Krzyż to nie ciężki los
"Ukrzyżuj go!" (Mt 15,14).
Niedziela Palmowa czyli Męki Pańskiej (Iz 50,4-7; Flp 2,6-11; Mk 14,1-15,47)
Bóg umiera wśród ludzi, ale w samotności. Cierpienie i odrzucenie składają się na krzyż Chrystusa. W miejsce intelektualnego przyjęcia ofiary Jezusa, potrzeba czegoś większego, wymagającego osobistego zaangażowania. Trzeba abyśmy z wierzących stali się naśladowcami i uczniami. Poprzez naśladowanie rodzi się więź między Jezusem i jego wyznawcami; jest to wspólnota odczuwania, która prowadzi wprost na Golgotę.
Przestrzeń i czas naszego doświadczenia wiary, w którym cierpienie i śmierć Jezusa staje się cierpieniem, bólem i śmiercią ucznia, jest tym samym doświadczeniem Boga. Biorąc swój krzyż, będziesz go dźwigać, mierząc się z jego ciężarem - z niesprawiedliwością, strachem, rozczarowaniem - mierząc się ze wszystkim, co w życiu boli, na co nie masz zgody, od czego uciekasz. Jeśli odpowiadając na wezwanie Chrystusa, chcesz pójść za Nim, musisz zaprzeć się naiwnego pragnienia, aby było łatwiej i prościej. Pójście za Zbawicielem wymaga konsekwencji i odwagi spojrzenia we własne życie. "Zaparcie się samego siebie oznacza, iż człowiek zna już tylko Jezusa Chrystusa, a nie zna już samego siebie, że widzi jeszcze tylko Tego, który idzie przed Nim, a nie widzi już drogi, która jest dla niego za trudna".
Krzyża nie powinniśmy utożsamiać z nieszczęściem lub ciężkim losem. Także niewierzącym żyje się ciężko. Jednak ty i ja oczekujemy bezpiecznego miejsca przy naszym Bogu, który zachowa nas od wszelkiego złego. Uczeń Jezusa otrzymuje wrażliwość, otwierającą jego oczy na los bliźniego. Uczeń słyszy najbardziej nawet milczącą skargę. Do tej pory, ty i ja nie zważaliśmy na te głosy, ponieważ uważaliśmy, że to nie nasza sprawa - inni powinni się byli tym zająć. Doświadczenie krzyża sprawia w nas konieczność przyjęcia odpowiedzialności za świat, zarówno ten wierzący jak i indyferentny wobec Boga.
Tam gdzie jesteśmy obecni słowem i czynem - Chrystus powierza nam krzyż i czyni nas odpowiedzialnymi za świat. Z krzyżem związane jest też odrzucenie i cierpienie - Bóg powołuje do apostolstwa, należy jednak pamiętać, że jednym z atrybutów apostoła jest poniżenie i odrzucenie. Dlatego powołanie, jakie znajdujemy w krzyżu Chrystusa, jest zobowiązaniem, wymagającym zaparcia się samego siebie, swoich racji, roszczeń, oczekiwań.
Powołanie Chrystusa jest radykalne i wymaga wyznania "nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2,20). To, co chcielibyśmy zachować dla siebie, za czym tęsknimy, czego potrzebujemy - w Jezusie jest zobowiązaniem wobec bliźniego. Podniesienie własnego krzyża to także pomoc w dźwiganiu brzemienia drugiego człowieka.
"Brzemię brata, które mamy wziąć na ramiona, to nie jedynie jego los, jego sposób bycia czy usposobienie, lecz - w najwyższym sensie - brzemię brata to jego grzech. Inaczej tego grzechu unieść nie mogę, jak tylko przebaczając go mocą krzyża Chrystusowego, który stał się moim udziałem".
Chrześcijaństwo jest wspólnotą łaski i odkupienia, a także cierpienia i grzechu. Wierzyć to przyjmować cierpienie swoje i bliźniego, niosąc brzemiona i słabości swoje i bliźniego. Krzyż jest jedynym dobrym uczynkiem, jaki znamy - krzyż Chrystusa to zadośćuczynienie i zobowiązanie. Stać na Golgocie oznacza bycie widzialnym - współuczestnictwo w hańbie i poniżeniu. Podobnie gdy pomagamy dźwigać krzyż/grzech bliźniego, możemy usłyszeć pod naszym adresem wołanie "Ukrzyżuj go!". "Życie Jezusa Chrystusa na tej ziemi jeszcze nie dobiegło końca. Chrystus żyje nadal w życiu tych, którzy za nim poszli".
Cytaty pochodzą z książki Dietricha Bonhoeffera "Naśladowanie", W drodze, Poznań 1997.
Ks. Roman Pracki - urodził się w 1971 roku. Duchowny luterański, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Krakowie, absolwent Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie oraz Instytutu Ekumenicznego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Jest współpracownikiem Instytutu Liturgicznego Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie
Skomentuj artykuł