O kobiecie, w której umarła nadzieja

(fot. pl.depositphotos.com)

Początkowo nadzieja była silniejsza od tego, co trudne. Ktoś obiecał jej poprawę po odbyciu całej serii pielgrzymek. Ktoś inny sugerował, że zmianę w magiczny sposób przyniesie odmawianie konkretnych słów i wezwań.

Rzekł więc do ogrodnika: "Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym figowcu, a nie znajduję. Wytnij go, po co jeszcze ziemię wyjaławia?" Lecz on mu odpowiedział: "Panie, jeszcze na ten rok go pozostaw, aż okopię go i obłożę nawozem; i może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz go wyciąć".

(Łk 13, 7-9, z czytań na III niedzielę Wielkiego Postu)

Rok temu było tak samo. Dwa lata temu było tak samo. Dwanaście lat temu było TAK SAMO. Jak było wcześniej? Wydawało się jej, że nie pamięta.

Na początku myślała, że to tylko chwilowe. Każdy ma przecież słabszy dzień, tydzień, miesiąc. Może wystarczy odpocząć? Spotykała przecież ludzi, którzy dawali jej nadzieję. Mówili, że sami przez to przeszli, że ją rozumieją, że potrafią zmienić jej życie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Obiecywali pomoc, na początku bezinteresownie, potem już za odpowiednią cenę, ale ona gotowa była oddać wszystko, byle tylko sytuacja wróciła do normy. Byle tylko mogła być wśród ludzi i czuć się tak jak wszyscy.

Tymczasem nie mogła nawet dotknąć drugiego człowieka. Według prawa, w czasie upływu krwi była rytualnie nieczysta (por. Kpł 15, 19). Każdy, kto jej dotknął, również stawał się nieczysty. To oznaczało samotność, izolację i rozdzierającą tęsknotę.

Początkowo nadzieja była silniejsza od tego, co trudne. Ktoś obiecał jej poprawę po odbyciu całej serii pielgrzymek. Ktoś inny sugerował, że zmianę w magiczny sposób przyniesie odmawianie konkretnych słów i wezwań. Były egzotyczne specyfiki z dalekich krajów i przekonujące uśmiechy ludzi, obiecujących sprzedać jej powrót do normalności. "Będzie dobrze!" - mówili. "Zobaczysz, jak szybko przyjdzie zmiana na lepsze" - zapewniali.

Nikt jednak nie ośmielił się jej dotknąć.

Nikt nie przytulił. Nikt nie spojrzał głęboko w oczy i nie powiedział: niezależnie od tego, co się dzieje, jestem z Tobą. Jesteśmy w tym razem. Tego zapewnienia nie udało się jej kupić za żadne pieniądze. W końcu zresztą zorientowała się, że na lekarzy, szarlatanów i handlarzy nadzieją, wydała całe swoje mienie. Nie miała już nic. W związku z tym nie miała też nic do stracenia.

Chyba nawet nie liczyła na uzdrowienie. Zbyt wiele razy chwytała się desperacko obietnic i zapewnień, by znowu zaufać. Pomyślała, że dotknie tylko frędzli Jego płaszcza. Miałaby wtedy szansę przypomnieć sobie, jak to jest być wśród ludzi. Jak to jest być blisko. I nawet gdyby nic nie miało się zmienić, wiedziałaby, że zrobiła już absolutnie wszystko, co w jej mocy.

Nie spodziewała się, że On w ogóle zauważy jej obecność, a już na pewno nie przyszłoby jej do głowy, że tam, gdzie w niej umarła nadzieja, On sam stanie się i nadzieją, i wiarą, i miłością. Przez dwanaście lat czuła przecież, jak uchodzi z niej życie. Przez dwanaście lat skupiała się tylko na tym, by zmienić tę jedną jedyną rzecz. Bezowocnie. A wystarczyła chwila, by ŻYCIE wypełniło jej serce i przemieniło codzienność. Wystarczył cud spotkania. Darmowa łaska, za którą zapłacił On sam, oddając całego siebie, by wykupić każdego, kto nie ma już nic...

Trzecia niedziela Wielkiego Postu daje nam obraz drzewa figowego, które nie przynosi owoców.

Ile razy mierzyłaś się z taką sytuacją w życiu tylko i wyłącznie o własnych siłach? Ile razy traciłaś nadzieję, bo każda, absolutnie każda próba doprowadzenia do zmiany kończyła się porażką? I żyłaś tylko przeszłością, do której nie można wrócić albo przyszłością, która miała być inna. To, co dzisiaj i to, co teraz było zbyt trudne, byś była w stanie to udźwignąć.

Spójrz, ile wytrwałości i łagodności jest w dobrym ogrodniku, który nie ustaje w staraniach: "Panie, jeszcze na ten rok go pozostaw, aż okopię go i obłożę nawozem; i może wyda owoc". To Jego starania i wysiłki sprawiają, że pojawia się owoc. On chce działać. On robi to najlepiej.

W jakiej przestrzeni swojego życia słyszysz dziś takie słowa Jezusa? W jakiej nie masz już sił, by po raz kolejny podjąć walkę o to, co dobre? Może Ty też nie masz dzisiaj już nic do stracenia?

Majka Moller - aktywna zawodowo mama dwójki dzieci, na co dzień dentystka i magister psychologii. Od lat zakochana w swoim mężu, od zawsze i chyba z wzajemnością - w życiu i górach. Autorka bloga Chrześcijańska Mamawspółautorka książki "Ile lat ma twoja dusza. Znajdź swoją duchową drogę" i autorka książki "Pogoda Ducha. Pełna uczuć jesteś boska"

* * *

O kobiecie, która pozwoliła się odszukać, czyli o Tobie | Maria Magdalena, Marta z Betanii, kobieta cudzołożona - słyszałaś o nich nie raz. A czy zdarzyło Ci się, słuchając ich historii, pomyśleć, że to opowieść również o Tobie?  Każda z nich w swojej codzienności mierzyła się nie tylko z tym, co niesie teraźniejszość, ale także z ciężarem przeszłości. Każda doświadczała zmagań i porażek. Toczyła swoje małe bitwy, które zmieniły w jej życiu tylko trochę albo bardzo niewiele - do czasu spotkania z Bogiem. Ten Wielki Post też może być o Tobie. Też może stać się szansą na spotkanie Boga, który uklęknie przed Tobą, by umyć Ci nogi, a potem odda swoje życie. W każdą sobotę zapraszam do refleksji nad niedzielą Ewangelią i do spojrzenia na nią z perspektywy kobiety, która pozwoliła się odszukać.  Może z Tobą będzie podobnie? Zaprasza Maja Moller.

Aktywna zawodowo mama dwójki dzieci, na co dzień dentystka i magister psychologii. Od lat zakochana w swoim mężu, od zawsze i chyba z wzajemnością - w życiu i górach. Autorka bloga Chrześcijańska Mama i autorka książek "Pogoda ducha. Pełna uczuć jesteś boska!" i "Ile lat ma Twoja dusza?"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O kobiecie, w której umarła nadzieja
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.