Nie narzekaj, ale dziękuj

(fot. cszar/flickr.com)

"Mylnie rozumując, mówili sobie: «Nasze życie jest krótkie i smutne»" (Mdr 2,1a).

Piątek, IV Tydzień Wielkiego Postu (Mdr 2,1a.12-22; J 7,1-2.10.25-30)

Lubimy narzekać. Dla nas, Polaków, to wręcz sport narodowy, uprawiany z pasją i zaangażowaniem. Nie ma co ukrywać: jesteśmy w tym najlepsi.

DEON.PL POLECA

Może dlatego przytoczona na początku dzisiejszego pierwszego czytania myśl tak swojsko brzmi, tak gładko układają się w niej polskie głoski: "Nasze życie jest krótkie i smutne". Autor Księgi Mądrości, cytując ją, jednocześnie wylewa na nas kubeł zimnej wody: mylnie rozumujecie.

Bo dokąd prowadzi takie życiowe motto? Albo do rozpaczy, albo do szaleńczej pogoni za używaniem. Albo stajemy się melancholijnie wpatrzonymi w dal romantykami, którzy trwonią powierzone im Boże talenty, bo "jedyne co warto, to upić się warto", albo cynicznymi konsumentami, chcącymi mieć coraz więcej, szybciej, w sposób bardziej wyrafinowany. Wpadamy w spiralę sztucznie generowanych potrzeb i dajemy się zwodzić sprzedawcom marzeń, popularnie zwanymi specjalistami od marketingu i reklamy. Błagamy, aby nas zwodzili, bo ten nieustanny hałas zagłusza to, co uznaliśmy za prawdę o naszym życiu.

Momentem próby staje się w takiej sytuacji spotkanie ze Sprawiedliwym. Konfrontując swoje życie z Jego życiem, doświadczając w spotkaniu z Nim miłości, pozwalamy, aby w naszym sercu pojawiły się pytania: "Skąd On to ma? Skąd ten pokój, siła i wierność przykazaniom?" I one mogą nas skłonić do nawrócenia, czyli przemiany myślenia. Do odkrycia, że nasze życie jest pomyślane jako wieczne i radosne. Przyjęcia prawdy, że z chwilą śmierci ciała nasza egzystencja zmienia się, ale się nie kończy, gdyż jesteśmy powołani do zmartwychwstania. Nawet jeśli w tym momencie mierzymy się z cierpieniem i słabością, to zwycięstwo należy do dobra i miłości. Co więcej - to wszystko jest darem: darmo danym wprost z miłosiernego serca Boga, bez żadnej zasługi z naszej strony.

Jednak i czytanie z Księgi Mądrości, i fragment Ewangelii ukazują nam inną reakcję na spotkanie ze Sprawiedliwym - odwrócenie się plecami do prawdy i miłości. Łatwo w tym momencie potępić tych, którzy zamiast naśladować, zaczynają prześladować Jezusa. Nie ma jednak potrzeby dokładania im dodatkowego ciężaru: oni tkwią w spirali samozniszczenia, a widząc drogę wyjścia, podejmują decyzję o jej zniszczeniu. Szukają sposobu na zabicie Tego, który budzi w ich sercu zbawienne wątpliwości. Nie dostrzegają szlachetności Jego czynów, a jedynie to, jak skutecznie konfrontacja Jego czynów z ich dziełami ukazuje zło tych ostatnich. Z uporem trwają przy przekonaniu, że życie jest krótkie i smutne. Może nawet sobie nie uświadamiają tego założenia, ale nieustannie towarzyszy im wypływająca z niego rozpacz. I, konsekwentnie, ze wszystkich sił bronią własnych sposobów radzenia sobie z tą rozpaczą.

Jak się tej postawy ustrzec? Po pierwsze, przestać narzekać. Po drugie, zacząć dziękować i zauważać obecne wokół nas dobro. Po trzecie wreszcie - podejmować działania, które sprawią, że tego dobra będzie więcej. A kiedy dopadnie nas pokusa, żeby klepać stare motto o życiu krótkim i smutnym, trzeba spojrzeć na Sprawiedliwego.

Elżbieta Wiater - jest redaktorem inicjującym w Wydawnictwie eSPe (należącym do Polskiej Prowincji Pijarów). Z wykształcenia historyk i teolog. Dziennikarka i publicystka (m.in. DEON.pl i Liturgia.pl). Autorka kilku książek.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie narzekaj, ale dziękuj
Komentarze (7)
jazmig jazmig
25 marca 2012, 16:08
 Pani Walter czyta Pismo Święte powierzchownie i bez zrozumienia. Fragment Księgi Mądrości, który ona cytuje, nie jest opisem malkontenctwa, lecz opisem, jak ludzie niegodziwi usprawiedliwiają swoją niegodziwość. Polace faktycznie często narzekają, ale zwykle mają ku temu powody. Rządy mamy jakie mamy, perspektywy nieciekawe, trudno zatem dziwić się malkontenctwu.
M
marynarz
23 marca 2012, 11:58
Do Aśki  Życie Jezusa na ziemi było smutne i krótkie... A nasze narzekanie bierze się z trudnej historii narodowej, nie mieliśmy zbyt wielu powodów do optymizmu.  A to ciekawa interpretacja życia Jezusa - najbardziej spełniony i szczęśliwy człowiek na ziemi miał smutne życie. Skąd ten pesymizm? Mnie się wydaje, że życie Jezusa było właśnie radosne, co nie znaczy, że wszystko się super układało. Ale jedno drugiego nie wyklucza. My chyba często mylimy radość z powodzeniem i tym, żeby tak Pan Bóg nas we wszystkich wyręczył . Tak, my cały czas powołujemy się na trudne doświadczenia z przeszłości, bo można w ten sposób podtrzymywać mit bycia ofiarę i "sierotą losu". Tak jest wygodniej. Nie trzeba nic robić, tylko sie użalać. Trudna przeszłość nie może być usprawiedliwieniem pesymizmu i czarnowidztwa. Życie idzie do przodu. A my chcemy być ofiarą i stąd to narzekanie.
23 marca 2012, 11:20
Lubimy narzekać. Dla nas, Polaków, to wręcz sport narodowy, uprawiany z pasją i zaangażowaniem. Nie ma co ukrywać: jesteśmy w tym najlepsi. Są trzy aspekty: - kulturowe przyzwolenie na poszukiwanie pomocy u innych i okazywanie słabości - malkontenctwo - obłuda Pierwszy jest pozytywny, pozwala szukac pomocy u innych - rodziny, znajomych - - - Jak tam u Was?  - Kiepsko... - Mogę coś pomóć? lub po prostu wołanie: - Jezu, pomóż! Inaczej to samo pytanie załatwia się w iinych kulturach: - How are you? - Fine (odpowie Ci bezrobotny z rakiem) Drugi i trzeci aspekt negatywne, sa negatywne artykuł jest chyba o drugim...
A
Aśka
23 marca 2012, 11:04
Życie Jezusa na ziemi było smutne i krótkie... A nasze narzekanie bierze się z trudnej historii narodowej, nie mieliśmy zbyt wielu powodów do optymizmu. Druga strona medalu, to nasze aspiracje. Wydaje mi się, że zawsze chcieliśmy osiągać więcej jako naród i indywidualnie, niż okoliczności na to pozwalały. Ciekawe, że nie nauczyło nas to pokory, a raczej zawiści i malkontenctwa.  
P
Polak
23 marca 2012, 08:54
Prawda w oczy kole. Też byłem w Stanach. Owszem, jest tam dużo powierzchowności, ale zdecydowanie mniej malkontenctwa i negatywizmu. U nas wiecznie źle. Pewnie, że są wyjątki. Ale znam parę osób, które mają coraz więcej, coraz lepiej im się powodzi, a ciągle narzekają, że dawniej było lepiej. Uogólnień się nie uniknie, ale narzekanie to jest nasza narodowa przywara. A to szukanie drugiego dna, teorii spiskowych, "jak zarobił tyle, to na pewno musiał ukraść"? Skąd się to bierze u nas? Chyba nie z kosmosu.
M
m
23 marca 2012, 08:43
Pitu pitu. JuŻ tam tak nie plujcie na Polaków, że to "sport narodowy" etc. Jako kontrpostawę zwykło się przytaczać amerykanów, że heloł hałarju i fajn zawsze i uśmiech. Kolega wrócił od nich, ja nie byłem. Mówi, że fajn, ale za to tak naprawdę nikogo nie obchodzi jak się masz, a takiego podkładania świń jednocześnie z tym uśmiechem na ustach to nie widział jak tam jest. Także dziękowanie to jedno i ok. Ale po co przy tej okazji bawić się w kolejny "sport narodowy" i opluwać własne gniazdo?
M
Maria
23 marca 2012, 07:20
Tak to się zgadza z moimi przemyśleniami w tym poście. Zastanawiałam się nad moją miłością bliźniego, zamiast odmawiać sobie czegoś. Nie rozumiałam siebie; dlaczego nie potrafię kochać, szanować bliźniego, który żyje w związku niesakramentalnym lub, który nadużywa alkoholu lub,  ma odmienne poglądy od moich w pewnej sprawie. To zaglądanie w głąb siebie dało mi zrozumienie przyczyn, które tkwią we mnie ( już nie) i blokują bycie wolnym od "nienawiści", osądzania. W tym poście poszerzyłam mój świat, który kocham i szanuję o te 3 grupy ludzi. Chwała Panu. Świat od tego postu jest dla mnie piękniejszy, a ja w nim szczęśliwsza.