My, Judasze
"Umoczywszy kawałek [chleba], wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka [chleba] wszedł w niego szatan. Jezus zaś rzekł do niego: «Co chcesz czynić, czyń prędzej!». Nikt jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział. Ponieważ Judasz miał pieczę nad trzosem, niektórzy sądzili, że Jezus powiedział do niego: «Zakup, czego nam potrzeba na święto», albo żeby dał coś ubogim. A on po spożyciu kawałka [chleba] zaraz wyszedł. A była noc".
Wielki Wtorek (Iz 49,1-6; J 13,21-33.36-38)
Gdzie szukać Judasza podczas Ostatniej Wieczerzy? Wnioskując z dzisiejszych tekstów, musiał leżeć po lewej stronie Jezusa. Dzięki temu Jezus łatwo mógł podać mu chleb. Bo o ile Jan, uczeń umiłowany, trzymał swoją głowę na piersi Jezusa, to niewykluczone, że na piersi Judasza głowę trzymał Jezus. Mówiąc inaczej, w czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus wsłuchiwał się w bicie serca Judasza. Może i Jan miał miejsce najbardziej honorowe, ale Judasz zajmował miejsce człowieka zaufanego. I wobec niego Jezus wykonał wiele gestów, które były wołaniem o nawrócenie, o to, by się zatrzymał. Niestety nieskutecznym. Z każdym Jezusowym gestem przyjaźni rosła determinacja Judasza. Aż po przerażające zdanie z Pisma. Jedno z tych, które swoją prostotą wwierca się w sumienie i pyta o motywy postępowania. - "Wyszedł stamtąd, a była noc" - dowód na wolną wolę każdego z nas. Na to, że nikogo Bóg nie może przymusić do kochania Go. Że nas szanuje do końca, aż po granicę nierzadko tragicznych wyborów. Bo choć mógłby nas "łamać", to tego nie robi i nie chce robić, jest bezradny wobec wolności człowieka i szanuje ją, jakkolwiek szokująco by to brzmiało.
Jeśli jednak przyjrzeć się uważnie wypowiedziom Jezusa, to okaże się, że w dzisiejszym fragmencie nie chodzi tylko o uwypuklenie naszego dramatu wyboru, ale o odpowiedzialność uczestników tej sceny za siebie nawzajem. Innymi słowy, jeżeli ktoś chce Ewangelię i bycie w Kościele traktować poważnie, to w świetle dzisiejszych wydarzeń nie może powiedzieć, że za zło, które dzieje się obok niego nie odpowiada. Dlaczego? Zauważmy, że Chrystus mówi "Jeden z was mnie zdradzi". Nie mówi: Judasz, tylko: jeden z was. W tej krótkiej wypowiedzi streszcza się cała teologia wspólnoty i traktowania Kościoła jako jedności, w której to wspólnocie jedni drugich brzemiona mamy nosić. A często ulegamy pokusie, że Judasz nie jest jednym z nas. Że to ktoś inny i obcy. Że się go od nas wyizoluje i powie mu tak jak faryzeusze - "To twoja rzecz" (cała ta zdrada).
Kościół jednak tym różni się od Sanhedrynu, że nie może do nikogo powiedzieć: "To twoja rzecz", "To Twoja sprawa", "Są dorośli" etc., ale ma czuć się odpowiedzialny za to, że komuś się nie powiodło. Niby proste, ale podłóżmy pod te zdania doświadczenie grzechu i słabości, które widzimy obok siebie, w naszych domach, w pracy, we wspólnotach klasztornych, wśród naszych przyjaciół, znajomych ze studiów. Ile razy mamy ochotę odwrócić wzrok i nie patrzeć, udawać, że kogoś nie ma, że nie istnieje, że nie ma problemu, w gruncie rzeczy: "Czyż jestem stróżem brata mego?"
Im częściej próbujemy się wykpić takim wytrychami, wytłumaczyć się przed sobą potrzebą asertywności i poszanowania cudzych wyborów, niebezpiecznie balansujemy po krawędzi, po przekroczeniu której sami wchodzimy w noc obojętności. I jest tak, jakby włożyć między nasz osobisty świat i świat nas otaczający mleczną szybę. Widzimy poruszające się plamy, słyszymy stłumione, niewyraźne głosy. Jednak w sumie innym się nie narzucamy i nic od nikogo nie chcemy. Oto nasza noc sumienia. Może warto szukając z niej wyjścia odkurzyć spowszedniały werset księdza poety, o tym, że trzeba spieszyć się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą. Trzeba im to mówić przez gesty, słowa, czas marnowany razem, brak wymądrzania, solidarne milczenie w cierpieniu. A jeśli się da, trzeba im także pomóc w niesieniu krzyża. Czasami wyjść za nimi w noc.
Roman Bielecki OP urodził się w 1977 roku. Ukończył prawo na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W roku 2002 wstąpił do Zakonu Kaznodziejskiego. Ukończył teologię na PAT. Po święceniach kapłańskich w 2009 roku trafił do Poznania. Przez rok był duszpasterzem akademickim. Od czerwca 2010 jest redaktorem naczelnym miesięcznika "W drodze"
Skomentuj artykuł