Nie polegaj tylko na prawie
"Nie przyszedłem znieść Prawa. Ani jedna nota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie".
Środa, III Tydzień Wielkiego Postu (Pwt 4, 1.5-9; Mt 5, 17-19)
Jak to? Przecież "ku wolności wyswobodził nas Chrystus" - czytamy w Liście do Galatów. A co z łuskaniem kłosów w szabat i uzdrawianiem? Czyż nie o przepisy właśnie spierał się z faryzeuszami Jezus? Naprawdę nic się nie zmieniło?
Na początku II w. w Synopie urodził się człowiek, który też zmagał się z tymi pytaniami. Nazywał się Marcjon. Doszedł do wniosku, że Bóg Jezusa i Bóg Starego Testamentu to dwie różne osoby. Jezus przyniósł zupełnie nowe Prawo, prawo Miłości, a nie martwej litery. Odrzucił więc Stary Testament, z Nowego zatrzymał Ewangelię św. Łukasza (okrojoną z nawiązań do Starego Testamentu), a z listów te, które przypisywano Pawłowi. Sprawiedliwy Bóg Starego Przymierza, Stworzyciel świata, ustąpił miejsca wyższemu Bogu Miłosierdzia, Bogu Jezusa Chrystusa, który bezinteresownie wykupił rodzaj ludzki stworzony przez Demiurga. Natychmiast odpadł problem, jak pogodzić w jednej Osobie gniewnego i nieprzewidywalnego Jahwe z czułym Abba. Pomysł był bardzo kuszący, uwiódł więc wielu, ale na krótko. Choć tak naprawdę okruchy myśli Marcjona nadal w nas drzemią.
Gdy z całości wykrawa się część i ją właśnie bierze się za całość, rodzi się kłamstwo. Jak zatem pogodzić Stare Prawo z Ewangelią; jak pogodzić zakaz pracy w szabat z uzdrawianiem i łuskaniem kłosów?
Rabbi Hillel, wybitny nauczyciel Tory żyjący w I w., otrzymał kiedyś od pewnego poganina ciekawe zadanie. Zaproponował on rabbiemu, że przejdzie na judaizm, jeśli Hillel nauczy go Tory (czyli całego Pięcioksięgu i przepisów zeń wynikających), stojąc na jednej nodze. Rabbi odpowiedział: "Nie czyń bliźniemu twemu, co tobie niemiłe: to cała Tora. Reszta jest komentarzem - idź i poznaj go".
"Będziesz miłował Pana Boga twego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy" - czytamy u św. Mateusza. Dlatego św. Augustyn mógł powiedzieć niecałe cztery wieki później: "Kochaj i czyń, co chcesz". Dosłowne traktowanie Prawa, dosłowna interpretacja Objawienia, wkładanie go w równo przycięte ramki, więzi duszę. Rodzi martwe myślenie "prawnicze", faryzejskie. Sprawia, że szuka się najmniejszych przewinień, a pomija to, co najbardziej istotne.
O. Wojciech Giertych OP, obecny Teolog Domu Papieskiego, powiedział kiedyś, że życie moralne człowieka składa się w zaledwie niewielkiej części z przestrzegania zakazów i nakazów, za to w przeważającej części z twórczego, odważnego i hojnego reagowania na dobro, które warto zrobić. Prawo w tym pomaga, ono jest naszym wychowawcą - podpowiada, gdzie jest dobro, a gdzie zło. Pokazuje, jak się nie zgubić. To tak jak z wychowaniem dziecka. Wpajamy mu zasady, wartości, które są dla nas ważne i liczymy na to, że będzie ich przestrzegało, bo z doświadczenia wiemy, że warto ich przestrzegać. Taki wychowawczy ton ma dziś pierwsze czytanie: "Patrzcie, nauczyłem was praw i nakazów (…), abyście wypełniali je w ziemi, do której idziecie. (…) one są waszą mądrością i umiejętnością".
Kiedyś jednak dziecko odejdzie z domu i samo będzie musiało podejmować decyzje. Skończy z kaszkami i mlekiem, które mu podawaliśmy i samodzielnie zacznie rozgryzać problemy. Podobnie i my, z bagażem wiedzy na temat tego, co słuszne, a co nie, musimy stawać wobec niepowtarzalnych i indywidualnych sytuacji i wybierać dobro. Krok ku dobru i prawdzie to krok ku wolności, ku której wyswobodził nas Chrystus.
Skomentuj artykuł