Pasywny wymiar życia
Męka i Zmartwychwstanie Chrystusa jest sercem Ewangelii i wiary chrześcijańskiej. Dlatego rozważanie Pasji Jezusa nie powinno sprowadzać się jedynie do rzewliwego opłakania cierpiącego Mistrza. Musi dotykać samych źródeł chrześcijańskiej tożsamości.
W tych rekolekcjach zastanowimy się wspólnie, w jakim sensie Męka Chrystusa jest dla nas Dobrą Nowiną? Czego Chrystus, wydany w ręce ludzi, uczy nas swoją pozorną biernością, cierpieniem i milczeniem? Jak nasze postawy, myślenie i uczucia odbijają się w uczestnikach tych dramatycznych wydarzeń?
Równocześnie zapraszam do osobistego rozważania ewangelicznych relacji o Męce Chrystusa, może w formie krótkiej dziennej modlitwy. Czasem wystarczy po prostu sięgnąć po Pismo św. i przeczytać tekst biblijny z uwagą i skupieniem. Natomiast refleksje, którymi będę się dzielił w najbliższych tygodniach, należy potraktować jako owoc mojego spotkania Chrystusa w Jego Słowie.
Wysłuchaj rozważania
[-01_pasywny_wymiar_zycia.mp3-]
Zanim przejdziemy do Męki Chrystusa, sięgnijmy najpierw do jej zapowiedzi w Ewangeliach. Według Mateusza, Marka i Łukasza, Jezus trzykrotnie przepowiada swoją Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie w pośrodku swojej aktywnej działalności. W ten sposób przygotowuje uczniów na coś, czego oni w ogóle się nie spodziewają i, zasadniczo, niewiele pojmują z Jego mowy.
W najstarszej Ewangelii św. Marka pierwsza zapowiedź następuje po uzdrowieniu niewidomego i wyznaniu wiary w Chrystusa przez apostołów (Mk 8, 31-32). Piotr reaguje panicznie i chce odwieść Mistrza od Jego dziwnych zamiarów. Za drugim razem Jezus mówi o swojej śmierci do uczniów tuż po wyrzuceniu demona z chłopca (Mk 9, 30-32). Ale apostołowie, jak pisze św. Marek, nie zrozumieli, co Chrystus do nich mówi. Trzecia zapowiedź pojawia się tuż po tym, jak Piotr zapytał o „nagrodę” w zamian za pójście za Chrystusem. I chociaż Jezus obiecuje ją tym, którzy zostawili wszystko dla Niego, ponownie przypomina o skazaniu Go na śmierć i odrzuceniu przez ludzi. Jak odpowiadają apostołowie? Jakub i Jan proszą o zaszczytne miejsca po obu stronach tronu Chrystusa.
Biorąc pod uwagę ten szerszy kontekst zapowiedzi Męki i Śmierci Chrystusa, możemy lepiej zrozumieć dziwne reakcje apostołów. Uczniowie najpierw są świadkami mocy ich Nauczyciela: liczne uzdrowienia, władza nad złymi duchami, wizja chwalebnego królowania. Nie mieści im się w głowie, że ktoś taki nagle może zostać pochwycony i zgładzony jak zbrodniarz.
Podczas trzech lat swojej publicznej działalności Jezus prowadził niezwykle aktywne życie: uzdrawiał, nauczał, pocieszał, rozmawiał, podróżował. Nieraz był tak oblegany przez ludzi, że nie miał nawet czasu, aby spokojnie usiąść i coś zjeść. Zasypiał w łodzi ze zmęczenia. I oto nagle wydarza się rzecz nieprawdopodobna. Na progu swej Męki Jezus dobrowolnie rezygnuje z tego typu aktywności. Ten, który był cały dla ludzi, rozchwytywany i poszukiwany przez wszystkich, teraz pozwala, aby inni związali Mu ręce i prowadzili na postronku z jednego miejsca w drugie. Chrystus staje się „bierny”, ale to nie jest bierność wywołana zwątpieniem i bezradnością, jak to czasem dzieje się w przypadku osób cierpiących na depresję. Nie. To świadomy wybór. Jego pozornie bezsilna pasywność jest tajemniczym oddawaniem życia i śmierci, abyśmy my mieli życie. Czy to nie dziwne? Dotąd Chrystus oddawał swoje życie, pracując niestrudzenie przez 3 lata. Teraz będzie oddawał swoje życie inaczej, zaprzestając aktywnego działania. I co ciekawe, dzięki tej pozornej pasywności otrzymaliśmy więcej, niż przez Jego aktywne działanie.
W głębszym sensie Męka Chrystusa wskazuje na dwa wymiary życia: aktywność i pozorną bierność. Nam się wydaje, że tylko ten pierwszy wymiar się liczy, bo przynosi namacalne owoce, bo coś tworzymy, bo to my mamy kontrolę nad życiem. Ale kiedy, na przykład, zagonieni i obciążeni mnóstwem obowiązków, nagle lądujemy z grypą w łóżku, czujemy się nieswojo, jakbyśmy tracili cenny czas. Ogarnia nas niepokój, bo, w naszym mniemaniu, tak nie powinno być.
Byłem niedawno w Domu Opieki Społecznej dla kobiet, prowadzonym przez siostry Felicjanki w Krakowie. Większość z podopiecznych przykuta jest do łóżka, niektóre ciężko chore, sparaliżowane, z daleko posuniętą demencją. Kiedy przeszedłem z komunią św. wszystkie pokoje, zamurowało mnie. Zobaczyłem zupełnie inny wymiar życia, w którym tworzenie i produkowanie nie odgrywa już żadnej roli. Nie był to pierwszy tego rodzaju widok. Ale tamtego dnia coś mnie trzepnęło. Wszystko się zrelatywizowało. Zwolniłem nieco. Zacząłem się zastanawiać, czy ja aby nie oczekuję zbyt wiele od siebie? Czy nie chcę być wyłącznym panem swego życia? Ten żywy znak cierpiących i umierających osób trochę mnie otrzeźwił. Taki kubeł zimnej wody z samego rana. Najchętniej chciałoby się uniknąć takiego doświadczenia. Uciec, zapomnieć ,udać, że to mnie przecież nie dotyczy. Dlatego starość i choroba jest tak niepopularna, niepociągająca.
W tych rozważaniach będziemy powoli odkrywać z Chrystusem tajemnicę tego „niewygodnego” wymiaru życia: bierności, która na nas przychodzi często niespodziewanie, bo nie mamy jak Jezus daru widzenia przyszłości. Wydaje mi się, że to właśnie wtedy Bóg zabiera się do bardziej intensywnej pracy nad ludzką duszą i ciałem. Wtedy już Mu tak nie przeszkadzamy swoim poczuciem niezależności i nadmiernego aktywizmu.
Spróbujmy więc w ramach ćwiczenia przygotowawczego popatrzeć na kilka sytuacji, w których nagle opanowała nas bierność: choroba, utrata kontroli nad jakąś sferą swojego życia, powtarzające się słabości, bezradność wobec swoich problemów lub kłopotów moich bliskich, niemożność spełnienia oczekiwań bliźnich, brak owoców w pracy. Jak czułem się w takich sytuacjach? Co się we mnie działo, kiedy zostałem czegoś pozbawiony, nie mogłem robić tego, co lubię lub tego, co powinienem wykonać? Jakie momenty w ostatnim roku, miesiącu czy tygodniu uznaję za stratę czasu i dlaczego? Jak odebrałem moje porażki i frustracje?
Najważniejsze jest to, że w naszej pasywności i słabości przynosimy owoce, chociaż nie zawsze takie, jak byśmy chcieli. I nie od razu je dostrzegamy. Na tym chyba polega nasza trudność. I dopóki nie zwolnimy biegu życia, nie zauważymy tych owoców.
Skomentuj artykuł