęboko korzenie w naszym społeczeństwie. Dlatego "Bóg za dobro wynagradza, a za zło karze". A więc może nam tyle dać, ile my najpierw damy Jemu, czyli w sumie niewiele. Jest to więc bardzo mizerna forma religijnego handlu wymiennego.

Z kolei niektórzy traktują Boga niepoważnie, choć sami chcą być traktowani poważnie. Uważają, że skoro Bóg jest miłosierny, to właściwie prędzej czy później wszystko przebaczy i dlatego nie należy się za bardzo przejmować i żyć spokojnie bez pracy nad sobą. Jest to rodzaj zuchwalstwa, czyli pychy, która Boga traktuje jak kolegę, lekceważy grzech i zapomina o tym, że Bóg jest Dobrem, ale nienawidzi zła. A przy tym, rzecz jasna, Bóg powinien ratować z każdej opresji i łagodzić wszelkie nieprzyjemne konsekwencje naszych złych działań, choć nie ma prawa wtrącać się wtedy, gdy wszystko układa się po naszej myśli i jest w sumie przyjemnie.

Inny błąd to przeakcentowanie sprawiedliwości rozumianej często opacznie. Polega on na nieufności wobec Boga. Właśnie o to najczęściej żali się Jezus w Dzienniczku św. Faustyny. Człowiek, który przerażony jest Bożą sprawiedliwością, ulega zniechęceniu i rozpaczy, uważa, że miłosierdzie Boga ma granice i wyczerpuje się po jakimś czasie, natomiast Boża sprawiedliwość jest jak studnia bez dna. W ten sposób przenosi się ludzkie miary na Boga, często utwierdzone niezbyt pozytywnymi doświadczeniami wychowawczymi lub zapatrzeniem we własną słabość. Ten, kto nie ufa miłosierdziu, najpierw musi zwątpić w siebie: "Nic już nie jest w stanie mi pomóc. Jestem zgubiony.". Można też zwątpić w drugiego człowieka, przekreślając go i nie dając mu żadnej szansy na zmianę: "Z tego człowieka już nic nie będzie".

Tymczasem św. Tomasz z Akwinu pisze, że "w woli Bożej sprawiedliwość i miłosierdzie zbiegają się ze sobą". Nie są zwalczającymi się wzajemnie "częściami" boskości. Zapominamy, że Bóg jest jednością. Wszystko w Nim wypływa z jednego źródła, bez żadnego rozdwojenia i walki przeciwieństw. Św. Paweł pisze, że "to, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi" (1 Kor 1, 25). Apostoł przypomina, że wprawdzie zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, ale pomiędzy nami a Bogiem wciąż rozpościera się przepaść. I chociaż mówimy, że w Chrystusie Jezusie ta odległość znacznie się zmniejszyła, to jednak "nigdy człowiek nie może powiedzieć Bogu: jesteśmy równi" ( J. Pieper).

Dlatego także nasze ludzkie wyobrażenie sprawiedliwości i miłosierdzia jest tylko daleką analogią do sprawiedliwości i miłosierdzia Boga. Boże miłosierdzie jest nie-ludzkie. Ten termin ukuł jeden z moich znajomych, czerpiąc inspirację z fragmentu księgi proroka Ozeasza (Oz 11, 1-9), do którego odwołuje się również Papież Franciszek w bulli na Rok Miłosierdzia "Misericordiae vultus".

Słowa tego rozdziału pochodzą z czasu, gdy Izrael nie jest jeszcze w niewoli babilońskiej. Dopiero się tam uda. Pojawia się tu najpierw aluzja do pobytu Izraela w Egipcie i wyprowadzenia go z pierwszej niewoli. To paradoks, bo chociaż ludzie czuli się tam niewolnikami, Bóg objawia, że ich tożsamość była inna: "Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem i syna swego wezwałem z Egiptu". Nawet w niewoli to nadal był syn, chociaż okoliczności i sami Egipcjanie wywołali w Izraelitach zupełnie inne przekonanie.

Prorok odwołuje się do zrozumiałego dla każdego człowieka obrazu rodziców, którzy aktywnie towarzyszą dziecku w rozwoju. Porównuje Boga do matki, która opiekuje się i wychowuje dziecko od jego urodzin. Matka karmi, całuje, przytula, przewija. Przejście Izraelitów przez pustynię to czas wzrastania dziecka, które nie martwiło się ani o ubranie, ani o jedzenie, a rodzice byli ciągle blisko. Bóg ukazany jest tutaj w niezwykle intymnej i czułej relacji jako ktoś niezwykle bliski. Sprawiedliwość to nie tyle wymierzanie kar, lecz przede wszystkim wspieranie człowieka w jego rozwoju, dawanie mu tego, co konieczne do wzrostu, chociaż wiadomo, że nawet nasze przyjście na świat jest owocem Bożej miłości, a nie naszą zasługą.

Jednak Bóg żali się, iż pomimo Jego ogromnego zaangażowania, syn okazał się niewdzięczny. Przypomina Izraelitom troskę rodzica, o czym dzieci często zapominają, bo wydaje im się, że tak po prostu powinno być. Izrael niczego nie zrozumiał, bo swoją pomyślność w Ziemi Obiecanej przypisał opiece bożków kananejskich, którym zaczął składać ofiary.

Dlatego w tkliwym i czułym Bogu obudził się gniew. W tej samej księdze pojawiają się wręcz zatrważające obrazy, które wyrażają reakcję wzgardzonej miłości. Sprawiają wrażenie, jakby Bóg był wewnętrznie rozdarty.

"I będę dla nich jak pantera, jak lampart na drodze do Asyrii. Rzuciłem się na nich jak niedźwiedzica, co straciła młode, rozerwałem powłoki ich serc, tam ciała ich pożarłem jak lew, dziki zwierz je porozrywał" (Oz 13, 7-8) Cóż za kontrast! Po ludzku totalne przeciwieństwa, a jednak oba obrazy mają źródło w nieskończonej i wiecznej miłości. Jak to pojąć?

We wspomnianym tekście Ozeasza następuje coś na podobieństwo walki wewnętrznej w samym Bogu. Oczywiście, to antropomorfizm. Niemniej, jest to niesamowite, że Bóg zmaga się z samym sobą. Debatuje w sobie, co począć. Ukarać czy nie. "Miecz będzie szalał w ich miastach, wyniszczy ich dzieci". A za chwilę: "Moje serce się na to wzdryga, rozpalają się moje wnętrzności" W Bogu czuła matka próbuje "poskromić" rozsierdzoną niedźwiedzicę. Bóg się gniewa, ponieważ jest nieobojętny wobec zła. Znosi je i jest cierpliwy, ponieważ nigdy nie przekreślił relacji ze swoim synem, uważając, że tak uczynić może tylko człowiek, a nie Bóg.

Czym jest ten gniew? Prorok porównuje go do ognia. Ogień jest dwuznaczny. Może być zbawienny - daje światło i ciepło. Może też niszczyć i spalać. Tu nie chodzi o zwykłe uczucie ani o ślepą, niekontrolowaną siłę. Wybuch gniewu Boga zawsze jest następstwem postępowania człowieka, ale nie jest odpowiedzią na prowokację. Abraham Heschel pisze w książce "Prorocy", że "gniew Boga to miłość w zawieszeniu" i "ukryte miłosierdzie". Brak ognia powoduje chłód, czyli obojętność. Brak gniewu oznaczałby brak miłości.

Dlaczego gniew jest tutaj zestawiony z przebaczeniem i litością? Sprawiedliwość z miłosierdziem? Ponieważ w Bogu są one jednością, a nie przeciwieństwami. Bóg się gniewa, ponieważ jest sprawiedliwy i zarazem miłosierny. Skoro sprawiedliwość jest odpowiedzialnością i wiernością Boga względem samego siebie, to nie może On reagować inaczej. Gdyby Mu na nas nie zależało, nie ostrzegałby nas w ten sposób, nie napominał, pozostawiłby nas samym sobie. Wyraża to seria pytań, ilustrujących ów boski dramat: "Jakże mogę Cię opuścić? Jakże Cię mogę porzucić? Przecież się z tobą związałem, obiecałem, a jestem wierny sobie. Bóg jak zraniony i porzucony małżonek nie chce zrobić tego, czego sam doświadcza ze strony człowieka. Czytamy, że pod koniec tej wewnętrznej walki miłosierdzie w końcu przeważa nad gniewem.

Argumentem rozstrzygającym jest więc inność Boga: "Albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem". Jestem święty, czyli inny, dlatego nie mogę postąpić tak jak postąpiłby człowiek. Człowiek karze bez miary, Bóg powstrzymuje się od karania, chociaż się gniewa. "Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu". Jeśli gniew jest ogniem, to współczucie jest wodą, która gasi ten płomień, a przynajmniej go zmniejsza. "Do miłosierdzia nie można przymusić. Ono opada jak ciepły deszcz z nieba" - pisze Szekspir w "Kupcu weneckim". My tracimy kontrolę nad gniewem, posuwamy się zbyt daleko w wymierzaniu kary. Św. Hieronim komentuje, że "człowiek karze, aby zniszczyć, Bóg karze, żeby upomnieć i wyleczyć".

W wielu miejscach Starego Testamentu czytamy, że gniew Boga nigdy nie jest ostatnim słowem Boga, ale przestrogą. Jest chwilowy:

  • "W czasie gniewu pamiętaj o swym miłosierdziu" (Ha 3, 2)
  • "Nie żywi on gniewu na zawsze, bo upodobał sobie miłosierdzie" (Mi 7, 20)
  • "W przystępie gniewu ukryłem przed tobą na krótko swe oblicze, ale w miłości wiecznej nad tobą się ulitowałem" Iz 54, 8
  • "Ja jestem Pan, który okazuje łaskawość, praworządność i sprawiedliwość na ziemi - w tym mam upodobanie" (Jr 9, 23)

Bóg Żydów i chrześcijan nie syci się mściwością. Tak wyobrażano sobie bogów pogańskich.

Miłosierdzie Boga to powstrzymanie się od karania, które nie wynika z kaprysu i poczucia bycia obrażonym. Ostatecznie Izrael poszedł w niewolę do Babilonu, bo nic sobie nie zrobił z Bożych napomnień i nadal brnął w grzechy, ale nie został całkowicie zniszczony. Została ocalona reszta, mała grupa. Ci, którzy zaufali Panu i potraktowali Go poważnie.

Zobacz poprzednie rozważania z cyklu: "Co widzi w nas miłosierdzie"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego Bóg się gniewa?
Komentarze (1)
S
skrodzki
12 marca 2016, 13:15
Autor podjął ciekawy poznawczo i ważny życiowo temat, poruszając przy tym wiele wątków. Wielu jego uwag jest trafnych, ale niestety nie wszystkie. Przede wszystkim opieranie się na ST jest dość anachroniczne; postrzeganie Boga przed Chrystusem, także wśród Izraelitów, było bowiem niedoskonałe. W szczególności, trudno uznawać jakiekolwiek wydarzenia za "kary boskie", tym bardziej jeśli uwzględnimy udowodnione naukowo prawa przyrody, których nie wolno lekceważyć. Ponadto, trzeba podkreślić, że miłosierdzie jest ważniejsze niż sprawiedliwość, a także fakt, że ta ostatnia nie oznacza tylko karania, ale także nagradzanie. I to zwłaszcza to drugie, bo ludzie robią więcej dobrego niż złego. Poza tym warto doprecyzować jedną sprawę: pobłażliwość jest w gruncie rzeczy sprawiedliwością, a nie miłosierdziem, ponieważ w prawdziwym życiu jest tak, że wiele grzechów jest obiektywnie umniejszonych przez okoliczności łagodzące, a więc mówiąc ściśle, nie potrzeba tu przebaczenia, bo za te wykroczenia wcale nie należy się kara.