Mateusz. Jezus nikogo nie wyklucza ze swojej przyjaźni
Jezus przyjął do grupy najbliższych Mu osób człowieka, który zgodnie z panującymi w tamtych czasach w Izraelu opiniami powszechnie uważany był za grzesznika.
Drodzy Bracia i Siostry!
Skupimy teraz naszą uwagę na Mateuszu. Prawdę mówiąc, wyczerpujące ukazanie jego postaci jest prawie niemożliwe, ponieważ wiadomości na jego temat jest niewiele i są one fragmentaryczne. Możemy zatem nie tyle przedstawić jego biografię, ile raczej ukazać sylwetkę, jaka wyłania się z Ewangelii.
Jest on zawsze wymieniany pośród Dwunastu wybranych przez Jezusa (por. Mt 10,3; Mk 3,18; Łk 6,15; Dz 1,13). Jego hebrajskie imię oznacza "dar Boży". Pierwsza kanoniczna Ewangelia, opatrzona jego imieniem, ukazuje go jako jednego z Dwunastu z wyraźnym określeniem "celnik" (Mt 10,3). Tym samym jest on utożsamiany z człowiekiem siedzącym w komorze celnej, którego Jezus powołuje, by poszedł za Nim: "Odchodząc stamtąd, Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!». A on wstał i poszedł za Nim" (Mt 9,9). Również Marek (por. Mk 2,13–17) i Łukasz (por. Łk 5,27–30) opowiadają o powołaniu człowieka siedzącego w komorze celnej, ale nazywają go "Lewi". By wyobrazić sobie scenę opisaną w Ewangelii Mateusza, wystarczy przypomnieć sobie wspaniały obraz Caravaggia, znajdujący się w Rzymie, we francuskim kościele św. Ludwika. Z Ewangelii wyłania się inny szczegół biograficzny: we fragmencie bezpośrednio poprzedzającym opowiadanie o powołaniu mowa jest o cudzie dokonanym przez Jezusa w Kafarnaum (por. Mt 9,1–8; Mk 2,1–12) i nadmienia się, że było to w pobliżu Morza Galilejskiego, czyli Jeziora Tyberiadzkiego (por. Mk 2,13–14). Można z tego wnioskować, że Mateusz pełnił funkcję poborcy podatkowego w Kafarnaum, położonym właśnie "nad jeziorem" (Mt 4,13), gdzie Jezus był częstym gościem w domu Piotra.
Z tych prostych informacji zaczerpniętych z Ewangelii możemy wysnuć kilka refleksji. Po pierwsze Jezus przyjmuje do grupy najbliższych Mu osób człowieka, który zgodnie z panującymi w tamtych czasach w Izraelu opiniami powszechnie uważany był za grzesznika. Mateusz bowiem nie tylko obracał pieniędzmi, uważanymi za nieczyste, ponieważ pochodziły od ludzi nienależących do Ludu Bożego, ale także współpracował z budzącą odrazę, zachłanną, obcą władzą, która mogła nakładać podatki również w sposób bardzo arbitralny. Z tych też racji ewangelie wielokrotnie wymieniają razem "celników i grzeszników" (por. Mt 9,10; Łk 15,1) oraz "celników i nierządnice" (por. Mt 21,31). Ponadto postrzegają celników jako symbol małoduszności (por. Mt 5,46: miłują oni tylko tych, którzy ich miłują) i wymieniają jednego z nich, Zacheusza, jako "zwierzchnika celników i człowieka bardzo bogatego" (por. Łk 19,2), podczas gdy w opinii publicznej byli oni kojarzeni ze "zdziercami, niesprawiedliwymi i cudzołożnikami" (por. Łk 18,11). Pierwszym stwierdzeniem, jakie nasuwa się na podstawie tych wzmianek, jest to, że Jezus nikogo nie wyklucza ze swojej przyjaźni. Co więcej, właśnie gdy siedział przy stole w domu Mateusza-Lewiego, odpowiadając tym, którzy gorszyli się z powodu tego, że przebywał w towarzystwie niebudzącym zaufania, wypowiedział ważne słowa: "Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników" (Mk 2,17).
Dobrą nowiną Ewangelii jest właśnie ofiarowanie łaski Bożej grzesznikowi! W innym miejscu, w znanej przypowieści o faryzeuszu i celniku, którzy przyszli do świątyni, by się modlić, Jezus ukazuje anonimowego celnika wręcz jako cenny przykład pokornej ufności w miłosierdzie Boże. Podczas gdy faryzeusz chełpił się swoją doskonałością moralną, "celnik (…) nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi, mówiąc: «Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!»". A Jezus komentuje: "Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony" (Łk 18,13–14). Na przykładzie Mateusza ewangelie ukazują nam prawdziwy paradoks: kto pozornie daleki jest od świętości, może stać się wzorem otwarcia się na miłosierdzie Boże i ukazać w swoim życiu jego wspaniałe owoce. W związku z tym św. Jan Chryzostom czyni istotne spostrzeżenie: zauważa, że tylko w opowiadaniu o niektórych powołaniach jest mowa o pracy, jaką wykonywali powołani. Piotr, Andrzej, Jakub i Jan zostają powołani w czasie łowienia ryb, a Mateusz właśnie przy pobieraniu podatków. Są to prace mało liczące się - komentuje Chryzostom - "ponieważ nie ma nic bardziej odrażającego nad poborcę podatkowego i nic bardziej pospolitego od łowienia ryb" (Przypis pierwszy). Jezus powołuje zatem także osoby z niskich warstw społecznych, wykonujące zwykłą pracę.
Inna refleksja, jaką rodzi opowiadanie ewangeliczne: na słowa Jezusa Mateusz odpowiada natychmiast - "On wstał i poszedł za Nim". Zwięzłość zdania podkreśla jasno gotowość, z jaką Mateusz reaguje na powołanie. Oznaczało to dla niego pozostawienie wszystkiego, zwłaszcza tego, co mu gwarantowało źródło pewnego dochodu, nawet jeżeli często nieuczciwego i hańbiącego. Oczywiście Mateusz zrozumiał, że bliskie przestawanie z Jezusem nie pozwala mu na dalsze prowadzenie działalności ganionej przez Boga. Łatwo możemy się domyślić, że odnosi się to i do naszych czasów: również dzisiaj niedopuszczalne jest przywiązywanie się do rzeczy niedających się pogodzić z naśladowaniem Jezusa, jak np. zdobywanie bogactw w sposób nieuczciwy. Pewnego razu Jezus powiedział wprost: "Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!" (Mt 19,21). To właśnie zrobił Mateusz: wstał i poszedł za Nim! W tym "wstaniu" możemy słusznie odczytać zerwanie z grzesznym życiem i jednocześnie świadomy wybór nowego, prawego życia, w jedności z Jezusem.
Przypomnijmy na koniec, że tradycja starożytnego Kościoła zgodnie przypisuje Mateuszowi autorstwo pierwszej Ewangelii. Jest tak, poczynając od Papiasza, biskupa Hierapolis we Frygii, około 130 r. Pisze on: "Mateusz zebrał słowa [Pana] w języku hebrajskim, a każdy je interpretował, jak mógł" (Przypis drugi). Euzebiusz dodaje tę wiadomość: "Mateusz, który na początku apostołował wśród Żydów, gdy podjął decyzję udania się również do innych narodów, spisał w ojczystym języku głoszoną przez siebie Ewangelię. W ten sposób tym, których opuszczał, starał się zastąpić napisanym tekstem to, co tracili wraz z jego wyjazdem" (Przypis trzeci). Nie mamy już Ewangelii napisanej przez Mateusza w języku hebrajskim lub aramejskim, lecz w Ewangelii w języku greckim, którą dysponujemy, w dalszym ciągu słyszymy niejako przekonywający głos celnika Mateusza, który zostawszy apostołem, nadal głosi nam zbawcze miłosierdzie Boga. Słuchajmy tego przesłania św. Mateusza, rozważajmy je stale na nowo, byśmy i my nauczyli się wstawać i zdecydowanie iść za Jezusem.
Audiencja generalna
30 sierpnia 2006
Rozważanie pochodzi z książki Benedykta XVI "Uczniowie Pana">>
1. In Matth. Hom.: PL 57,363.
2. Euzebiusz z Cezarei, Hist. eccl. III, 39,16.
3. Tamże, III, 24,6
Skomentuj artykuł